Białystok
Danuta Zawadzka, UwB, Białystok

Białystok
Danuta Zawadzka, UwB, Białystok

Sobolewskiemu i Daszkiewiczowi Dziady zostały przypisane jako „narodowej sprawy męczennikom”, a więc w myśl decyzji, by dedykować utwór zmarłym „współwygnańcom”. Lecz nie wyjaśnia to do końca eksponowanej roli białostockich filomatów w dramacie. Sobolewski bowiem występuje nie tylko w ramie metatekstowej (dedykacja), jest także ważną postacią świata przedstawionego i wygłasza fundamentalne dla mesjanistycznej wymowy Dziadów kwestie w scenie wywózki żmudzkich uczniów, zrównujące ich „ofiarę dziecinną” z ofiarą Chrystusową oraz dotyczące etyki pamiętania. Tę zagadkową zdaniem badaczyrolę Sobolewskiego[1] tłumaczyć może jego białostocki rodowód i nieznany szerzej fakt (ale Mickiewiczowi znany), że w Białymstoku dwa lata po zakończeniu procesu wileńskiego miał miejsce niejako jego ciąg dalszy. W tutejszym gimnazjum działał bowiem jedyny oddział organizacji filomackiej w terenie, który został zdekonspirowany właśnie po aresztowaniu Rukiewicza, jego założyciela, oskarżonego teraz również o spisek wojskowy. W roku ponownego aresztowania Rutkiewicza (1826) Nowosilcow powołał kolejną komisję pod przewodnictwem rektora Uniwersytetu Wileńskiego Wacława Pelikana[2], działała ona w Białymstoku i Wilnie, skazała 23 białostockich uczniów (w sumie ponad 40, bo obejmowała też Świsłocz, gdzie również działał gimnazjalista z Białegostoku). Białystok, tak jak Kroże, mógł więc w oczach Mickiewicza uchodzić za miejsce naznaczone szczególną „ofiarą dziecinną”, a Jan Sobolewski – absolwent szkoły białostockiej i nauczyciel w Krożach – obejmować swoją biografią obie fale procesu filomatów. Stąd być może jego eksponowana rola w III części Dziadów – jako reprezentanta podwójnie doświadczonej białostockiej młodzieży, w tym również Rukiewicza, filomaty, który nie mógł być upamiętniony wprost, albowiem w chwili pisania arcydramatu ciążyły na nim najpoważniejsze zarzuty. Charakterystyczne, że w Nowosilcowie w Wilnie Lelewela, a konkretnie w dołączonej tam Nocie Ignacego Żegoty Onacewicza o kuratorii Nowosilcowa, która obejmuje działalność osławionego kuratora pomiędzy procesem filomatów a powstaniem listopadowym – Białystok został dołączony do miejsc „ofiary dziecinnej’: „Znieważył [Nowosilcow] godność korony w oczach całej Europy, stawiając w zapasy silne państwo z uczniami z Kroż, Kowna, Poniewieża, Kiejdan, Wilna, Białegostoku i Świsłoczy”[3]. Ignacy Onacewicz mógł uzupełnić topografię prześladowań z Nowosilcowa o późniejsze czyny Senatora, ponieważ pozostał na Uniwersytecie po wydaleniu Lelewela, ale też przemówił tu białostocki genius loci: zanim został profesorem wileńskiej uczelni, uczył w opisywanym gimnazjum, pochodził z Podlasia, a tekst Noty pisał w 1829 roku właśnie w Białymstoku, w dawnej rezydencji Branickich, wówczas pałacu cesarskim, gdzie przebywał jako podejrzany o udział w tajnej organizacji[4].

