Na Wydziale Filologicznym. 4 II Sienkiewicz przenosi się na Wydział Filologiczny, jak wskazuje notatka sekretarza tego wydziału, Węclewskiego: „p. Sienkiewicz Henryk w dniu 4 lutego r. 1867 pod nr 83 zapisany został w liczbę studentów Wydziału”.
Demby S., Na przełomie. Kartka z życia H. Sienkiewicza, „Kurier Warszawski” 1924, nr 300. Demby S., L 4; Listy, t. I, cz. 1, s. 197-200.
Stefania Sienkiewiczowa o karierze syna. Na decyzję młodego studenta, który już z Poświętnego pisał Dobrskiemu: „Przyznam się (tylko nie mów nic w domu), że coraz mniej zgodnym z moimi widokami staje się Wydział Medyczny”, wpłynęło wyzwolenie się spod nacisku opinii rodzinnej. Wyrazem tej opinii był list matki, pisany do Dobrskiego z Łazów 3 II 1867, wywołany wiadomością o powziętym przez Sienkiewicza postanowieniu.
„Sąd Pana o Henryku z takim był oczekiwany upragnieniem i niespokojnością. Jednocześnie odebraliśmy listy jego do mnie i do siostry pisane, ale w żadnym z nich nie wyjawia kroku, który uczynił, kroku tak ważnego w życiu, jakim jest zmiana zawodu. Ten dowód skrytości jego i braku zaufania w matce, aż nadto pobłażliwej, więcej był mi przykrym jak rzecz sama, chociaż mówiąc otwarcie, zmartwiłam się bardzo, że porzucił zawód lekarski, i tę zmianę przypisuję więcej niestałości i lekkości charakteru aniżeli wrodzonym zdolnościom i popędom, które Pan tak pięknie tłumaczy. Te porywy fantazji i bujność wyobraźni, którym, jak Pan twierdzi, nie mógłby się oddawać studiując medycynę, nie dadzą mu niestety pewnego, niezawisłego chleba, na który pracować przeznaczony, z postępem lat i doświadczeniem przejdą same z siebie, wynikiem ich będzie kilkanaście arkuszy zabazgranych uczonymi rozprawami, których nikt czytać nie zechce, a stanowisko jego w świecie pozostanie zawsze w stopniu tak niskim, że mu ani sławy, ani szczęścia dobrego bytu nie zapewni. Świeży mieliśmy niedawno przykład, jakim jest los pedagogów choćby najzdatniejszych […]. W dzisiejszym położeniu kraju, gdzie wszystko zależy tylko od chwili fantazji, gdzie nikt pewnym jutra być nie może, jeden tylko zawód lekarski jest niezawisłym od nikogo, zatem zapewniający byt dobry, własną pracą pozyskany, którego ani ogień nie spali, ani woda nie zaleje, ani złodziej nie ukradnie”.
Demby S., Na przełomie. Kartka z życia H. Sienkiewicza, „Kurier Warszawski” 1924, nr 300. – Demby S., L 4; Listy, t. I, cz. 1, s. 197-200.
Pierwsze niepowodzenie autorskie. Wierzący w talent Sienkiewicza K. Dobrski przesyła napisaną przezeń 16 X wierszowaną Sielankę młodości do „Tygodnika Ilustrowanego”. Odpowiedź redakcji brzmi: „Nadesłane utwory drukowane nie będą. W szczegółową ich ocenę wdawać się nie możemy; chociaż niektóre z nich nie są pozbawione pewnych zalet, ale brak miejsca i czasu zmusza nas do sądu sumarycznego”. Niefortunną próbę Dobrski przechowuje u siebie i dopiero w r. 1901 oddaje ją I. Chrzanowskiemu.
Chrzanowski I., Pierwszy utwór Sienkiewicza, „Ateneum” 1901, s. 596. – „Tygodnik Ilustrowany” 1867, nr 425.
