Ułani. Komedia serio w trzech aktach

AKT III

ta sama dekoracja
wchodzą Zosia i Ciotunia

 

CIOTUNIA

powiedz Zosiu co to znaczy
zawsześ mi tu po pokojach
szczebiotała niby szpaczek
teraz blada milczysz płaczesz
tu przystaniesz tam usiądziesz
jakby mucha co na wiosnę
nie wie czy się ma obudzić
moja Zosiu czyżeś chora

ZOSIA

mnie mdli ciociu

CIOTUNIA

mdli cię Zosiu

ZOSIA

ja bym chciała tam w piwnicy
to ogórki są kwaszone
może Ania mi przyniesie
o mnie słabo

CIOTUNIA

usiądź Zosiu

ciocia dobra ciocia kocha
trzeba wszystko wyznać cioci
bo jak w pysk cię strzelę Zosiu

ZOSIA

to ten ułan ten niecnota
on mi krzywdę zrobił ciociu
teraz słyszę teraz czuję
tam pod sercem tam gdzie łono
tam coś rośnie nie wiem co to
lecz coś dzwoni i łomocze
proszę niech ciotunia słucha
coś tam we mnie się trzepocze
słyszy ciocia coś tam stuka

CIOTUNIA

jakby konik co kopytkiem
grzebie w ziemi przed potyczką

ZOSIA

jakby dobosz który pięścią
o świtaniu bije w bęben

CIOTUNIA

jakby trębacz co na trąbce
wsiadanego gra przed bitwą

ZOSIA

jakby orzeł co rozkłada
białe skrzydła i chce wzlecieć
nad bitewne pola ciociu

CIOTUNIA

ach ty w ciąży jesteś Zosiu

ZOSIA

ja znak miałam orłobocian

CIOTUNIA

módl się Zosiu może wreszcie
niebo nam to dziecko ześle
lecz nim ześle ten twój trębacz
ten twój dobosz o jak bębni
musi on mieć Zosiu ojca
musisz za mąż iść czym prędzej
ale kto cię z dzieckiem zechce

ZOSIA

on ten ułan

 

mdleje

 

CIOTUNIA

biedne dziecko

Aniu Franiu chodźcie szybciej

 

wchodzą Ania i Frania

 

Zosi słabo weźcie Zosię
i zanieście do sypialni
a tu do mnie Lubomira
i majora zawołajcie

ANIA

co to Zosi jaka ciężka

FRANIA

bo już ułan tam w niej wierzga

ANIA

niech no dowie się feldmarszał

FRANIA

powybija on nas z armat

 

Ania i Frania wynoszą Zosię

 

CIOTUNIA

i kto by to mógł przypuszczać
ten Lubomir taka żaba
co to ledwie kumka w stawie
no i proszę też potrafi
no i będą dzieci z żaby

 

wchodzi Major

 

MAJOR

jestem słucham proszę cioci

CIOTUNIA

dałbyś major lepiej spokój
tym umizgom tym zalotom
proszę cioci co to znaczy
dla waćpana ja nie ciocia
a więc wąsa nie podkręcaj
tyś nie kot a ja nie myszka
i ja wąsów się nie boję
chodź tu bliżej ja mam sprawę
bratanica moja Zosia

MAJOR

śliczne dziecko co za nóżka
co za rączka a jagody
to krew z mlekiem mleko z brukwią
brukiew z grochem groch z kapustą
a gdy kto się grochu naje
może strzelać i tam dalej

CIOTUNIA

gadasz głupstwa a więc Zosia
ona w ciąży jest majorze

MAJOR

a to pięknie a to radość
z tego będzie ułan nowy

CIOTUNIA

może będzie ale dziecko
to jedyne to wyśnione
ojca musi mieć majorze

MAJOR

a tym ojcem kto być może

CIOTUNIA

kto jest spytaj no kto pomyśl
kogoś prosił na kolanach

MAJOR

ja nie ja się nie przyznaję
on

CIOTUNIA

a któż by

MAJOR

ha Lubomir

a to dzielnie mi się sprawił
ja błagałem Lubomirze
nie leńże się szarżuj na nią
bo odmawiać nie wypada
kiedy panna o coś prosi
a on nie i nie a potem
milczkiem chyłkiem po kryjomu
na przeszpiegi czaty obszedł
potem skrycie przez okopy
przez zarośla na czworakach
z tyłu zaszedł skoczył wskoczył
dosiadł konia spiął ostrogą
a koń dęba a on wtedy
po ułańsku szast-prast ciachnął
nadział przebił potem kłusem
potem stępa potem w galop
i tam dalej i już pierzcha
już umyka hen w pokrzywy

CIOTUNIA

lecz nie umknie mój majorze
bo ja na to nie pozwolę
Zosia będzie miała męża

MAJOR

a tym mężem to kto będzie

CIOTUNIA

no kto pomyśl

MAJOR

Lubomirek

a to kłopot a to bieda
lecz inaczej być nie może
jeśli dziecko jest już w drodze
on oficer honor każe
ale sama wiesz waćpani
nasz Lubomir on ostatnio
jakiś taki zadumany
zasmucony jakby chory
jakby coś w nim jakby coś tam
jakby krew w nim jakby z żółcią
a żółć z flegmą flegma z limfą
o waćpani może syf to

