Słowacki Juliusz
Poeta, dramaturg. Pseudonimy i kryptonimy: Autor Bezimienny; Józefat Dumanowski; J.S.; J. Słow….; Juliusz S.; Republikanin z Ducha.
Informacje biograficzne. Juliusz Euzebiusz Słowacki urodził się 4 IX 1809 w Krzemieńcu, był jedynym synem Euzebiusza Słowackiego h. Leliwa (1772–1814), profesora literatury, i Salomei z Januszewskich (1792–1855). Od 1811 r. mieszkał w Wilnie, po śmierci ojca powrócił z matką do Krzemieńca. Od sierpnia 1818 r., gdy matka wyszła za mąż za profesora Uniwersytetu Wileńskiego doktora Augusta Bécu (1771–1824), ponownie zamieszkał w Wilnie. W salonie pani Bécu jako młodzieniec był świadkiem spotkań elity naukowej Wilna (J. i J. Śniadeccy, J. Lelewel, L. Spitznagel) i artystycznej (A.E. Odyniec, A. Mickiewicz, J. Rustem); przyjaźnił się z Ludwikiem Spitznaglem, kochał w Ludwice Śniadeckiej. W 1825 r. podjął studia na Wydziale Nauk Moralnych i Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego, po którego ukończeniu w 1828 r. i krótkim pobycie w Krzemieńcu wyjechał w 1829 r. do Warszawy, obejmując stanowisko bezpłatnego aplikanta w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu.
Podczas powstania listopadowego przeszedł do pracy w Biurze Dyplomatycznym Rządu Narodowego. W marcu 1831 r. przez Wrocław wyjechał do Drezna, a następnie z misją dyplomatyczną do Paryża i Londynu. Po jej wypełnieniu osiadł w Paryżu, w 1832 r. wydał dwa pierwsze tomiki Poezji. Pod koniec 1833 r. wyjechał do Szwajcarii i zamieszkał w Genewie, gdzie napisał m.in. Kordiana i Godzinę myśli (1834). W 1836 r. pojechał na spotkanie z wujostwem do Rzymu, gdzie zaprzyjaźnił się z Zygmuntem Krasińskim, a następnie przez Neapol i Otranto udał się w podróż do Grecji i na Bliski Wschód. Trasa wiodła przez Peloponez (grób Agamemnona w Mykenach) i Ateny do Egiptu, gdzie poeta zwiedził piramidy i odbył wycieczkę w górę Nilu. W Palestynie odwiedził miejsca święte (Nazaret, Betlejem, Jerozolimę – grób Chrystusa). Przez 40 dni mieszkał w klasztorze Betcheszban w górach Libanu, gdzie napisał poemat Anhelli.
Po powrocie do Europy w 1837 r. osiadł na półtora roku we Florencji, po czym w grudniu 1838 r. przeniósł się do Paryża. Poświęcił się intensywnej pracy literackiej, wydając Trzy poemata, a także Balladynę, Lillę Wenedę, Mazepę, poemat dygresyjny Beniowski. Ton tego poematu, polemiczny wobec środowiska literackiego zgromadzonego wokół Adama Mickiewicza (tzw. Litwy), spowodował wyzwanie Słowackiego przez Stanisława Ropelewskiego na pojedynek, który poeta wygrał walkowerem. W 1842 r. przystąpił do Koła Sprawy Bożej Towiańskiego, które porzucił po roku w proteście przeciwko tendencjom prorosyjskim i nasilającemu się terrorowi moralnemu. Na skutek spotkania z Andrzejem Towiańskim, a także przeżyć związanych z wycieczkami nad ocean (Pornic 1843, 1844) i „wizją ognistą” (kwiecień 1845 r.) jego twórczość przybrała charakter „mistyczny”, który wyraził się w dramatach Ksiądz Marek, Sen srebrny Salomei i oryginalnej przeróbce – tłumaczeniu Księcia Niezłomnego Calderóna.
Spirytystyczny system filozoficzny, zwany systemem genezyjskim (Genezis z Ducha, 1844), naznaczył ostatni etap twórczości, podczas którego Słowacki już nie publikował dzieł, najczęściej fragmentarycznych. Powstały wtedy m.in. dramaty Zawisza Czarny, Samuel Zborowski i pisma filozoficzne prozą. Ostatnim drukowanym dziełem literackim był pierwszy rapsod Króla-Ducha (1847) – kolejne rapsody pozostały w nieuporządkowanych rękopisach. Pod koniec życia skupiło się wokół niego tzw. kółko Słowackiego. W poczuciu historycznej ważności wypadków pojechał do Poznaniu, by wziąć udział w powstaniu wielkopolskim (1848). Wydalony z Poznania udał się do Wrocławia, gdzie spotkał się z matką. Po powrocie do Paryża był już bardzo osłabiony postępem gruźlicy; w ostatnich tygodniach życia poznał go Cyprian Norwid. Zmarł 3 IV 1849 w Paryżu. Został pochowany na cmentarzu Montmartre, uhonorowany narodowym pogrzebem i przeniesieniem na Wawel w czerwcu 1927 r.
