
18. Żal po Indze Bartsch
Napięcie między poziomami wiersza, wzmocnione zróżnicowaniem rytmicznym, nadaje mu siłę, tak samo jak przejścia między rejestrem wysokim: „Bartsch Ingo!”, i wyciszonym: „– Hm… / Spojrzałem na nią, papierosa ćmiąc –”. Między zmysłowym zachwytem nad ciałem Ingi i plotkarstwem („żyła z Finkiem”).
Napięcia te rozładowuje strzał samobójczy, skomentowany słowem: „Szkoda”. Dalej jest już tylko elegijne zamknięcie. Elegijne, ale też katastroficzne – i nie chodzi tu tylko o katastrofizm jako prąd literacki lat trzydziestych, stanowiony głównie przez wileńskich żagarystów, przez Miłosza, Zagórskiego i innych. Gałczyński – mimo nieustannych poszukiwań konstruktywnych rad dla siebie samego i ludzkości – był z natury, nie z przynależności grupowej, katastrofistą, o czym świadczy już poemat Koniec świata z 1928 roku.
Kolejny wiersz, napisany po Inge Bartsch, zaczął tak: