Ułani. Komedia serio w trzech aktach

AKT II

ta sama dekoracja
wchodzą Lubomir i Jan

 

LUBOMIR

co tam Janie czy feldmarszał
nasz wróg miły już schwytany

JAN

już go mamy jaśnie panie
tam w olszynce siedział w krzakach
nasi chłopcy go znaleźli
i na miedzę wyciągnęli
za wąsiska i za uszy
jaśnie panie jak zająca
ale co to jest za zając
który panie charty kąsa
o tu rękę mi rozkrwawił
ucho naddarł nos by odgryzł
taki miły ten feldmarszał
chłopcy chcieli na szabelkach
zaraz panie tam na miejscu
tę bestyję dziką roznieść
ale krzyczał po ichniemu
pardon pardon tam przy studni
Ania z Franią jaśnie panie
teraz szarpią go za kudły

LUBOMIR

a więc kąsał mówisz Janie
a to świetnie gryzł i kąsał
niby chart lub niby zając
niby chart zająca albo
zając charta ale może
raczej dziobał niby bocian
kiedy żabę w trawie łowi
albo niby żaba kiedy
chce bociana ugryźć w nogę
taka żaba z długim dziobem

JAN

i tak można to wyrazić
ale ja to myślę panie
że w poezji nowoczesnej
gdzie już tyle dokonano
chartozając jest symbolem
jak by rzec to mniej ogranym
najmniej słów jak ktoś tam mawiał
chartozając z dwóch słów jedno
o w ten sposób toby można
wiele słów co zbędne całkiem
ze słowników powykreślać

LUBOMIR

a ja wolę moje żaby
kiedy wokół nóg mi skaczą
ale patrz no tam na bucie
jakiś pyłek ten but brudny
oczyśćże go wierny sługo

JAN

będzie on się zaraz świecić
jak słoneczko nad tą łąką
gdzie szukają żab bociany
klekoczące

LUBOMIR

powiedz Janie

czy panienka nasza Zosia
czy ci ona się podoba

JAN

ona śliczna jaśnie panie
jak ta malwa jak ta lilia

LUBOMIR

gadasz głupstwa ona raczej
jakby brukiew lub kapusta

JAN

z brukwi panie zupa słodka
jam od dziecka zupą z brukwi
był karmiony na surowo
brukiew także bardzo dobra
no i dobra też z kapustą

LUBOMIR

a więc Zosia mówisz słodka

JAN

słodka panie słodziusieńka
lecz ta brukiew to nie dla mnie

LUBOMIR

ale gdybyś mógł spróbować
gdybym ja ci dał tę brukiew
nadgryźć ugryźć całą zeżreć

JAN

jaśnie panie toż to żarty

LUBOMIR

ale chciałbyś

JAN

kto by nie chciał

LUBOMIR

są i tacy dobry Janie
którym brukiew raczej nie w smak
a więc będziesz miał panienkę

JAN

ja lecz ja ordynans jestem
no a ona panna z dworku
jakże ja bym z taką panną
to grzech chyba panie będzie

LUBOMIR

a więc chcesz czy nie chcesz Janie
no mów chcesz się z Zosią przespać

JAN

a chcę lecz grzech o to mniejsza
grzeszyć miło lecz w tym będzie
jaśnie panie jakieś świństwo

LUBOMIR

otóż właśnie świństwo albo
raczej jakaś jakby żabiość
lub bocianożabiość nawet

JAN

jak w tym wierszu jaśnie pana
ten wiersz piękny gdyś mi panie
ten wiersz czytał na biwaku
to tam we mnie coś szlochało
bo w tym wierszu o nas było
chociaż może i do śmiechu

LUBOMIR

tyżeś jeden ten wiersz pojął
godnyś Janie być krytykiem
literackim

JAN

to już raczej
ja bym wolał teatralnym
bo ja straszny panie głupek
a ten wiersz ja znam na pamięć
wiersz poety Lubomira
pod tytułem żabobocian

