Ułani. Komedia serio w trzech aktach

AKT I

salonik w dworku szlacheckim
wchodzą Ania i Frania

 

ANIA

ci ułani

FRANIA

ach ułani

ANIA

jakie oni mieli wąsy

FRANIA

jakie szable

ANIA

jakie lance

FRANIA

jakie baki fryzowane

ANIA

epolety

FRANIA

akselbanty

ANIA

jakie buty z ostrogami

FRANIA

jak tańczyli ci ułani

ANIA

jak nas w tańcu obracali

FRANIA

jak nas kłuli ci ułani

ANIA

ostrogami i wąsami

FRANIA

przewracali i siodłali

ANIA

dosiadali ujeżdżali

FRANIA

to na słomie to na sianie

ANIA

na koń wsiedli zatrąbili

FRANIA

odjechali o świtaniu

ANIA

nie płacz Franiu

FRANIA

nie płacz Aniu

ANIA

grenadiery też wąsate

FRANIA

lecz ja nie chcę grenadiera
ja ułana chcę mieć Aniu

ANIA

może oni ci ułani
jeszcze do nas wrócą Franiu

FRANIA

już nie wrócą o nie Aniu
tam za rzeką tam w olszynce
całą noc armaty grały
była bitwa to ułani
bili się z grenadierami
na armaty szarżowali
cel i pal a kto przeżyje
wnukom o nas niech opowie
i wysiekły ich kartacze
teraz leżą nasi chłopcy
w tej olszynce pod drzewami
a z drzew lecą drobne liście
na te oczy na te rany
w których jeszcze krew się burzy
choć to wieki już mijają
ale kto to graf feldmarszał
chodźmy Aniu nasza pani
mówić z grafem nam zabrania

 

wchodzi Graf

 

GRAF

mówcie dzieci gdzie jest Zosia
gdzie ta śliczna jest panienka
ja tu prosto spod olszynki
o rąk jeszcze nie umyłem
jeszcze na nich krew ułańska
i proch jeszcze zgrzyta w zębach
choć graf jestem i feldmarszał
a nasz cesarz przenajświętszy
który rządzi nami z Wiednia
zakazuje feldmarszałom
walczyć wręcz i osobiście
krew nie woda gdy ułani
szarżowali na baterię
sztyk a sztyk musicie wiedzieć
moje panny znaczy bagnet
z grenadierskich łap wyrwawszy
dźgałem kłułem aż sztyk trafił
między żebra i pękł wtedy
on mnie wpół a ja do gardła
i zdusiłem ot tą rączką
lecz nie drżyjcie po co płakać
on już trup a ja nie ranny
więc gdzie Zosia u mnie panny
serce tkliwe serce miękkie
i ja lubię gdy po bitwie
ktoś przytuli i obejmie
i ten łeb mój feldmarszalski
łeb skrwawiony łeb pocięty
ukołysze w białych rączkach
gdzie ta panna no gadajcie
wy milczycie to wy może
tej krwi się brzydzicie panny
a to wasza krew ułańska
ja poszukam ja wiem Zosi
krew ułańska słodko pachnie

 

wychodzi

 

ANIA

a to bestia

FRANIA

to ci ogier

ANIA

jak to wierzga

FRANIA

jak to parska

ANIA

jak to nagle staje dęba

FRANIA

jak to pianę toczy z pyska

ANIA

ale gdyby go osiodłać

FRANIA

gdyby dosiąść

ANIA

cugle w garści

FRANIA

a to byłby mi wierzchowiec

ANIA

mógłby zrzucić albo ponieść

FRANIA

już ja bym go ujeździła
on pode mną kłusem stępa
a ja na nim a ja w galop
niby ułan trąbki grają
ja z szabelką do ataku
bij i zabij na armaty

 

wchodzi Zosia

 

ZOSIA

broń mnie Aniu ratuj Franiu

FRANIA

co panience

ANIA

co się stało

ZOSIA

ten feldmarszał on mnie goni
krzyczy poddaj się Zosieńka
i proś pardon a pardonu
dla panienki to nie będzie
ja się boję on ma takie
czarne wąsy a ta gęba
gdy tę gębę on otwiera
niby paszcza jest armatnia
to ludojad on się pewnie
biednych sierot żywi mięsem
ja sierota więc mnie brońcie
to on szybko po ciotunię
on ciotuni to się zlęknie

 

Ania i Frania wychodzą
wchodzi Graf

 

GRAF

a Zosieńka a złapałem
a gdym złapał to całusa
powinienem za to dostać

ZOSIA

idźże sobie stąd herr grafie
ja się z tobą bawić nie chcę
gdyby byli tu ułani
oni by się z tobą chętnie
pobawili ja panienka
więc nie umiem robić szablą

GRAF

ja już z tymi ułanami
dziś bawiłem się Zosieńko
w gonionego potem w kręgle
cel pal z armat przewróciłem
wszystkie kręgle no a teraz
tam pod lasem grenadiery
jeszcze wciąż się z nimi bawią
w chowanego do wieczora
ta zabawa pewnie potrwa
a gdy już ułanów nie ma
bo kartacze ich wysiekły
no to baw się ze mną Zosiu
bo kto ma się bawić ze mną

ZOSIA

puść mnie grafie puść mnie zbóju
będę piszczeć

GRAF

piszcz Zosieńko

nie bójże się feldmarszała
to zabawa jest niewinna
w kotka myszkę myszka piszczy
myszka uciec chce do dziurki
a kot z dziurki wąs wysuwa
i pac łapą i w pazury
chwyta myszkę bo ten kocur
on jest wszędzie w każdej dziurce
no uciekaj kotek lubi
pofiglować sobie z myszką
lubi także i popieścić
trąci łapą schwyta puści
zanim wreszcie myszkę pożre

 

wchodzi Ciotunia

 

CIOTUNIA

cóż to grafie proszę puścić
bratanicę moją biedną
jak ci nie wstyd mój herr grafie
gdyżeś pod tę niską strzechę
wszedł jak gość i ja jak gościa
chlebem solą cię przyjęłam
choć cię grafie nienawidzę
bo żeś wróg mój jest śmiertelny
to wypada ci herr grafie
zachowywać się przystojnie
a ty gonisz po pokojach
moją Zosię jak lis jakiś
co się zakradł do kurnika
i w kurniku kury łapie

GRAF

jeśli ja tu gość wasz jestem
no to trzeba bawić gościa
i dla gościa być gościnnym
a ta twoja śliczna kurka
ta czubata uch kokoszka
ona z liskiem nie chce tańczyć
chociaż lisek prosi grzecznie
a to czemu co ja może
pani ciocia gorszy jestem
od tych waszych oficerów
tych ułanów oni pięknie
ja wiem tańczą pięknie brzęczą
ostrogami ale kiedy
oko w oko staną ze mną
to ja ich ja nawet szpady
już nie muszę brać do ręki
mnie wystarczy skinąć palcem

CIOTUNIA

spróbuj skiń a ja tą rączką
jak cię pacnę w ten pysk grafski

GRAF

mnie po pysku a to brzydko
jam zwyciężył pod Ankoną
pod Weimarem i pod Pilznem
tam padali na kolana
tam krzyczeli pardon daruj
żeśmy rękę niegodziwą
na twój święty kraj podnieśli
jam narody wielkie podbił
Włochów Czechów Węgrów Serbów
teraz służą te narody
naszej sprawie apostolskiej
to co ja bym miał nie podbić
pani ciocia tej panienki

CIOTUNIA

nigdy grafie jej tej jednej
tej jedynej miał nie będziesz

GRAF

niechże ona ta Zosieńka
z dobrawoli pójdzie za mnie
ja bym siłą nie chciał ciocia
ale tam są grenadiery
oni lubią strzelać z armat
więc ja radzę niechże ona
do wieczora się namyśli
ja nie lubię palić gwałcić
bo tam we mnie tkliwe serce
i mnie miło gdy ktoś miły
sam coś pojmie po namyśle

CIOTUNIA

cóż to grafie ultimatum

GRAF

ultimatum broń mnie Boże
idę moje grenadiery
pewnie się okrutnie nudzą
trzeba chłopcom dać zajęcie
każę im armaty nabić

 

wychodzi

 

CIOTUNIA

więc spal grafie więc każ strzelać
o w to serce z wszystkich armat
i zgwałć potem choćbyś zgwałcił
twoja grafie wiedz nie będę

ZOSIA

lecz on cioci gwałcić nie chce
on mnie gonił

CIOTUNIA

wszystko jedno

mnie czy ciebie moja Zosiu
grenadiery do nas obu
będą zaraz strzelać z armat

ZOSIA

może cioci wszystko jedno
bo feldmarszał to chciał ze mną
a on dziki proszę cioci
on okrutny barbarzyńca
jeśli ciocia mu wieczorem
nie przyrzeknie mojej ręki
to on spali nam ten dworek
wyrżnie kury i perliczki
zaszlachtuje wszystkie wieprzki
nas w kajdany każe zakuć
i do lochu gdzieś do twierdzy
a po drodze grenadiery
będą gwałcić no tak cioci
gdy nie ciocię wszystko jedno
ale ja się trochę boję
może lepiej by się poddać

CIOTUNIA

cóż to Zosiu ty byś chciała
iść za grafa o nie nigdy
ja grafowi cię nie oddam
co by na to powiedziało
biedne widmo twego ojca
on konając szeptał do mnie
jeśli Zosię dasz obcemu
spoza grobu ja cię przeklnę

ZOSIA

lecz mnie ciociu to już chyba
pora za mąż graf pod ręką
no tak obcy raczej brzydki
no i straszny ludożerca
ale wąsy to ma piękne
jak bagnety grenadierskie

CIOTUNIA

ano właśnie moja Zosiu
jakby dźgnął cię takim wąsem
toby przebił ci serduszko
pójdziesz Zosiu za ułana

ZOSIA

lecz ułana skąd ja wezmę
gdy feldmarszał moja ciociu
kartaczami skosił wszystkich

