„Spowiedź w drewnie”
Ustawieni na półkach święci ożywili się, wznieśli oczy do nieba, złożyli modlitewnie ręce, a
ledwie chłop skończył, oni zaczęli:
ŚWIĘTA 1
Oremus!
ŚWIĘTY 2
Vanitas vanitatum et omnes vanitas!
ŚWIĘTY 3
Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!…
A tymczasem świątkarz wędruje od półek do skrzyni i od skrzyni do półek, ujawniając oczom
zdumionego Chrystusa cały swój życiowy dorobek.
FRASOBLIWY
Rany boskie! Aleś nastrugoł tych Ponbogów, Jasiu! Aleś nastrugoł! I Emile święte, i Kaźmirki, i
Krzystopony, i Barbórki! No jo juz ani głowy ni mom, ila tu tego! Na wsyćkie praktyki, ni ma
co!…
ŚWIĄTKARZ
Spowiadam sie Panu Bogu Wszechmogoncemu…
FRASOBLIWY
Ady z cego, Jasiu? O cym ty gados? Gdzie tu grzych?
Z grupy kolorowych świątków wysunął się nieco do przodu niezgułowaty święty Emil.
ŚWIĘTY EMIL
A przyspatrz sie na moje rence, Poniejezu! Toto – to nie grzych! Jedna renka potela, druga potela
– aze sie wstyd światu pokazać!
ŚWIĘTY SEBASTIAN
A jo? Widzis jako mnie zrobił, widzis? Jo juz nie wiym, jak on tak móg! Ni moge sie
nadziwować!
ŚWIĄTKARZ
Nie miołek geltowanego rzeziwa, a tyś z gruski, nie z lipy…
ŚWIĘTY JERZY
Abo tyn mój kóń! Lo śmichu ześ mnie na tygo kónia wsadził cy na kwałe boskom, co?
ŚWIĄTKARZ
Na kwałe…
ŚWIĘTY JERZY
To lo cego, co kto do mnie podejdzie, to sie śmieje jak głupi osioł? Kóń!… A moze krowa, co?
Skoda ześ mu jesce krawatki pod ogónem nie zrobił!
ŚWIĘTY EMIL
Po cóżeś sie, niezguło, brał do ty roboty, kiej ześ nie mioł talantu?
ŚWIĘTY SZYMON
A pokazywał mu ksiądz prebosc wizerunki świętych i dziewic niebieskich, co pachnościom
boskom zyjom, a przykazował: „jak bedzies inacy wyrzynoł, to cie, bezbożniku, w zokrystyji za
usy wysarpie! Bo tako są przez Ponboga postanowione, a nie inacy!”.
ŚWIĄTKARZ
Toć jo ta zawdy robił, jako kciał ksiądz prebosc…
ŚWIĘCI
A jagze, a jagze!
ŚWIĄTKARZ
Abo jako kcieli ludkowie, co one figury ode mnie za piyniądz brali…
ŚWIĘCI
Tu cie boli, judasie! Dzis? Za piyniądz! Wylazło sydło z worka!
ŚWIĄTKARZ
Nie miołek chęci zgrzysyć…
ŚWIĘCI
O, jaki to! Niewiniątko! Is, is!…
ŚWIĄTKARZ
Jeno coby mi było troche lzy… Grajcarów ni miołek, dom sie walił… Ani ziymnioka w chałpie,
ani ziorka żyta… Biyda…
MATKA BOSKA Z SIEDMI MIECAMI
Jasiu!
ŚWIĄTKARZ
E?
MATKA BOSKA Z SIEDMI MIECAMI
Tyś wbijoł mnie ty miece w serce?
ŚWIĄTKARZ
Jo…
MATKA BOSKA Z SIEDMI MIECAMI
Jasiu, Jasiu, co ci powiym, to ci powiym, ale ci powiym: wbijołeś mnie ty miece, wbijołeś, aleś
był ślepy. Robiłeś boleści, aleś som ik nie cuł. Swojom jednom boleś miołeś, a jo ik mom siedem
i nic nie gadom.