LUBOMIR

ten wiersz kiedyś swoim wnukom
powiesz Janie i wnuk późny
on spamięta lecz nie teraz
a więc zrobisz to z panienką

JAN

ale ona to się chyba
jaśnie panie będzie chichrać
kiedy powiem chodź Zosieńko
twego Jana weź w objęcia

LUBOMIR

ja nie widzę mój ty Janie
tu powodów do chichrania
cóż jest miłość to kształt piękna
piękno kształtem jest miłości
piękno wzniosłe a więc miłość
wierny Janie także wzniosła
ale z tego to wiedz Janie
musi dziecko być koniecznie

JAN

gdy pan każe no to będą
i bliźnięta bo panienka
ona to mi niesłychanie
odpowiada seksualnie

LUBOMIR

starczy jedno wstawaj Janie

JAN

to już panie buty ściągać

LUBOMIR

wezwę cię gdy przyjdzie pora
gdy na grzędach kury zasną
i pamiętaj ma być dziecko

 

Ania i Frania wprowadzają związanego Grafa
za nimi wchodzi Major

 

ANIA

wlecz za kudły

FRANIA

szarp za wąsy

ANIA

dźgnij go sztykiem

FRANIA

ciach go szablą

ANIA

tam pod żebro

FRANIA

tam w to brzucho

ANIA

kop go w kostkę

FRANIA

gryź go w ucho

MAJOR

nie znęcajcie się panienki
nad tym jeńcem bo gdy jeniec
sznurem ma związane ręce
to ten jeniec już nam święty

GRAF

ja to lubię panie major
dźgaj mnie panna szarp za wąsy
po orderach ciach szabelką
niech mnie kłują ja nie święty
to wojenka dzisiaj panna
kop nie żałuj ja twój więzień
a ty jutro moim będziesz
i za wąsy a ślicznotka
ja cię jutro będę szarpał

MAJOR

nie rezonuj feldmarszale
weź tam Janie jaką szmatę
ale krwawą zaplamioną
naszych sierot krwią serdeczną
i w tę wstrętną gębę wepchnij
albo weź onucę Janie
bo ta krew o znam cię grafie
toby była ci za słodka
a żeś Zosię chciał nam porwać
zrywam ci te epolety
te ordery i te krzyże
francowato józefińskie
już tyś teraz nie feldmarszał
boś porywacz i gwałciciel
naszych hożych wdów i panien
wiesz sam grafie co kodeksy
mówią o tych wstrętnych zbrodniach
przeciw świętym prawom wojny
poruczniku proszę ze mną
trzeba złożyć sąd wojenny
jutro grafie będziesz wisiał
tam w olszynce na gałęzi

 

Major wychodzi

 

LUBOMIR

gdy na grzędach kury zasną
czekaj na mnie Janie w stajni
a czekając ten mój wierszyk
niby pacierz sobie powtórz

JAN

żabobocian ja pamiętam

 

Lubomir i Jan wychodzą

 

ANIA

teraz Franiu

FRANIA

teraz Aniu

ANIA

niech tam oni grafa sądzą
nim zawiśnie na gałęzi

FRANIA

to my wierzchem

ANIA

na koń Franiu

FRANIA

daj mi czako

ANIA

wciągnij buty

FRANIA

te ostrogi jak to dzwonią

ANIA

bierz tę lancę

FRANIA

jeszcze pałas

siodłaj

ANIA

dosiądź

FRANIA

nie kop grafie

bo przyłożę ci harapem
wyjmijże mu z pyska szmatę
lubię kiedy koń pode mną
rży i parska kwiczy chrapie

ANIA

kłuj ostrogą bij po zadzie

FRANIA

stępa kłusem stawaj dęba
nieś mnie grafie lecz nie wierzgaj

ANIA

bo cię zrzuci wodze ściągnij
niech mu krew wytryśnie z nozdrzy

FRANIA

do ataku

ANIA

tnij pałaszem

FRANIA

giń psubracie

ANIA

na armaty

FRANIA

hej dziewczęta

ANIA

w górę kiecki

FRANIA

jedzie ułan jazłowiecki

ANIA

lance do boju szable w dłoń

FRANIA

feldmarszale tyś nasz koń

ANIA

dupa twarda

FRANIA

jak z mosiądza

ANIA

to ułani są z Grudziądza

FRANIA

lance do boju wroga bić

ANIA

a ty widzu wstydź się wstydź

 

wchodzi Lubomir

 