CIOTUNIA

jeszcze oni tu powrócą
jeszcze kota mu popędzą
teraz wojna wszędzie bitwy
i bez liku wszędzie wojska
pan Lubomir czy pamiętasz
o to mąż dla ciebie byłby
mnie się zdaje że on w tobie
to się durzył gdy ułani
księcia pana tutaj stali

ZOSIA

już on pewnie gryzie ziemię
pod rozdartą jakąś sosną
a na widmo czy upiora
no to czekać mi nie warto
jeśli upiór nawet wróci
to z upiorem moja ciociu
ja bym dziecka mieć nie mogła
bo nie zrobi dziecka upiór

CIOTUNIA

wprzód o mężu myśleć trzeba
a o dziecku potem Zosiu

ZOSIA

lecz ja dziecko chcę mieć ciociu
to jedyne to o którym
ciocia mi opowiadała

CIOTUNIA

a to dziecko na to dziecko
my czekamy od stuleci

ZOSIA

mnie coś mówi moja ciociu
że to dziecko tajemnicze
to ja ciociu będę miała
ja na łące tam nad rzeką
to bociana dziś widziałam
a to znak był chyba ciociu

CIOTUNIA

tam nad rzeką a to żaby
znów się z pyszna będą miały
lecz co w tym dziwnego Zosiu
że bociany przyleciał

ZOSIA

lecz ten bocian on miał skrzydła
jakby orzeł takie białe

CIOTUNIA

więc to orzeł był czy bocian
każdy bocian Zosiu biały

ZOSIA

jakby orzeł jakby bocian
nie wiem ale łapał żaby

CIOTUNIA

orły żab nie jedzą Zosiu

ZOSIA

a gdy głodne proszę cioci
już wiem to był taki bocian
co na wiosnę tu przyleciał
żeby zostać orłem ciociu
i to znak był ja znak miałam

 

wchodzą Ania i Frania

 

CIOTUNIA

cóż to Aniu co ci Franiu
moje panny co się stało
wyście w pąsach wy zdyszane
któż to włosy wam potargał
a we włosach cóż to siano
wasze suknie pogniecione
czy tę suknię ktoś na tobie
szarpał Aniu a ten stanik
czy on sam się rozsznurował
schowaj piersi mówże Franiu
z kim tarzałaś się na sianie
może to ten graf feldmarszał
wykotłował tak cię Aniu

ANIA

grenadiery proszę pani

FRANIA

oni konie tam siodłają

ANIA

oni wozy tam ładują

FRANIA

grenadiery uciekają

ANIA

łapią świnie

FRANIA

kradną kury

ANIA

a z piwnicy to wynoszą
proszę pani konfitury

FRANIA

te najsłodsze truskawkowe

ANIA

ze mnie chcieli ściągnąć suknię

FRANIA

i ten stanik chcieli ukraść

 

wchodzi Graf z grenadierami

 

GRAF

szybciej moje grenadiery
co możecie wziąć to bierzcie
na wóz wszystko te portrety
te wazony te dywany
resztę rąbcie tnijcie sieczcie
tę panienkę sznurem zwiążcie
na wóz rzućcie pójść nie zechce
to ją sztykiem w pupę dźgnijcie
wtedy pójdzie jutro Zosiu
przed ołtarzem staniesz ze mną
lecz nim staniesz wybacz będziesz
feldmarszała śliczną branką

CIOTUNIA

o co czynisz feldmarszale
wszakżeś żołnierz choć podbiłeś
tę krainę nieszczęśliwą
choć zwycięzcą grafie jesteś
czy się godzi siec ciąć rąbać
czy się godzi wiązać sznurem
i dźgać sztykiem tę panienkę
grafie wszak to jeszcze dziecko

GRAF

wiążcie chłopcy nie słuchajcie
co tam gdacze ta kokoszka
nie gdacz ciocia bo i ciebie
postronkami każę wiązać
na wóz rzucę i uwiozę
będziesz w pułku grenadierów
pani ciocia markietanką

CIOTUNIA

patrz Zosieńko tam na ścianie
patrz tam szable skrzyżowane
bierz tę Zosiu tamta dla mnie
teraz spróbuj tylko dotknąć
tej panienki feldmarszale
w imię Ojca Syna Ducha
jak krzyżową machnę sztuką
to ci grafski łeb rozwalę
potem wiedz to mój waćpanie
zanim twoje grenadiery
we mnie z wszystkich luf wypalą
ja to ostrze zakrwawione
w tej panienki wbiję łono
jeśli ma ją porwać obcy
jeśli gdzieś tam na obczyźnie
ma w niewoli obcej jęczeć
ma przy obcym leżeć w łóżku
ma pod obcym płakać rzewnie
to już raczej niech tu leży
w modrzewiowej swojskiej trumnie
i niech wiosną kwitną nad nią
maki chabry i stokrotki
naszej nacji kwiaty swojskie