Równie istotny rys do romantycznego portretu Białegostoku wypadnie zaczerpnąć z Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego: „Alboż kłóci się Litwin z Polakiem o granice Niemna, i o Grodno, i o Białystok? Przetoż powiadam Wam, iż Francuz, i Niemiec, i Moskal muszą być jako Polak i Litwin”[5]. Mickiewicz sięga tutaj do idei federacjonizmu, którą m.in. obaj z Lelewelem upowszechniali w pierwszych latach emigracji jako antidotum na niknącą po francuskiej rewolucji lipcowej (1830) solidarność ludów. Wzorem podobnej federacji była dla niego unia polsko-litewska, Białystok zaś leżał istotnie na wewnętrznej granicy Korony i Litwyprzebiegała przez teren obecnego miasta[6] – takiej zatem, która nie dzieli, lecz łączy. Najlepszym dowodem oczywistości i trwałości kojarzenia Białegostoku z granicą polsko-litewską może być herb miasta, który wymyślił car Aleksander I po otrzymaniu tych ziem od Napoleona: tarcza składająca się z dwóch pól, górne z polskim orłem bez korony, dolne z litewską Pogonią. Ale przywołane wyżej Mickiewiczowskie zdanie o Białymstoku jako symbolu „małżeństwa” Polski z Litwą i przyszłej zgody narodów ma także mniej jednoznaczny sens – równie dobrze bowiem można Białystok i Podlasie nazwać przedmiotem właśnie nieustannej „kłótni” Litwina z Polakiem. Poeta, który przygotowywał się do pisania dramatu o Barbarze Radziwiłłównie, zapewne doskonale pamiętał, jak newralgiczną rolę odegrało Podlasie na sejmie lubelskim w 1569 roku[7]: że aż do unii należało do Litwy i zostało przez Zygmunta Augusta przyłączone do Korony w najdramatyczniejszej chwili obrad, kiedy posłowie litewscy wyjechali nocą z Lublina, by nie dopuścić do owego „małżeństwa”. Ten stanowczy gest króla skłonił Litwinów do powrotu, lecz właściciel części dóbr białostockich, Grzegorz Chodkiewicz, należał do tych, którzy nie złożyli przysięgi na wierność Koronie, pozostały więc one w granicach Litwy. Inna rzecz, że posłowie podlascy sami wystąpili z inicjatywą przyłączenia się do Polski i byli najbardziej gorliwymi zwolennikami unii, albowiem spodziewali się po niej korzyści. Przy historycznie pogłębionym rozumieniu omawianego zdania Białystok pozostaje znakiem zgodnego współistnienia narodów, ale opartego na kompromisie i mądrym pragmatyzmie, a nie samej miłości.

Trzeci, bogato reprezentowany, wizerunek Białegostoku w literaturze romantyzmu zakorzeniony jest w hetmańskiej przeszłości miasta, wiąże się z osobą Jana Klemensa Branickiego, ucieleśnianą przez niego tradycją patriotyczną, dworem i toczącym się tu życiem. Dzisiaj polityczne talenty Branickiego historycy oceniają dość wstrzemięźliwie, ale Lelewel w Panowaniu Stanisława Augusta uważał go za żywy symbol dawnej, niezawisłej Polski i konfederacji barskiej: „Stary hetman koronny Jan Klemens Branicki umarł w Białymstoku 9 października 1771, z nim konfederacja traciła otuchę, obraz niepodległości narodowej i zasiłki jego skarbu”[8]. Lelewel już w 1819 roku upatruje w nim hieratyczną postać odchodzącej Polski, wspominając o jednej z potyczek „pod Białymstokiem, gdzie stary hetman przesiadywał. Rosjanie widzieli wszystkie kroki, jakie dla wsparcia konfederatów czynił, nie śmieli jednak znieważyć pobytu starca”. Również w późniejszych tekstach często pojawia się Branicki jako bohater utworów spod znaku neosarmatyzmu romantycznego oraz tekstów rozrachunkowych. W „Kazaniu konfederackim”, na początku Pamiątek Soplicy Henryka Rzewuskiego, ksiądz Marek gromi hetmana – pośród doborowego grona innych „poczciwszych”, którzy rządzić nie chcą Rzecząpospolitą – i tak relacjonuje filozofię życiową „pana krakowskiego”: „«Tego to, Panie Boże jedyny, niech no się obmuruję w Białymstoku, to o ojczyźnie pomyślę»”[9]. Pamiętnikarskie zapisy o Białymstoku Branickiego, mimo całej szczególności tego miejsca, dowodzą uniwersalności tej kultury magnackiej, która ożywiała potem wyobraźnię romantycznych poetów. Na imieniny Jana Klemensa, połączone ze świętem hetmanowej (24 i 26 czerwca) urządzano w parkach i ogrodach rezydencji fety, które przywodzą na myśl karnawałowy świat znany nam z Marii Antoniego Malczewskiego: „Po obiedzie wina głównego w bród, kapela, a na wieczór komedya z baletami, potem wieczerza i tańce późną porą. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem piękny jak u karety, we środku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotemi wybity; ci zaś co wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną tak jak ci, co gondolami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa”[10]. Z kolei Wigilie białostockie, jak świadczy anonimowy utwór, przypominać musiały litewskie „święcone” z Preliminariów peregrynacji do Ziemi Świętej J. O. Księcia Radziwiłła Sierotki Słowackiego z karłami wyskakującymi z pasztetów:

„Nowy serwis został dany:

królewieckie marcepany,

apelcyny z Carogrodu,

daktyle z szacha ogrodu,

piramidy z cukru lane

i bożki z ciasta udane.

