Skrodzki Eugeniusz
Prozaik, autor wspomnień i gawęd, publicysta, dziennikarz, krytyk literacki. Pseudonimy i kryptonimy: Wielisław; Łukasz Wielisław; E.S.
Informacje biograficzne. Eugeniusz Kajetan Skrodzki urodził się 7 VIII 1821 w Warszawie. Był synem Józefa Karola Skrodzkiego (1787–1832), wykładowcy fizyki na Królewskim Uniwersytecie Warszawskim i współredaktora „Pamiętnika Warszawskiego”, oraz Ludwiki z Cichowskich (1800–1859). W Warszawie spędził dzieciństwo i młodość. Dom rodzinny Skrodzkich, ważny ośrodek życia kulturalnego stolicy, skupiał środowisko tamtejszej inteligencji, której wielu przedstawicieli – m.in. Mikołaja Chopina, Kazimierza Brodzińskiego, Joachima Lelewela, Onufrego Lewockiego czy Krystyna Lacha Szyrmę – późniejszy pisarz wtedy poznawał, po latach zaś opisywał w szkicach wspomnieniowych. Duży wpływ na twórczość Skrodzkiego miały jego kontakty z salonami literackimi Anny Nakwaskiej i Katarzyny Lewockiej oraz podróże do Niemiec, Austrii, Francji, Grecji i Włoch. Po podróżach próbował bez powodzenia gospodarowania w Piotrkowskiem.
Wzmożoną działalność literacką rozpoczął w końcu lat 60., stając się współpracownikiem prasy warszawskiej (publikował na łamach „Kuriera Warszawskiego”, „Tygodnika Ilustrowanego”, „Kroniki Rodzinnej”, „Kłosów”, „Bluszczu”, „Niwy”, „Biblioteki Warszawskiej”, „Biesiady Literackiej”, „Wieczorów Rodzinnych”, „Wędrowca”). W Warszawie przebywał do poł. lat 70., kiedy to przeniósł się do domu siostry w Radomiu, gdzie został współpracownikiem założonej w 1884 r. „Gazety Radomskiej”. Zmarł 20 X 1896 w Radomiu.
Wspomnienia i gawędy. Twórczość Skrodzkiego nie wykroczyła poza żywot czasopiśmienniczy. Autor pisał opowiadania, szkice prozatorskie o charakterze wspomnieniowym, felietony, artykuły krytyczne, historyczno-obyczajowe gawędy z czasów stanisławowskich i z 1. poł. XIX w. (upodobnione czasem w swej strukturze gatunkowej do fizjologii). Właśnie w poetyce gawędy utrzymane są Wieczory piątkowe (drukowane w l. 1875–1877 w „Bluszczu”), cykl barwnych wspomnień obyczajowych z życia gromadzącej się w salonach warszawskiej inteligencji i artystów, zawierający udane portrety („fizjologie”) wielu wybitnych po staci (np. S. Staszica, S.K. Potockiego, S.B. Lindego, F. Skarbka) poznanych przez Skrodzkiego bądź osobiście, bądź dzięki relacjom innych osób. Na tematykę Wieczorów złożyły się też ogólniejsze zjawiska kulturowe i literackie, np. spór romantyków z klasykami czy dzieje polskiej powieści. Obserwacje Skrodzkiego – acz powierzchowne – zasadniczo nie odbiegały od sądów późniejszej historii literatury. Autor umiarkowanie krytycznie odniósł się do pseudoklasycyzmu i jego przedstawicieli, choć usiłował zachować pozycję niezaangażowanego obserwatora, nie utożsamiając się z prądem romantycznym. Co prawda zdarzało mu się formułować sądy zdumiewająco nietrafne i nawet kompromitujące, jak w krótkiej glosie krytycznej o powieści Poeta i świat Józefa Ignacego Kraszewskiego, którą – mimo że jej autora skądinąd wysoko cenił – niefortunnie uznał za utwór budzący jeszcze po latach „niesmak w odczytywaniu” (Salon pani Lewockiej, w: Wieczory piątkowe i inne gawędy, 1962). Pisarz ciekawie zrelacjonował tu reakcje salonowego towarzystwa Warszawy na ten głośny utwór Kraszewskiego. Bardzo surowy osąd Poety i świata wypowiedział Franciszek Salezy Dmochowski. Jak wspominał Skrodzki: „Powieść promieniała romantyzmem, to właśnie uprzedziło przeciw niej pana Salezego. Trafił on nieszczęściem na jakąś mniej przystojną scenę i zaczął czytać […] tak, jak się czyta, gdy się chce utwór w opinii ogółu zdyskredytować, prostując przy czytaniu błędy gramatyczne, składni, stylu i przecinkowania. […] Znajdująca się w