LUBOMIR

cóż to Franiu czy wam nie wstyd
złaź natychmiast z feldmarszała
to nasz jeniec a ty wierzchem
a ty dźgasz go ostrogami
patrzcie krew po wąsach ciecze
feldmarszalski mundur plami
ja ciotuni wszystko powiem

FRANIA

też mi ułan

ANIA

my ułani

 

Ania i Frania uciekają

 

GRAF

a to brzydko poruczniku
czy to godzi się panienkom
psuć zabawę one miłe
one lubią feldmarszała
bo on ogier i ślicznotkom
on dosiadać się pozwala
ale może panu zazdrość
że feldmarszał z panienkami
po ułańsku się zabawia

LUBOMIR

tyżeś ranny jest herr grafie
tyżeś skłuty ostrogami
gdzieś ciotunia tu powinna
mieć apteczkę tam są szarpie
pozwól rany ci opatrzę

GRAF

co za rany tam na zadzie
tam gdzie ten ułanik śliczny
kłuł ostrogą ja tam skórę
to mam taką szorstką twardą
jakby kiedyś ktoś harapem
wygarbował ten zad grafski
choćbyś nawet dźgnął i lancą
nie poczuję próbowali
a ja pytał czy to muchy
zad łaskoczą skrzydełkami
a to wszystko geny chłopcze
to po ojcach taka skóra
bo ojcowie moi prości
brali baty ale synka
to na grafa wychowali

LUBOMIR

lecz krew pozwól choć krew wytrę

GRAF

co tam krew niech ciecze zostaw
do wesela ta krew wyschnie
a ja krwisty tej krwi we mnie
to jest tyle że mogłaby
gdybym z brzucha tą krwią rzygnął
zalać wszystko wioski miasta
kraje ludy

LUBOMIR

lecz krew twoja

choć nie krew to ale jucha
czarna kwaśna wymieszana
z końskim potem i ze łzami
ona ciecze z ran zadanych
naszą ręką a więc ona
jakby nasza była grafie
jakby własna jakby moja
jakby swojska i rodzima
więc tę krew o błagam grafie
zgódź się pozwól pocałunkiem
spiję z twoich czarnych wąsów

GRA

a niecnota

LUBOMIR

wstań ja chciałbym

ja chce łaknę wiem nie pojmiesz
lecz ja muszę choćbyś nawet
o mój wrogu jakże swojski
choćbyś nawet mnie odepchnął
ja cię w usta pocałuję

 

pocałunek

 

GRAF

tfu to jakby jakaś żaba
tfu to lepiej było zabić

LUBOMIR

jakie ty masz słodkie usta

GRAF

już nie całuj nie chcę puść mnie
ty mnie kochasz poruczniku

LUBOMIR

ja cię grafie nienawidzę
o i gardzę tobą gardzę
a więc kocham

GRAF

dialektyka

to bagnetem trzeba rozciąć
dobądź szabli tnij na odlew
będzie po mnie no tnij szybciej
lub pistolet bierz i wypal
w łeb kudłaty czy w zad tłusty
gdzie tam wolisz gdyś już posiadł
gdyś już zgwałcił feldmarszała
gdyś już zhańbił tym całusem
co nam jeszcze pozostało
poruczniku pora umrzeć
na co czekasz lecz ktoś idzie
a ciotunia to i ona
będzie krew mi spijać z wąsów
trzeba było panie major
feldmarszała wieszać szybko
a tyś zwlekał panie major
a tyś składał sąd wojenny
co za naród nim powieszą
pieszczotami wprzód zamęczą

