Sztyrmer Ludwik
Ewa Owczarz

Sztyrmer Ludwik
Ewa Owczarz

Powieściopisarz, krytyk literacki, teoretyk wojskowości. Pseudonimy: Eleonora Sztyrmer; Gerwazy Bomba; Gerwazy Bomba, szlachcic z Polesia; Sebastian Taratutka; Taratutka Weredyk.

Informacje biograficzne. Karol Ludwik Konstanty Sztyrmer urodził się 1 V 1809 w Płońsku w rodzinie mieszczańskiej. Ojciec, Ludwik Sztyrmer (Stürmer) (1771–1830), był lekarzem wojskowym, co miało wpływ na kierunek edukacji syna. Jego matką była Julianna z Linkowskich (ok. 1780–po 1848; 1° voto Kraszewska). Ludwik uczył się najpierw w Siedlcach, potem w l. 1821–1825 w Korpusie Kadetów w Kaliszu, powoli rozsmakowując się w naukach, szczególnie w matematyce i językach obcych. W 1825 r. rozpoczął edukację w Szkole Wojskowej Aplikacyjnej (wyższej oficerskiej) w Warszawie, którą ukończył w 1829 r. w stopniu podporucznika artylerii pieszej. Szkole zawdzięczał wykształcenie wojskowe, własnemu samokształceniu – pogłębione zainteresowania literacko-filozoficzne i psychologiczne. Debiutował w 1830 r. w „Pamiętniku Umiejętności Moralnych i Literatury” rozprawką O magnetyzmie zwierzęcym, w racjonalny sposób wyjaśniającą stany jasnowidzenia i wprowadzającą ważny w całej późniejszej twórczości pisarza, także krytycznej, dualizm duszy i ciała. Służbę wojskową odbywał w Kozienicach. W powstaniu listopadowym walczył m.in. pod Grochowem; dostał się do niewoli i jako jeniec został wywieziony do Rosji. W 1832 r. wstąpił, nie bez oburzenia współtowarzyszy niedoli, do wojska rosyjskiego i został skierowany do służby wojskowej w Finlandii. W 1834 r. rozpoczął studia w Akademii Wojskowej w Petersburgu, zajmując się – podobnie jak w Warszawie – nie tylko naukami fachowymi, ale i filozofią oraz literaturą piękną. Około 1838 r. ożenił się z Eleonorą Janowską (1815–1891), z którą miał siedmioro dzieci (Aleksandra, zam. Szulc, 1839–1904; Leon, 1842–1852; Maria Michalina, 1847–1852; Helena, zam. Godlewska, 1848–1920; Paweł, 1850–1851; Jan i Konstanty). Kiedy w latach 40. osiągnął apogeum sławy literackiej, równocześnie dosłużył się (1843) stopnia pułkownika sztabu generalnego i został naczelnikiem wydziału w departamencie osad wojskowych. W 1849 r. otrzymał rangę pułkownika, dekadę później generała majora, w 1867 r. – generała lejtnanta (a także nominację na członka Generalnego Komitetu Cenzury), w 1883 r. – generała piechoty (jednocześnie przeniesiono go do rezerwy; od 1880 r. był uznawany za niepoczytalnego). Po rosyjsku wydawał prace fachowe z dziedziny wojskowości, po polsku – pod pseudonimem żony – utwory literackie, a potem po związaniu się z „Tygodnikiem Petersburskim” rozprawy krytycznoliterackie pod pseudonimem Gerwazego Bomby i Sebastiana Taratutki zatytułowane Listy z Polesia (cykl siedmiu listów do wydawcy „Tygodnika Petersburskiego” o bardzo zróżnicowanej strukturze formalnej). W 1872 r. osiadł z rodziną w Landwarowie k. Wilna.

Kiedy po długotrwałej chorobie umierał 4 VI 1886 w Wilnie, nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że odszedł nie tylko wysoki rangą rosyjski wojskowy, ale także polski pisarz, który pozostawił trwały ślad w literaturze narodowej. Został pochowany na Rossie.