GRAF

a to lubię to mi damy
ja z takimi tobym poszedł
do ataku na szatany
ja bym piekło z wami zdobył
ale trudno jeśli nie chcesz
jechać Zosiu z feldmarszałem
ja mam w Wiedniu tuż przy Ringu
grafski pałac tam lokaje
tam miśnieńskie porcelany
tam przy grafie ty wiedeńską
byś grafinią Zosiu była
tam co wieczór z arcyksięciem
w pierwszej parze byś tańczyła
a nie jakieś kujawiaki
krakowiaki hoc hoc hopsa
bo my Zosiu tam tańczymy
tylko tańce jewropejskie
ale trudno jeśli nie chcesz
to ja żegnam a co złego
to nie my a te ułany
i auf wiedersehn me damy
ale ja tu jeszcze wrócę
bo ja chyba zakochany

Graf wychodzi z grenadierami

 

CIOTUNIA

za nim Aniu gońże Franiu
nasze wieprzki gęsi kury
wyrywajcie z grafskich szponów

ANIA

konfitury

FRANIA

konfitury

 

Ania i Frania wychodzą

 

ZOSIA

patrz ciotuniu uciekają
a tam patrz o tam pod lasem
patrz na koniach patrz to nasi
jakby maki co rozkwitły
pośród zboża ile maków
patrz już siedzą im na karkach
sieką rąbią już dym z armat
nic nie widać wszystko zasnuł
byle mi go nie zabili

CIOTUNIA

kogo Zosiu

ZOSIA

feldmarszała

CIOTUNIA

co też mówisz wszak to obcy
wszak to wróg twój moja Zosiu

ZOSIA

ale on mnie kocha ciociu

CIOTUNIA

ale sznurem kazał wiązać

ZOSIA

no bo chciał się żenić ciociu

CIOTUNIA

ale bagnet wbił ci w pupę

ZOSIA

nie wbił ciociu

CIOTUNIA

lecz chciał Zosiu

ZOSIA

gdyby nawet wbił ten bagnet
czy coś złego moja ciociu
by w tym było taki co to
klęczy prosi wzdycha płacze
to mi na nic ten kto z Zosią
chce uklęknąć przed ołtarzem
niechaj Zosi wprzód dokaże
że potrafi zdobyć Zosię
z szablą w dłoni po ułańsku

CIOTUNIA

już on pewnie zasiekany
a ty Zosiu nie myśl o nim
bo nie godzi się litować
nad wrogami wróg to obcy

ZOSIA

lecz wróg nasz więc jakby swojski

CIOTUNIA

wróg ci swojski

ZOSIA

jest w nim ciociu

jakaś swojskość on nasz własny
od stuleci nasz rodzimy
nasz rodowy i rodzinny
ojców naszych wróg ojczysty
naszych matek macierzysty
i my z nim z tym naszym obcym
to żyjemy przecież ciociu
jak w rodzinie a więc swojsko

CIOTUNIA

głupiaś on tu był i będzie
ten feldmarszał zawsze obcy

ZOSIA

obcy swojski proszę cioci

CIOTUNIA

co ty mówisz moja Zosiu
obcy swojski swojski obcy
co to znaczy możeś chora
weź różaniec ten co dziadek
miał przy sobie kiedy bronił
naszych kresów kiedy rżnął tam
swoich chłopów to jest chłopów
obcych to jest swoich obcych
swojsko obcych co ja plotę
idź się pomódl moja Zosiu

ZOSIA

a ja lubię takich ciociu
jak ten swojski nasz feldmarszał
choć to dziki jest ludojad
i choć trochę go się boję
toż to ciociu kawał chłopa
jakie on ma wielkie łapy
jaki zad a kiedy pierdnie
to mu kłania się Europa
a gdy czknie to już w Paryżu
filozofy książki piszą
rozważając proszę cioci
co by czknięcie mogło znaczyć

CIOTUNIA

to ja idę się położyć
bo mi słabo swojski pierdnie
czknięcie swojskie filozofom
co też ona ma na myśli
chyba chora nasza Zosia
ten feldmarszał ją przestraszył
kiedy sznurem kazał wiązać
te bielutkie małe rączki
ale co to słyszysz Zosiu
Jezu Chryste trąbek granie
na podwórzu stukot kopyt
toż to nasi to ułani

ZOSIA

to Lubomir ten porucznik

CIOTUNIA

a z nim major Chryste Panie
a zdrożeni a zmęczeni
prosto z koni zakurzeni
swojski obcy co to znaczy
lecz prosimy lecz witamy

 

wchodzą Major i Lubomir z Janem

 

MAJOR

my do nóżek się ścielemy

CIOTUNIA

w tego dworku białe ściany

ZOSIA

pan Lubomir

CIOTUNIA

nasz pan major

MAJOR

jeszcze obcą krwią splamieni

CIOTUNIA

obco swojski czy być może

MAJOR

jeszcze prochem osmaleni

CIOTUNIA

zaraz rany opatrzymy

MAJOR

a my z krwi się obmyjemy

CIOTUNIA

zaraz konie napoimy

MAJOR

my rączęta całujemy

CIOTUNIA

zaraz swojski bigos podam

MAJOR

my bigosu chętnie zjemy
śpiewaj z nami Lubomirze
czemu jakoś obco milczysz
gdy my tutaj się cieszymy