CIOTUNIA

co to waćpan znaczy syfto

MAJOR

za waćpani przeproszeniem
to ułańskie takie słówko
co oznacza zwykłą francę
więc czy nada się Lubomir
dla Zosieńki na małżonka

CIOTUNIA

waćpan mi się nie wykręcaj
choćby nawet twój porucznik
zadumany też coś a więc
choćby miał on mój majorze
wszystkie france tego świata
musi zostać mężem Zosi
ślub dziś jeszcze

MAJOR

lecz ten pośpiech

droga ciociu czy wskazany

CIOTUNIA

teraz wojna wy ułani
kto wie który jutro zginie
jeśli to ci jeszcze powiem
twój Lubomir dziś uklęknie
z moją Zosią przed ołtarzem
możesz waćpan mieć nadzieję
będę ja ci tego wąsa
podkręcała kiedy zechcesz

MAJOR

i tam dalej a to radość
poruczniku Lubomirze
do mnie baczność na koń w drogę

 

wchodzi Lubomir

 

LUBOMIR

dokąd

MAJOR

dokąd do kościoła

ty się żenisz

LUBOMIR

ja się żenię

MAJOR

to jest rozkaz

LUBOMIR

z kim majorze

CIOTUNIA

z Zosią synku idę po nią

MAJOR

ja z waćpanią a ty chłopcze
oczyść szablę zapnij guzik
w ładownicę włóż naboje
ślub ułański i tam dalej
będziesz ojcem Lubomirze

 

Major i Ciotunia wychodzą

 

LUBOMIR

będę ojcem a więc Zosia
lecz to dziecko wróć majorze
to nie moje bo panienka
z ordynansem się puściła
wróć lecz honor oficerski
każe milczeć cóżeś zrobił
o szalony Lubomirze
teraz będziesz prał pieluchy
teraz będziesz o poeto
wiersze dziecku do snu śpiewał
teraz będziesz własną piersią
to niemowlę karmił cudze
no bo nikt mi nie uwierzy
kiedy powiem że to bocian
z wiosną dziecko przyniósł żabom

 

wchodzi Jan

 

JAN

wiersz poety Lubomira
pod tytułem żabobocian
mam
dwadzieścia lat
jestem bocianem który
połknął żabę
jestem
żabą która
połknęła bociana
chyba mi się pomyliło
jestem
żabą która
spłodziła bociana
jestem bocianem który
spłodził żabę
też coś nie tak w tym wierszyku
to inaczej jakoś idzie

LUBOMIR

chodź tu Janie

JAN

a Lubomir

powiedzże mi bom zapomniał
w tym wierszyku to jak było

LUBOMIR

coś ty Janie zrobił Zosi

JAN

to zrobiłem o coś prosił

LUBOMIR

ale Zosia mój ty Janie
ona dziecko będzie miała

JAN

wszak bywają z tego dzieci
a ty samżeś Lubomirku
prosił żeby dziecko było
ale powiedz jak to idzie
w tym wierszyku jestem żabą
bo chcę wierszyk ten zapisać
na pamiątkę dam go Zosi

LUBOMIR

ale dziecku ojca trzeba
więc ktoś z Zosią wierny Janie
teraz musi się ożenić

JAN

no to żeń się przyjacielu
bądźże mężem ja zostanę
ja cóż ja kochankiem tylko
smętnie głupio zakochanym
takim co to przy księżycu
rzewne wiersze Zosi czyta

LUBOMIR

lecz to dziecko przecież twoje
tyś napoczął tę Zosieńkę
no to teraz dobry Janie
ja ci każę proś o rękę

JAN

ja z Zosieńką jaśnie panie
ale ja ordynans prosty
więc ciotunia i pan major
oni Zosi mi nie dadzą

LUBOMIR

ja ci daję klękaj proś mnie

JAN

jaśnie panie to ja proszę
daj Jaśkowi pannę Zosię
ona dla mnie a ja dla niej
ja wystawię szwadron cały
a to będą ci ułani

 

wchodzi Zosia

 

LUBOMIR

klęknij Zosiu ten Jan będzie
moja panno twoim mężem
ja mu ciebie Zosiu daję

ZOSIA

waćpan panie poruczniku
nic tu nie masz do dawania
boś ty nawet wziąć nie umiał
kiedy panna dać ci chciała

LUBOMIR

klęknij patrz ten promyk słońca
co przez okno nagle wleciał
jakby srebrna stuła związał
wasze ręce moje dzieci
kochajże ją wierny Janie
a ty Zosiu Jana kochaj
ja was dzieci mego ducha
błogosławię bądź szczęśliwa

 

wychodzi

 

JAN

teraz dajże mi całusa
boś już moja a to żona
takiej chciałem będziesz ze mną
oporządzać w stajni konie
będziesz w pole gnój woziła
bo te pola wszystkie moje
no i będziesz rodzić rodzić
jak to mówią co rok prorok
a nie będziesz się gniewała
kiedy pasem ci przyłoję