ŚWIĘCI
Isss? Isss? Isss judasie? Isss?…
FRASOBLIWY
Pockojcie, Wsyścy Świynci, pockojcie! Ni ma co robić od razu tyla gruchu!… Jo tam nie widze
w tym ani tyla grzychu, zeby go choć na cyściowe męki dać. Strugoł se patyki i to była cała jego
praktyka…
ŚWIĘCI
Co? Jagze? A toto syćko cego nom nie dostaje, to nic? Toto nie grzych?
FRASOBLIWY
Ciescie sie tym, co mocie! I daski mocie, i tompólki, i farbów różnych na każdym kupa siedzi,
cyrwunych, siwych, rózowych…
ŚWIĘCI
Patrzciego! Poniezus miłosierny sie noloz! Na kwałe boskom nas strugał! Na obraz i
podobieństwo! Sąd mo być, Poniejezusie! A nie figle-migle! Sąd!
FRASOBLIWY
Skaranie boskie z głuptokami, no!… I za co jo mom go sądzić, za co? Za te drewienka, co je
ostrugoł?
MATKA BOSKA Z SIEDMI MIECAMI
…A wedle cego kces sądzić cłeka, synku, jeśli nie wedle dzieła jego?…
FRASOBLIWY
Aha… No niby co racyja, to racyja, mamulko… Chocia to troche nieładnie, ze sie nawet to
dzieło prociw cłekowi obraca… (westchnął z rezygnacją)
ŚWIĘCI
Oremus! Vanitas vanitatum!… Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!… Mel, mel, mel, mel,
mel… („Mel, mel, mel” jest, oczywiście, zatartym tekstem łacińskiej modlitwy)
Chrystus posłuchał przez chwilę tej nabożnej wrzawy, a potem obrócił twarz w stronę
grzesznika.
FRASOBLIWY
Drom sie i drom, choroba jedna!…
ŚWIĄTKARZ
Nic to, Ponie Jezu… Kozdy swoje kozanie godo… Jako trza…
FRASOBLIWY
Trza! A juści! Juzek jes struty od tygo wrzasku!
ŚWIĄTKARZ
Ksiądz prebosc przykazał…
FRASOBLIWY
Zeby sie darli?
ŚWIĄTKARZ
Yhy… Zawdy mi przywspominoł: „figuro ma budzić wstrynt do grzychu, ma ucyć, ma
przykazować; abo »oremus«, abo »vanitas«, abo »cierp ciało, wkiedy ci sie kciało«”…
FRASOBLIWY
I jo tyz miołek kozanie godoć?
ŚWIĄTKARZ
Ni… Boś Frasobliwy…
FRASOBLIWY
To co?
ŚWIĄTKARZ
A jak sie cłek smuci, to nie godo…
FRASOBLIWY
Falić Boga!… Ej, chłopce… Juz mi sie nijakiem prawem nie da wycyganić, muse cie sądzić, ni
ma co!…
ŚWIĄTKARZ
Wiym…
FRASOBLIWY
No to wio!… Zacynaj od pocątku i niek juz roz będzie z tym kóniec.
Chłop wolno opuścił się na kolana, ukrył twarz w dłoniach i wyszeptał:
ŚWIĄTKARZ
Spowiadam sie Panu Bogu Wszechmogoncemu…
ŚWIĘCI
No, no! Daligo, dali!
ŚWIĄTKARZ
…z nieporedy mojej…
ŚWIĘCI
Dali, dali!…
ŚWIĄTKARZ…
…z tego, zek nie zawdy robił z przyjemnościom boskom, jeno lo prefitu…
ŚWIĘCI
Dali, dali!…
ŚWIĄTKARZ
…i z tego, ze mi sie moja biyda i boleś gorse zdawały niz te boleści, cok je wyrzynoł w
drzewie…
ŚWIĘCI
I jesce z cego? No z cego? Godoj!