Wypowiedzi krytycznoliterackie. Współczesnym były znane tylko dwie wypowiedzi stricte krytyczne Słowackiego: Kilka słów odpowiedzi na artykuł pana Z.K. o poezjach Juliusza Słowackiego („Młoda Polska” 1839, t. 2, dod. do nr. 9 z 30 III z notą odredakcyjną) oraz Noc letnia („Trzeci Maj” 1841, R. 2, oddział II, półarkusz 15/16 z 29 IV). Przesłana do redakcji „Orędownika Naukowego” Krytyka krytyki i literatury (1841, ogł. B. Erzepki, 1891) nie została opublikowana, powstały w zbliżonym czasie artykuł [O poezjach Bohdana Zaleskiego] także pozostał w autografie (prwdr. „Warta” 1884, nr 504). Krytycznoliterackie poglądy poety zostały zawarte również w przedmowach, posłowiach i objaśnieniach zamieszczanych w publikowanych dziełach, jak: posłowie do drugiego tomu Poezji (1832) i wstęp do trzeciego tomu (1833), objaśnienie do Żmii (1832), Prolog w Kordianie (1834), przedmowa do Ojca zadżumionych i do Wacława (1838), listy dedykacyjne do Balladyny i do Lilli Wenedy (1839). W dziełach nieopublikowanych wątki metaliterackie są zawarte w rozdziale wstępnym napisanej po francusku powieści Le Roi de Ladawa (1832), w projektach przedmów do Króla-Ducha (1847) oraz luźnych uwagach na marginesach Konrada Wallenroda i broszury Wacława Gołębiowskiego Mickiewicz odsłoniony i towiańszczyzna (1844). Charakter uwag krytycznoliterackich mają dygresje w Beniowskim, wiersze-pastisze: Nie wiadomo co, czyli Romantyczność, Polska! Polska! o! królowa!, Przy kościołku…, a także podejmowane „kontynuacje” [Dziadów], [Konrada Wallenroda], [Pana Tadeusza]. Wątki krytyki literackiej pojawiają się w Raptularzu 1843–1849 i Dzienniku 1847–1849 oraz w korespondencji – zwłaszcza w listach do matki. Oryginalne sądy Słowackiego w większości pozostawały w pismach niedrukowanych. Poza wątkami ściśle literackimi Słowacki wypowiadał również sądy krytyczne dotyczące innych dziedzin sztuki, przede wszystkim teatru i opery, malarstwa (listy do K.W. Stattlera) i sporadycznie – muzyki.
Intertekstowość. Twórczość Słowackiego miała charakter otwarcie i silnie intertekstowy; nawiązywał w niej i polemizował z dziełami największych współczesnych (jak Mickiewicz), posługiwał się mistrzowsko dygresją i ironią, wprowadzał elementy parabazy. W całej twórczości Słowackiego rozsiane są liczne opinie o dziełach literackich świadczące o bezkompromisowym, ostrym osądzie, którego kryteria uległy ewolucji: od czysto estetycznych (o charakterze romantycznym, ale już z elementami rewizji romantyzmu) do ideowych w duchu genezyjskim. Ten aspekt twórczości Słowackiego najlepiej określa tytuł jego niedrukowanego utworu Krytyka krytyki i literatury. Krytyczne wypowiedzi Słowackiego mają za przedmiot nie tylko dzieła literackie, ale bardzo często odnoszą się do krytyk wcześniejszych – pism własnych, jak i cudzych. Śledząc oceny swej twórczości, poeta dokonuje krytyki nie tylko konkretnych utworów czy publikacji krytycznych – ale wnikliwie analizuje mechanizmy funkcjonowania życia literackiego, które ocenia na ogół bardzo negatywnie, jako bezmyślnie autorytarne i skorumpowane. Jego polemiczny temperament, charakter talentu, ale także miejsce w literackiej przestrzeni wielkiego romantyzmu powodują, że całą jego twórczość przenika aktywne zaangażowanie w poetycki agon. Większość pism i uwag krytycznych zawartych w notatkach, listach, esejach ma charakter historyczny, bo jako niepublikowane nie mogły mieć wpływu na życie literackie; stąd często ich nieumiarkowany, bezkompromisowy ton. Są one świadectwem artystycznej wrażliwości ich autora i kompetencji jako komentatora zarówno poszczególnych autorów i dzieł, jak i kultury literackiej. Charakterystyczny dla Słowackiego krytyczny temperament miał swoją dynamikę. Zygmunt Szczęsny Feliński, który poznał Słowackiego w ostatnim okresie jego życia, tak pisał o nim w Pamiętnikach: „Pięknym też rysem jego charakteru było to, że nie lubił źle mówić o ludziach, a im boleśniej był przez kogo dotkniętym, tym uparciej o nim milczał. W ogóle rozmowa o żyjących osobach, tym bardziej zaś nicowanie życia prywatnego, tak zwane plotki i komeraże, wstręt w nim obudzały; wolał zawsze mówić o kwestiach ogólnych, o wypadkach dziejowych i tu czuł się w swoim żywiole. O poetach naszych wyrażał nieraz swe zdanie, nie o ich osobistym jednak charakterze, lecz o talencie i literackiej działalności”.
Doświadczenie krytyki. Wcześnie – bo już w salonie matki – Słowacki spotkał się ze zjawiskiem krytyki niesprawiedliwej, nierozumiejącej, kiedy Jan Śniadecki w obecności Mickiewicza drwił z Dziadów cz. II. Wedle Odyńca 13-letni Słowacki zareagował oburzeniem i płaczem, ale potem, w czasie pobytu w Jaszunach, udało mu się deklamacjami wierszy i przekładów Mickiewicza przekonać do niego Śniadeckich. W 1832 r. jako poeta, początkujący literat, potem dramaturg doświadczył na sobie żądła niesprawiedliwej krytyki, która wywołała ostracyzm środowiskowy, a u autora traumę. Unikający otwartych, jasnych sądów o twórczości młodszego kolegi Mickiewicz wypowiedział się dwuznacznie o dwóch pierwszych tomikach Poezji; opinie tę Słowacki relacjonował w liście do matki z 3 IX 1832: „Jeden z Polaków mówił mi zdanie, jakie dał Mickiewicz o moich dwu tomikach… powiedział, że moja poezja jest śliczna, że jest to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół – ale w kościele Boga nie ma… Prawda, że śliczne i poetyczne zdanie? – podobne do jego sonetu pod tytułem Rezygnacja”. Słowacki tę nieprzejrzystą formułę, powszechnie jednak rozumianą jako przyganę, prawdopodobnie w geście samoobrony przyjął za dobrą monetę. Jednak po latach potrafił już docenić truciznę Mickiewiczowskiego orzeczenia, wyrzucając w liście do matki: „Drugi, gorszy grzech popełniłaś, cytując mi zdanie Adama, które on, umiejący dobrodusznie a głęboko urągać, rzucił przed piętnastu [właśc. trzynastu] laty, przeczuwszy, że ta plotka, gorsza stokroć niż artykuł dowodami wsparty, będzie biegała po kraju – ludzie leniwi wzięli ją i przyjęli za zdanie powszechne; przez piętnaście lat stanowiła ona w niejednym niby szacunek mojej osoby – niejeden, już na słowo Ad., nigdy nie zajrzał do pustego kościoła poezji moich – jam to wszystko przełamał, upornie idąc krok za krokiem – nie artykułami gazetowymi, ale samym wnętrzem pism moich – ta plotka już jak nietoperz czarny gdzieś ulatywała w kąt niebios – a ty mi ją z całą świeżością nową oddałaś w liście” (niewysłany list do matki z lutego 1845 r.). Po latach do Słowackiego dotarła dalekosiężna siła tych słów Mickiewicza inspirujących ostracyzm, który spotkał poetę. Będąc obiektem krzywdzącej, bezpardonowej i nierozumnej krytyki, doceniał władzę uruchamianych przez nią postaw i jej niszczącą siłę.