LUBOMIR

a z nią Zosia Jan tam w stajni
wyjdę oknem już za późno
powiedz cioci feldmarszale
żem z upływu krwi tu omdlał

 

omdlewa

wchodzą Ciotunia i Zosia

 

CIOTUNIA

chodź Zosieńko chodź on czeka

ZOSIA

proszę cioci ja się brzydzę
bo on wstrętny ten Lubomir
jakiś lepki jak w tym wierszu
który on napisał ciociu
ni to żaba ni to bocian
ja myślałam że to ułan
że mi będzie grał na trąbce
że zabrzęczy ostrogami
że mnie weźmie na kolana
i że będzie opowiadał
o potyczkach szarżach bitwach
ale on to chyba nigdy
na nikogo nie szarżował
a tę ranę to mu pewnie
bocian ciociu dziobem zadał
gdzieś na łące kiedy żaby
ten Lubomir podsłuchiwał
bo on kumka niby żaba
ja z nim nie chcę ja nie jestem
byle żabą proszę cioci
i nie będę z nim skrzekotać
kumkać ciociu i warkotać

CIOTUNIA

gadasz głupstwa moja Zosiu
on nie zrobi ci nic złego

ZOSIA

ależ zrobi proszę cioci
bo on ciociu chce mi zrobić
ale nie to co należy
on mi zrobi coś wstrętnego
on mi w oczy proszę cioci
nie chce patrzeć i ja czuję
że to co on ze mną zrobi
będzie jakieś o tak obce
jakby pies to zrobił kotce
albo kogut gniadej klaczy
albo wałach białej gąsce

CIOTUNIA

jesteś gąską moja Zosiu
gdy to ułan no to jasne
że on coś ci zrobić musi
lecz nic złego uwierz cioci
ciocia zna się na tym trochę
weź tę wstążkę patrz to barwy
twoich przodków gdy Lubomir
pas zluzuje buty ściągnie
ty tę wstążkę mu zawiążesz
na ramieniu moja Zosiu
on rycerzem twoim będzie
no idź ale nie płacz nie drżyj
musisz Zosiu się poświęcić
musisz dzielna być pamiętaj
ułan czeka idźże gąsko

 

Ciotunia wychodzi

 

ZOSIA

jaki blady chyba zasnął
o łysieje jak się poci
gdyby chociaż capem cuchnął
gdyby knurem gdyby chociaż
jak pies cuchnął kiedy ślinę
gryząc łańcuch z pyska toczy
a on pachnie jakby trupa
ktoś Yardleya wodą skropił
może umarł gdyby umarł
tobym mogła mu na grobie
zasiać rutkę lecz oddycha
a to szkoda co mam robić
major każe ciocia prosi
no i ktoś to wreszcie musi
kiedyś zrobić biednej Zosi
zbudź się waćpan Lubomirze
to ja Zosia

LUBOMIR

wybacz Zosiu

ja omdlałem to ta rana
o tu ona jeszcze krwawi

ZOSIA

ja tę ranę ci opatrzę
pozwól waćpan czy to tutaj

LUBOMIR

ach to boli

ZOSIA

nic nie szkodzi

tu waćpana boli także

LUBOMIR

tu nie boli

ZOSIA

trzeba rozpiąć

LUBOMIR

lecz ja ranny o tu jestem

ZOSIA

tutaj także

LUBOMIR

tam nic nie ma

ZOSIA

tam jest

LUBOMIR

czy ci Zosiu nie wstyd

ZOSIA

czegóż bym się miała wstydzić
gdy te twoje rany waćpan
one jakby moje własne
one swojskie bo ułańskie
bo zadane ręką wroga
w bitwach któreś toczył dla nas
więc i dla mnie tobie waćpan
raczej wstydzić się wypada
bo jak trup na polu bitwy
trup przebity ostrym sztykiem
trup nad którym krążą kruki
leżysz waćpan pod kobietą
ruszajże się całuj pieść mnie
o ja czułam grafomanie
że mi zrobisz coś wstrętnego