Studencka bieda. W początkach studiów Sienkiewicz dzieli dolę studencką, którą kolega jego, Przyborowski, charakteryzuje w sposób zgodny z relacjami i samego pisarza, i jego przyjaciela, Dobrskiego, pisząc: „Nade wszystko bieda była ogromna. W koterii tej, do której ja należałem, ci, co posiadali z domu dochodu miesięcznego rs 15, uchodzili za bogaczy, reszta, nie mając żadnej pomocy, żyła Bóg wie czym i jak, niby «ptaszkowie leśni, którzy nie sieją ani orzą». Dawanie lekcyj było główną podstawą tego bytu, nadzwyczaj mizernego i nędznego”. To samo stwierdza Dobrski w liście do Kraszewskiego, sam zaś Sienkiewicz w trzydzieści lat później wspomina te czasy, gdy mu „zdarzało się […] po dwa dni nie jadać, a zarazem nie mieć najmniejszego prawdopodobieństwa obiadu na dzień trzeci i następne”.
Kaliszewski J.: Stara i nowa prasa, Warszawa 1897, s. 4-5 [na podstawie wydania: Stara i nowa prasa. Przygotowała do druku i posłowiem opatrzyła D. Świerczyńska, Warszawa 1998; Potkański K., L 20 (10 XI 1897); Listy, t. III, cz. 3, s. 99; List Dobrskiego w artykule J. Korpały, Dzieje pierwszej powieści Sienkiewicza, „Ruch Literacki” 1928, s. 108-111.
Guwernerka u Woronieckich. Sienkiewicz otrzymuje guwernerkę u książąt Lucjanów Woronieckich, z którymi jest skuzynowany przez Deotymę (Łuszczewską). Z jednym ze swych wychowanków, Michałem, z biegiem czasu żonatym z Franciszką Krasińską, córką właścicieli Radziejowic, Sienkiewicz do końca życia będzie utrzymywał stosunki towarzyskie i przyjacielskie.
Woroniecki M., Zarys monografii rodu książąt Korybutowiczów ze Zbaraża Woronieckich, Gdańsk 1999, s. 253, maszynopis; Listy do Lucjana oraz do Michała i Franciszki Woronieckich, Listy, t. V cz. 2, s. 477-518.
Wakacje w Szczawnicy. Zapewne w towarzystwie Woronieckich Sienkiewicz spędza kilka tygodni w Szczawnicy, gdzie poznaje Adama Asnyka.
D 44, s. 158; Wasylewski St., Wróżby Sienkiewicza w Szczawnicy, „Kurier Poznański” 1930, nr 529, s. 10.
W posiadaniu A. Bogusławskiego była fotografia przedstawiająca Asnyka i Sienkiewicza w towarzystwie dwu pań, z których jedna to Maria Bogusławska, matka Elżbiety i Natalii.
Bogusławski A., Do redaktora Wiadomości”, „Wiadomości” (Londyn) 15 VII 1956, nr 19.
Debiut pisarski. 18 IV w nrze 16 „Przeglądu Tygodniowego” ukazuje się pierwszy utwór drukowany Sienkiewicza, tj. napisana w zastępstwie sprawozdawcy recenzja Wystąpienie gościnne p. Wincentego Rapackiego w roli Caussade’a w komedii Nasi najserdeczniejsi Sardou.
Pierwszy plon studiów uniwersyteckich. 3 VII w „Tygodniku Ilustrowanym”, nry 79-80, Sienkiewicz drukuje szkic Mikołaj Sęp Szarzyński, studium literackie, napisany pod wpływem ówczesnego profesora literatury polskiej w Szkole Głównej – Józefa Przyborowskiego.
Sienkiewicz,1869 r.
Powieść Na marne. U Woronieckich, w ich majątku Bielicach pod Sochaczewem i pałacyku warszawskim w Alejach Ujazdowskich powstaje pierwsza powieść Sienkiewicza. Rozdział jej (nie drukowany) odczytywał on koledze uniwersyteckiemu, głośnemu później aktorowi i krytykowi, Józefowi Kotarbińskiemu.
„Piszę powieść także co dzień, ale powoli idzie, bo masami skreślam, są też w niej wskutek tego różne szczerby, niby luki, które muszę zapełnić. […]. Wiecie, ja z prawdziwym przestrachem czytam powieść Elizy Orzeszkowej pt. W klatce; przysięgam, że motywów jej nie kradłem, a zanosi się bardzo podobne do moich, tylko że to powieść będzie więcej z nieba, moja – z ziemi; tam aniołowie upadli i doskonali, u mnie – ludzie; tak bym chciał przynajmniej”.