Pasztet – któżby się spodziewał,

że w nim żyw karzeł spoczywał?

Podniósł się człek maluteczki,

a nastroiwszy skrzypeczki,

dziękując gościom za względy,

zagrał piosneczkę kolendy”[11].

Zresztą, Radziwiłłowie byli z Branickim w jednym stronnictwie, a książę Karol „Panie Kochanku” miał zwyczaj odwiedzać Jana Klemensa w Białymstoku, który potrafił podobno hamować nadto żywy temperament przyszłego wojewody wileńskiego. W Bartochowskim Kajetan Kraszewski opisuje jeden z takich hucznych pobytów, kiedy to „Panie Kochanku”, mając już mocno w czubie, wjechał konno po schodach do okazałej hetmańskiej „operalni”, gdzie jego koń „zdawał się śpiewów i muzyki z większą od swego pana słuchać atencją”[12], za to pan nie miał sobie równych, gdy trzeba było szablą bronić imienia Polski i Polaków przed potwarzami Niemców służących w hetmańskim wojsku. Białystok Branickich obecny jest w prozie dwóch braci Kraszewskich, Kajetana i Józefa Ignacego, ale u każdego z nich pokazany został zupełnie inaczej. Kajetan opisuje staroszlachecki dwór „ostatniego hetmana”, strażnika dawnych tradycji patriotycznych, wodza i żołnierza, który organizuje fety, ale woli polowania czy „rycerskie koło” i ma w zasadzie tylko dwie (dopuszczalne) „słabości”: mocną głowę i pociąg do kobiet. Jego miasto „nie było zgoła podobne do innych mniejszych miast w kraju, a przedstawiało się raczej, jako oderwana jakaś cząstka wielkiej i pięknej stolicy”[13]. Stołeczna ranga Białegostoku wypływa nie tylko z okazałości miasta, ale i z powagi urzędu hetmańskiego, który w oczach Kajetana Kraszewskiego Branicki wyniósł do najwyższego „republikanckiego” blasku: „Urząd ten uważał jako klucz sklepienia całego Rzeczypospolitej gmachu, ani stronnictwom, ani dworowi nie wierząc, a w ręku swym mając całą siłę narodu, w hetmaństwie pojmował władzę pośrednią, jak mówiono wówczas inter majestatem et libertatem, między wolnością z królem”[14]. Józef Ignacy Kraszewski w rozrachunkowych Grzechach hetmańskich (1879), podobnie jak wcześniej Lelewel i potem Kajetan, czyni Branickiego symbolem starej Polski, a Białystok jej ostatnim gniazdem. Nie lokuje tu jednak „siły narodu”. Magnackie, maskaradowe życie rezydencji hetmana układa mu się raczej w obraz dekadencji i zepsucia, które musi ustąpić reprezentującej przyszłość, reformatorskiej Familii Czartoryskich. Bezpotomność hetmana i jego klęski polityczne zyskują wykładnię ogólnonarodową i historiozoficzną, po Branickim pozostaje nieślubny syn, owoc grzechu i krzywdy, zwolennik Familii, który – wbrew ojcom, tj. Janowi Klemensowi i patronowi politycznemu, Michałowi Czartoryskiemu – chce pędzić proste i pracowite życie z dala od Warszawy i Białegostoku. Jednak Grzechy hetmańskie dalekie są od jednoznaczności tej politycznej diagnozy i przyciągają zainteresowanie krytyków skomplikowanym rysunkiem wewnętrznym bohaterów. Branicki, pokazany jako pan władczy i kapryśny, który stworzył Białystok ex nihilo i gotów go spalić, by odbudować jeszcze świetniejszym[15]. Sypialnia hetmana, klasztor w pobliskiej Choroszczy, mieszkania zaufanych dworzan stają się świadkami udręki sumienia i szukania sposobu naprawy krzywd wyrządzonych odrzuconej kobiecie i nieślubnemu synowi. Publiczno-prywatna wielowymiarowość kreacji Branickiego – oraz przestrzeni Białegostoku – stawiają go w paradoksalnie korzystnym świetle wobec Wołczyna i Michała Fryderyka Czartoryskiego, który istnieje tylko w wymiarze „kancelarii” prowadzącej bezbłędnie skuteczną, lecz – jak się okazało – nieopatrzną dyplomację.