Wobec Mickiewicza. Krytyczne osądy Słowackiego kształtowały się w dużej mierze, szczególnie w pierwszej fazie, ale i później, zgodnie z mocno ugruntowanym paradygmatem antagonizmu wieszczów, wobec Mickiewicza. Mocnym tego sygnałem była powstała w Genewie Przedmowa do trzeciego tomu Poezji, w której Słowacki mierzył się z opinią Mickiewicza o dwóch pierwszych tomach. Pisał ją już po publikacji Dziadów cz. III, gdy opinia o „kościele bez Boga” stała się niemal powszechnie przyjętym osądem. Skłoniło to Słowackiego do sformułowania w kolejnym tomie wypowiedzi programowej. Skoro zarzut ten był rozumiany jako potępienie artystowskiego podejścia do literatury ignorującej obowiązki narodowe, Słowacki replikował, nazywając błędem mniemanie, „że narodowość poezji zależy na opisywaniu narodowych wypadków; wypadki są tylko szatą, ciałem, pod którym trzeba szukać duszy narodowej lub duszy świata” (Przedmowa). Dalej formułował kryteria hierarchii poetów, zależne od stopnia reprezentatywności ich dzieła. Mogły one wyrażać naród, epokę lub całą ludzkość. Mickiewicz zajmuje w tym stopniowaniu miejsce najniższe, należne poetom ograniczonym „ściśle krajowymi obrębami”, Słowacki zaś jako autor Lambra swoje miejsce widział w szeregu wyrazicieli epoki, jak Dante Alighieri i George Gordon Byron. Jednak odnosząc się do sugestii „bezbożności”, otwarcie negował „szkołę religijną”, której patronów upatrywał w Friedrichu Schleglu i Félicité-Robercie Lamennais’m i która w jego opinii była nie wynikiem autentycznego natchnienia ani faktycznym obrazem dążeń wieku. Podkreślił też zmianę społecznej pozycji poety, którego suwerenem dotąd był król, a teraz zastąpił go naród. Przedmowa ta została udostępniona przed drukiem Mickiewiczowi, który zacytował (anonimowo) jej zmanipulowane fragmenty w wypowiedzi mającej zapowiadać ukazanie się trzeciego tomu Poezji. Dostrzegł to Słowacki, pisząc w listach do matki: „Wyjątek z mojej przedmowy on obciął i umieścił w pisemku, ale tak obciął, że mu dał zupełnie inne znaczenie, pozór jakiejś uszczypliwości – a przemowa moja jest raczej moim usprawiedliwieniem – i wszyscy, którzy ją przeczytają, przyznają, że Adam ze złą wiarą postąpił…” (list do matki z 30 XI 1833). Zapowiadająca nowy tom Słowackiego notatka Mickiewicza ma charakter lekceważący; przedstawia jego autora jako zarozumialca, który rości sobie pretensje do pozycji eksperta rynku literackiego („szydzi z krytyków”, „napomina poetów”). Tendencyjnie przez Mickiewicza zniekształcony tekst Słowackiego skutkuje diametralną zmianą jego pierwotnego sensu, sugerując, że obiektem ataku w nim są nie epigoni, ale właśnie Mickiewicz. Wstęp do trzeciego tomu Poezji jest pierwszą wypowiedzią dyskursywną Słowackiego, w której odnosi się on sceptycznie do funkcji krytyków jako kreatorów sław literackich („dziennikarze, owi tworzyciele literackich królów”).
Wobec własnych krytyków. Stanowisko Mickiewicza miało decydujące znaczenie dla kształtowania opinii krytyki o Słowackim. Świadczy o tym artykuł Ropelewskiego (Z.K. [S. Ropelewski], „Trzy poemata” Juliusza Słowackiego, „Bajki i poezje” Antoniego Goreckiego, „Poemat o piekle” Dantyszka, „Młoda Polska” 1839, dod. do nr. 8), który ukazał się na łamach „Młodej Polski”, gdzie także zamieszczono odpowiedź Słowackiego, poprzedzając ją nieprzychylnym komentarzem odżegnującym się od jej treści. Recenzja Ropelewskiego powtarzała diagnozę Mickiewicza, przypisując autorowi Trzech poematów wirtuozerię formalną pozbawioną idei. W odpowiedzi Słowacki zawarł krytykę własnych dwóch tomików Poezji, przyznając w pewnym sensie – po czasie – rację ich wcześniejszej, nieprzychylnej ocenie: „Pierwsze tomy poezji moich są bez duszy. Imaginacja moja młoda jak motyl, wabiona była połyskiem, słońcem, kształtami, kiedym je pisał. Teatralny koturn włożyłem na stopy moje, abym, dziecięciem jeszcze będąc, wzrostu sobie przymnożył. Pokazałem się więc po raz pierwszy jako artysta, ludziom, którzy bynajmniej o artystostwie nie myśleli… ważną, i okropną tragedią rzeczywistą zajęci. Pierwszymi dwoma tomami zgubiłem się na cały czas życia mego, i teraz muszę bez echa śpiewać, choć śpiewam inaczej, albowiem Polska nie ma ani krytyków silnych, którzy by ją o zmianie lutni ostrzegli, ani czytelników dość szybko sądzących, którzy by się sami z pierwszego sądu otrząsnąć mogli, i z czystą uwagą iść za nową pieśnią poety” (Kilka słów odpowiedzi). Akceptując zasadność zarzutów wobec dwóch pierwszych tomów paryskich poezji, Słowacki uważał za krzywdzące powtarzanie opinii już nieadekwatnych do późniejszej twórczości. Do inercji krytyki, niepotrafiącej należycie ocenić nowych dzieł, dodaje argumenty z socjologii recepcji, zwracając uwagę na reakcje stadne, a w końcu zarzuca czytelnikom wprost głupotę, gdy pisze: „[…] Polska teraźniejsza podobna jest do Prometeusza, któremu sęp wyjada nie serce, a mózg i rozum” (tamże), w czym widzi przyczynę braku rozumiejącego odbioru swojej poezji. Również zarzut niedostatku zainteresowania sprawami narodowymi został zdezaktualizowany, bo – jak pisze – już „Kordian świadczy, żem jest rycerzem tej nadpowietrznej walki, która się o narodowość naszą toczy” (tamże). Kampanię krytyczną skierowaną przeciwko sobie Słowacki widział na szerszym tle procesu historyczno-literackiego; zauważył, że romantycy, dawniej zwalczani przez „Osińskich, Koźmianów”, stają teraz zgodnie przeciwko „nowym autorom”.