WSZYSCY

my bigosu my bigosu
my swojskiego chętnie zjemy

ZOSIA

powiedz waćpan poruczniku
czy feldmarszał ten ludojad
co sieroty nasze gwałcił
zginął w bitwie posiekany
czy też wzięty do niewoli

CIOTUNIA

ależ Zosiu pan porucznik
pewnie ranny krwią zbryzgany
i na nogach ledwie stoi
nawet pytać się nie godzi
o jakiegoś tam marszała

MAJOR

ja waćpannie powiem wszystko
bom ja szwadron wiódł w tej bitwie
pułk wiedeńskich grenadierów
który musisz wiedzieć Zosiu
pułkiem grafa jest przybocznym
myśmy chyłkiem z lewa zaszli
potem z prawa otoczeni
już nam wymknąć się nie mogli
wtedy trąbki dały sygnał
do ataku i pułk cały
ciach ciach Zosiu z porucznikiem
roznieśliśmy na tych szablach
graf feldmarszał stawał dzielnie
lecz gdy z tego pistoletu
koń zabity upadł pod nim
skoczył w krzaki gdzieś tam teraz
siedzi w norze niby borsuk
bo daleko nie mógł uciec
ten Jan a Jan to mój swojak
i swój chłopak choć ordynans
on spod ziemi go wygrzebie

JAN

a wygrzebię choćbym ziemię
miał przeorać pazurami

CIOTUNIA

kiedy już tu o nim mowa
o tym obcym feldmarszale
idźcie dzieci do ogrodu
my przejdziemy potem do was
waćpan zostań mój majorze
mam ja sprawę do waćpana

MAJOR

a ty Janie na koń siadaj
przywieź mi tu feldmarszała

 

Jan wychodzi

 

ZOSIA

chodźmy panie poruczniku
ja uplotę biały wianek
z kwiatów groszku

LUBOMIR

jeśli Zosia

nie ma nic przeciwko temu
ja bym wolał pójść na łąkę
gdzie bociany łapią żaby

 

Zosia i Lubomir wychodzą

 

MAJOR

pozwól pani dobrodziejko
białe rączki ucałować

CIOTUNIA

mógłbyś waćpan zgolić wąsy
dość łaskoczesz teraz siadaj
teraz słuchaj mój majorze
przybyliście w samą porę
bo feldmarszał musisz wiedzieć
który u nas stał obozem
chciał mi dzisiaj porwać Zosię
teraz wojna dziś nie porwał
ale jutro porwać może
tyś jest nasz daleki krewny
radź co robić o los Zosi
mój majorze trzeba zadbać
lata idą trąbki grają
grenadiery biją w bębny
Zosia nie jest już dziewczynką

MAJOR

no to za mąż i do łóżka
bo spod kołdry ten feldmarszał
już Zosieńki nam nie porwie

CIOTUNIA

i ja tak majorze myślę
ten kto moją Zosię weźmie
chyba skarżyć się nie będzie
bo te pola i te gaje
i ten dworek to jej wszystko

MAJOR

no i dzieci dzieci będą
a nam teraz trzeba chłopców
no i może cyt to dziecko
to na które dobrodziejko
tak czekamy to z Zosieńki

CIOTUNIA

otóż właśnie mój majorze
o to modlę się i wierzę
że to dziecko to jedyne
to wyśnione przez nas dziecko
które zmyje ten grzech straszny
ten nasz grzech ach cyt śmiertelny
to urodzi się z Zosieńki

MAJOR

ja to myślę dobrodziejko
że ślub potem wpierw do łóżka

CIOTUNIA

lecz z kim radźże mój majorze

MAJOR

może by tak za mnie poszła

CIOTUNIA

co też waćpan co ci w głowie
toż ty biały jak gołąbek

MAJOR

im kot starszy i tam dalej
no a komu Pan Bóg daje
temu ogon rano staje
ale może gdyś ty wdowa
a ja wdowiec to ty za mnie

CIOTUNIA

o tym potem i przy sobie
trzymaj łapy mój majorze
twój porucznik ten Lubomir
kiedy tylko Zosię ujrzy
to szabelką zaraz dzwoni
no a Zosia zaraz w pąsach
zaraz strzyże oczętami

MAJOR

niby klaczka lecz on jak by
to powiedzieć on nie ogier
ale może kiedy z Zosią
już pod kołdrą będzie leżał

CIOTUNIA

ja innego tu nie widzę
więc spróbować waćpan trzeba
przyślę ci tu Lubomira
pomów z chłopcem ja tymczasem
Zosię dobrze usposobię

 

Ciotunia wychodzi

 

MAJOR

jak gołąbek ano może
ale jeszcze dałbym radę
i to dziecko to wyśnione
ono by przynajmniej miało
co potrzeba gdzie potrzeba
no a ten gdy się zabierze
to Bóg wie co wyjdzie z tego
lecz gdy ciocia sobie życzy