gronie naszym późniejsza ksieni panien kanoniczek panna Dunin odezwała się, że to są sceny karczemne, utwór niemoralny. […] Pan Salezy, że był człowiekiem zacności i sumienia i wielkim gospodyni domu wielbicielem, uważał za stosowne, odprowadziwszy na stronę ciotkę Kraszewskiego, dziś wielbionego naszego powieściopisarza, doradzać jej, aby do siostrzeńca swego napisała, niech zaprzestanie się bawić i poniewierać literaturą, bo do niczego przez swoją niepoprawność, lekceważenie form i reguł nie dojdzie” (tamże). Ten bezwzględny ostracyzm konserwatywnych salonów wobec literatury Skrodzki uznawał za wysoce niewłaściwy i niesprawiedliwy, choć przyznawał, że Poeta i świat „nie należał do [dzieł] moralnych, tylko do siejących zwątpienie” (tamże).
Teoria powieści. W twórczości krytycznoliterackiej Skrodzkiego na uwagę zasługują jego dwa studia z dziedziny teorii powieści: Słówko o powieści i jej mistrzach („Tygodnik Ilustrowany” 1871, nr 208) oraz obszerny artykuł Powieść i powieściopisarstwo („Kłosy” 1875, nr 498, 501, 503, 505), powstałe w okresie formułowania poetyki tendencyjnej wczesnego pozytywizmu. Autor – deklarujący się jako zagorzały konserwatysta, przeciwnik realizmu i społecznie postępowej tendencyjności, wreszcie zwolennik estetyki idealistycznej – podjął zrazu ogólnikowe rozważania nad genezą powieści, zwracając uwagę na odległą genealogię gatunku, głęboko – jego zdaniem – zakotwiczonego w tradycji kulturowej ludów Wchodu oraz w kulturze antycznej. Powieść (pojmowana tu nader elastycznie, bo skupiająca różne gatunki narracyjne) stała się „dziełem natchnienia, fantazji”; jej przeznaczeniem było (i jest) przemawiać do „ogółu […] serc i umysłów” (Słówko o powieści i jej mistrzach, „Tygodnik Ilustrowany” 1871, nr 208). Ta pierwotna funkcja przenika także powieść współczesną, gdyż, jak przekonuje Skrodzki, „przemawianie do mas za pomocą powieści jest rodzajem apostolstwa, kapłaństwa, wymagającego wyższego namaszczenia” (Powieść i powieściopisarstwo, „Kłosy” 1875, nr 498).
Wielkie dziedzictwo powieści jako gatunku spełniającego funkcję idealizacyjną (w znaczeniu aksjologicznym) w szczątkowej tylko postaci przejawiło się jeszcze na początku XIX w., gdy: „Geniusz Walter Scotta umiał ją przynajmniej zużytkować dla obeznania czytających z pełnymi chwały dziejami przodków” (Słówko o powieści i jej mistrzach). Niestety, później nastała faza rozwoju powieści tendencyjnej o postępowym obliczu ideowo-społecznym, którą Skrodzki ostro postponował, formułując pod adresem jej autorów zarzuty głównie natury moralnej: „[…] byli ludźmi talentu, ale chwiejnych zasad a skażonej moralności, piszącymi wyłącznie dla zabawy, dla obudzenia w czytelniku chorobliwej drażliwości lub, co gorsza, dla zysku” (tamże). Skrodzki, owszem, akceptował prymarne miejsce powieści w hierarchii gatunków literackich, zastrzegał jednak, że winna ona budzić „porywy imaginacji ku dobremu celowi” (Powieść i powieściopisarstwo). Jego zdaniem funkcja poznawcza powieści ściśle się splatała z funkcją pragmatyczną, szczególnie istotną w warunkach polskiej literatury, na której ciążył obowiązek podtrzymywania i obrony ducha narodowego w czasie zaborów. Skrodzki pisał: „[…] za pomocą powieści można nawet budzić do życia społeczeństwa obumarłe, uśpione, […] można z wolna przy wytrwałości skierować je do najwyższych celów” (tamże). Niestety, można też „przez nią skazić i zepsuć smak i uczucia narodu, stąd zachwiać go i zatrzymać w pochodzie do prawdy”. Jedynym bodaj elementem łączącym poglądy Skrodzkiego z autorami poetyki sformułowanej powieści tendencyjnej wczesnego pozytywizmu była teza, że „powieść ściśle odpowiada usposobieniom epoki” (Powieść i powieściopisarstwo).