Tajemnice twórczości. Ludwik Sztyrmer nie był pisarzem wybitnym, ale niezmiernie interesującym; w literaturze polskiej zajmuje miejsce szczególne jako prekursor nowoczesnej powieści psychologicznej, w której wykorzystał swe wczesne zainteresowania filozoficzno-psychologiczne oraz doświadczenia niełatwej biografii (autobiografizm jego prozy uwyraźnia się w świetle pamiętników znanych dziś tylko z fragmentów cytowanych przez P. Chmielowskiego w szkicu zamieszczonym w Naszych powieściopisarzach). Zrozumienie osobliwości jego literackich i światopoglądowych poszukiwań może dostarczyć przesłanek ułatwiających z kolei rozpoznanie specyfiki jego działalności krytycznej dążącej, podobnie jak twórczość literacka, do jakiejś pełni, której ciągle nie udawało się pochwycić.

Twórczość to niezbyt obszerna, ogłaszana od 1841 r. w almanachach i czasopismach. Debiutował powiastką Pantofel. Historia mojego kuzyna (1841), która została przyjęta nader przychylnie przez krytykę i wyznaczyła kierunek późniejszych działań cyklotwórczych pisarza. Kiedy w 1844 r. wyszło wydanie zbiorowe rozproszonych po czasopismach utworów, Sztyrmer nadał mu tytuł Powieści nieboszczyka Pantofla z papierów po nim pozostałych wybrane i ogłoszone przez Eleonorę Sztyrmer (t. 1–2, 1844). Debiutanckie opowiadanie, tworząc ramę kompozycyjną cyklu, ustanowiło ważny dla całej twórczości pisarza obszar zainteresowań, jakim jest subtelna, psychologiczna penetracja wnętrz ludzi wrażliwych, bezwolnych, bezbronnych wobec świata, skłonnych do autoanalizy i namysłu nad tragicznym uwikłaniem w egzystencję; wprowadziło groteskę, parodię, ironię jako stałe wyznaczniki pisarstwa. Wieloraką wymowę miało także posłużenie się kobiecym pseudonimem; nie tylko kamuflowało dane personalne pułkownika w wojsku rosyjskim i autorski ekshibicjonizm, ale wskazywało na specyficzne media narracyjne: słabego, inteligentnego mężczyznę o kobiecych cechach i kobietę umiejącą dostrzec i docenić ten typ osobowości. Tworzenie wielu ram wstępnych, sztucznych oddaleń i przybliżeń narracji okazało się również ważną cechą jego pisarstwa krytycznoliterackiego.

Na pierwszy okres twórczości Sztyrmera obok opowiadania debiutanckiego składają się następujące utwory, które weszły do wspomnianego wyżej wydania zbiorowego: Urywki z pamiętnika oryginalnie wychowanej kobiety oraz Frenofagiusz i Frenolesty (1842), Dusza w suchotach, Trupia główka (1843), Błogosławieństwo matki Czarne oczy (1844) oraz kilka utworów wierszowanych pod wspólnym tytułem Wiersze znalezione w papierach nieboszczyka Pantofla.

Drugi okres twórczości Sztyrmera, przez badaczy określany jako „mistyczny” i traktowany zwykle jako czas wygasania talentu pisarskiego, wyznaczają daty 1846–1860. Powstają wówczas utwory, których podtytuły wskazują na uporczywe dążenie do zamknięcia całej twórczości w ramach jednego cyklu „powieści Pantofla”: Kataleptyk. Powieść nieboszczyka Pantofla (1846), Światło i cienie. Powieść nieboszczyka Pantofla (1847), Noc bezsenna. Rozmyślania i pamiątki nieboszczyka Pantofla z papierów po nim pozostałych ogłoszone (1859). Wznowienie zbioru Powieści nieboszczyka Pantofla w 1860 r. zamyka ten okres. Od tego momentu Sztyrmer nie uczestniczy już w życiu literackim i staje się powoli pisarzem doszczętnie zapomnianym.