LUBOMIR

puść mnie Zosiu nie szarp nie męcz
on się patrzy

ZOSIA

kto się patrzy

LUBOMIR

on feldmarszał ten nasz jeniec
on tam leży za kanapą
a jak dyszy a jak sapie
a jak mu tam błyszczą oczy

ZOSIA

niech się patrzy i co z tego
niech się patrzy a tyś ułan
no to róbże mój ułanie
co masz robić będę twoja
o litości gdy inaczej
już nie umiesz niech to będzie
takie waćpan jak to lubisz
choćby wstrętne jakby wałach
z białą gąską

LUBOMIR

lecz nie mogę

bo ten wróg nasz on to widzi
on czy słyszysz on się śmieje
on z miłości naszej szydzi

ZOSIA

dobądź szabli Lubomirze
zabij zarżnij

LUBOMIR

Zosiu kogo

ZOSIA

jak to kogo feldmarszała
potem w czarnej krwi kałużę
rzuć mnie

LUBOMIR

o nie jakże mógłbym

wszak to jeniec nasz wojenny
a kodeksy mówią Zosiu
że nie wolno zabić jeńca
pokąd go się nie osądzi

ZOSIA

więc daj szablę ja zabiję
a ty patrz się mój ułanie

LUBOMIR

o nie mogę to już nadto
tutaj krwawe będą jatki

ZOSIA

módl się grafie feldmarszale
waćpan dokąd Lubomirze

LUBOMIR

tam do studni

ZOSIA

chcesz się topić

LUBOMIR

chcę się napić zimnej wody

 

Lubomir wychodzi

 

GRAF

a to lubię to kobiéta
szybciej Zosiu tnij na odlew
odrąb głowę feldmarszała
niech wytryśnie z grafskiej szyi
czarna jucha niech obryzga
te sukienki twoje białe
zarąb przebij potem podnieś
za te kudły moją głowę
rzuć na talerz fajansowy
i z talerzem zatańcz naga
przed ciotunią i majorem
rąb ja w tobie zakochany
a śmierć Zosiu jakże słodka
gdy zadana kochankowi
ukochanej białą rączką

ZOSIA

a zarąbię a przebiję
bo ja ciebie feldmarszale
ja też jakbym moje usta
serce trzewia i śledziona
już nie mogą milczeć dłużej
ja też jakbym cię kochała
mój ty wrogu jakżeś ty mi
bliski jakżeś swojski własny
o na własność gdybym mogła
ja cię posiąść mój kochany
ale chociaż takżeś swojski
tożeś obcy i nie wolno
kochać mi cię feldmarszale
więc zarąbię no bo jeśli
nie zarąbię to za chwilę
będę prosić na kolanach
weź Zosieńkę weź jak swoją
ona da ci się oswoić
więc zarąbię giń herr grafie
giń ja kochać cię nie mogę
giń boś obcy choćżeś swojski
ale kiedy za te kudły
złapię rzucę na półmisek
twoją głowę odrąbaną
mój ty wieprzku wielkanocny
to te usta plując na mnie
krwią spienioną wiem wyszepczą
kocham o i ja te usta
zakrwawione wtedy nagle
pocałuję więc to na nic
jakby tu cię feldmarszale
jak tę twoją miłą swojskość
zdusić zdławić wziąć za gardło
jakby tu cię wyobcować
żebyś nie był mi już swojski
żebym kochać cię nie mogła
żebym mogła tobą gardzić
jakby cię tu co tu zrobić
żeby było wstrętnie obco
przede wszystkim strasznie głupio
no bo teatr gdy nie głupi
to biletów nikt nie kupi
jakby cię tu na kolana
proś o litość feldmarszale
całuj nóżkę