Pozornie bliski sformułowaniom pozytywistycznej teorii powieści był ogólny sąd Skrodzkiego: „Wszelka powieść winna być w zasadzie swej i treści obroną, przedsięwziętą dla pożytku ludzkiego, pewnej jakiej prawdy […]. Celem jej przeto nie może być co innego, jak zagnieżdżenie w umysłach i sercach wszelkimi sposobami prawd i wiadomości ogółowi pożytecznych”. Na powieściopisarzu – jako strażniku praw moralnych i religijnych – spoczywa poważny obowiązek „obrony prawdy obrażonej obyczajami, nałogami, przesądami, […] zwyczajem, choćby i płochością mody”, jak również „walki z materializmem i zezwierzęceniem, które i tak aż nadto […] gotowe brać przewagę nad społeczeństwami, zacierając w nich popęd do tego, co szlachetne a dobre” (tamże). Powieściopisarz musi dysponować stosunkowo rozległą wiedzą; wzorem krytyków pozytywistycznych Skrodzki, dość nieoczekiwanie, przyznaje, że „znajomością przedmiotu” winien się on równać wielu „specjalistom”. Wszelako we współczesnej sobie literaturze krytyk nie dostrzega wybitniejszych powieści ani powieściopisarzy. Ubolewa nad tym, że tak trudno jest autorom odtwarzać w swoich dziełach ideał wzorcowego bohatera, w którym zazwyczaj „nie czuć […] ludzkiej krwi i kości” (tamże). Preferują oni, niestety, typy ujemne, znacznie łatwiejsze do wykreowania, bardzo przecież niebezpieczne z punktu widzenia moralnego. Zbyt rzadko sobie uświadamiają, że to właśnie „odmalowanie doskonałe ideału stanowi całą wyższość jednej powieści nad drugą” (tamże, nr 501), przy czym musi się ono skupiać na oddaniu „ideału chrześcijańskich pojęć rzeczy”. Brak bohatera idealnego Skrodzki uznał za znamienną cechę twórczości Honoré de Balzaca, który jakkolwiek objawił się jako „głęboki analityk serc ludzkich”, to jednak – wskutek niemożności stworzenia postaci prawdziwie idealnej – nie ma „prawa sięgać po palmę nieśmiertelności autorskiej”. Krytyk ubolewał nad upodobaniem współczesnych powieściopisarzy do tworzenia bohaterów zdeprawowanych (np. kurtyzan) jako ludzi cnotliwych. Dostrzega w tym „zeszpecenie […] zbytnim realizmem”, które „dzieje się w imieniu i powoływaniu na prawdę” (tamże). Dochodzi do tego jeszcze „sarkastyczny” krytycyzm współczesnych powieściopisarzy wobec instytucji małżeństwa, religii, surowości prawodawstwa, rodzinnego wychowania i rzekomego upośledzenia kobiety. Efekty stają się zdaniem Skrodzkiego nadzwyczaj niebezpieczne: powieść tendencyjna (w istocie społeczno-obyczajowa) stanowi często wielkie zagrożenie dla porządku społecznego i moralnego. Krytyk więc bardzo ostro przeciwstawia się preferencjom tematycznym i wymowie ideowej powieści tendencyjnej („celowej”); niekiedy zdecydowanie przecenia wpływ literatury na życie społeczne, sugerując, iż utwory Victora Hugo albo Eugène’a Sue „mogły przygotować wypadki rewolucyjne we Francji” albo nawet „rzezie 1848 r.” (tamże, nr 503). Przestrzega przed rozpowszechnianą zarówno przez prasę, jak i literaturę powieściową atmosferą konfliktów socjalnych, proponując jako antidotum na nędzę środki chrześcijańskiego miłosierdzia i filantropii. W świetle swoich poglądów społeczno-politycznych Skrodzki doprecyzowuje konstytutywną funkcję „prawdziwej” powieści