ŚWIĄTKARZ
…i… (przerwał; opuścił głowę jeszcze niżej)
ŚWIĘCI
Warcej, warcej! Jak o dupie Marynie to godanie mo niby woda w potoku, a grzychy wyznać, to
juz ni! Ino kap-kap i kap-kap!…
Uparte milczenie. Drewniane figury aż zadrżały od wstrzymywanej pasji, a święty Zwodzijos-
Bicownik, co trzymał wielorzemienny kańczug w ręku, podsunął się na sam brzeg stołu i
warknął:
ŚWIĘTY ZWODZIJOS
Godos cy nie godos, stary dziadygo, bo jak ni, to ci tym poskiem przyrzniemy!
FRASOBLIWY
Cichojta, cichojta!… Co, Jasiu? Więcyj grzychów nie pamiętas, tak?
ŚWIĄTKARZ
Więcyj grzychów… nie pamiętam…
Na świętej półce zrobiło się teraz istne piekło.
ŚWIĘCI
Łze jak pies! O Boze! Ponajezusa swego okłamoł! Grzyśnik! Ozpustnik stary! Dziod! Dziod!…
ŚWIĄTKARZ
Boze, Boze… Mąt sie we łbie robi…
FRASOBLIWY
Słuchajcie, Wsyćcy Świynci, nie robcie tu buntacji! Jo je Ponjezus, a wom jak sie coś nie
podobo, to mozecie iś do swoi ciupy i tylo! A Jasiowi dejcie pokój: naturbował sie doś,
nawycirał rózny biydy, niek se umiyro w spokoju i dostąpi scyńśliwości na wysokościach, amen.
Zasłoń safe, Jasiu, i fertyg.
Chłop dźwignął się z trudem z klęczek, postąpił ku półce i jął zastawiać ją deskami.
ŚWIĄTKARZ
Jo… ni mom z wami zadnego interesu… Z Ponjezusem godom…
ŚWIĘTA GENOWEFA
Ale ze świyntom Magdalenkom toś interes mioł? Miołeś, co?
ŚWIĘTY ZWODZIJOS
Dobre! Dobre! Wyrypcie mu syćko w ocy, świynta Genowefo! Niech mo!…
ŚWIĄTKI
Diobeł stary! Ancykryst! Grzyśnik! Bluźnierco!
ŚWIĘTA
Niek wom, Ponjezusie, pokaze ozpustnik jedyn, jaki to grzych w kuferku zataił!
ŚWIĄTKI
Rychtyg! Niek wom pokaze!
FRASOBLIWY
Pokaz.
ŚWIĄTKARZ
E co?…
FRASOBLIWY
E, to coś zataił.
Świątkarz zagryzł wargi, pomedytował chwilę, pomedytował, wreszcie rad nierad powlókł się w
stronę kufra; otworzył go i wydobył spod szmat jakiś niewielki przedmiot.
ŚWIĄTKARZ
To?
FRASOBLIWY
To. Postaw na stole.
Powrót. Coraz większa obawa i onieśmielenie. Cisza. Wstydliwe ustawianie przedmiotu na
brzegu stołu. Kontrolujące przez szpary w deskach każdy jego ruch spojrzenia świętych. I w
dalszym ciągu: nikt nic, ani słowa.
FRASOBLIWY
Co to?
ŚWIĄTKARZ
Baba…
FRASOBLIWY
Baba?
ŚWIĄTKARZ
…goła…
FRASOBLIWY
Goła. Patrzaj się, jakie to babsko gołe takie…
ŚWIĄTKARZ
Kukaśka…
FRASOBLIWY
Co – ,,Kukaśka”?
ŚWIĄTKARZ
E, ta baba… Kukaśka… Kaśka, znacy sie… ino ze jak bez wieś sła, to co któryn chłop jom
obacył, to sie znakiem krzyza żegnoł i „nie kuś Kaśka Jaśka” – wołał… i tok juz ostało…
Kukaśka…
FRASOBLIWY
Ta z tyj chałupy, co to ze skraja?