Kotarbiński J., Przed półwiekiem, „Kurier Warszawski” 25 X 1924, nr 299; Dobrski K., L 32; Listy, t. I, cz. 1, s. 328, 329.
Prace literackie. W czerwcu ukazuje się nowe studium literackie o Kasprze Miaskowskim w „Tygodniku Ilustrowanym”, równocześnie zaś postępuje praca nad powieścią, którą K. Dobrski obiecuje wydać własnym nakładem.
Chrzanowski I., Okruchy literackie, Warszawa 1903, s. 169.
Ukończenie Na marne. W lutym młody pisarz kończy powieść, która ma mieć tytuł W rozbracie lub Na marne. Niezadowolony z jej rozdziału XII, w marcu „przerabia koniec zupełnie”, równocześnie zaś nosi się z zamiarem napisania powieści nowej. „Od początku do końca z rzeczywistość powieść tendencji – satyra, jeżeli chcesz porównać – coś, coś jak Martwe dusze Gogola – tytuł byłby Wędrówki po naszych drogach”.
Dobrski K., L 34; Listy, t. I, cz. 1, s. 331.
Zabiegi o druk powieści. Dobrski przesyła powieść do oceny i druku Kraszewskiemu, który w liście z 29 V odzywa się o niej entuzjastycznie, ale wobec sprzedania drukarni z wydania jej rezygnuje.
„Powieść Na marne pisana jest wybornie. Czytałem ją z wielkim zajęciem i jednym szczerym słowem mogę powiedzieć to tylko, że rzadko pierwsza praca jest tak dojrzałą. Winien to autor i talentowi, i tej wielkiej trafności, z jaką obrał sobie przedmiot – z własnego lub widzianego i znanego życia, a mógł malować z natury”.
Chrzanowski I., Okruchy literackie, Warszawa 1903, s. 175-178. – Korpała J., Dzieje pierwszej powieści Sienkiewicza, „Ruch Literacki” 1928, s. 108-111.
Studia uniwersyteckie. W czerwcu Sienkiewicz przechodzi „upały egzaminacyjne” i opuszcza uczelnię bez egzaminów końcowych (z języka greckiego). Złośliwą jego charakterystykę z tych czasów podaje Przyborowski, który, wspomniawszy jego pierwsze prace, kontynuuje:
„Świadczyło to, że po prostu szukał zarobku, że mu wtedy nie szło o kierunek literacki i podobno nigdy mu o to nie chodziło. Poza tym był to wtedy bardzo sympatyczny i bardzo przystojny młody człowiek, o dystyngowanej fizjognomii, dużych, ciemnych, rozmarzonych i głębokich oczach, o wesołym i nieco sarkastycznym usposobieniu. W rozmowie był dowcipny, a dowcip jego miał charakter szlachetny, choć zjadliwy. Lubił rozprawiać o swym rodzie i pokrewieństwie arystokratycznym z Cieciszowskimi. Jedna z Cieciszowskich była wtedy ksienią panien kanoniczek w Warszawie i Sienkiewicz, zwąc ją swą ciotką, równocześnie lekko żartował sobie z tego. Czy istotnie pochodził z rodziny arystokratycznej, nie wiem, gdyż byli tacy, co temu przeczyli i o jakimś domku na Pradze mówili, który miał być miejscem rodzinnym przyszłej gwiazdy literackiej. On sam utrzymywał, że się rodził na Podlasiu”.
Dobrski K., L 37; Listy, t. I, cz. 1, s. 333; [Kaliszewski J.:] Stara i nowa prasa, Warszawa 1897, s. 129, 130 [na podstawie wydania: Stara i nowa prasa. Przygotowała do druku i posłowiem opatrzyła D. Świerczyńska, Warszawa 1998; Birkenmajer J., „Hania” a Szczawnica, „Kurier Poznański” 1930, nr 537, s. 8.
Inaczej ujął sylwetkę Sienkiewicza Aleksander Świętochowski, gdy z perspektywy lat piętnastu spojrzał na swe lata uniwersyteckie:
„Był wszakże w szczupłym gronie Wydziału Historyczno-Filologicznego student, który niczym nie zapowiadał wysokiego talentu i żył zupełnie poza tym wyborowym kołem. Pamiętam tylko, że idąc raz z nim przez ulicę, zdumiałem się jego biegłością w rozpoznawaniu herbów na arystokratycznych gmachach i karetach oraz na znacznym zasobie wiedzy z historii rodzin szlacheckich. Była to wszakże jedyna niezwykła w nim cecha.