 

wchodzi Lubomir

 

spocznij synku chodź tu bliżej
pomówimy jak mężczyźni
tyś mężczyzna

LUBOMIR

tak majorze

MAJOR

i tyś ułan

LUBOMIR

tak ja ułan

MAJOR

jaki znak twój

LUBOMIR

bocian z żabą

MAJOR

co powiadasz

LUBOMIR

nic majorze

MAJOR

wiesz kto Zosia

LUBOMIR

to kobiéta

MAJOR

lubisz Zosię

LUBOMIR

ja sam nie wiem

MAJOR

Zosia śliczna

LUBOMIR

ciut za gruba

MAJOR

Zosia kwiatek

LUBOMIR

pachnie gnojem

MAJOR

Zosia kotka

LUBOMIR

raczej kocur

MAJOR

Zosia kurka

LUBOMIR

raczej kogut

MAJOR

Zosia klaczka

LUBOMIR

raczej ogier

MAJOR

no to klękaj

LUBOMIR

a to po co

MAJOR

proś o rękę

LUBOMIR

nie majorze

MAJOR

bierz Zosieńkę

LUBOMIR

ja się brzydzę

MAJOR

naszą Zosią

LUBOMIR

raczej sobą

MAJOR

a to głupstwa to wapory
wstydź się panie poruczniku
patrz to ona patrz przez ogród
zda się płynąć na powietrzu
lekką nóżką białą nóżką
nie dotyka zda się grządek
rąbkiem sukni ledwie muska
wonny groch pokrzywy miętę
patrz jak anioł bielusieńki
leci ku nam w blasku słońca
spójrz no tylko Lubomirze
na te piersi na to łono
na te rączki te jagody
to krew z mlekiem mleko z miodem
miód z muchami muchy z gnojem
gnój z gnojówki za stodołą
Lubomirze samo zdrowie
kiedy się z nią chłopcze sparzysz
rychło szwadron wystawicie
co tam szwadron pułk ułanów
bataliony dywizjony
ty na czele z szablą w dłoni
na koniku na bułanym
takiej tobie trzeba żony
ona zrodzi Napoliony
i pod Stoczkiem znów armaty
o mój chłopcze będą grzmiały
ale ty się synku słaniasz

LUBOMIR

bo ja mdleję moja rana
patrz otwarta znowu krwawi
patrz krew tryska

MAJOR

raczej ciecze

raczej sączy się przez szarpie
już krwi w tobie nie ma chłopcze
boś ty w bojach i w potyczkach
nie żałował krwi serdecznej
stąd ta bladość i ta słabość
te migreny i te spazmy
ale w Zosi to krwi nie brak
w niej krew młoda krew kipiąca
krew ułańska czysta wrząca
a co synku najważniejsze
nasza swojska zdrowa własna
tej krwi trzeba temu dziecku
które ty z nią o biedactwo
lecz to ona to Zosieńka
sam na sam cię z nią zostawię
spraw się dzielnie rwij ku sławie

 

Major wychodzi
wchodzi Zosia

 

ZOSIA

ach to waćpan mnie ciotunia
przykazała o te kwiatki
do wazonu tutaj wstawić

LUBOMIR

ładne kwiatki

ZOSIA

prawda śliczne

ja te kwiatki pozbierałam
dla waćpana o nie dziękuj
patrz to chmiel a to kartofel
a to oset jak on pachnie
to pokrzywa najpiękniejszy
z naszych swojskich polnych kwiatów

LUBOMIR

lecz to parzy to chwast dziki

ZOSIA

a ja lubię kiedy kwiaty
parzą ręce ja je wtedy
o tak karcę nóżką depczę
ale co ja tu o chwastach
proszę weź je sobie waćpan
mnie mówili czy to prawda
że ty panie Lubomirze
na biwakach piszesz wiersze

LUBOMIR

któż to mówił

ZOSIA

Jan ordynans

boś mu czytał lecz to prostak
cóż on by mógł pojąć z wiersza
ale gdybyś małej Zosi
coś przeczytał lub dla Zosi
coś napisał

LUBOMIR

o nie nigdy

ZOSIA

twoja Zosia lubi wiersze
o przeczytaj ja ci za to
dam całusa

LUBOMIR

niechaj Zosia

o wierszyki mnie nie prosi
bo tu przecież każdy kwiatek
każda trawka każdy oset
każda żaba każdy bocian
mówi wierszem

ZOSIA

tam w kieszeni

te papiery co tam sterczą
czy to one to te wiersze
ja przeczytam pozwól pozwól
chodźcie tutaj ciociu wujciu
to on pisał posłuchajcie

 

wchodzą Ciotunia i Major

 

LUBOMIR

oddaj Zosiu nie ja nie chcę

CIOTUNIA

co to Zosiu jak ci nie wstyd
tak przy wszystkich puść ją waćpan

MAJOR

gdy się czubią to się lubią
to mi ułan brawo chłopcze

ZOSIA

ja przeczytam posłuchajcie
wiersz poety Lubomira
pod tytułem żabobocian

CIOTUNIA

czytaj Zosiu

LUBOMIR

o nie Zosiu

MAJOR

to on wiersze a to bieda
gdy tu dziecko robić trzeba
to on piórem po papierze
coś gryzmoli kreśli skrobie