Krytyka literatury i krytyka krytyki. Działalność krytycznoliteracka, która przypada na lata 1842–1843, a więc na moment rozkwitu jego talentu literackiego, jest równie efemeryczna jak twórczość beletrystyczna: rozkwita nagle, wywołując ferment w środowisku literackim, i równie nagle, w sposób niezapowiadany i nie do końca wyjaśniony, wygasa. Sztyrmer związał się wtedy z tzw. koterią petersburską, grupą konserwatywnych pisarzy wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej skupioną wokół „Tygodnika Petersburskiego”. Na jego łamach ukazały się też Listy z Polesia, jedyne jego artykuły o treści krytycznoliterackiej i publicystycznej. „Tygodnik” rozpoczął ich druk od poł. listopada 1842 r. (trzy pierwsze w nr. 88, 92, 98–100) i kontynuował do końca 1843 r. (cztery dalsze, znacznie obszerniejsze, od nr. 20–99 z przerw.).

Nadrzędną formą ułatwiającą wypowiedź krytyczną jest tu list do wydawcy; w jego ramy wpisane są rozważania o zróżnicowanej strukturze formalnej: klasyczna recenzja, felieton, rozprawka, artykuł, esej czy nawet tekst quasi-fabularny, bliski obrazkowi rodzajowemu. Ta genologiczna niejednorodność nie zmienia tego, że – tak jak w wypadku utworów literackich – mamy do czynienia ze świadomie kształtowanym cyklem, który czytany w całości zyskuje nowe sensy, staje się „opowieścią” o wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeniach dyskursu krytycznego, o przygodach krytyka próbującego, jakby mimo i przeciw koteryjności, wybić się na niezależność. Szczególne napięcie i swoistą dramaturgię tworzy nie to, co jawne, ale to, co skrywane, kamuflowane, podskórne; to, co zawsze „zaczepione” o cudze słowo, dialogowe, polemiczne, kąśliwe, ironiczne i autoironiczne, wystawione na ciosy, które prowokuje. Za sprawą tych polemicznych spięć, dziś dla przeciętnego odbiorcy mało czytelnych, bo operuje się inicjałami i aluzjami, Listy z Polesia można uznać także za krytykę krytyki literackiej. W tak czytanym cyklu list siódmy, ostatni, stanowi swoistą kulminację. Liczne noty wydawcy (J.E. Przecławskiego), którymi został opatrzony, noty wyraźnie i bez zbytnich ceregieli dystansujące się wobec bronionego dotychczas autora, nie pozostawiają złudzeń co do możliwości dalszej współpracy. W tym sensie zamilknięcie nie jest zaskakujące. Mógł do tego zresztą dążyć sam Sztyrmer, który nie potrafił poskromić swojego temperamentu polemicznego, ale nie chciał też doprowadzić do rozbicia koterii petersburskiej alergicznie reagującej na kolejne listy. Siła krytycznego rażenia okazała się również dla autora niewspółmiernie wielka w stosunku do kalibru zastosowanej broni. To, co na zasadzie cichej umowy z Przecławskim i ks. Ignacym Hołowińskim miało odsunąć od „Tygodnika” podejrzenia o krytykę nieobiektywną, ożywić pismo, przywrócić mu prestiż i popularność w społeczeństwie, obróciło się przeciwko niemu; krytyk stawał się coraz popularniejszy, atakowani nie do niego mieli bowiem pretensje, a do wydawcy, czytelnicy nie bez powodu wietrzyli jakąś nielojalność Przecławskiego wobec współpracowników. Świetność „Tygodnika” stawała się przeszłością. „Głupie koncepta Bomby”, wedle określenia Michała Grabowskiego, przyczyniły się do rozproszenia współpracowników, zmobilizowały przeciwników (np. działalność „Gwiazdy” kijowskiej w l. 1844–1849), zachwiały jednością koterii tak, że owa – żeby raz jeszcze odwołać się do Grabowskiego – „wielka spółka umysłowego życia” coraz bardziej traciła na znaczeniu. Tak więc Listy z Polesia nieuchronnie wywołują z historii również tę opowieść: o koterii petersburskiej, potem pentarchii, o frondzie „Tygodnika Petersburskiego” i próbie zdobycia przewagi w dziedzinie krytyki literackiej nad Grabowskim i Henrykiem Rzewuskim.