Wątły, chorowity, w audytorium rzadko widzialny, w życiu studenckim nie przyjmujący [!] żadnego udziału, przed egzaminami mocno zakłopotany i na uboczu trzymający się, zwracał na siebie tak słabą uwagę kolegów, że gdy po skończonym uniwersytecie Kotarbiński zapewniał nas kilku, że Sienkiewicz napisał piękną powieść Na marne, roześmieliśmy się serdecznie i zapisali tę wiadomość na rachunek złudzeń powiatowej sympatii jednego Podlasiaka dla drugiego”.
Świętochowski A., Henryk Sienkiewicz, „Prawda” 1884, nr 27, s. 317; Tę jednostronną charakterystykę upowszechnił Feldman W, Piśmiennictwo polskie, Lwów 1905, t. I, s. 162.
Druk Na marne. Mimo niechęci do ogłoszenia powieści w prasie Sienkiewicz drukuje ją w dwutygodniku „Wieniec”, gdzie ukazuje się ona z ilustracjami Pillatiego, od 7 V do 26 VII, nry 37-60.
Humoreski z teki Worszyłły. Projektowana powieść „Wędrówki po naszych drogach” ukazuje się w dwu tomikach, wydanych nakładem „Przeglądu Tygodniowego” jako Humoreski z teki Worszyłły.
Początki kariery dziennikarskiej. W drugiej połowie roku młody autor rozpoczyna karierę dziennikarską, ogłasza więc recenzje literackie w „Wieńcu” (o Panu Grabie Orzeszkowej) i w „Niwie”. Tym samym deklaruje się jako zwolennik postępowej „młodej prasy”.
Współpraca w „Gazecie Polskiej”. Od marca do października Sienkiewicz pisuje co dwa tygodnie kroniki pt. Bez tytułu na przemian z Edwardem Leo i Władysławem Bogusławskim. Zapewne jako korespondent dziennika wyjeżdża na pierwszą połowę lipca do Wiednia, skąd przysyła sprawozdania z Wystawy w Wiedniu.
Twardą szkołę zakończoną wystąpieniem z dziennika, którą przechodził u redaktora „Gazety”, Józefa Sikorskiego, przedstawił późniejszy jego przyjaciel i kolega redakcyjny, Antoni Zaleski, w następujący sposób:
„Kiedy losami «Gazety Polskiej» władał ówczesny jej redaktor, p. Sikorski, w gronie współpracowników był także młody chłopak, który świeżo ukończył Wydział Filologiczny w Szkole Głównej i debiutował w «Tygodniku Ilustrowanym» z rozprawą o Sępie Szarzyńskim. Polecono mu w «Gazecie» pisywanie fejletonów tygodniowych. Młodzieniec zabrał się do tej pracy z zapałem, a ówczesne jego kroniki zwracały od razu uwagę wszystkich na nowo objawiający się talent. P. Sikorskiemu jednak bardzo się nie podobały owe fejletony, pełne młodzieńczej werwy, młodzieńczego zapału i poezji. Autorowi ich odmawiał zupełnie talentu, a co więcej, zarzucał mu niesumienność dlatego, że za wiele było w jego kronikach poezji, a za mało faktów. Ja chcę faktów! proszę o fakta!… – powtarzał ustawicznie biednemu Litwosowi, kreśląc mu wszystko, co było tylko żywszym, oryginalniejszym i ponad szablon wyskakiwało. Z fejletonu leciały też co tydzień strzępki, a zostawał tylko suchy szkielet. Taka była jednak potęga tego talentu, że i ten szkielet zdradzał jeszcze niepospolitą zdolność. Pewnego razu ktoś z współpracowników «Gazety» winszował Sikorskiemu fejletonisty. Wielka sztuka – odpowiedział surowy Argus – patrz pan, ile tu musiałem wyrzucić i jakem się napracował.