tendencyjnej: „Wszczepiać w umysły ludzkie poznanie i zamiłowanie odwiecznych prawd, wzniecać w ogóle entuzjazm do spełniania swoich obowiązków i ciężkich zadań życia, zarazem wykazywać całą ohydę fałszu, kłamstwa […], a budzić i potęgować odrazę ku występkowi i złemu: to powinno być […] wyłącznym celem tendencyjnej powieści” (tamże, nr 505). Perswazyjną skuteczność zapewni jej „przystępność w przedstawianiu najzawilszych przedmiotów, czyli popularność”. Skrodzki formułuje zarazem postulat utrzymania w powieści jednolitego tonu nastrojowego oraz użycia, by tak rzec, odpowiedniej konwencji estetyzującej w odtwarzaniu świata zewnętrznego. W tej ostatniej kwestii – często zresztą podnoszonej przez ówczesną krytykę konserwatywną – autor połączył „prawdziwość” przedstawienia z idealizmem: „Jeśli mówimy, iż powieść obyczajowa powinna być odzwierciedleniem czasu, otoczenia, społeczeństwa, obyczaju – mylimy się. Powieściopisarza zadaniem jest: być malarzem, a nie fotografem; to jest: łagodzić uprzedzenia, szpetności; gdzie tego potrzeba, uwydatniać brzydotę dla większego wrażenia; podnosić piękno tam, gdzie go nie dostrzegają inni, a to przy zachowaniu zawsze przyzwoitych względów prawdziwości obrazu” (tamże). Skrodzki ostro wszakże protestował przeciwko zbyt daleko posuniętemu realizmowi w odtwarzaniu dziejów własnych, szermując argumentacją moralistyczną („Rozjaśniać brudy dziejów własnych jest dla nas takim samym występkiem, jak uwłaczać pamięci ojca, matki, a zatem i własnej godności”; tamże). Powieść historyczna ma przeszłość narodową idealizować, jej wnikliwy opis należy zaś do zadań historiografii. Krytyk oponował przeciwko przesadnej archaizacji języka w tej odmianie gatunkowej.
Studium Powieść i powieściopisarstwo zawiera nadto postulat dotyczący techniki narracyjnej oraz sposobów komponowania powieści, a także podsumowującą uwagę o najważniejszej funkcji gatunku. Autor występuje przeciwko manierze „gawędziarskiej” w narracji wywołującej i pewną rozwlekłość akcji, i kompozycyjną niespójność całości. Maniera ta jest często wynikiem odcinkowej metody tworzenia narzucanej przez reguły funkcjonowania prasy. Społeczne znaczenie powieści szacował wysoko. Odwołując się do argumentów z arsenału estetyki idealistycznej, podkreślał podstawową funkcję powieści: „[…] jeśli po przeczytaniu jakiej powieści […] czujemy się podniesieni na duchu, orzeźwieni na umyśle, jeżeli w nas żywiej bije serce ku szlachetnym przedsięwzięciom, […] to możemy wnioskować na pewno, iż powieść jest dobra. Przeciwnie zaś, gdy czujemy zwątpienie, omdlałość, niechęć do życia, do jego zatrudnień, […] wówczas powieść, mimo że mogła nas zająć, zaciekawić, roznamiętnić, jest zła co do kierunku, celu i wpływu swojego” (tamże). Status arcydzieła krytyk jest skłonny przyznać tylko takim powieściom, które respektując klasyczne ideały: prawdy, dobra i piękna, osiągają wyżyny „ludzkiego ducha” w wymiarze uniwersalnym i ponadczasowym, nie są więc podatne na zgubny upływ czasu i zmiennych mód czytelniczych. Wszakże wszyscy powieściopisarze zdaniem Skrodzkiego winni starać się przede wszystkim „umoralnić, uobyczaić i uszczęśliwić ogół” (tamże).