SWIĄTKARZ
Yhy… To wy jom, Poniejezusie, tyz znocie?…
FRASOBLIWY
Przeciem jes z tyj lipy, co to przy drodze rosła, to znom! Wiys?… No! Kukaśka… Patrzaj sie –
Kukaśka jaka… Jasiu!…
ŚWIĄTKARZ
Co…
FRASOBLIWY
Wiys, co ci powiym? Ale grzych to je, skodo gadki. Wielgi grzych!
ŚWIĄTKARZ
Toć wiym…
FRASOBLIWY
I zgorsynie!
ŚWIĄTKARZ
Wiym…
FRASOBLIWY
A jak wiys, to po coś ty, stary kóniu, te Kukaśke bez odziynio wyrzynoł, e?
Chłop, milcząc, opuścił głowę ku ziemi. Genowefa wyjrzała spoza deski!
ŚWIĘTA GENOWEFA
Ozpustnik!…
FRASOBLIWY
Cicho!… No mów, Jasiu, bez co tak? Klękaj i mów: na spokusenie cie zwiedła? Ile razy? Gdzie?
ŚWIĄTKARZ
Nie… Nie…
FRASOBLIWY
Co „nie”, co „nie”! Gadoj mi tuta zara syćko, albo cie dam do śtrafu i tylo! Ładnygo ciała na
twarzy była i bez to, tak?
ŚWIĄTKARZ
Nie, nie!… To nie to, Paniejezu!… Toć jo nigda piyrsy do figlów z babami nie byłek… Ani do
śkubacki… Ledwiek tyn parobski obrządek znoł…
FRASOBLIWY
No to co?
ŚWIĄTKARZ
Bo óna… ta Kukaśka znacy… jak sła drogom, to sie tak piyknie giena, Ponie Jezu!… Tak
piyknie!…
FRASOBLIWY
Giena sie?
Chłop dotknął sękatym paluchem bioder nagiej Kukaśki.
ŚWIĄTKARZ
Yhy!… O tu… W biedrach…
FRASOBLIWY
Aha… Ale to co, ze sie giena?
ŚWIĄTKARZ
Paniejezu… Dyć całe zycie rzeźbiłek świynte figury… I nic tylko furt… cięgiem, znowa i zaś…
I Floryjany, i Genowefy, i som juz nie wiym jakie… A zawdy jako trza i jako ksiądz kazował:
coby sie ludzie bali i zasługiwoli na żywot wieczny… Takie samiuśkie jak na wizerunkak abo w
maryjackim kościele… To jakek te Kukaśke obacył, pomyślałek se: ej, miły Boze!… Zeby to
takom wycionć!… Jak sie ruso, idzie, biedrami gibo, a śmieje sie, zaraza, aze sie płakać ze
scyńscia kce… I ułomołek, Poniejezu, gałązke… i przegibołek, przegibołek, zeby se
przypomnieć, jak sie óna giena ta Kukaśka, a pote to wyrzeźbić…
GŁOSY ŚWIĄTKÓW
Grzych! Grzych! Obrazo boska, ze niek Ponbóg zachowo!…
W szparze między dechami pojawiła się głowa świętego biczownika.
ŚWIĘTY ZWODZIJOS
W ogień go piekielny, gdzie jes płac i grzytonie zembów!
FRASOBLIWY
Cicho, zydy! Jo tutek sędzia, ni? I jak sądze, to mo być cicho! W ogiyń! Wieraześci! Bez jednom
drewnianom babe – w ogiyń!…
ŚWIĘTY ZWODZIJOS
Gołom jom zrobił!
FRASOBLIWY
Ale nie z zamiłowanio do ozpusty, ba do strugacki! Miołeś, Jasiu, prefit z tego golasa? Ni
miołeś. No to o co sie wom rozchodzi? Co inse z drewna, a co inse z zywego ciała. Przecie i
świyntego Sobestyjona i świyntom Magdalenke robiom goło, i co?
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Magdalenke! Tyś pedzioł! Magdalenke!
FRASOBLIWY
Cok powiedzioł, tok powiedzioł, nie wos interes, a zreśtom wołojcie se, co kcecie, jo sie wos i
tak nie boje. I ty sie tyz, Jasiu, nie bój. Dostąpis Królestwa Niebieskiego, dostąpis.