ZOSIA

ja bym owszem nawet chciała
ja cię nawet trochę lubię
boś ty szczery miły dobry
cóż że głupek cham i prostak
wszakże są prostacy mili
ja bym ciebie nauczyła
czytać pisać o bo z książek
dużo się dowiedzieć można
kim ojcowie nasi byli
jakie ojców naszych czyny
jakie kraje jakie nacje
z wyszczerbionym mieczem w dłoni
w pień wycięli i podbili
byle czytać nie za wiele
tych rodzimych swojskich książek
bo to szkodzi na żołądek
więc mogłabym pójść za ciebie
to by nawet było wzniosłe
ale także przyznaj Janie
jakieś takie raczej dziwne
no i ciocia się nie zgodzi
no i major o pan major
toby kazał cię wychłostać

JAN

co tam ciocia ja i z ciocią
mogę się ożenić Zosiu
ja z majorem nawet mógłbym
chociaż major twarda sztuka
i nie poszło z nim by łatwo
ale we mnie to jest Zosiu
taka moc o moc mocarna
że ja mógłbym o tą ręką
lecz co nie wiem coś potargać

ZOSIA

no tak nie wiesz a mnie trzeba
męża co by właśnie wiedział
kiedy można targać więzy
i kajdany zrzucić kiedy
a ty nie wiesz boś ordynans
boś w czworakach się urodził
a mój dziadek i mój ojciec
tam na naszych kresach Janie
takich właśnie jak ty chamów
po łbach cięli pałaszami
a więc jak by to powiedzieć
tyś mi obcy

JAN

obcy swojski

ZOSIA

co ty mówisz

JAN

nic Zosieńko

ja to kiedyś gdzieś słyszałem
obcy swojski swojski obcy
może to w tym wierszu było
co ułożył go Lubomir
żaba swojska bocian obcy
nie inaczej żaba obca
obcoswojski bocianożab
o nie to nie z Lubomira
to mi z serca z trzewi płynie
to jest moje własne moje
jam poeta słuchaj Zosiu
wiersz poety ordynansa
pod tytułem obcoswojski
bocianożab

ZOSIA

co ci Janie

JAN

jestem
swojskim bocianem który
połyka obcą żabę
jestem
obcą żabą która
połyka swojskiego bociana
jestem
obcoswojskim bocianożabem
który
obcoswojskim który który
dalej to ja już nie umiem

ZOSIA

a to straszne precz stąd Janie
ja myślałam że ty ze mną
precz

JAN

Zosieńko jam poeta

ZOSIA

precz

 

Jan wychodzi

 

ZOSIA

Polacy

 

pada z rozkrzyżowanymi rękami

 

wchodzi Widmo

 

WIDMO

nie płacz Zosiu

ZOSIA

kto to co to

WIDMO

nie poznajesz

ZOSIA

więc ten sen nie kłamał książę
więc ty żyjesz więc kłamali
o mon cher ci co mówili
żeś zabity że zginąłeś
że sztykami grenadiery
tam na brzegu cię przebili
o nikczemni więc kłamali
jesteś żyjesz a ja biedna
ja te oczy wypłakałam
o mój książę bo co wieczór
kiedy słońce zachodziło
tam na ganku stałam patrząc
nasłuchując czy zza rzeki
czy zza lasu już się niesie
tętent koni granie trąbek
twoich ostróg słodka piosnka
lecz wróciłeś o mój książę
i znów mogę wplątać palce
w twoje śliczne bakenbardy
znów jak kiedyś czy pamiętasz
znów owiniesz mnie w tę burkę
i pójdziemy

WIDMO

ach na cmentarz

ZOSIA

lecz ty krwawisz mój kochanku
ty omdlewasz ach tyś ranny
ja pobiegnę ja przyniosę

WIDMO

zostań Zosiu ja nie żyję
widmom Zosiu nic nie trzeba

ZOSIA

ach to upiór precz upiorze
jeśli grób masz wróć do grobu
puść mnie nie tul puść nie całuj
jeśli chcesz mnie porwać jeśli
chcesz upiorze żebym z tobą
położyła się do trumny
to wiedz będę krzyczeć piszczeć
kopać drapać gryźć i wierzgać
bo ja jeszcze chcę żyć widmo
a ty widmo zgiń przepadnij

WIDMO

tyś mnie nigdy nie kochała
ale nie piszcz Zosiu nie drap
głupia myślisz że ja z tobą
chciałbym sypiać w jednej trumnie
głupia myślisz żem ja po to
wyszedł z grobu by cię porwać
o nie Zosiu kiedy puszczyk
o północy huczał rzewnie
odwaliłem wieko trumny
i na koniu na widmowym
popędziłem tu do dworku
o bo złe przeczucia Zosiu
niby robak ten trumienny
gryzą moje zgniłe serce
choć i ja cię prawdę mówiąc
nigdy Zosiu nie kochałem

ZOSIA

nie kochałeś zdrajco łotrze
a kto nosił mnie na rękach
a kto mówił tyś mi wszystkim