Powieść kobieca. W końcowej partii studium Powieść i powieściopisarstwo Skrodzki pomieścił interesujące uwagi o roli płci w literaturze powieściowej. Zdradzają one skrajny, by tak rzec, androcentryzm autora Wieczorów piątkowych. Z pozycji autorytatywnej pisał on o naturalnej różnicy płci (powołanie kobiety sprowadzał głównie do „uobyczajnienia mężczyzny […] potęgą wdzięku i rozumu oraz powabami skromności i cnoty”); z dużym dystansem odnosił się do literackiej aktywności kobiet, uznając, że ani poziomem artystycznym, ani pod względem poznawczym nigdy nie dorównają one mężczyznom. „Stronami ujemnymi utworów kobiecych – przekonywał Skrodzki – zawsze pozostaną: naprzód brak tego majestatu powagi męskiej, […] po wtóre, chwiejność w zdaniu wynikająca z wrażliwości i ruchliwości uczuć kobiety, a również wybujałość fantazji […]. U wielu nadto spotykamy: szał namiętności, który czyni je w ocenieniu rzeczy niesprawiedliwymi […]. W ogóle zaś panuje w ich pismach pewna miękkość, elastyczność, zmienność, która tylko podnosi urok, powab i barwistość niewieściego stylu, i zaćmiewając swym blaskiem wzrok czytelnika, niełatwo daje dojrzeć niedostatków utworu” (tamże). Choć Skrodzki dostrzegał proces emancypowania się kobiet na różnych polach aktywności zawodowej i przekonywał o równości płci, to jednak był głęboko przeświadczony, że z powodu swojej natury kobiety powinny spełniać się raczej w życiu rodzinnym i uczuciowym. Lepiej by było – oznajmiał Skrodzki w stylu właściwym konserwatystom – gdyby powinność swoją realizowały „powabami skromności i cnoty”. Przyszłość twórczości kobiecej jawiła się krytykowi nader mgliście.
Glosa metakrytycznoliteracka. Dość nieoczekiwaną treść zawierała niewielka glosa metakrytycznoliteracka, którą Skrodzki wplótł w swoje rozważania o poetyce powieści. Krytyk uważał, że właściwy sąd o danym utworze jest w stanie sformułować każdy, kto potrafi odnaleźć i odczuć w nim właściwe przesłanie moralne. Jest ono ważniejsze aniżeli artystyczna strona powieści. Skrodzki zdawkowo, ale bardzo interesująco wspomniał o krytyce profesjonalnej, która posługuje się metodą naukową, zbliżoną do procedur obowiązujących na gruncie przyrodoznawstwa. Było czymś zgoła nieoczekiwanym i zaskakującym, że Skrodzki, jawny konserwatysta i zwolennik estetyki idealistycznej, zestawił krytyka literackiego z „anatomem, bardziej jeszcze chemikiem, analitykiem, który się posługuje nauką, jej zasadami i różnymi środkami pomocniczymi, używając pewnych stałych metod w wypróbowaniu rzeczywistych zalet dzieła” (tamże). Ta nieoczekiwana, nieomal scjentystyczna deklaracja metakrytyczna nie znalazła wszakże żadnego potwierdzenia w praktyce twórczej Skrodzkiego: literaturę oceniał on przez pryzmat wartości ideowych i moralnych, jawnie określając swoje światopoglądowe preferencje.
Bibliografia
PSB, t. 38
Źródła:
Słówko o powieści i jej mistrzach, „Tygodnik Ilustrowany” 1871, nr 208;
Powieść i powieściopisarstwo, „Kłosy” 1875, nr 498, 501, 503, 505;
Wieczory piątkowe i inne gawędy, oprac. i wstęp M. Opałek, Warszawa 1962.
Opracowania:
M. Opałek, Wstęp, w: E. Skrodzki (Wielisław), Wieczory piątkowe i inne gawędy, Warszawa 1962;
Z. Szeląg, Eugeniusz Skrodzki, w: Znani i nieznani ziemi radomskiej, Radom 1988;
- Markiewicz, Polskie teorie powieści. Od początków do schyłku XX wieku, Warszawa 1998.