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Zasądź go! Zasądź!
FRASOBLIWY
Zaprowde, zaprowde powiadom wom, wsyćcy świynci: grzyśny cłowiek je, ale nie trza go
zarazinek dawać lo śtrafu. Jo ta nie widze w nim winy…
ŚWIĘTA GENOWEFA (wyściubiła łeb ze szpary i syknęła)
To to tak? Uniewinnios go, a nawet nie wiys, z cego ón te dziywe wystrugoł, tak?
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Świyntom pohańbił! Magdalenke! Dziywe z nij zrobił! Dziywe!
FRASOBLIWY
Prowda, Jasiu?
ŚWIĄTKARZ
Prowda… Lipiny juz w chałpie nie było… to wzionek te figurke świyntej Magdalenki, bo
nazdatniejso mi sie widziała… no i tak…
FRASOBLIWY
Hmm… Niby… Co prowda, to prowda… Za zywobycia tys była nie od tego, to se pewnie i teraz
nie krzywduje…
KUKAŚKA
Hi, hi, hi!…
FRASOBLIWY
…Ale co ci powiym, to ci powiym, ale ci powiym: tłusto – je i ozpustno tyz je, ale coby sie
gibała, to sie nie giba.
ŚWIĄTKARZ
Nie giba… Nie giba sie, chorobo jedna. (w jego głosie odezwała się rozpacz) Nie giba… Jezusie
Nazaryński, jak zamkne ocy, to widze: idzie… I juz prawie biere zachwyt… i cucie… I juz
wiym… a pote znowu nic i nic… Jezu Świynty, Matko Boska!… Dołeś mi, Ponieboze, spryt w
renkach i cucie… ale lo cego taki mały!…
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Przewrótca religii! Ancykryst! Bluźnierco!
ŚWIĘTA GENOWEFA
Myślis, weredo, że ci po to Ponbóg śpryt doł, zebyś gołe dziywki strugoł, co?
ŚWIĄTKARZ
Cicho!… Cicho!…
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Fusier! Partoła jak noga od stoła! Na wassermater twojo robota!
ŚWIĄTKARZ
Cicho!…
GŁOSY ŚWIĘTYCH
Nie giba sie, dzis? Nie giba! – he, he, he! Nie giba!…
ŚWIĄTKARZ
Cicho! Cicho bądźta na rany boskie, bo wos wsyćkik porembie!…
Zaczął bić pięściami w deski oparte o szafę i krzyczeć. Deski osunęły się na podłogę i z półek
posypały się na chłopa świątki.
ŚWIĄTKI
Bluźni! W łeb go! W łeb! Ukamienować! Przyrznijcie mu fest! Dejcie mu w łeb świynta
Genowefo!…
FRASOBLIWY
Oho… To jus jo wiym, co teraz będzie…
ŚWIĘCI
Nie gibo sie!… Nie gibo!… Nie gibo!…
Rzeźbiarz runął na podłogę, a na nim spiętrzyły się jego dzieła. I naraz zrobiło się w izbie
straszliwie cicho.
FRASOBLIWY
…Jasiu?… Jasiu?…
Cisza. Frasobliwy westchnął i smutnie pokiwał głową.
FRASOBLIWY
No i skońcyło sie… Ej, świecie, świecie… To ty po to, cłeku, marzys i staros sie, coby syćko
było jak najgeltowniejse, zeby se własne zywobycie zapaskudzić? Po to sam sobie przykazonia
składos, zeby cie potem zabiły?… Ej Jasiu, Jasiu!… Nasarpołeś sie, diobeł wi na co, utrudziłeś
nadaremno, a syćko, co po tobie ostało, to troche farbów na drewnie, tyn klocek, co sie nie gibo,
i jo… niedostrugany Ponbóg na wzór i podobieństwo twoje… To jus wiym, bez cok je
Frasobliwy… Juz teraz wiym… (przyłożył rękę do twarzy i zasmucił na zawsze)
ŚWIĘCI
Oremus!… Vanitas vanitatum!… Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!… Amen…
KONIEC