I pokazywał rękopism cały pokreślony, a w nim powymazywane najpiękniejsze ustępy, istne perełki poezji. Chcąc też wyrobić «niesumiennego młodzieńca», powierzał mu najsuchsze i najpospolitsze roboty reporterskie. Nic też dziwnego, że pod takim redaktorem biedny Litwos czuł się skrępowanym i tracił wszelką do pisania ochotę. Odżył on dopiero, gdy Edward Leo objął redakcję «Gazety». Ten poznał się od razu na wielkim talencie, otworzył mu łamy «Gazety» i przez parę lat miała ona kronikarza hors ligne, a fejletony jej Z chwili bieżącej godne by były zaiste osobnego w książce wydania”.
Baronowa X.Y.Z. [Górska J., Górski K., Koźmian St.], Towarzystwo warszawskie, Kraków 1889, t. 2, s. 119, 120.
Sam Sienkiewicz na terminowanie u Sikorskiego spoglądał z humorem, gdy w dziewięć lat później sam zasiadł w fotelu redaktorskim dużego dziennika warszawskiego:
„W swoim czasie pisywałem kroniki dla jednego z redaktorów, który całą swą postacią uosabiał bóstwo zwane w starożytności Jupiter tonans… Byłem młodszy znacznie i pisywałem – Bóg widzi – jak umiałem najlepiej… Co sobota przelewałem cały liryzm mej młodej duszy w czterysta wierszy kroniki, w piątek odczytywałem te liryczne kroniki na sesji… i cóż powiecie: oczy mojego redaktora zachodziły krwią, broda rozwiewała się na pół horyzontu, a z głębi tej brody wychodził grzmiący głos: «Mój panie! ja nie proszę pana poezje! mnie trzeba faktów!…». «Panie – odpowiadałem – skądże ich wezmę, przecie to nie ode mnie zależy!». «Mnie trzeba faktów! – grzmiał redaktor. – Ja się nie łapię na pięknobrzmiące frazesy!…». – Czułem się bardzo nieszczęśliwy […]”.
Sienkiewicz H., Kronika tygodniowa, „Słowo” 23 III 1882; D 53, s. 85.
Śmierć matki. 1 IX Stefania Sienkiewiczowa umarła w Woli Gułowskiej.
Demby S., Na przełomie. Kartka z życia H. Sienkiewicza, „Kurier Warszawski” 1924, nr 300.
Redagowanie „Niwy”. Sienkiewicz wraz z przyjaciółmi Mścisławem Godlewskim i Julianem Ochorowiczem składają się po 1500 rb, obok nich Jan Jeleński daje 500 rb, i nabywają „Niwę”.
Sienkiewicz, który do spółki przystąpił za pożyczane pieniądze, prowadzi w piśmie dział literacki. Długi wspólników spłaca w r. 1878 Godlewski, który zawiązuje spółkę wydawniczą, liczącą 55 członków.
„Niwa” 15 VI 1874, t. 3, nr 60, s. 288; Chmielowski P, Zarys najnowszej literatury polskiej, Kraków 1898, s. 87, 88; Korwin-Piotrowski K., Prasa polska, „Tygodnik Polski” Warszawa 1900, s. 1003, 1004.
Przekład powieści W. Hugo. Wraz z W. Przyborowskim-Zglińskim Sienkiewicz przekłada Rok dziewięćdziesiąty trzeci Wiktora Hugo, wydany nakładem „Przeglądu Tygodniowego”.
Podróż za granicę. Narzeczeństwo z Marią Kellerówną. Od 17 VIII do końca września Sienkiewicz przebywa za granicą, od 19 VIII do 17 IX w Ostendzie, od 18 do 30 IX w Paryżu, gdzie mieszka u D. Zglińskiego, dziennikarza i literata warszawskiego. W czasie tej wycieczki powstaje kilkanaście listów do Marii Keller, z którą Sienkiewicz był zaręczony, rodzice jednak zamożnej panny ze sfer burżuazji warszawskiej sprzeciwili się ostatecznie małżeństwu jej z gołym dziennikarzem, pomawianym nadto o romans z Modrzejewską. Pisarz zaręczył się z Kellerówną w majątku Siemieńskich, spokrewnionych z Kellerami, Żytno.
Listy te w urywkach, z zatajeniem adresatki, ogłosił I. Chrzanowski, Z podróży do Kolonii, Ostendy i Paryża, [w tomie:] H. Sienkiewicz, Pisma zapomniane i niewydane, Lwów 1922, s. 355-370. – Kellerówna M., Listy, t. III, cz. 1, s. 93-122.