Uczta improwizatorów. Prawdopodobnie dzięki pośrednictwu Leonarda Niedźwieckiego Słowacki dostał propozycję napisania felietonu-recenzji z anonimowo opublikowanej Nocy letniej swojego przyjaciela, Zygmunta Krasińskiego. Utwór ten był czytany w kluczu patriotycznym, krytykowany za niejasność stylu, niewczesny bajronizm i ponurość. W rubryce Doniesienia literackie poznańskiego „Tygodnika Literackiego” (1841, nr 14) skwitowano go lakonicznie: „Słabe naśladowanie stylu Krasińskiego. Bez myśli i ładu”. W ostatnim akapicie swojego felietonu-recenzji Słowacki odnosi się do tej wzmianki z „prośbą do krytyki poznańskiej, aby w swoich lakonicznych wyrokach o dziełach sztuki więcej była uważną; jeżeli chce długo do nieomylności, prawie papieskiej, rościć prawo… Sąd jej o Nocy letniej, równie jak inne sądy o nie wyszłych tragediach, wglądając w tekę autorską, mogą to zdziałać: iż wkrótce wierzyć »Tygodnikowi Poznańskiemu« nie będzie zwyczajem, nawet w Poznaniu” (Noc letnia). Płytką, ryczałtową opinię wielu współczesnych Słowacki podważył swoją wrażliwą analizą. Docenił przede wszystkim potencjał Nocy letniej w inspirowaniu „nowej cudowności”, która jest „różna od dawnej greckiej i włoskiej – bardziej duchowa – która kiedyś owionie całe poemata tęczami przeczuć dziwnych… Oddech nadzmysłowego świata, już jest ujęty w słowa… szmer niewidzialnego wpływu, już gra w harfie poety… i wtóruje mu tak, że mimowolnie włosy na głowie powstają” (tamże). Ten rodzaj fantastyki sam podjął i twórczo rozwinął w Królu-Duchu. Jako autora Balladyny i Lilli Wenedy porusza go dostrzeżone w poemacie „pojęcie harmonii najfatalniejszych naszych czynów z myślą Boga o świecie” (tamże). W warstwie estetycznej Słowacki zwraca uwagę – co podkreśla Jarosław Ławski – na oryginalne połączenie „liryzmu z obrazowością, fantomiczności i frenezji, gigantyzmu z koniecznością ulegania siłom potężniejszym niż człowiek”, toteż zdaniem badacza: „W Nocy letniej imaginacje obu wieszczów zbliżyły się chyba najbardziej”.
Rehabilitując poemat Krasińskiego i krytykując jego krytyków, recenzję zaczyna Słowacki pro domo sua – od refleksji odnoszącej się do „nocy zimowej” z 24/25 XII 1840, pamiętnej uczty w dzień imienin i urodzin Mickiewicza na cześć objęcia przez niego katedry w Collège de France, podczas której wydarzył się słynny pojedynek na improwizacje między Mickiewiczem i Słowackim. Przywołując bałamutne sprawozdanie Eustachego Januszkiewicza z tego wydarzenia Improwizatorowie („Tygodnik Literacki” 1841, nr 8), poeta krytykuje „litewską szkołę” z jej przedstawicielem, „prymasem krytyków” – jak go nazwie w Beniowskim – Michałem Grabowskim oraz poznański „Tygodnik Literacki” przedrukowujący stronnicze opinie i sprawozdania, uznawane za słuszne, bo opatrzone pieczęcią: „Adam powiedział”. Skierowane przeciw sobie działania Słowacki opisuje jako morderstwo mające go ostatecznie usunąć, nawet już jako upiora-powrotnika. W imaginacyjnej scenie opisującej, jak jest rytualnie zabijany, odtwarza słowa przeciwników o sobie: „[…] stanęliśmy na mostach nad Sekwaną – rzuciliśmy z bladością Lary trupa do wody – tyle razy zmartwychwstawał – może teraz ostatecznie zabity – może już nigdy nie pokaże się na świata widowni – jeżeli nie, jeżeli wstanie – mamy w ręku kamienie kłamstwa, rzuciemy wszyscy na niego głazy czerwone – a kysz! a kysz! Po co przychodzisz na dziady?…” (Noc letnia). Ten osobisty wstęp – bardzo mocny i obrazowy, pozbawiający autorytetu stronniczą, nieprofesjonalną krytykę i dyskredytujący jej władzę osądzania – poprzedza analityczna, pogłębiona merytorycznie, ale przede wszystkim empatyczna krytyka poematu Krasińskiego.