Persony krytyczne. Znany nam z twórczości literackiej ton groteski, parodii i niepowagi wprowadzają do omawianego cyklu krytycznego już oba pseudonimy, którymi Sztyrmer podpisywał Listy z Polesia, a także związane z nimi i ujawniane z dużą pieczołowitością szczegóły rodzinno-sąsiedzkie i topograficzne. Gerwazy Bomba (Chmielowski sądził, że to przetworzenie pseudonimu używanego w pismach młodzieńczych: Berthold = Canon = de la Bombe), „szlachciura” z głuchego Polesia, programowo nieczytający gazet, kierujący się „odrobiną zdrowego rozsądku i gustu”, a nie uczonymi kryteriami estetycznymi, pisuje swe listy, a to „na kępie pińskich błot, w okolicach stodoły”, a to „na wysokościach browaru”, w „otchłaniach lodowni” lub „z kępy na granicy posesji Protazego Tromby”. Prowincjonalizm i ignorancja, podkreślane tak usilnie, nie są jednak cechami stałymi. Krytyk zamieni je – bez specjalnych wyjaśnień i znowu bez należytej powagi – na uczoność potwierdzoną patentami magistra rozlicznych nauk, gdy w liście czwartym prześle wzorcową recenzję książki Józefa Bychowca Sztuka zapobiegania chorobom. Podpisze się wtedy: Gerwazy Bomba, ex-magister phrenologiae et philosophiae et medicinae et chirurgiae et omnium scientiarum. Przywołany przez niego do pomocy w liście szóstym i siódmym sąsiad, Sebastian Taratutka h. Szpak, to z kolei człowiek ogarnięty pasją czytania, „żywa czytelnia, chodząca literatura”. On to, jako erudyta świetnie zorientowany w najnowszej produkcji literackiej, dokonuje przeglądu noworoczników i utworów tam ogłaszanych. Przegląd ten, jako osobny artykuł Kilka słów o literaturze szpargalikowej („Tygodnik Petersburski” 1842, nr 60–64), Bomba włącza do swego listu, mocno podkreślając, także w zakończeniu, kto jest jego autorem: „To tylko Taratutka pozwala sobie na takie excessa […]. Ja sobie tatarkę sieję”. Mistyfikuje więc i zwielokrotnia w znany nam już sposób instancje nadawcze, pozornie osłabiając rozpoznanie przez brak powagi, w istocie wzmacniając ostrze krytyki za sprawą wskazania, że kierujący się zdrowym rozsądkiem prowincjusze lepiej niż eksperci potrafią zdiagnozować stan polskiej literatury. Pragmatyka tego cyklu krytycznego nastawiona jest na osiągnięcie podwójnego celu. Z jednej strony na rozbawienie przeciętnego czytelnika niezainteresowanego bezpośrednio polemicznymi utarczkami, ale żywo reagującego na docinki ad personam i snującego na ten temat chętne domysły. Z drugiej – na dotkliwe, przez parodię, ironię, groteskowe wyolbrzymienie lub pomniejszenie, smaganie koryfeuszy krytyki literackiej w imię kryteriów nie tyle estetycznych, ile ideowo-moralnych; w konsekwencji na ustalenie miejsca i roli „Tygodnika” w krytyce krajowej.

Zadania literatury w Listach z Polesia. W składni Listów jako całości daje się także rozpoznać podwójny system budowy. Szczególna dramaturgia, o której była już mowa, dotyczy tego, co podskórne i co możliwe do pełnego uchwycenia tylko przy założeniu dobrej znajomości kontekstu polityczno-literackiego. Jednak to, co dla semantyki tekstu najistotniejsze, wykładane jest ze zwracającą uwagę logiką, konsekwencją i dążeniem do przekształcania szczegółowego (omawiane przykłady) w uniwersalne, obowiązujące zawsze, dotyczące całej polskiej krytyki.

