
18. Żal po Indze Bartsch
W chronologii zdarzeń w Inge Bartsch panuje chaos: „[…] to było na jesieni, / dajmy na to trzy lata temu”. Jesienne tło jest bardzo istotne w budowaniu klimatu tego wiersza. Na jesieni? Przecież Hitler doszedł do władzy na początku 1933 roku, a Gałczyńscy wyjechali z Berlina w kwietniu lub w maju, już po prowokacyjnym podpaleniu Reichstagu i akcji palenia nieprawomyślnych książek. Nie chronologia jest jednak najważniejsza, musimy darować autorowi brak konsekwencji. Przecież nie o fakty historyczne tu chodzi, ale o poetyckie, a do historii zbliżone emocjonalnie, jak śmierć Ingi Bartsch i płonące stosy literatury. Warto dodać, że w wersji wiersza opublikowanej w zbiorze Utwory poetyckie (1937) Gałczyński dodał nazwiska dwóch rosyjskich poetów-samobójców, Jesienina i Majakowskiego, którzy także, można powiedzieć, rozszerzając formułę z naszego wiersza: „nie wytrzymali w dusznych klamrach systemu”. Tak jak nie wytrzymał wspomniany w wierszu autor śpiewanej przez Ingę piosenki, Kurt Tucholsky, który wprawdzie mieszkał w Szwecji, ale hitlerowcy spalili jego książki i pozbawili go niemieckiego obywatelstwa; odebrał sobie życie w grudniu 1935 roku.
Samobójstwo aktorki jest faktem literackim, ale powód naszego smutku to śmierć jej zmysłowego piękna – brzucha, włosów („ona była ruda, ale niezupełnie – pewien połysk na włosach grasował”) i piersi – kontekst polityczny nie jest tu najważniejszy.
Ostatnia zwrotka Inge Bartsch:
I było w niej coś…
dalekie,
coś, co trzeba chwytać pazurami.