Krytyka krytyki i literatury. Najoryginalniejszym pismem krytycznym Słowackiego jest Krytyka krytyki i literatury nawiązująca tytułem do dzieła Michała Grabowskiego Literatura i krytyka (1837–1838) napisana w formie scenki rodzajowej i przesłana do poznańskiego „Orędownika”, który nie zdecydował się na jej druk. Jest to najbardziej kompleksowe i oryginalne wystąpienie krytyczne Słowackiego, w którym jako doświadczony autor, posługując się groteską, fantazją i ironią, obrazuje w zjadliwej satyrze stan krytyki i literatury. W dialogowej scenie występują żywe karykatury, ich nazwy: „Pan Or.”, „Pan Tyg.”, bez trudu dają się rozszyfrować jako poznańskie pisma: „Orędownik” i „Tygodnik Literacki”. W biurze redakcji pojawia się też Poeta, który wygłasza frazy brzmiące jak niezgrabnie zmodyfikowane fragmenty nawiązujące do Ody do młodości, Wielkiej Improwizacji, monologu Gustawa, Romantyczności. Są kpiną z wtórności płodów literackich poetów krajowych drukowanych w „Tygodniku”; aluzje wskazują, że chodzi tu m.in. o Edmunda Wasilewskiego, Franciszka Żyglińskiego, Jana Nepomucena Jaśkowskiego, Konstantego Zakrzewskiego, Aleksandra Szukiewicza oraz Ryszarda Berwińskiego i Gustawa Ehrenberga. Słowacki rozprawia się także z krytykami: Janem Koźmianem i jego radą w recenzji Beniowskiego, żeby „rozdmuchał w sobie iskrę uczucia” (Krytyka krytyki i literatury) oraz Janem Nepomucenem Sadowskim (tamże) wskazującym na braki kompozycyjne Anhellego (jako utworu, który jest tylko „odjemnie skończony” i „żadnej nowej drogi nie stworzył”), ponadto z frazeologią poznańskich recenzentów pozornie poszukujących „idei”, wreszcie z ciągle wypominanym, a dawno nieaktualnym „brakiem narodowości”. Miarą niekompetencji krytyków jest sugestia, że nawet William Shakespeare – ani ten angielski, ani słowiański (którym czuje się sam autor tej dialogowej przypowieści) – nie zyskałby uznania poznańskich i emigracyjnych krytyków.
Oryginalnym świadectwem stosunku Słowackiego do krytyki są jego noty na marginesie broszury Władysława Gołembiowskiego (powst. ok. 1844, ogł. A. Górski, 1904) atakującej towianizm i Mickiewicza z czasu jego prelekcji w Collège de France. Prywatny charakter zapisków nie moderuje temperamentu Słowackiego, który argument o niewielkiej liczbie wyznawców Towiańskiego i zwolenników profesora ripostuje ostro: „[…] durniu! A Chrystus, wieluż za nim poszło?”. Broni Mickiewicza przed zarzutem o wyzierających rzekomo z jego pism pychy i egotyzmu, które stawia mu autor broszury, pisząc: „[…] w Mickiewicza zaś poezjach, tych nawet, które by można nazwać patriotycznymi, znajdujeż się gdziekolwiek abnegacja własnej osobistości? Nie – wszędzie to nieszczęsne: ja! ja! Mickiewicz, wielki człowiek! Sterczy odrażającym widziadłem nad poziom pięknych skądinąd myśli – nigdzie nawet wyraźnie o Polsce nie mówi; zdaje się i owszem, jakby tylko Litwę za ojczyznę swą uważał” (tamże). Słowacki, uważając tę opinię za krzywdzącą, kontruje, cytując z pamięci nieco zniekształcony fragment Pana Tadeusza: „Póki mu śród burzy / Ta myśl jedna przyświeca” (właśc.: „Przyświeca ta nadzieja, że ojczyźnie służy”).
Krytyczny rozbiór poezji Zaleskiego. Niezależnie od syntetycznych osądów literatury w polemikach z krytyką własnych dzieł Słowacki dokonuje osobno szczegółowej analizy poezji Józefa Bohdana Zaleskiego. Jak zauważa Juliusz Kleiner: „Słowacki, oceniając poezje Zaleskiego, chciał jednocześnie przeciwstawić się krytykom poznańskim. Zamiast frazesów, zamiast konstruowania idei, dał istotną analizę treści i formy”. I w tym przypadku był to interes osobisty poety, chociaż jego tekst nie był opublikowany i raczej byłoby trudno o taką szansę. Odnosi się on do wydanego w 1841 r. Ducha od stepu, który zdaniem wrogiego Słowackiemu obozu miał zaćmić sukces i świetność Beniowskiego. Drobiazgowe uwagi mają charakter warsztatowy w duchu wywodzących się z oświecenia metod formalnej analizy krytycznoliterackiej. Wypowiadane są w tonie bezkompromisowym, często szyderczym. Znamienne, że Słowacki utożsamia narratora Ducha od stepu z autorem i – znając jego biografię – kwestionuje szczerość lirycznych wyznań. Podobnie we wcześniejszej Krytyce krytyki i literatury kwestionował mówienie o „podmiocie”; jako krytyk-twórca niechętnie odnosił się do teoretycznego języka opisu płodów literackiego natchnienia. Linijka po linijce komentuje niedostatki warsztatu poetyckiego Zaleskiego, zwracając uwagę na niedbalstwa stylu i manieryzmy językowe, a nawet na interpunkcję („tu jest fałszywa punktacja, […] po kudłach punkt być powinien – ale i w takim razie jeszcze do sensu czegoś brakować będzie…”) (powst. 1841/1842). Formułuje uwagę z dziedziny socjologii recepcji – oto niezasłużone pochwały krytyki ubezwłasnowolniają naiwnych a „dobrodusznych czytelników”, którzy „z najwyższą pokorą sądzą, że to wysokość myśli, która zrozumieć im nie pozwala” (tamże).