ZOSIA

żabobocian
mam
dwadzieścia lat
chciałem być orłem
chciałem być sokołem
chciałem być
przelotnym żurawiem
płynącym w kluczu nad rodzinną
strzechą
chciałem być choćby
kwoką
z matki kury
z ojca koguta
mam
dwadzieścia lat
będę bocianem który
poluje na żaby
będę żabą
którą połyka bocian
będę
bocianem który
wykluł się na wiosnę
z żabiego skrzeku
będę
żabą która
wykluła się na wiosnę
z bocianiego jaja
będę
bocianożabą lub
żabobocianem

CIOTUNIA

no no

MAJOR

he he

CIOTUNIA

fiu fiu

MAJOR

ho ho

CIOTUNIA

ja to muszę do bigosu
bigos mógłby się przypalić

MAJOR

ja do koni chyba zajrzę
żabobocian i tam dalej

 

Ciotunia i Major wychodzą

 

ZOSIA

weź ten wierszyk ja się kłaniam
waćpan rychło będziesz sławny
żabobocian wstyd waćpanie
trzeba co dzień o świtaniu
zlewać głowę zimną wodą
ja iść miałam za waćpana
lecz nie pójdę to już raczej
wolałabym tego Jana
choć on może gdy mu co dzień
czytasz takie poemata
też już w głowie ma bociany

 

wychodzi

 

LUBOMIR

nie pojęli jakże mogli
myśl tę pojąć dziką obcą
owszem dość niepoetyczną
to przyznaję lecz myśl ważną
że z bociana będzie żaba
z wstrętnej żaby bociek piękny
i że nie ma żadnych różnic
gdy w istotę rzeczy wglądnąć
między żabą a bocianem
wszystko jest sekretną jednią

 

wchodzi Major

 

MAJOR

daj ten wiersz to trzeba spalić
podrzeć zdeptać zatrzeć ślady

LUBOMIR

on mi święty jest majorze

MAJOR

żabobocian święty mówisz
mnie się raczej ten twój wierszyk
wydał jakiś taki lepki
jakiś taki jakby mdlący
jak racuchy z czekoladą
albo bigos ze śmietaną
siedzi w nim tam jakieś świństwo
jakie nie wiem ale myślę
że ten jak mu tam żabożab

LUBOMIR

żabobocian

MAJOR

niech ci będzie

że on jakoś jest podobny
do ułańskiej naszej francy
ale franca szlachetniejsza
mnie tam zresztą wszystko jedno
mógłbym nawet ci podrzucić
jakiś pomysł bo mam głowę
poetyczną o na przykład
kurokogut czyli kogut
co na kurze jedzie wierzchem
lub świniowieprz to też ładne
ale Zosi Zosi szkoda
ona teraz poruczniku
wiedz to płacze gdzieś w oborze
ona szlocha boś ją zdradził
z tym bocianem i z tą żabą

LUBOMIR

ona gardzi mną majorze
ona mną się teraz brzydzi
o i słusznie bo jest godzien
tylko wzgardy w naszym kraju
kto się zhańbił myślą śmiałą
kto bocianem jest i żabą

MAJOR

głupiś nie znasz się na pannach
ona ciebie kocha chłopcze
no a dziwić się nie można
że się teraz boczy troszkę
gdy się nagle dowiedziała
że jej ułan to żaboskrzek

LUBOMIR

żabobocian

MAJOR

wszystko jedno

no to idź tam teraz do niej
weź za rączkę za kolanko
i tam dalej szepnij w uszko
jakieś czułe świńskie słówko
tu o dziecko chodzi chłopcze

LUBOMIR

jakie dziecko

MAJOR

no to które

masz w niej spłodzić Lubomirze

LUBOMIR

na to nie licz mój majorze
ja w tej Zosi nic nie spłodzę

MAJOR

gdyś jest ułan no to spłodzisz
jeśli nie wiesz jak się robi
dziecko pannie ja ci powiem

LUBOMIR

ja z nią ja w niej nasze dziecko
nasze wspólne co z kołyski
wyciągając małe rączki
będzie wołać tata mama
żabobocian o nie nigdy

MAJOR

Lubomirze patrz ja klękam
zlitujże się nad Zosieńką
wszak to wojna na bój idziesz
dziś lub jutro pewnie zginiesz
a gdy zginiesz poruczniku
to kto z Zosią i kto w Zosi
to jest rozkaz patrz te włosy
moje siwe starzec prosi
zrób to dziecko

LUBOMIR

ani myślę

 

wchodzi Widmo

 

MAJOR

ale patrz tam Lubomirze
patrz tam w oknie jakiś upiór
ja tą szablą cię przeżegnam
klinga była poświęcana
w imię Ojca Syna Ducha
zgiń przepadnij ktoś ty taki
nic nie mówi i nie znika
ty go spytaj poruczniku