WIDMO

inna byłaś gdym cię nosił
trochę chudsza trochę lżejsza
a czas Zosiu robi swoje
i o diecie czas pomyśleć
ale słuchaj więc choć nigdy
nie kochałem ja cię Zosiu
i nie kocham coś tam kiedyś
między nami było przecież
co i kiedy mniejsza o to
ale było no i teraz
o patrz krwawe łzy mi stają
w oczach Zosiu albo raczej
w oczodołach kiedy myślę
co też z tobą Zosiu będzie
nie przerywaj ja wiem wszystko
już ci za mąż Zosiu pora
ja ci radzę nie przebieraj
bierz pierwszego który zechce
i nie grymaś rok dwa lata
jeszcze miną będziesz Zosiu
nie zaprzeczaj wiesz to sama
że do tycia masz skłonności
będziesz Zosiu grubą babą
której wąs ułański rośnie
takiej baby co wąsata
nikt nie weźmie

ZOSIA

a więc po to

widmo się fatygowało
a to całkiem niepotrzebnie
bo choć słaba i bezbronna
dam ja sobie świetnie radę
bez rad widma

WIDMO

prawdę mówiąc

nie o ciebie moja Zosiu
chodzi tutaj lecz o dziecko

ZOSIA

to już książę wie o dziecku
niech się widmo nie przejmuje
dziecko będzie miało ojca

WIDMO

lecz jakiego kto nim będzie
otóż to i o to właśnie
chodzi Zosiu kim ten ojciec
ma być i skąd wziąć by ojca

ZOSIA

ojciec jest

WIDMO

kto

ZOSIA

ten kto dziecko

spłodził we mnie proszę księcia

WIDMO

ten Jan on się nie nadaje

ZOSIA

on to umie

WIDMO

on co umie

ZOSIA

jakiż książę niedyskretny
no to właśnie to co trzeba
radził sobie całkiem nieźle

WIDMO

nie wystarczy moja Zosiu
byle Zosi zrobić dziecko
żeby zostać ojcem dziecka
wszak wiesz sama Jan to dureń
a co gorsza marzy skrycie
że zostanie naszym wieszczem
ten wiersz który deklamował
mnie też słabo się zrobiło

ZOSIA

książę raczył podsłuchiwać

WIDMO

muszę wiedzieć moja Zosiu
jak się dzieje nasze toczą
to wierszydło strasznie głupie
głupsze nawet niźli tamto
które nasz poruczniczyna
na krwawiącej piersi nosił
nie pojąłem ani słowa
choć poezje chętnie czytam
chcesz to ja ci wierszyk powiem

ZOSIA

może już tych wierszy dosyć

WIDMO

stoi na stacji
lokomotywa
ciężka ogromna
i pot z niej spływa
tłusta oliwa
to wiersz piękny takie lubię
jest w nim jakaś moc i prężność
i pęd jakiś ta machina
która w przyszłość gna po mostach
hej po trupach hen po szynach
więc na Jana się nie zgadzam

ZOSIA

lecz to księcia Lubomirek
tak mi Jana zdeprawował
ale myślę że te wiersze
to mu da się wybić z głowy
Jan pojętny no i widmo
wytłumaczyć by mu mogło
że kto pragnie zostać wieszczem
ten naraża się na drwiny
w nowoczesnym społeczeństwie
chociaż prostak on to pojmie

WIDMO

otóż właśnie Jan to prostak
samaś mu to przecież rzekła
to ordynans on by może
nadał nam się żeby dziecku
buty czyścić

ZOSIA

książę przecież

mógłby Jana awansować
gdyby Jan wachmistrzem został

WIDMO

i co z tego ojciec Zosiu
musi dziecku duchem sprostać

ZOSIA

w Janie książę to aż dudni
tyle jest w nim tego ducha

WIDMO

lecz to Zosiu duch jest podły
byle jaki gdybym nawet
awansował tego Jana
duch w nim byłby wachmistrzowski
Jan nam na nic choć przyznaję
chłop na schwał i trębacz dobry

ZOSIA

no to może jeśli widmo
nie chce Jana a ja także
prawdę mówiąc bym wolała
gdzieś na boku się z nim puszczać
bo na co dzień to z Jasieńkiem
byłoby mi strasznie nudno
może major by mnie zechciał

WIDMO

major dzielny ale głupi
a dowcipy majorowe
od majora jeszcze głupsze
a to lont psu w zadek wetknie
a to gęś na świnię wsadzi
i gna świnię do salonu
będzie dziecku opowiadał
jakieś bajki o tym królu
co pod Wiedniem pobił Turka
o husarii co na kresach
o Maryi co nad Wisłą
o Zaolziu i tam dalej
chłopiec mógłby mu uwierzyć
no a z tego by dla chłopca
nic dobrego nie wynikło
nie takiego moja Zosiu
trzeba ojca temu dziecku

ZOSIA

więc Lubomir on mnie kiedyś
kochał chyba kocha jeszcze
chociaż bał się iść do łóżka

WIDMO

Lubomira też nie radzę
choć to ułan i choć nawet
namawiałem go niedawno
żeby zrobił ci to dziecko
teraz wiem już co jest warty
nic to chłystek zerka w książkę
kiedy inni pałaszami
z dziejów jeszcze nieostygłych
wycinają już legendę
smaczną niby krwisty befsztyk
a gdy trzeba wziąć co szarżą
to wiesz sama nie Lubomir
on by nasze wspólne dziecko
rychło Zosiu zepsuł do cna