Krytyka pozytywna. Przechodząc do krytyki pozytywnej, Słowacki sformułował dość techniczną receptę piękna poetyckiego słowa: „[…] bogactwo zależy na śmiałych i pięknych wyrażeniach – a harmonia na poważnych i szerokich wyrazach – i na otwartych samogłoskach, nie zaś na skupieniu krótkich jednosylabowych słów, i na sprowadzeniu razem tętniących spółgłosek, tak ażeby każda miara wierszowa była garstką zbitych razem w jedne dźwięków… Cudowny jest język Kochanowskiego Jana i Piotra – cudowny Mickiewicza, kiedy unikają słów maleńkich – a obrotem mowy tak władną – że cała rzecz bez przyimków i zaimków wymalowana jest obszernymi – błyskawicowymi słowy… Z tak szerokiego frazesu wykwita obraz lub myśl kryształem obleczona. – Piotr Kochanowski swoje a kreskował – i é otwierał… gwałtem chcąc należytą językowi polskiemu harmonią i powagę wydrzeć z ust czytelnika” (tamże). Mając na względzie czystość i piękno języka i podając wzory polszczyzny, zwraca uwagę na to, co kiedyś wytknął mu Mickiewicz: że piękno formy ma służyć zawartej w niej myśli. Zarzut, podobny do tego, jaki niegdyś postawił mu Mickiewicz, przekierowuje niejako na Jana Kochanowskiego, pisząc, że to: „Szlachcic dobry, któremu język nasz wiele, a myśl nasza nic nie jest winna… oprócz kilku łez prawdziwych nad zgonem dziecięcia” (tamże). Słowacki traktuje Zaleskiego (już nie Mickiewicza) jako głównego przedstawiciela szkoły katolickiej i sugeruje dość odległe podobieństwo do lakistów; w końcu uderzająca sztuczność stylizacji nasuwa mu analogie do szkoły malarskiej nazareńczyków, którzy utracili prostotę „pierwszej maniery Rafaela” (tamże). Nieudolna stylizacja na ludową „ukraińskość”, uzyskiwana naiwnie powtórzeniami i podszyta fałszem, nie ma nic wspólnego z romantyczną asymilacją motywów ludowych. Usprawiedliwiając się z ogólnego „przyostrego” tonu krytyki, Słowacki nie zaprzecza, że Zaleski miał potencjał, by zostać Ariostem Kozaków Dnieprowych, i że słowa krytyki (niepublikowane za życia, bez możliwości oddziaływania, a więc tylko teoretycznie) mogłyby wskrzesić jego poetyckie powołanie.
Rozbiór Konrada Wallenroda. Podobnie szczegółowych uwag doczekał się jedynie Mickiewicz, zresztą w formie zupełnie prywatnych zapisków, nieprzeznaczonych do publikacji. Noty poety na marginesach egzemplarza Konrada Wallenroda (powst. najwcześniej 1831, ogł. P. Chmielowski, 1894) są świadectwem wnikliwej analizy usterek mistrzowskiego warsztatu poetyckiego kolegi. W drobiazgowych spostrzeżeniach Słowacki wytyka przede wszystkim uchybienia: wskazuje wtórności, wyrażenia pospolite i sentymentalne, rażą go zdrobnienia, litwinizmy i francuska składnia. Wśród tych uszczypliwych uwag znajduje się jedna o charakterze ogólniejszym, zapisana w pieśni trzeciej przy fragmencie początkowym aż do Pieśni z wieży: „[…] nie ma poezji, dlatego Wallenrod przetłumaczony po francusku stał się nudną powieścią”. Sugestia, że poetyckość jest przetłumaczalna i że jej zachowanie w przekładzie może być probierzem wartości literackiej, jest niejasna, bo wydawałoby się, że w tłumaczeniu poetyckość raczej znika. Obok tych przytyków jest jednak także sporo zdawkowych (w końcu to tylko noty na marginesie) pochwał: „ładne” i „bardzo ładne”, „piękne”, „świeże”, „śliczne”, „pyszne”.
Ocenę warsztatu poetyckiego ukrytą w prywatnym egzemplarzu Konrada Wallenroda uzupełnia otwarty atak na jego podstawową ideę zawartą w pieśni drugiej Beniowskiego (powst. 1839?, 1842, ogł. A. Małecki, 1866): „Walenrodyczność czyli Walenrodyzm / Ten wiele zrobił dobrego – najwięcej! / Wprowadził pewny do zdrady metodyzm, / Z jednego, zrobił zdrajców sto tysięcy. / Tu nie mam więcej już rymu na odyzm, / Co od włoskiego odiar-lo – najprędzej / Może zastąpić brak polskiego słowa – / Walenrodyczność więc – jest to rzecz nowa”. Etos rycerski i jego fundamentalne znaczenie podawane przez Mickiewicza w wątpliwość stanowiło constans ideowego sporu wieszczów. W sposób ekstremalny został wyrażony w zapiskach prywatnego notatnika (Raptularz 1843–1849, ogł. H. Biegeleisen, 1901) pod nagłówkiem Zarzuty przeciw M[ickiewiczowi]: „Czczenie wieprzów – a bicie się na maczugi a wstręt do innej broni. – Cały Tadeusz jest ubóstwieniem wieprzowatości życia wiejskiego – jest tam śmiech z pojedynku na szpady a zupełne ubóstwienie tego, który kijem swojej obrazy poszukuje”. Jak ogromne wrażenie ten poemat wywarł na Słowackim, świadczą listy pisane na świeżo po jego pierwszej lekturze. W niedrukowanej za życia ósmej pieśni Beniowskiego autor poświęcił mu oktawy pełne zachwytu, właśnie podkreślające wielkość obrazowania i doceniające współcześnie przez nikogo niedostrzegany transcendentny potencjał szlacheckiej epopei: „Jednak w tej cudnej epopei żyją, / W ich lasach trąba gada… Boskie trąby / Odzywają się wnet w sosnach i wyją… / Patrzcie, jak ten żubr od pękniętej bomby / Cofa się… patrzcie, jakie wianki wiją / Z wiejskiego kwiatu wiejskie dziewosłęby… / Słuchaj… i patrzaj… bo jako zjawienie / Litwa ubrana w tęczowe promienie / Wychodzi z lasu. – Z taką chwałą / Potrącał lutnią… ten śpiewak Litwinów, / Że myślisz dotąd, że to echo grało, / A to anielskich był głos Serafinów; / Grzmotowi jego niebo odegrzmiało… / Chociaż Gofredów nie miał i Baldwinów / Ani mógł morza wiosłami zamącić, / Ani księżyca z wież krzyżowych strącić… / Jednak się przed tym poematem wali / Jakaś ogromna ciemności stolica; / Coś pada… myśmy słyszeli – słuchali: / To Czas się cofnął – i odwrócił lica, / By spojrzeć jeszcze raz… na piękność w dali, / Która takiemi tęczami zachwyca… / Takim różanym zachodzi obłokiem… / Idźmy… znów czasu Bóg… postąpił krokiem”.