Biedrzycka-Czudowska A., Fakty i legendy minionego świata, Radomsko 1995, maszynopis powielany.
Kronikarz „Gazety Polskiej”. Sienkiewicz obejmuje stanowisko kronikarza życia warszawskiego w „Gazecie Polskiej” i 11 stycznia rozpoczyna druk 40 felietonów tygodniowych Chwila obecna, ukończony 21 grudnia. Stosunek młodego publicysty do środowiska literatów i dziennikarzy przedstawił w 30 lat później Bronisław Mayzel, który równocześnie z Sienkiewiczem rozpoczynał swą karierę pisarską:
„W skromnym mieszkaniu moim przy ul. Niecałej, zwykle po kolacyjce u «Andzi» (Czuleńskiej), zbierało się od czasu do czasu kółko przeważnie literackie i artystyczne na pogawędki albo bezika.Do najczęstszych gości należeli: Józef Bliziński, Wład. Pląskowski, Ant. Zaleski, Wład. Olendzki («Major»), Klemens Junosza (Szaniawski), Jan Noskowski (wydawca «Wieku») i wielu innych. Ci wszyscy legli już w grobie. Z żyjących pomnę między innymi: Edwarda Lubowskiego, M. Prażmowskiego, D. Filleborna, Tadeusza Czapelskiego, K. Zalewskiego i Henryka Sienkiewicza.Mistrz dzisiejszej literatury zajmował wówczas lokal w moim sąsiedztwie, pod nr 8 przy ul. Niecałej, wspólnie z Leopoldem Mikulskim, jednym z najgorętszych przedstawicieli młodej prasy […]. Zapewne bliskiemu temu sąsiedztwu zawdzięczaliśmy, że Sienkiewicz przyjmował często udział w zebraniach, o których mowa. Zresztą w gronie towarzyszów nie wyróżniano go wcale, chociaż on sam wyróżniał się swoim jestestwem. Pamiętam, gdyby dzisiaj, te szlachetne rysy młodzieńcze, tę smukłą postać o wejrzeniu melancholijnym, posępnym czy marzącym. Zazwyczaj małomówny, zamyślony, jakby ciałem tylko znajdował się wpośród nas, szybując myślą gdzieś hen — daleko. Pomnę, pewnego wieczoru zabawił u mnie do późnej pory, a na wychodnym rzekł: «Mikulski złaje mnie, że tak późno powracam». Prosiłem więc, żeby przenocował. «Zgoda, ale pod warunkiem, że przeleżę na sofie». I pomimo całej gościnności z mojej strony nie potrafiłem przemóc, by przyjął odstąpione mu za kotarą łóżko. Wczesnym rankiem zrywam się, ażeby zakrzątnąć się około drogiego gościa, ale Sienkiewicz już nie spał; zastałem go przed biblioteką; przeglądał książki, tom za tomem: «Goethe, Thuemmel, Dickens, Szekspir — jakież to piękne rzeczy». Po herbacie zabrał się p. Henryk do papierosa, lecz wnet odrzucając go rzekł: «Nie mogę dziś palić – oto lepiej przejdźmy się do Botanicznego». Zagadnąłem: «A co będzie z dzisiejszą Chwilą obecną» – wiedząc, że w poniedziałki «Gazeta Polska» zamieszcza fejleton Sienkiewicza. Pomknęliśmy tedy dorożką. Powiew ranny majowego ciepła, budząca się w pełni roślinność wiosenna rozmarzyły go; tak ożywionym nie widziałem Sienkiewicza przedtem. Zatrzymując się przed każdym nieomal drzewem krzewiną objaśniał ich nazwę, właściwości, zachwycał się. Około południa dopiero powróciliśmy z wycieczki, której wspomnienie dotychczas tkwi żywo w mej pamięci. A fejleton Litwosa? Ukazał się, świetny jak zawsze, z małym tylko opóźnieniem. Innym znowu razem opowiadałem pokrótce o przygodach wycieczki mojej zimą 1875 r. do Rakowca, za rogatką Jerozolimską, po szosie pełnej wybojów i roztopów. Sienkiewicz słuchał w milczeniu, a nazajutrz w odcinku «Gazety Polskiej» w Chwili obecnej dał Litwos czytelnikom obraz stanu dróg podmiejskich tak pełen fantazji, tak plastycznie i wiernie skreślony, iż cały nakład gazety z tym fejletonem, jednym z ostatnich przed wyjazdem Sienkiewicza do Ameryki, rozchwytywano w lot po mieście”.