Trzy pierwsze listy definiują pojęcie literatury, a w niej „belletryczności”, z czego wynika namysł nad treścią (dusza) i formą (ciało) utworu literackiego; określają funkcję recenzji i recenzentów, pokazują podejście pisarzy do aktu twórczego, co z kolei prowadzi do rozważań na temat sławy i dążenia do nieśmiertelności, bez czego pisanie książek jest tylko zadrukowywaniem papieru i dostarczaniem pożywienia molom i myszom. Sążniste, solenne listy (IV, VI, VII) to przykłady recenzji napisanych w myśl przyjętych przez krytyka zasad. Kolejność omawiania nie jest obojętna, bo wynika właśnie ze zrozumienia literatury jako „zasobów użytecznych treści dla tych, co tylko czytają”. Mamy więc najpierw wnikliwe omówienie wydawnictwa praktycznego z pogranicza medycyny, filozofii i religii (książka J. Bychowca Sztuka zapobiegania chorobom), literatury „szpargalikowej” (tak określa Bomba/ Taratutka literaturę okazjonalną, wszystkie drobne dziełka drukowane w pismach zbiorowych) oraz na koniec – utworów literackich, w tym dwutomowego wydania Poezji Adama Pługa. Niejakim naruszeniem tak odtwarzanej logiki wykładu okazuje się list piąty. Jest on polemiczną reakcją na artykuł Ewy Felińskiej (Wenerandy Kokosz) Myśli o postępie ludzkości umożliwiającą sformułowanie kąśliwych uwag na temat kobiet parających się filozofią, co dla Sztyrmera zawsze było przykładem wynaturzeń emancypacyjnych (patrz fragment zatytułowany Kobieta filozofka w opowiadaniu Frenofagiusz i Frenolesty). List ten obrazuje otwartość cyklu, jego – ujawniającą się w tym momencie przy całej przemyślanej konstrukcji uniwersalizującej – gotowość do wchłonięcia i krytycznego spożytkowania każdego interesującego wydarzenia z dziedziny szeroko rozumianej literatury.

Sztyrmer pojmuje bowiem literaturę szeroko jako wszystkie gałęzie piśmiennictwa („ogół wiadomości rozlanych w kraju”) wzajemnie powiązane, inspirujące się i wspierające. O niedojrzałości literatury polskiej („nazywam naszą literaturę dzieckiem”) świadczy nie tylko zaniedbanie wielu gałęzi, sprzeczność kierunków, w których zdążą literatura naukowa, ale przede wszystkim zbyt bujny i chaotyczny rozwój beletrystyki wynikający z niezrozumienia jej istoty i funkcji. Zarzucając piśmiennictwu niezdrowe tendencje, np. nastawienie na ilość, nie jakość dzieł („płodowitość zrobiła sobie ogromną i prawdziwie tajemniczą wziętość” – aluzja do J.I. Kraszewskiego), modę na erudycyjne popisy („encyklopedyczność”), krytyk wykłada równocześnie swoje rozumienie dzieła literackiego, o którym sądzi „zupełnie tak samo, jak o człowieku”. W dziele beletrystycznym widzi więc dwie części nierozłącznie ze sobą związane: duszę i ciało. Ciało, czyli forma, to sposób „obrobienia przedmiotu”, to gust, fantazja, styl i język, bardzo dla Sztyrmera/ Bomby ważny, co widać w przykładowych recenzjach wywyższających w tym względzie pełnych umiaru klasyków nad skłonnych do „wybryków, wykręceń i fantazjowania” romantyków. Duszą utworu, a więc jego treścią, jest główna myśl, „dążność” i cel, do którego zmierza. I choć forma jest dla krytyka niezmiernie ważna, z niej bowiem „wnioskujemy o myśli, jak z twarzy o duszy”, to jednakowoż – gdyby trzeba dokonać wyboru – „mniej znacząca jak myśl utworu”, bo żadne artystostwo nie uczyni dzieła pięknym, jeśli nie ma w nim prawdy i pożytku. Takie rozumienie literatury ułatwiało Sztyrmerowi rzecz jasna sądzenie zgodne z ideologią koterii, choć głosił się „wielkim nieprzyjacielem stronnictw w literaturze”, ale – o czym też trzeba pamiętać – nie odbiegało zbytnio od ówczesnego myślenia o tym przedmiocie krytyki krajowej, dla której cele, dążności, idee wysuwały się zawsze na plan pierwszy w rozważaniach nad dziełem literackim.