Pastisz i parodia jako narzędzia krytyki. Za mniej typowy, a oryginalny rodzaj działalności krytycznej Słowackiego można uznać pastisze i parodie. Były one domeną ostatniego okresu twórczości i wypływały z różnych pobudek; pojawiły się w czasie, gdy wygasł impet realizowany w pismach intencyjnie krytycznych. Najbardziej znane są naśladownictwa utworów Mickiewicza: Konrada Wallenroda ([Konrad Wallenrod], [Wallenrod], [Walter Stadion]), Dziadów (fragm. dramatyczny Dziady, dramatyzowane fragm. Króla-Ducha), Pana Tadeusza (cztery fragmenty). W stosunku do wypowiedzi dyskursywnych, które wahały się między biegunami wysokiej pochwały, nawet zachwytu, a wytykaniem błędów, podejmowanie przez Słowackiego literackich form i motywów miało charakter „naprawczy” w sferze ideowej. Zwracając się ku tematyce tych wcześniejszych utworów w czasach, kiedy był przeniknięty genezyjską ideą spirytystyczną, poeta próbował sprawdzone i spopularyzowane przez Mickiewicza formy wykorzystać jako medium dla nowych prawd ducha. W takim podejściu było coś z przewrotnego przejęcia i wykorzystania Mickiewiczowskiego aforyzmu o kościele bez Boga: podejmowanie formy przeciwnika było jej najwyższą pochwałą, zaś konieczność „podmiany” wyrażonej w niej treści – zawoalowaną krytyką ich treściowego niedostatku. Skoncentrowany w swoich sądach zawsze na wartościach literackich, formalnych i ideowych, raz jeden Słowacki dał upust swojej osobistej niechęci do Mickiewicza, atakując go ad personam w (niedrukowanym) sonecie Mój Adamito (powst. 1843/1844, ogł. H. Biegeleisen, 1883), wskazując na jego erotyczne ekscesy i utratę poetyckiej weny.
Zaleski stał się nie tylko autorem, którego dzieło stanowiło przedmiot filologicznej analizy Słowackiego, ale także obiektem parodystycznym. Co najmniej dwa utwory – Przy kościołku… (powst. 1845/1846, ogł. A. Małecki, 1866) oraz Polska! Polska! o! królowa! (powst. 1841, ogł. J. Krzyżanowski, 1949) – noszą wyraźne ślady intencji satyrycznej wobec muzy Zaleskiego, wykpionego również w artykule krytycznym. Satyry Słowackiego posługujące się hiperbolą i karykaturujące styl mają jednak, inaczej niż obiekt krytyki, wartość literacką.
Opinie literackie w listach i notatkach. Korespondencja Słowackiego (szczególnie listy do matki) jest też miejscem oceny literackich osiągnięć współczesnej epoki. Poeta wyraża w niej lakoniczne opinie, określające jednak horyzont jego literackich zainteresowań. Kilkakrotne poleca adresatce lekturę powieści George Sand Indiana, Valentine, Leila uważanych obecnie za feministyczne. W liście z 19 V 1838 pisze matce: „Ona dla mnie jest [największym (?)] francuskim poetą – i podług mnie daleko przewyższyła panią Staël”. Mimo deklarowanego braku zainteresowania dla rynku literackiego wielokrotnie powraca do ulubionej autorki: „Piękna literatura francuska mało mię teraz obchodzi. Zjawiła się we Francji nowa Pani de Staël, którą ja przedkładam nad dawniejszą. Nowa ta autorka kryje się pod nazwiskiem George Sand i pod tym imieniem wydała cztery romanse, z których dwa pierwsze są prawdziwie zachwycające. Staraj się, Mamo, dostać Indiana i drugi romans Valentine przez G. Sand, a przepędzisz kilka godzin rozkosznie. Ta nowa autorka nazywa się prawdziwie pani Dudevant” (list 28 IX 1834). Wydaje się, że zachwyt nad dziełami Sand jest wtórny wobec fascynacji legendą, jaką była owiana postać ich autorki. Zwraca uwagę zupełny brak jakichkolwiek refleksji o twórczości Honoré de Balzaca (pomijając Godzinę myśli i jej ewentualną zależność genetyczną od Ludwika Lambert), potwierdzający tezę o drugorzędnym miejscu powieści w myśli polskich romantyków.
Notatki Słowackiego zawierają oryginalną analizę krytyczną Fausta Johanna Wolfganga Goethego. Świadczą, że Słowacki zapoznał się z całością tekstu dramatu wydanego dopiero pośmiertnie w 1833 r. Jego uwagi nie mają charakteru stricte literackiego, lecz odnoszą się do rozwiązań ideowych i zaczynają charakterystycznym, ryczałtowym stwierdzeniem: „Goethe nic nie wiedział” (Dziennik z lat 1847–1849, ogł. H. Biegeleisen, 1883). Pisane są z pozycji filozofii genezyjskiej, w której uporządkowaniu i pewnej zmianie ulegają dotychczasowe pojęcia, jak szatan, natura; w dramacie Goethego występują one w tradycyjnym ujęciu, które zdaniem Słowackiego świadczy o nieznajomości przez niego wyższych prawd duchowych. Scenę w piwnicy Auerbacha, „gdzie [Mefistofeles] przemienia stół w winnicę”, uznaje za natchnioną; największy sprzeciw budzi w nim przywołanie w drugim akcie Heleny, bo moc wskrzeszania jest zarezerwowana dla świętych.
