Rzym
Piotr Śniedziewski, UAM, Poznań

Rzym
Piotr Śniedziewski, UAM, Poznań

 

3. Rzym: stolica XIX wieku

Kiedy spoglądamy na mapę romantycznej Europy i szukamy jej stolicy, to – ulegając zapewne magii i sugestywności esejów Waltera Benjamina – kierujemy wzrok na Paryż, słynne miasto nad Sekwaną. To do Paryża pragnęli wyjechać najwybitniejsi pisarze, to we francuskiej metropolii wystawiano najgłośniejsze sztuki, tam wreszcie – w jasno oświetlonych salonach – kształtowały się kryteria oceny nowoczesnej sztuki. Po Paryżu wałęsali się również flâneurs i dandysi, trwoniąc czas oraz pieniądze. I nawet jeśli to miasto miało swe ciemne strony – tak trafnie opisane przez Charles’a Baudelaire’a – to nie przestawało fascynować. Tej przestrzeni Rzym z pozoru przeciwstawiał tylko swe ruiny, pomieszane wspomnienia, przedawnione pretensje do chwały. W rzeczywistości jednak życie nad Tybrem miało swe ukryte uroki.

W autobiograficznej noweli Menego (1843) Norwid sławi przecież „Panteon, Koloseum, Fortunę Virilis, Vestę, Świątynię Pokoju”, a w «Ad leones!» przypomina o towarzyskich walorach Caffè Greco, czyli greckiej kawiarni przy via Condotti, którą odwiedzali między innymi Mickiewicz i Słowacki.

Z Caffè Greco konkurowała Caffè del Veneziano na via del Corso pod numerem 320. Łatwo można było też trafić do znajdującej się na tej samej ulicy Caffè d’Europa, w pobliżu której znaleźli zapewne swój pierwszy nocleg w Rzymie Mickiewicz oraz Odyniec – o czym szczegółowo pisze, śledząc po kolei wszystkie rzymskie adresy dwóch podróżników, Andrzej Litwornia w książce Rzym Mickiewicza. Poeta nad Tybrem 1829–1830 (2005). Warto dodać, że okolice Corso mogły fascynować i uwodzić także z innych powodów. Eliza Krasińska w adresowanym do Katarzyny Potockiej liście z 1 marca 1848 roku zachwyca się trwającym w Rzymie karnawałem: „Jesteśmy w pełni karnawału – wzdłuż Corso kwiaty i konfeti spadają jak deszcz”. O Corso jako „teatrze zabaw karnawałowych” wspomina też Gaszyński w Listach z podróży po Włoszech (1853). Wreszcie Odyniec nie powstrzyma się od zachwytów: „Do Rzymu dziś spieszyć musi podróżny na pierwszy i ostatni tydzień wielkiego postu, jeśli chce widzieć najwspanialszy kościelny obrządek i najweselszy w świecie karnawał […] W innych krajach po miastach bawią się tylko niektórzy: w Rzymie lud cały – lud włoski”. Przyjazna atmosfera miasta sprawia, że także jego mieszkańcy postrzegani są jako lud potrafiący docenić dobrą rozrywkę. Eliza Krasińska podkreśla nawet, że „lud rzymski [to] lud zawsze żądny, jak w minionych wiekach, zabaw i widowisk”. Tylko Józef Ignacy Kraszewski w Kartkach z podróży 1858–1864 (1866) stwierdził, że mieszkańcy Rzymu są stateczni oraz poważni. Na takiej ocenie zaważyło zapewne porównanie ich z krzykliwymi oraz swawolnymi lazaronami – postaciami charakterystycznymi dla pejzażu neapolitańskiego. O lazaronach wspominali zresztą pochlebnie Słowacki w pierwszej pieśni Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu (1836–1839) oraz Lenartowicz w wierszu Lazzarone (1870).