Dzieło a życie pisarza. Ciekawe, trochę pro domo sua, są myśli Gerwazego Bomby o posługiwaniu się pseudonimami literackimi oraz o problemie: biografia pisarza a jego dzieło. W tej ostatniej sprawie wypowiada sądy stanowcze na marginesie analizy niezrozumiałego dlań passusu z Sonetów krymskich Adama Mickiewicza (drobna i rzadka uszczypliwość w stosunku do poety niezmiernie przez Sztyrmera cenionego). Jest to przede wszystkim krytyka krytyki, która ocenia dzieło nie na podstawie jego wartości, ale tego, kto je napisał. Tymczasem, zdaniem autora Listów z Polesia, sąd o dziele powinien zależeć tylko od tego, „co się w nim zawiera”. Jeśli utwór wymaga dodatkowych komentarzy wyjaśniających „aluzje biograficzne, miejscowe, czasowe”, przemawia to na jego niekorzyść: „[…] im lepiej utwór sam siebie objaśnia, tym jest doskonalszy”. Autorytet pisarza i stojące za nim dokonania literackie nie mogą więc skłaniać krytyków do ślepej admiracji, a publiczność nie powinna kierować się tylko nazwiskiem recenzenta przy rozstrzyganiu o jego racjach i wartości dzieła. Dlatego pseudonimy są bardzo użyteczne, „bo przy ich pomocy nie powaga imienia, lecz myśl, dowody i talent kierują sądem publiczności”. Krytyk to dla Gerwazego Bomby miłośnik prawdy, człowiek sumienny, sprawiedliwy, tłumiący osobiste gusta i sympatie.

Zadania krytyki. Poszukiwanie kryteriów. Sens metakrytyczny mają też wszystkie rozsiane w Listach, szczególnie kumulujące się w liście pierwszym, uwagi o praktyce krytycznej „Tygodnika Petersburskiego”. Dotyczyły one przede wszystkim zbytniej tolerancji, pobłażliwości, bezkrytycznego panegiryzmu w stosunku do znanych pisarzy, braku konkluzji w recenzjach, co wiąże się z jakimś niezdecydowaniem krytyka. Sztyrmer kpi z tego także np. w Duszy w suchotach, pisząc, że w momencie, gdy autorstwo stało się rzemiosłem, krytyka powinna uszlachetniać ten zawód, a nie być „jak dobra ślepowata staruszka”, która oszczędza pokrzywę, bo myśli, że to melon, polewa blekot, ciesząc się, że wyrosną winne grona. Recenzja (dobra i pełna) powinna zastąpić dzieło i uchronić czytelnika od próżnego wysiłku czytania utworu mało wartościowego, dlatego musi dawać najpierw jasne pojęcie o treści (czasem – Bomba pisze o tym w liście szóstym – wyłuszczenie treści okazuje się już rodzajem krytyki, zwłaszcza w stosunku do utworów miernych), potem dokonać szczegółowego rozbioru myśli i formy, a w końcu sformułować ostateczny i jednoznaczny sąd o dziele. Jeśli łamy pism są dla takich recenzji zbyt szczupłe, należy dążyć do wypowiedzenia zdań, które – acz krótkie – będą sprawiedliwe, pewne i przez to właśnie użyteczne. Jednak tylko szczegółowy rozbiór dzieła, wyłożenie jego głównej myśli i dążności, zacytowanie kilku zwrotek, jeśli mówi się o poemacie, uprawnia krytyka do udzielania porad czytelnikom i autorowi. Dlatego spotykamy ostry sprzeciw Gerwazego Bomby wobec tego, co się ustaliło w polskiej krytyce literackiej i co ma kształt, jak on to określa, recepty krytycznej: na początku długi (za długi) wstęp dotyczący literatury bieżącej, który, z małymi odmianami, obsługuje omówienie różnych dzieł, a potem krótki wyrok lub rada dla autora.

Wobec krytyki i krytyków, w tym także tych, którzy pisywali w „Tygodniku Petersburskim”, wobec ich stronniczości, dezynwoltury, braku jasnych kryteriów ocen, jest więc autor Listów z Polesia bezlitosny. Trudno też się dziwić, że Przecławski, wydawca „Tygodnika”, już po liście pierwszym ocenił, że „znakomity estetyk” narobił w literaturze bieżącej to, „co bomba zwykła robić w szeregach nieprzyjacielskich” („Tygodnik Petersburski” 1842, nr 90). Bomba jednak dążył również do sformułowania programu pozytywnego i w swym poszukiwaniu wyrazistych kryteriów zwrócił się ku klasykom, a romantyków oskarżył przy okazji o rozmycie pojęć estetycznych oraz ich zsubiektywizowanie. Historycy literatury niejednokrotnie zwracali uwagę na rozbieżność wypowiadanych expressis verbis (także w utworach literackich) sądów o romantyzmie i działań twórczych pisarza, w których niewątpliwie spożytkowywał on wzory romantyczne w stylu E.T.A. Hoffmanna, Nikołaja Gogola, Adelberta von Chamisso, Jean-Paula Richtera. W działalności krytycznej zapisanie się pod „chorągiew klasyczną” wynikało z faktu, że pisarze spod tego znaku mieli „statut Horatio–Boileau–Dmochowskiego”. Mimo udanego ataku romantyków część tych ustaleń ocalała i na nie można z „niejaką pewnością” rachować. Klasyk, klasyczny to dla Sztyrmera kategorie o funkcji systematyzacyjno-oceniającej, którym próbuje przywrócić reputację sprzed walki klasyków z romantykami, krytyce literackiej zaś zaszczepić to, co wtedy było cenne: porządek, reguły, dyscyplinę myślową. Na klasyków powołuje się też omawiany krytyk, gdy trzeba uzasadnić (list siódmy) szczegółowe, nawet pedantyczne rozpatrywanie pojedynczych wersów z utworów Grozy. Tę „klasycystyczną” praktykę własną Sztyrmer jest gotów podnieść do rangi zasady: gdyby autorzy wiedzieli, że krytycy będą tak „ważyli na szalach” składniki utworów, dopracowywaliby każdy szczegół, a to podniosłoby wartość powstających dzieł. Odwołując się do dawnego zwyczaju klasyków, Bomba/ Taratutka porównuje także ostatnie wydanie Poezji Grozy z ich „pierworzutem”, co pozwala mu ujawnić nietrafność sądów krytycznych Grabowskiego, którego rady ukierunkowały pracę nad nowym kształtem poematów zawartych w zbiorze.

Znaczenie. Pseudonimy, inicjały, aluzje, nawiązania są w Listach z Polesia nietrudne do rozszyfrowania, kiedy rozpatruje się wystąpienie publicystyczno-krytyczne Sztyrmera w kontekście życia literackiego lat 40. XIX w. Gerwazy Bomba, choć dość długo, bo do początków 1843 r., nierozpoznany (podejrzewano P. Jankowskiego, J. Korzeniowskiego, G. Olizara), pozostawił jednak w całym cyklu sporo śladów umożliwiających identyfikację tym, którzy znali jego twórczość literacką. Chodzi nie tylko o wskazywany tu dualizm duszy i ciała (treści i formy), ale także o „pantoflizm”, czy – jak to zostanie określone w liście drugim – pierwiastek pantoflostwa, kategorię równie u Sztyrmera wyrazistą jak Gombrowiczowska „gęba” i rozpatrywaną dogłębnie (w opozycji do „bucizmu”) już w powiastce Pantofel. Historia mojego kuzyna. Inne tropy to: kpiny z frenologii i kobiet parających się filozofią, znawstwo w dziedzinie wojskowości (ujawnione w liście szóstym przy okazji recenzji Pamiętników księdza Jordana K. Bujnickiego), a także predylekcja do wskazywania nietrafnych ujęć krytycznych przede wszystkim w odniesieniu do twórczości Eleonory Sztyrmer.