ZOSIA

więc kto książę więc mam zostać
panną z dzieckiem

WIDMO

płaczesz nie płacz

ZOSIA

jakże mam nie płakać książę
kiedy nikt mnie widzę nie chce
nikt nie kocha i to dziecko
ono ojca mieć nie będzie
ale może nie wiem ale
może widmo by zechciało
chłopiec pewnie by się trochę
bał puszczyków ale przecież
można by mu wytłumaczyć

WIDMO

co że tatuś sypia w trumnie
i że tylko o północy
może iść na spacer z synkiem
zresztą ja też moja Zosiu
nie nadaję się z tych kości
duch już dawno się ulotnił
ale mam ja pewien pomysł
jest ktoś taki kto by dziecku
mógł być ojcem tobie mężem
wiem że kocha chyba zechce
lecz ktoś idzie

ZOSIA

to ciotunia

WIDMO

adieu Zosiu i pamiętaj
nie wygadaj się przed ciocią
żeś mówiła tutaj ze mną

ZOSIA

zostań książę

WIDMO

nie mam czasu

muszę ojca znaleźć dziecku

 

znika

 

wchodzi Ciotunia z Anią i Franią

 

CIOTUNIA

zdejmij Zosiu tę sukienkę
patrz tę białą teraz włożysz
czy nie piękna teraz Aniu
daj ten welon i ten wianek

ZOSIA

co to znaczy moja ciociu
po co welon po co wianek

CIOTUNIA

przecież idziesz do ołtarza

ZOSIA

lecz z kim ciociu

CIOTUNIA

z narzeczonym

ZOSIA

kto to taki

CIOTUNIA

no a któż by

ten kto ci to dziecko zrobił

ZOSIA

ten ordynans

CIOTUNIA

ten Lubomir

ZOSIA

więc Lubomir on się zgodził

CIOTUNIA

to oficer uwiódł pannę
honor żenić mu się każe

ZOSIA

lecz ja nie chcę ja nie mogę
ten Lubomir wierszokleta
on by dziecku wiersze czytał
otóż to i tu nie chodzi
o mnie ciociu lecz o dziecko
ja na niego muszę czekać
on ma dziecku ojca znaleźć

CIOTUNIA

ojca mamy dzięki Bogu
teraz szybko do ołtarza

ANIA

panna młoda już gotowa

FRANIA

gdzie pan młody

 

wchodzi Major z Lubomirem

 

MAJOR

jest pan młody

LUBOMIR

puść mnie drogi mój majorze
ja tu po co wszakże Zosia
już innemu rękę dała
i kto inny jest już teraz
panny Zosi narzeczonym

MAJOR

gadasz głupstwa Lubomirze

CIOTUNIA

waćpan jesteś narzeczonym

MAJOR

tobie Zosia rękę daje

CIOTUNIA

i za ciebie dzisiaj idzie

LUBOMIR

ależ Zosia no mów Zosiu
milczysz a więc mam się żenić
a więc mam być temu dziecku
ojcem i mam temu dziecku
kiedy dziecko się urodzi
rzec tyś dzieckiem mego ducha
lecz nie moim ale co to
czy słyszałeś mój majorze
tam ktoś trąbi wsiadanego
a to na nas ja tam muszę
ja z naszymi gdzieś jest Janie
podaj szablę siodłaj konia
żegnaj Zosiu jeśli zginę
jeśli kartacz mnie rozszarpie
zasadź lilie na mym grobie
nie płacz po mnie

CIOTUNIA

stójże waćpan

tobie chyba się zdawało
nikt nie trąbił

 

ciche trąbienie

 

LUBOMIR

ja słyszałem

o znów trąbi

MAJOR

tak trębacze

wsiadanego dla nas grają
trąbka wzywa nas do boju
ha więc trudno droga ciociu
trzeba będzie ślub odłożyć
puść go Zosiu nie płacz Zosiu
jeśli ten twój narzeczony
chce za ciebie Zosiu umrzeć
jeśli chce skrwawioną szablę
na ołtarza złożyć stopniach
to przeszkadzać mu nie wolno
na koń szybciej chodźmy chłopcze
trąbią na nas kiedy umrzesz
twój duch wróci pod tę strzechę
będzie błąkał się w salonie
będzie krzyczał chociaż niemy
będzie straszył w białym dworku
paniom rączki całujemy

CIOTUNIA

o nie to już po mym trupie
nie chcę ja w tym dworku duchów
a gdy zginie ten Lubomir
to kto będzie prał pieluchy
kto to małe co tam w Zosi
przyłóż ucho mój majorze
słyszysz kwili słyszysz płacze
kto do snu kołysał będzie
kto przewijał będzie w nocy

LUBOMIR

mój duch wróci żegnaj Zosiu
on ci będzie prał pieluchy

MAJOR

stójże wracaj poruczniku
to on trąbi to on w Zosi

LUBOMIR

kto gdzie trąbi

MAJOR

on ten chłopiec

CIOTUNIA

to on i ja teraz słyszę

 

trąbienie coraz głośniejsze

 

ANIA

teraz głośniej

FRANIA

teraz ciszej

ZOSIA

on tam we mnie w moim łonie
on was wzywa on was woła
on ze snu chce was obudzić
oto dziś dzień krwi i chwały
czy słyszycie szable w dłonie

CIOTUNIA

no to starczy dość już Zosiu
nie trąb Zosiu ciszej proszę
dosyć już się natrąbiłaś