Felieton ten ukazał się 2 XII 1875 w nrze 267, por. D 49, s. 168 i n.
Lezyam B., Ze wspomnień osobistych o Sienkiewiczu sprzed 30 laty. Na powodzian, 1904, s. 303, 304.
Pożar Pułtuska. 24 VII Sienkiewicz wyjeżdża do płonącego Pułtuska i daje opis klęski w felietonie XXVIII Chwili obecnej.
„Gazeta Polska” 27 VII 1875, nr 163, por. D 49, s. 53 i n.
Wyjazd ten po latach opisał uczestnik wyprawy, Tadeusz Czapelski:
„Poznałem go [Sienkiewicza] w r. 1874 w Warszawie. Na werandzie Les- sla, w Ogrodzie Saskim, zbierała się co dnia brać literacko-dziennikarska. Ściągał ją tam popołudniowy «obowiązkowy mazagran». W dobie pozytywizmu, «pracy organicznej», mieliśmy dwa zwalczające się wzajem obozy, za czym też prasę: starą i młodą. Wierni temu podziałowi również i tutaj: stronę lewą zajmowali «młodzi», między którymi wszakże świeciły nierzadko łyse czaszki, podczas gdy z prawej widziałeś «starych» o gęstych, byronowskich czuprynach. Ale byle jaka polityczna wiadomość, alarm z Zamku, policji, cenzury, a zaraz łamała się sztuczna bariera, srodzy przed chwilą przeciwnicy, rzucając «potępieńcze swary», kupili się prawie że konspiracyjnie.
Sienkiewicz należał do «młodej prasy» bardziej z tytułu koleżeństwa z jej koryfeuszami, którzy przeważnie wyszli ze Szkoły Głównej. Opromieniał go już wtedy urok talentu niepospolitego, nęcił ku niemu czar osobisty. Wprawdzie często zwykł szukać samotności, ciszy, tej przyjaciółki myśli, przecie nie gardził kompanią farysów, amatorów mokki. Więc krokiem miarowym, kołyszącym, w nieodmiennej porze przychodził z «sędzią» Mikulskim. Osobliwa para: Sienkiewicz, chociaż niewysoki, lecz w modnym cylindrze zdawał się olbrzymem wobec Mikulskiego, garbuska z anhelliczną twarzą. I bodaj czy nie mieszkali razem: poczynający tak fortunnie literat i urzędnik sądowy, jeden z kryjomych działaczy i żarliwych patriotów, jakich Warszawa liczyła jeszcze tysiącami. Owemu też Leopoldowi Mikulskiemu zawdzięczałem znajomość z Sienkiewiczem, trzymającym się nieco w rezerwie, iż zaś obok niego zasiadał mruk nad mruki, dramatopisarz Daniel Zgliński, przeto nazywano ich «grobową parą». Bywało jednak, niespodzianie wtrąci się Sienkiewicz do rozmowy na temat literacki, a prowadząc dyskurs głosem niskim, melodyjnym, dowodząc przy tym nieodparcie, ujmie wnet, podbije zasłuchane towarzystwo.
W rok później, na schyłku lipca, kiedyśmy znów odbywali sjestę ogrodową, nadbiegł ktoś z wieścią o szalonym pożarze Pułtuska. Zagrożone podobno miasto całe. Zeszłej nocy buchnęły iskry i w Serocku. Czyżby podpalenie – Moskale? Jadę – krzyknąłem porywając się z miejsca. A może by i pan, panie Henryku? – zaproponuje swojemu felietoniście Edward Leo, redaktor «Gazety Polskiej». Już pojechałem – wycedził z flegmą Sienkiewicz. Po drodze bierzemy okrycia, a za moment «sztajnkelerka», przedpotopowa ekstrapoczta, jest na nasze usługi. Dziwiłem się co prawda tej nagłej decyzji spokojnego kamiennie Sienkiewicza, ale z czasem doszedłem do przekonania, że łatwiej mu było wybrać się za ocean niżeli w Warszawie z wizytą. Podróż mil ośm nie wlokła się zbyt długo, mój bowiem milczek stał się nader rozmowny, zmieniał przedmiot gawędy, olśniewał postrzeżeniami, erudycją, dowcipem świetnym, szlacheckim humorem, a zwłaszcza tą i ową opowieścią, snutą jak przędziwo. W tym zaś celował, niebezpieczny szczególnie dla kobiet, do których – jak utrzymuje Horacy – sentyment wkrada się zazwyczaj uchem. Pamiętam przy wjeździe w las senny, dębowy, jego zachwyt nad «najpiękniejszym sonetem». Słyszę, zda się, dotąd deklamowane z przejęciem, a tyle przezeń ulubione: Inie miłować ciężko, i miłować Nędzna pociecha.