Działalność krytyczną, tak jak twórczość literacką, Ludwik Sztyrmer uprawiał na marginesie swojej wyczerpującej działalności zawodowej i naukowej, podczas wykradanych pracy i rodzinie „nocy bezsennych”, na co skarżył się w listach do Kraszewskiego. A jednak wniósł do krytyki krajowej pewien potrzebny ferment, jak i – równie w niej pożądane – dążenie do porządku, bezstronności, rzetelności, do oparcia działalności recenzenckiej na zdefiniowanych i racjonalnych kryteriach.

Bibliografia

NK, t. 9; PSB, t. 49

Źródła:

Listy z Polesia: List I, „Tygodnik Petersburski” [dalej: TP] 1842, nr 88;

List II, TP 1842, nr 92;

List III, TP 1842, nr 98–100;

List IV, TP 1843, nr 20–24;

List V, TP 1843, nr 29–30;

List VI, TP 1843, nr 59–64;

List VII, TP 1843, nr 96–99.

Opracowania:

P. Chmielowski, Ludwik Sztyrmer, w: Nasi powieściopisarze. Zarysy literackie, seria 2, Warszawa–Kraków 1895;

Russkij biograficzeskij słowarʹ, vol. 23, Sankt-Petersburg 1911;

M. Straszewska, Czasopisma literackie w Królestwie Polskim w latach 1832–1848, t. 1–2, Wrocław 1953–1959;

M. Inglot, Poglądy literackie koterii petersburskiej w latach 1841–1843, Wrocław 1961;

Z. Mrozek, O poglądach estetyczno-krytycznych Ludwika Sztyrmera w świetle „Listów z Polesia”, w: Szkice z historii i teorii literatury, Poznań–Bydgoszcz 1971;

M. Inglot, „Tygodnik Petersburski”, w: Zwierciadło prasy. Czasopisma polskie XIX wieku o literaturze rosyjskiej, red B. Galster i in., Wrocław 1978;

L. Sokół, Ludwik Sztyrmer. Historia życia i twórczości, w: L. Sztyrmer, Powieści nieboszczyka Pantofla, Warszawa 1978;

M. Inglot, Sztyrmer Ludwik, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 2, red. J. Krzyżanowski, Warszawa 1985;

Z. Mrozek, Literacki świat Ludwika Sztyrmera. Zarys monograficzny, Bydgoszcz 1990;

L. Sokół, Ludwik Sztyrmer, w: Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku. Literatura krajowa w okresie romantyzmu, t. 3, red. M. Janion, K. Wyka, Warszawa 1992;

D. Kukuć, Ludwik Sztyrmer – krytyk na łamach „Tygodnika Petersburskiego”, w: Polska krytyka literacka w XIX wieku, red. M. Strzyżewski, Toruń 2005;

E. Owczarz, Nieosiągalna całość. Szkice o powieści polskiej XIX wieku. Józef Ignacy Kraszewski – Ludwik Sztyrmer – Henryk Sienkiewicz, Toruń 2009;

M. Zakrzewski, Sztyrmer (Stürmer) Ludwik, w: Polski Petersburg, red. H. Grala, https:// www.polskipetersburg.pl/hasla/sztyrmer-stuermer-ludwik (dostęp: 13.10.2019);

D. Samborska-Kukuć, D. Kukuć, Sprostowania oraz uzupełnienia do genealogii i biografii Ludwika Sztyrmera, „Pamiętnik Literacki” 2020, z. 3.