LUBOMIR

tam nic nie ma

MAJOR

jakże nie ma

przecież stoi widzę jest tam
tylko popatrz

LUBOMIR

nie popatrzę

MAJOR

patrz on w burce patrz a z włosów
z ust i z uszu woda cieknie
to topielec tam na piersi
patrz tam rana krew z niej tryska
krew z niej ciecze strugą wartką
ktoś jest powiedz

WIDMO

jam twój książę

MAJOR

żywy

WIDMO

zmarły

MAJOR

Lubomirze

patrz on dłoń podnosi palcem
patrz tę ranę nam wskazuje

LUBOMIR

ja nie wierzę

WIDMO

w co nie wierzysz

LUBOMIR

w duchy

WIDMO

a więc podejdź bliżej

LUBOMIR

nie podejdę

WIDMO

rozkazuję

baczność wystąp poruczniku

LUBOMIR

tak jest książę

WIDMO

teraz palce

włóż w tę ranę

LUBOMIR

czy to rozkaz

WIDMO

rozkaz

LUBOMIR

no więc niech ci będzie

WIDMO

co to jest

LUBOMIR

to krew

WIDMO

powąchaj

krew

LUBOMIR

krew książę

WIDMO

obliż palce

LUBOMIR

ja się brzydzę

WIDMO

obliż każę

oblizałeś

LUBOMIR

krew

WIDMO

ha właśnie

to krew moja krew co ciecze
z tych ran które mi zadano
tam w tym boju w tym ostatnim
kiedy runął koń pode mną
kiedy obce grenadiery
bagnetami mnie pokłuli
twego księcia i krew wasza
bo przelana za was wszystkich
a te rany to masz wiedzieć
one nigdy słyszysz nigdy
nie zabliźnią się mój chłopcze
i ta krew co ciecze ze mnie
dzień i noc wiedz ona nigdy
nie przestanie z rany tryskać
jeśli ty czy słyszysz chłopcze
jeśli ty nie zrobisz Zosi
tego dziecka

LUBOMIR

dość mój książę

to są sprawy damsko-męskie
między mną a tą panienką
widmu nic do tego proszę
niech się widmo stąd wynosi

MAJOR

jak ci nie wstyd Lubomirze
wszak to widmo twego księcia
ono krwawi ono prosi
no proś książę błagaj klękaj

WIDMO

błagam chłopcze zrób to dla mnie
gdyś był dzieckiem czy pamiętasz
ja nosiłem cię na rękach
zlitujże się nie nade mną
co tam rany są mi słodkie
i krew słodka gdym ją przelał
tak za ciebie także synku
lecz nad nimi się ulituj
nad ciotunią nad Zosieńką
zbierz się w sobie wzmóż się w sobie
Lubomirze zrób to dziecko

LUBOMIR

jeśli widmo sobie życzy
mogę kazać siodłać konie
przysięgałem to pamiętam
i nie złamię tej przysięgi
mogę z widmem pójść za Wisłę
za San Bzurę precz za Wartę
hen za Niemen za Ren Marnę
na Zaolzie i w Inflanty
miasto Gdańsk co niegdyś nasze
podkomorzy na to basem
kiedyś znowu będzie nasze
wodzu prowadź nas na Kowno
pójdę gdzie mi widmo każe
krew przeleję złożę kości
lecz do łóżka z tą panienką
to nie pójdę czy to jasne

WIDMO

cóż mi tam po twoim życiu
wierszokleto ty nieszczęsny
nam to dziecko jest potrzebne
kiedy zrobisz dziecko Zosi
możesz zginać gdzie tam zechcesz
choćby gdzieś na San Domingo
wszystko jedno lecz zrób dziecko

LUBOMIR

niech mnie widmo nie namawia
szkoda czasu widmo pewnie
jeszcze inne ma zajęcia

WIDMO

więc nic z tego

MAJOR

niechże książę

jeszcze prosi on ulegnie

WIDMO

nie majorze jam wasz książę
i nie będę się poniżał
klęcząc przed tym skrzekożabem
żaboskrzekiem

LUBOMIR

książę także

nic nie pojął z mego wiersza
a to szkoda żegnam księcia

WIDMO

miej nadzieję mój majorze
ktoś się znajdzie nie porucznik
no to wachmistrz a nie wachmistrz
no to choćby jakiś trębacz
będę szukał bądź mi wierny

 

znika

 

LUBOMIR

jakiś trębacz albo może
jakiś chłopiec który konie
czyści w stajni albo taki
który moje buty czyści
to jest pomysł

MAJOR

na wiersz pewnie

waćpan jesteś człowiek niecny
tak się obejść z naszym księciem
z tym upiorem naszym wiernym

LUBOMIR

ja się zgadzam mój majorze
ja to dziecko Zosi zrobię

MAJOR

zrobisz niechże cię uściskam
słyszysz książę nasz Lubomir
wzmógł się w sobie i on zrobi
o mój chłopcze chodź w objęcia

Strona: 12345