ZOSIA

ja bym chciała proszę cioci
ja się staram lecz nie mogę
bo to przecież nie ja trąbię
ale we mnie trąbi ciociu

MAJOR

teraz stępa

LUBOMIR

teraz kłusem

MAJOR

teraz lance do ataku

LUBOMIR

teraz w galop

MAJOR

teraz tratuj

LUBOMIR

kto przeżyje będzie wolny

MAJOR

kłuj siecz zarąb poruczniku

CIOTUNIA

przestań Zosiu bo to granie
jakieś dzikie jakieś dziwne
nie ułańskie swojskie nasze
jakieś wstrętne jakieś obce
wstyd wstyd Zosiu to ohydne
nie spod serca to muzyka
ale z brzucha ale z kiszek
ach z macicy jak bociani
albo żabi jakiś skrzekot
jakiś klekot Aniu Franiu
wyjdźcie proszę wyście dzieci
wyście panny a to granie
nie dla dzieci nie dla panien
to by mogło wam zaszkodzić
Zosiu Zosiu miej sumienie

MAJOR

teraz z koni

LUBOMIR

teraz chyłkiem

MAJOR

teraz milczkiem

LUBOMIR

teraz pełzaj

MAJOR

teraz płaszcz się

LUBOMIR

na grzbiet teraz

MAJOR

i łapami rób w powietrzu

LUBOMIR

i ogonem bij po bokach

MAJOR

teraz głos daj

LUBOMIR

teraz skomlij

MAJOR

teraz z gęby wysuń język

LUBOMIR

teraz poliż tłustą łapę

MAJOR

teraz zawyj

LUBOMIR

teraz ugryź

MAJOR

teraz odskocz

LUBOMIR

teraz umknij

MAJOR

Kto umiera będzie wolny

LUBOMIR

kto przeżyje pies bezpański

ANIA

to trąbienie skąd ja znam je

FRANIA

jakby kiedyś ktoś tak trąbił

ANIA

to Janowe jest trąbienie

FRANIA

już pamiętam kiedy ranne
wstają zorze Jan tak trąbi

ANIA

chodźmy Franiu

FRANIA

chodźmy Aniu

ANIA

trzeba tu zawołać Jana

 

Ania i Frania wychodzą

 

LUBOMIR

o litości

MAJOR

o już nie trąb

CIOTUNIA

Zosiu Zosiu co wyprawiasz
jakże możesz już nas nie męcz
przecież idziesz do ołtarza

LUBOMIR

lecz nie ze mną bo ja ojcem
teraz po tym co się stało
temu dziecku być nie mogę

 

trąbienie nagle się urywa

 

CIOTUNIA

ale jesteś poruczniku

MAJOR

poruczniku honor każe

LUBOMIR

lecz to dziecko o masz rację
mój majorze honor każe
honor mówić nie pozwala
więc nie powiem czyje dziecko
czyja trąbka gra w tym łonie
lecz odchodzę żegnaj Zosiu
żegnaj wierny mój majorze
kłaniam pani niech kto inny
weźmie Zosię i niech dziecku
będzie ojcem ja nie mogę
mój duch cóż choć on niepiękny
ale wolny a to dziecko
w obcym duchu jest poczęte
o nie ja nie będę pełzał
skomlał płaszczył się i węszył
i nie będę lizał Zosiu
obcej ręki więc kto inny
niech to dziecko usynowi
niech kto inny pazurami
ryje ziemię drży i warczy
gdy to dziecko o przeklęte
tę pieśń podłą obcą wstrętną
zagra mu na swojej trąbce

 

wchodzi Jan czyszcząc buty Lubomira

trąbienie

 

JAN

to krew moja trąbka moja
o pamiętam jam przed laty
też tak trąbił budząc ze snu
pułki armie dywizjony
gdym trębaczem był w szwadronie
dość sam sobie teraz będziesz
czyścił buty jaśnie panie
ja te buty w pysk ci ciskam
tyś jest moja ono moje
ślub nam dawaj kapelanie

CIOTUNIA

on oszalał

MAJOR

precz stąd Janie

LUBOMIR

bierz ją sobie wierny sługo
ona kiedyś była moja
kiedyś chyba ją kochałem
niechże teraz twoja będzie
bierz ją ja ci ją oddaję

JAN

ona kiedyś była twoja
a to kiedy ty ją dajesz
a cóż ty masz do dawania
ano proszę weź tę trąbkę
wsiadanego zagraj na niej
a ten chłopak co w jej łonie
już ułańskie buty wciąga
już ją kłuje ostrogami
niech odpowie na to granie
trąb

LUBOMIR

lecz po co ja nie umiem

JAN

no trąb

MAJOR

musisz Lubomirze

CIOTUNIA

trąb czekamy

ZOSIA

trąb ja proszę

MAJOR

trąb to rozkaz poruczniku
bo to dziecko ono czyje
trąb my wiedzieć to musimy

 

Lubomir gra na trąbce

 

CIOTUNIA

głośniej chłopcze co tchu w płucach

MAJOR

żwawiej raźniej i weselej

ZOSIA

to trąbienie jakieś rzewne
jakieś smutne jakieś łzawe
jakby ktoś nad grobem trąbił
kiedy konik nóżką grzebie
a z drzew lecą liście suche
mnie na płacz się ciociu zbiera
dość już nie trąb Lubomirze
czy to pogrzeb czy wesele