Podsumowanie. Utwory krytyczne Słowackiego, publikowane i w większości niepublikowane za życia, odczytywane w chronologicznym następstwie wpisują się w rytm przemian formalno-ideowych analogiczny do tego, jaki można zaobserwować w dziełach literackich. Był to twórczy, eksperymentatorski stosunek do formy i poszukiwanie oraz przełamywanie schematów; najjaskrawszym tego przykładem jest Krytyka krytyki i literatury w postaci scenki rodzajowej. Repertuar problemów, które organizowały krytyczne wystąpienia poety, miał charakter stały: wątek autobiograficzny związany z posądzeniami o brak zainteresowania sprawą narodową, kwestie stosunku do tradycji i nowatorstwa, ludowości, prymat poetyckiej imaginacji. Wdając się sporadycznie w scholarskie analizy poezji, Słowacki przeprowadzał je w duchu praktyk teoretycznych pseudoklasyków, które znał choćby z wielokrotnie wznawianego dzieła ojca Prawidła wymowy i poezji (1826); wiadomo, że dzieła Euzebiusza Słowackiego przywiózł mu do Włoch wuj Teofil Januszewski. Jednak talent mierzył ponad warsztatowymi niedostatkami umiejętnością mówienia prawdziwie poetyckiego. Zaznaczał to już w objaśnieniach do Żmii (1832), gdzie wymieniał wiele źródłowych lektur historycznych, ale podstawowym narzędziem poetyckim scalającym wszystkie zaczerpnięte z nich elementy czynił wyobraźnię, o czym pisał w pierwszych słowach Objaśnień: „Romans tu umieszczony jest prawie zupełnie utworem imaginacji”. Ten na wskroś romantyczny model tworzenia potwierdza po latach w projektowanej przedmowie do Króla-Ducha (1847), którą napisał jako fikcyjny wydawca mający prawo do obiektywnej oceny poematu. Wyraża w niej przekonanie, że różne, pozornie niezestrojone elementy muszą zostać poddane jednoczącej władzy poetyckiego natchnienia: „Wszystko to zmięszane razem i pożarte… a potem jakby z jednego ducha poety wyrzucone”.
Z wyjątkiem dość ryzykownych i tendencyjnych opinii Słowackiego o Goethem, pomijając fascynacje powieściami George Sand – a więc poza polem literatury powszechnej – można powtórzyć zdanie Marka Stanisza: „Z dzisiejszego punktu widzenia uderzająca jest trafność sądów krytycznych Słowackiego. Jego hierarchia romantycznych wartości artystycznych w zasadzie pokrywa się z hierarchią ustaloną przez współczesnych badaczy literatury”.
Bibliografia
NK, t. 11; PSB, t. 39
Źródła:
Posłowie, w: J. Słowacki, Poezje, t. 2, Paryż 1832, przedr. w: J. Słowacki, Dzieła wszystkie, t. 1–17, wstęp J. Kleiner, Wrocław 1952–1975 [dalej: DW];
Przedmowa, w: J. Słowacki, Poezje, t. 3, Paryż 1833, przedr. DW, t. 2;
Kilka słów odpowiedzi na artykuł pana Z.K. o poezjach Juliusza Słowackiego, „Młoda Polska” 1839, t. 2, dod. do nr. 9 z 30 III, przedr. DW, t. 3;
„Noc letnia”. (Powieść poetyczna, prozą. – Paryż, 1841 roku) przez bezimiennego autora, „Trzeci Maj” 1841, R. 2, oddział II, półarkusz 15/16 z 29 IV, przedr. DW, t. 5;
O poezjach Bohdana Zaleskiego, „Warta” 1884, nr 504, przedr. DW, t. 10;
„Krytyka krytyki i literatury”. Nieznany utwór J. Słowackiego, wyd. B. Erzepki, Poznań 1891, przedr. DW, t. 10;
J. Słowackiego uwagi na marginesie broszury Gołembiowskiego, wyd. A. Górski, „Pamiętnik Literacki” 1904;
Dzieła wszystkie, t. 1–17, red. J. Kleiner przy współudziale W. Floryana, Wrocław 1952–1975;
Korespondencja Juliusza Słowackiego, t. 1–2, oprac. E. Sawrymowicz, Wrocław 1962;
Raptularz 1843–1849, oprac. M. Troszyński, Warszawa 1996;
Dziennik niektórych dni mego życia. Antologia zapisów diariuszowych, oprac. M. Troszyński, Warszawa 2019;
J. Słowacki, Korespondencja, wstęp i oprac. M. Troszyński, Warszawa 2022 (Dzieła zebrane, t. 17–18).
Opracowania:
Pamiętniki ks. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego arcybiskupa warszawskiego, cz. 2, Kraków 1897;
G. Reicher-Thonowa, Ironia J. Słowackiego w świetle badań estetyczno-porównawczych, Kraków 1933;
J. Maciejewski, Słowacki w Wielkopolsce. Szkice i materiały, Wrocław 1955;
M. Strzyżewski, Juliusza Słowackiego pojedynek z krytyką, w: tegoż, Mickiewicz wśród krytyków. Studia o przemianach i formach romantycznej krytyki w Polsce, Toruń 2001;
M. Stanisz, Juliusz Słowacki jako krytyk literacki, „Teksty Drugie” 2003, z. 2–3;
M. Troszyński, Jak wydać wszystkie wiersze Juliusza Słowackiego? Rozważania nad edytorskim „kanonem” wierszy Słowackiego. Część 1, „Colloquia Litteraria UKSW” 2006, nr 1;
B. Czwórnóg-Jadczak, Juliusz Słowacki wśród krytyków warszawskich i krakowskich. Uwagi, w: Piękno Juliusza Słowackiego, seria 1: Principia, red. J. Ławski, K. Korotkich,
G. Kowalski, Białystok 2012;
M. Ławrynkowicz, „Krytyka krytyki literatury” Juliusza Słowackiego w refleksji badawczej, w: Dyskursy krytycznoliterackie 1764–1918. Wokół „Słownika polskiej krytyki literackiej”, t. 2, red. M. Strzyżewski, Toruń 2012;
J. Ławski, Arcydzieło pesymizmu. O „Nocy letniej” Zygmunta Krasińskiego, „Kijowskie Studia Polonistyczne” 2013, t. 22.