GRAF

z przyjemnością

a tam wyżej gdzie kolanko
pozwól Zosiu można także

ZOSIA

nie to na nic choć łaskoczesz
moją nóżkę twoim wąsem
dość już grafie tam to nie chcę
i choć kłujesz wąsy nóżkę
oswajają w pocałunkach
jeszcze chwila a jak swoją
będziesz mógł mnie przebić wąsem
ale gdybym tyś związany
więc nic zrobić mi nie możesz
i ja o tak teraz grafie
będziesz wreszcie miał za swoje
i już Zosia choćby chciała
po tym co się zaraz stanie
kochać cię nie będzie mogła
patrz mój więźniu patrz a dobrze
patrz te plecy te ramiona
jakie białe powiedz grafie
chciałbyś kąsać ten kark biały

GRAF

a ślicznotka

ZOSIA

a te piersi

o patrz jakie to okrągłe
jakie pełne powiedz chciałbyś
tę pierś ugryźć wbić w nią zęby
jak w jabłuszko albo zdławić
jak gołąbka łapą tłustą

GRAF

gdybym ja ten sznur mógł zerwać

ZOSIA

a to łono feldmarszale
patrz to łono też pokażę
powiedz chciałbyś na tym łonie
ten kudłaty łeb położyć

GRAF

o już dosyć o litości
nie obnażaj się przede mną

ZOSIA

ja się grafie nie obnażam
ja przed tobą się rozbieram
swojski wrogu do rosołu
to nie nagość to golizna
patrz tu w środku ja mam pępek
już przecięta pępowina
która grafie nas łączyła
o ja goła golusieńka
jak mnie matka urodziła
a on nic a on nie może
o jak głupio jakby nagle
kogut wjechał na prosięciu
między gości do salonu
o już głupiej być nie może

GRAF

niech ja skonam zabij zarąb
podnieś szablę nie męcz dłużej

ZOSIA

mam cię zabić a to po co
żyj mój wrogu żyj mój obcy
żyj pożądaj gołej Zosi
śnij o gołej gołej łaknij
żyj oblizuj grube wargi
tym jęzorem lecz wiedz nigdy
gołej Zosi mieć nie będziesz
boś już wrogu mi nie swojski
no to precz stąd w nogi zjeżdżaj

GRAF

to ja wolny więc tym sznurem
którym związał mnie twój ułan
ja te twoje białe rączki
moja goła teraz zwiążę
na koń rzucę konia zatnę

ZOSIA

puść mnie grafie puść ja nie chcę
ktoś tu idzie

GRAF

nie chcesz Zosiu

a kto mi pokazał pępek
lecz zemdlała te kobiety
starczy taką palcem dotknąć
o tym choćby tym malutkim
a już płacze a już mdleje
i choć chce to piszczy nie chcę
lecz tam kroki adieu Zosiu
jeszcze ty mnie będziesz prosić

 

Graf wychodzi
wchodzi Widmo

 

WIDMO

wstawaj Zosiu

ZOSIA

kto to co to

ach ja śnię bo ja omdlałam
to ty książę o mój śliczny
więc ty żyjesz

WIDMO

o tym potem

teraz wstawaj szybciej Zosiu
ocućże się tę sukienkę
bezwstydnico coś ją zdjęła
nałóż czy mam się odwrócić

ZOSIA

a to po co

WIDMO

daj no zapnę

ZOSIA

książę czy ja wciąż w omdleniu

WIDMO

teraz szybko przez to okno
tędy

ZOSIA

ale dokąd książę

WIDMO

pokąd jeszcze nie odjechał
za nim za nim biegnij Zosiu
gdy na konia będzie wsiadał
rączki zarzuć mu na szyję
niech posadzi cię przed sobą
niech uwiezie już za późno
już tam słychać tętent kopyt
przez płot skacze już ułani
z pistoletów palą za nim
i kto teraz no kto powiedz
kto to dziecko w tobie spłodzi

ZOSIA

ten feldmarszał więc on miałby
więc on mógłby książę zostać
ojcem mego dziecka ale
to wróg przecież wróg i obcy

WIDMO

a kto Zosiu a kto głupia
gdy nikt z naszych wiesz to dobrze
ale nie płacz już cię nie chce
to kto

jest w tym feldmarszale

jakaś dzika piękna męskość
no i szczerze on cię kocha
lecz zepsułaś Zosiu wszystko
głupia po co ci to było
po coś zdarła przed nim kieckę
gdy on nie mógł nasz wróg biedny