MAJOR

bo mi serce pęknie z żalu

CIOTUNIA

daj Janowi niech on trąbi

JAN

no i co mój jaśnie panie
słyszysz on nie odpowiada
a więc może ta dziecina
to jest tylko z mego ducha
daj tę trąbkę Lubomirze
teraz ja mu zagram na niej
teraz słuchaj razem gramy
on jest mój i ona moja

 

trąbienie Janowe łączy się z trąbieniem dobywającym się z Zosi

wbiegają Ania i Frania

 

ANIA

ach panienko

FRANIA

ach majorze

ANIA

tam spod lasu

FRANIA

tam zza wzgórza

ANIA

niby czarne gęste chmury
co się toczą tuż nad ziemią
gdy wiosenna idzie burza

FRANIA

grenadiery

ANIA

a na czele

na spienionym czarnym koniu
graf feldmarszał w pikielhaubie
a tak leci jako jastrząb
co przed burzą wzbił się w niebo
i za sobą burzę wiedzie

MAJOR

siodłać konie za broń chłopcy
sprawiać szyki Janie trąbże
łap za szablę Lubomirze

LUBOMIR

ja nie mogę ja odchodzę

MAJOR

bierz go Janie łap za nogi
ja za ręce a waćpanie
niech się teraz za nas modlą
a nie zdejmuj Zosiu wianka
ta potyczka będzie krótka
on powróci i dziś jeszcze
ten ślub weźmiesz lecz z kim nie wiem
i tam dalej wszystko jedno

 

Major i Jan wynoszą Lubomira

 

CIOTUNIA

a wstyd Zosiu brzydko Zosiu
właśnie teraz kiedy trzeba
trąbić Zosiu żwawo dziarsko
to ty milczysz ono milczy
zatrąb Zosiu

ZOSIA

ale komu

ja mam trąbić proszę cioci
bo ja nie wiem

CIOTUNIA

wszystkim Zosiu

bo to nasi są ułani
nasi chłopcy wszyscy nasi
Jan Lubomir i pan major
trąb bo może oni więcej
nigdy trąbki nie usłyszą
może któryś z nich dziś zginie
może wszyscy trąb im Zosiu

ZOSIA

a niech zginą niech feldmarszał
na kawałki ich porąbie
niech poszarpie ich na strzępy
kartaczami wszystkich wszystkich
i niech potem ich zakopie
ręce nogi czaka wąsy
a głęboko jak najgłębiej
i niech jeszcze kół dębowy
wbije w te ułańskie strzępy
żeby nigdy żaden upiór
żabobocian nasz rodzimy
swojski wspólny macierzysty
nie nawiedzał tego dworku

CIOTUNIA

ale żyją choć związani
żyją Zosiu patrz za wąsy
grenadiery tu ich ciągną

 

grenadierzy wprowadzają Majora, Lubomira i Jana

wchodzi Graf

 

GRAF

tam ich rzućcie grenadiery
a ciotunia ja się kłaniam
jam ułanów waszych pobił
no to śpiewaj mi ciotunia
zaraz rany opatrzymy
zaraz bigos podać każę

CIOTUNIA

zaraz rany zaraz bigos

GRAF

głośniej ciocia

CIOTUNIAGRAF

zaraz bigos

zaraz swojski będzie bigos
zaraz bigos podać każę

GRAF

to ja lubię to mi ciocia
będzie bigos grenadiery
ale co to ciocia co to
Zosia w wianku Zosia w bieli
a więc Zosia za mąż idzie
a za kogo mówcie damy

CIOTUNIA

otóż właśnie idzie za mąż
za mąż idzie lecz za kogo
ty za kogo idziesz za mąż
moja Zosiu bo ja nie wiem

GRAF

panie major to ty gadaj
z kim to śliczna ta panienka
pójść dziś miała do ołtarza

MAJOR

do ołtarza i tam dalej
lecz z kim nie wiem feldmarszale

GRAF

a pan panie poruczniku
także nie wiesz może z panem

LUBOMIR

o nie ja jej nie chcę grafie

GRAF

a Zosieńka czy też nie wie
kto za żonę dziś ją bierze

 

wchodzi Widmo

 

WIDMO

idź za niego idź za grafa
jam ułańskie uśpił czaty
jam prowadził grenadierów
przez olszynkę na ten dworek
dziecku ojca chcąc dać Zosiu
no to rzuć mu się na szyję
białe palce w czarne kudły
zaplącz trzymaj i nie puszczaj
bo już nikt cię tu nie kocha
tylko on on jeden Zosiu

 

Widmo znika

 

GRAF

jeśli nie ma tu takiego
co by Zosię chciał za żonę
no to klękaj moja panno
o tu klękaj przed ciotunią
ja uklęknę razem z tobą
a wy moje grenadiery
palcie prosto w serce cioci
gdy dam znak no proszę Zosiu

ZOSIA

ja chcę ciociu iść za grafa

GRAF

daj mi Zosię pani ciocia

 

trąbienie

 

ale co to kto to trąbi
ja kazałem grenadiery
wszystkie trąbki bębny lance
proporczyki i chorągwie
na stos rzucić spalić zdeptać
więc kto trąbi czego żąda

JAN

kto mnie wzywa

MAJOR

kto mnie budzi

LUBOMIR

czego żąda

CIOTUNIA

jak ci nie wstyd moja Zosiu
w takiej chwili kiedy idziesz
do ołtarza z feldmarszałem
zamilcz Zosiu ciszej Zosiu

ZOSIA

lecz nie mogę bo to ono

GRAF

mówcie damy cóż to damy
skąd ta trąbka skąd to granie

CIOTUNIA

pozwól grafie ja ci wszystko
wytłumaczę to się zdarza
kiedy idzie u nas panna
z narzeczonym do ołtarza
wtedy słychać feldmarszale
skąd nikt nie wie skądś z oddali
trąbki werble armat granie
wtedy w chmurach tam wysoko
przelatują nad kościołem
na konikach na bułanych
pułki armie dywizjony
wtedy kto popatrzy w górę
może ujrzeć jak błyskają
złote szlify srebrne lance
jak trzepoczą proporczyki
Jezu Chryste to ułany
Somosierry dobywają

ZOSIA

nie łżyj ciociu ja mu powiem
ja nie mogę go okłamać
ja herr grafie jestem w ciąży
i tam we mnie na wedecie
gra na trąbce mały ułan

GRAF

a to przykrość i kto powie
co feldmarszał teraz zrobi
mam się żenić z tą panienką
którą inny sztykiem przebił
mam piastować cudze dziecko
na koń moje grenadiery

 

wchodzi Widmo

 

WIDMO

stój

GRAF

a to kto

WIDMO

baczność spocznij

feldmarszale choćżeś obcy
ty to dziecię usynowisz
i to dziecię to ułańskie
tobie grafie będzie trąbić

GRAF

ja cię znam te bokobrody
i te wąsy tyś jest książę
ciebie moje grenadiery
na cel brały ja krzyknąłem
pal a wtedy tyś w strzemionach
stanął i w ten łeb mój grafski
ciąłeś i skoczyłeś książę
a za tobą pułki armie
szeregowcy oficery
jenerały markietanki
matki z dziećmi i studenci
urzędnicy i poeci
szewcy księża i przekupki
w kłębach dymu naród cały
w nurt tej rzeki dym się rozwiał
i zniknęli wszyscy wszyscy

WIDMO

na tę krew co tam nad rzeką
z moich siedmiu ran wyciekła
na tę krew co się zmieszała
z twoją juchą feldmarszalską
na tę krew i na tę juchę
które jedną wąską strużką
upłynęły z nurtem rzeki
tam w legendę naszych legend
w naszych dziejów dzieje smętne
ja herr grafie cię zaklinam
ty poślubisz tę panienkę
bo to dziecko jeśli żyć ma
musi mieć herr grafie ojca
który obcy byłby dziecku

MAJOR

klękaj Zosiu

CIOTUNIA

klękaj grafie

MAJOR

klękaj on na krew cię zaklął

GRAF

gdyś mnie zaklął no to klękam
bo panienka tego godna
bliżej Zosiu połóż główkę
na ramieniu o tak męża
a ty widmo ślub nam dawaj
a ty stułą wiąż nam ręce

LUBOMIR

a ja co tu jeszcze robię
nic tu po mnie niech feldmarszał
płodzi w Zosi swoje wojska
żegnaj Zosiu adieu widmo
chodźmy Janie tam w olszynce
tam koledzy nasi leżą
trzeba ich pochować Janie
potem pójdziesz wierny sługo
razem ze mną borem lasem
podśpiewując tę piosenkę
a gdy ułan z konia spadnie
koledzy go

JAN

ja zostanę

bo ja muszę patrzeć panie
żeby mi te łapy obce
nie zdusiły mego dziecka
kiedy dziecko będzie rosło

GRAF

a porucznik kogo pytał
czy mu wolno się oddalić
właśnie teraz gdy feldmarszał
klęczy z panną przed ołtarzem

LUBOMIR

ja już pytać nie mam kogo

WIDMO

stój ja każę Lubomirze
stój pamiętaj przysięgałeś
weź tę trąbkę kiedy będę
wiązał stułą te dwie ręce
zagrasz na niej

LUBOMIR

nie ja nie chcę

WIDMO

ja cię proszę o to synku
tylko o to o nic więcej
powiedz Zosiu chcesz poślubić
tego grafa

ZOSIA

o tak książę

WIDMO

a ty grafie feldmarszale
czy chcesz Zosię wziąć za żonę

GRAF

niech tak będzie

LUBOMIR

już się stało

WSZYSCY

vivat vivat państwo młodzi

MAJOR

teraz chłopcze

WIDMO

teraz synku

GRAF

teraz w kotły werble bębny
bijcie moje grenadiery

LUBOMIR

Janie coś uczynił Janie

CIOTUNIA

teraz marsza weselnego

ZOSIA

teraz graj mi mój ułanie

 

na tle narastającego łoskotu werbli Lubomir rozpoczyna łamiące się i nieudolne solo na trąbce ułańskiej

 

kwiecień-maj 1974

Strona: 12345