Wreszcie ze zmrokiem dotarliśmy do Pułtuska, o którym spotkani po drodze mówili: «Nie ma go już prawie, a co jest, to się dopala»… i rzeczywiście, wprost w osłupienie wprawił nas ogrom klęski. Tu jeszcze strzela w górę płomień, tam już dymem spowite ruiny. Obojętność na wszystko pogorzelców, gonitwa szakali żerujących wśród szkieletów domostw, sceny dantejskie, duszno, grobowo, beznadziejnie. I takie widoki, jak: szabas Zydów z rozstawionymi na łące świecznikami, krzyk ich rozpaczny «Adonaj» i gromadka najofiarniejszych sióstr miłosierdzia, zakrzątana około ocalonych przez siebie kalek. Noc niemal cała minęła na okropnej wędrówce po fantastycznym rumowisku, oblanym poświatą księżyca. Zmagały się łuny ze wschodzącym słońcem, kiedyśmy, wyczerpani, ruszyli w drogę «prosto do… redakcji». […] Skreśliłem natychmiast dorywcze sprawozdanie z gorącym wezwaniem do składek. Jakoż nazajutrz ukazało się ono w «Kurierze Warszawskim».
A Sienkiewicz?
Znużony, musiał dni parę odpocząć, skupić się, przemyśleć widziane najsumienniej, by dopiero w sobotnim [!] felietonie dać rzecz pt. Zgliszcza Straciła na tym zapewne aktualność dziennikarska… Zyskało piśmiennictwo!”.
Czapelski T., Z pamiętnika nienapisanego, „Słowo Polskie” 27 X 1924, nr 294, s. 6.
Pobyt we Lwowie. Drukowany 23 XI w „Gazecie Polskiej”, nr 260, szkic Ad usum Delphini, wspomnienie z teatru we Lwowie, poświęcony aktorom St. Dobrzańskiemu, E. Deryngowi, B. Ładnowskiemu i in., a mówiący o próbie Niewinnych Świętochowskiego, nasuwa domysł, iż Sienkiewicz był w r. 1875 we Lwowie, jakkolwiek o podróży tej nie mamy innych wiadomości.
D 49, s. 197-211.
Recenzje teatralne w „Niwie”. Młody pisarz rozwija ożywioną działalność jako recenzent teatralny „Niwy”, w której pisze o sztukach Korzeniowskiego, Rapackiego, Lubowskiego, Schillera i in.
Sielanka i Stary sługa. W końcu września tygodnik „Bluszcz” ogłasza Sielankę, na którą autor po latach będzie spoglądał jako na utwór młodzieńczy, nie zasługujący na przedruk; 20 XI w „Gazecie Polskiej” ukazuje się Stary sługa jako część cyklu Z natury i z życia. Redaktor E. Leo zachęca Sienkiewicza do napisania dalszego ciągu, tj. Hani; nad nowelą tą autor pracuje przez grudzień, skoro na początek stycznia ma ją już gotową.
Wolff A. R., L 10 (11) (19 IV 1889 o Sielance); Listy, t. V cz. 2, s. 416, 417. Hoesick F., Sienkiewicz i Wyspiański, Warszawa 1918, s. 35 (o Hani).
Druk Hani. Hania ukazuje się (2 I-9 II) w odcinku „Gazety Polskiej”.
Druk Na marne. Cenzura warszawska daje 17 II zezwolenie na druk Na marne, pierwszej powieści Sienkiewicza.