ZOSIA

ja tę swojskość co w nim rosła
niby baba wielkanocna
w ciepłym piecu pęczniejąca
chciałam przekłuć i przekłułam
potem niby małe dziecko
co rodzynki wydłubuje
z takiej baby z feldmarszała
paluszkami wydłubałam
co w nim dla nas najsmaczniejsze
i on teraz już nie swojski
nie nasz własny i naszego
to już nic w nim nie ma książę

WIDMO

ale po co po co Zosiu

ZOSIA

jak to po co to ty książę
może chciałbyś żebym z wrogiem
grzecznie spała w jednym łóżku
żebym z nim szeptała czule
może jeszcze chciałbyś żebym
w nocy prała mu koszule
zaplamione krwią ułańską

WIDMO

lecz o dziecku pomyśl Zosiu
kto ci teraz zrobi dziecko
dziecko musi się urodzić
bo kto zmyje i odkupi

ZOSIA

ja chcę córkę

WIDMO

cicho głupia

ma być syn i ma być ułan
nam potrzeba wodza Zosiu
komendanta zresztą jeśli
masz ułanów dosyć no to
mógłbym zrobić z niego strzelca
na nim strzelca siwy mundur
to też ładna jest piosenka
idę zbudzę Lubomira
niech spróbuje kto wie teraz
gdy już nie ma tutaj grafa
może mu się uda wreszcie

 

wychodzi

 

ZOSIA

gdzieś jest książę o sen mara
lecz ktoś idzie ja w bieliźnie
będzie się ciotunia gniewać
że po nocy goła biegam
więc omdlenie udać trzeba

omdlewa

wchodzą Lubomir i Jan

 

LUBOMIR

patrz to ona śpi tam Janie

JAN

lecz mnie teraz jaśnie panie
nie do tego bo tam chłopcy
już siodłają w stajni konie
tam strzelają z pistoletów
feldmarszała trzeba gonić
bo uciekła ta bestyja
jutro rano major spyta
czemuś to nie trąbił Janie
gdy feldmarszał przez płot skoczył
potem w pysk da i do paki
na trzy doby ja tam muszę
więc ja się odmeldowuję

LUBOMIR

lecz mój Janie tyś obiecał

JAN

lecz nie teraz jaśnie panie
com obiecał jutro zrobię

LUBOMIR

jutro może być za późno
jutro może z łbem strzaskanym
będziesz leżał na lawecie
więc dziś a ja ciebie za to
wierny sługo awansuję
chcesz wachmistrzem zostać Janie

JAN

jaśnie panie ja wachmistrzem
taka łaska ale za co

LUBOMIR

i patrz ja ten krzyż ten wielki
który książę nasz nieboszczyk
przypiął do mych ran gdym leżał
krwawiąc tam na polu bitwy
ja przypinam ci do piersi

JAN

to już za to dają krzyże

LUBOMIR

no idź Janie dalej Janie
po ułańsku weź się za nią
nie jak wałach z białą gąską
nie jak pies co pieści kotkę

JAN

gęsiowałach jaśnie panie
o za takie poemata
kiedyś Nobla pan dostanie
ale jeszcze co do tego
krzyża panie ja tam nie chcę
tego krzyża ja to zrobię
bo mi strasznie żal panienki

LUBOMIR

stój poczekaj no bo jeśli
ona Janie cię nie zechce

JAN

co ma nie chcieć zechce panie
ja chłop przecież

LUBOMIR

durnyś Janie

ona by ułana chciała

JAN

a ja panie ułan właśnie

LUBOMIR

durnyś mówię co ty Janie
możesz wiedzieć o ułanach
tyś jest ułan dla tych prostych
szczerych bosych wiejskich dziewcząt
które gnój widłami dźgają
które rano za stodołą
no mów Janie

JAN

srają panie

LUBOMIR

lecz są inni wiedz ułani
tacy w których duch ułański
duch zamierzchły uwił gniazdo
i w tym gnieździe rozpościera
Lubomirze jak ci nie wstyd
zanim wzleci wielkie skrzydła
jeśli Zosia chce ułana
to takiego właśnie Janie

JAN

we mnie panie ducha nie brak
kiedy ja ci buty czyszczę
jaśnie panie to tam we mnie
aż coś huczy i te buty
tak bym cisnął

LUBOMIR

otóż właśnie

ja o duchu ty o butach
bo twój duch jest niski podły
no a Zosia wszak wie o tym
i nie zechce tak nie zechce

JAN

jeśli w panu jaśnie panie
taki siedzi duch ułański
no to bierz się za Zosieńkę
ja ci po co ja panience
chciałem zrobić dziś przyjemność
ale ja to jaśnie panie
mogę zrobić z każdą inną

LUBOMIR

ja o nie mój wierny Janie
we mnie kiedyś ten duch wielki
duch ułański się zagnieździł
ale teraz to już we mnie
nie ma ducha i tam w głębi
słychać tylko jakiś skrzekot
jakiś rechot ale może
tego ducha co jest w tobie
jakoś by się dało przebrać
i przystroić żeby Zosi
ten duch wydał się piękniejszy
jeśli ty mój dobry Janie
o to czako na łeb włożysz
jeśli przypniesz moje szlify
akselbanty weź i szablę
i pistolet to też ważne
te ostrogi załóż także

JAN

ale po co mi ostrogi
gdy do łóżka idę z panną

LUBOMIR

może teraz kto wie może
o nie liczę nawet na to
że ten duch ułański wzniosły
nagle w tobie się obudzi
ale może twój duch niski
który skrzydła ma podcięte
niby zbyt waleczny gąsior
co to chciałby na podwórku
zgwałcić wszystkie kury kaczki
Zosi wyda się lotniejszym
no mów Janie czy coś czujesz
czy ten gąsior rozjuszony
trochę wyżej podskakuje

JAN

nic nie czuję jaśnie panie
ten pistolet mi zawadza
bo mam tutaj własny drugi

LUBOMIR

miej nadzieję dalej Janie
po naszemu jak ułani
jak przed laty nie drżyj kiedyś
byłeś przecież pod Dębami
pod Modlinem pod Raszynem
Ostrołęką Wawrem Stoczkiem
wojowałeś z Murzynami
czy pamiętasz przepłynąłeś
Berezynę trąb i szarżuj
ja ukryję się tu w kącie
będę zerkał

ZOSIA

tego nadto

nie pozwolę mój waćpanie
zdeprawować tego chłopca
bierz na ręce nieś mnie Janie
tam do stajni między konie
będę twoja tam na słomie
a ty waćpan poruczniku
niby puszczyk tutaj chichocz
co nad strzechą nad ojczystą
rozpościera czarne skrzydła

 

Jan wynosi Zosię

 

LUBOMIR

więc się stanie więc się stało
lecz czy tego właśnie tego
pomyśl chciałeś Lubomirze
stój wróć Janie ja ci każę
o nie dalej nieś ją rzuć ją
gdzieś tam w stajni czy w oborze
między krowy albo konie
tego chciałem właśnie tego
no to teraz twoja Zosia
dobrze radzi ci poeto
niby puszczyk albo raczej
niby bocian wzleć i klekocz
niech się toczą niech się dzieją
ni to żabie ni bocianie
skrzekoczące nasze dzieje
żabobocian żabobocian

 

wchodzi Ciotunia

 

CIOTUNIA

co tu waćpan robisz w nocy
gdzie jest Zosia ja ze świecą
chodzę szukam nawołuję
o dlaboga ale co to
tu pończoszka tu podwiązka
może porwał ją feldmarszał
ona tutaj z tobą była
sam na sam no mówże waćpan

LUBOMIR

Zosia będzie miała dziecko

CIOTUNIA

to nowina lecz z kim powiedz
z tobą synku

LUBOMIR

w pewnym sensie

Strona: 12345