Beztroska, kawiarniano-karnawałowa atmosfera w przedziwny sposób sąsiaduje w Rzymie z zachwytem nad śladami pierwszych chrześcijan oraz architekturą licznych kościołów. W Czarnych kwiatach (1857) Norwida czytamy na przykład: „pamiętam, jednego razu w Rzymie z katakumb powracałem, gdzie często patrzeć lubiłem na pozostałe freski pierwo-chrześcijańskie”. W tym samym utworze pisarz wspomina spotkanie ze Stefanem Witwickim na Schodach Hiszpańskich, a zatem na słynnym Piazza di Spagna – miejscu chętnie odwiedzanym przez wielu romantyków, nie tylko polskich. Warto dodać, że wybudowane na początku XVIII stulecia schody prowadziły do Trinità dei Monti, czyli klasztoru, w którym odbyła się – wspomniana już przeze mnie – kontrowersyjna spowiedź Mickiewicza. Jednak to nie ten klasztor był uznawany za prawdziwy symbol Rzymu. Norwid w liście do Antoniego Zaleskiego z 24–25 lutego 1845 roku, w którym opisuje swój wjazd do włoskiej stolicy, nie ma żadnych wątpliwości – pierwszeństwo należy się Bazylice św. Piotra: „Gdy wjeżdżałem do Rzymu przez Porta dei Cavallieri, nieraz o Tobie wspominałem – wjazd ten dziwnie uderza: pierwszą bowiem budowlą, jaką się napotyka, jest sam Piotr Święty, jakoby na ustroniu, więc jakoby na Niego, a nie do Rzymu, się jechało”. Także Mickiewicz, w liście do Franciszka Malewskiego z 30 listopada 1829, wyznaje: „Rzym mię zagłuszył i kopuła Św. Piotra nakryła wszystkie pamiątki włoskie”. Dla Gaszyńskiego ten właśnie kościół jest „treścią, uosobieniem Rzymu chrześcijańskiego”, Słowacki zaś w wierszu Rzym wspomina o bazylice górującej nad miastem, czyniąc tym samym aluzję właśnie do Świętego Piotra. Zaraz po nim „najwspanialszym przybytkiem Bożym” w odczuciu Gaszyńskiego okazuje się Bazylika św. Jana Ewangelisty. Te same epitety pojawiają się w relacji Odyńca, choć u niego związane są z kościołem Santa Maria Maggiore. Z kościołami konkurują jeszcze muzea: zwłaszcza na Kapitolu oraz w Watykanie. Trudno byłoby w tym kontekście uznać Rzym za miasto śmierci i pustki. Nawet rzymska Kampania może się przemienić w miejsce radości – o czym wspomina Eliza Krasińska (w cytowanym już liście), opisując bankiet wydany przez Ksawerego Branickiego: „Ta majestatyczna Kampania Rzymska, zwykle tak opuszczona i smutna, była ożywiona wytwornym tłumem”. Uroki Kampanii sławił także Odyniec, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego inni nazwali tę przestrzeń „przeklętymi polami” – towarzysz Mickiewicza czerpie nawet umiarkowaną radość z faktu, iż tych pól nie obsadzono kukurydzą lub „inną jaką włoszczyzną”.

Warto na koniec przypomnieć, że jednym z największych peanów na cześć Rzymu, a jednocześnie rodzajem bedekera po jego najsłynniejszych zabytkach jest także księga czwarta Korynny (1807) Madame de Staël, w której turystyczne i towarzyskie walory miasta nad Tybrem zrównane zostają z urokami Paryża oraz Londynu. Swego oczarowania Rzymem nie krył także Goethe, nazywając to miasto w Podróży włoskiej ([1816–1817] wyd. pol. 1980) „stolicą świata”. Romantyczny Rzym to zatem nie tylko pustka, bezładnie porozrzucane hieroglify ruin, ale tętniące życiem miasto, w którym poeci piją kawę, a beztroscy turyści odkrywają urokliwe zakątki lub wygrzewają się w słońcu, spodziewając się, że kolejny dzień będzie równie pogodny.

Strona: 12