Pomimo tych świetnych paranteli – dziejowych i literackich – oraz strategicznego położenia na szlaku pomiędzy Warszawą a sejmowym Grodnem, a następnie na trasie kolei żelaznej pomiędzy Warszawą, Wilnem i Petersburgiem Białystok nie staje się znaczącym miejscem na XIX-wiecznej mapie mentalnej Polaków i nie zyskuje wyrazistej tożsamości. Wypada przypomnieć diagnozę Karpińskiego o zerwaniu pamięci i uznać ją za trafną zapowiedź paradoksalnej obecności Białegostoku w literaturze romantyzmu: miasto wprawdzie pojawia się w twórczości wybitnych autorów, ale migawkowo, jako odprysk przeszłości (częściowo już nieczytelny) bądź monument minionego świata, a więc w postaci obrazów niemogących posłużyć za mit fundacyjny dla miasta XIX-wiecznego i zupełnie już innego. Teraz o jego randze i charakterze nie decydował splądrowany pałac Branickich, coraz bardziej rusyfikujące się gimnazjum ani granica Polski z Litwą, lecz przebiegająca w pobliżu granica celna, która zapoczątkowała rozwój Białegostoku fabrykantów i żydowskiego proletariatu, kolebki esperanto. Jest też Białystok, jak się wydaje, interesującym przypadkiem historii polaryzowania się mapy romantycznej literatury, której coraz silniej zaznaczające się centra – Warszawa i Wilno – powodują atrofię przestrzeni (i znaczeń) usytuowanych pomiędzy nimi.

Strona: 12

Przypisy

  1. Jarosław Marek Rymkiewicz, Sobolewski Jan, w: Jarosław Marek Rymkiewicz, Dorota Siwicka, Alina Witkowska, Marta Zielińska, Mickiewicz. Encyklopedia, Warszawa 2001, s. 506–507.
  2. Jan Trynkowski, Gimnazjum, s. 143–145.
  3. Joachim Lelewel, Nowosilcow w Wilnie w roku szkolnym 18231824. Dołączona nota o kuratorii Nowosilcowa podana na ręce gen. Rosen przez Onacewicza, w: tegoż, Dzieła, t. VIII, Warszawa 1961, s. 594.
  4. Tamże, s. 609–611.
  5. Adam Mickiewicz, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, w: tegoż, Dzieła, t. V: Proza artystyczna i pisma krytyczne, opr. Z. Dokurno, Warszawa 1996, s. 52.
  6. Historia Białegostoku, red. A.Cz. Dobroński, Białystok 2012, s. 61.
  7. Grzegorz Błaszczyk, Litwa na przełomie średniowiecza i nowożytności 14921569, Poznań 2002, s. 147.
  8. Joachim Lelewel, Panowanie Stanisława Augusta, w: tenże, Dzieła, t. VIII, opr. J. Dutkiewicz, M.H. Serejski, H. Więckowska, Warszawa 1961, s. 328.
  9. Henryk Rzewuski, Pamiątki Soplicy, opr. Z. Lewinówna, Warszawa 1983, s. 13.
  10. Pamiętniki Marcina Matuszewicza, kasztelana brzeskiego-litewskiego: 17141765, wyd. A. Pawiński, Warszawa 1876, t. II, s. 212–213.
  11. Cyt. za: Henryk Mościcki, Białystok. Zarys historyczny, Białystok 1933, s. 55.
  12. Kajetan Kraszewski, Bartochowski. Opowiadanie z końca XVIII wieku według podań rodzinnych, przedm. T. Jeske-Choiński, Warszawa 1899, t. I, s. 49.
  13. Kajetan Kraszewski, Bartochowski, t. I, s. 40.
  14. Tamże, s. 55.
  15. Józef Ignacy Kraszewski, Grzechy hetmańskie. Obrazy z końca XVIII wieku, posł. M. Grabowska, Warszawa 1975, s. 34–35[./przypis], występuje nie tylko jako symbol zła dawnej Polski, tj. sprzedajny „intrygant polityczny i erotoman, ale również cierpiący człowiek”[przypis]Wincenty Danek, Powieści historyczne J.I. Kraszewskiego, Warszawa 1966, s. 199.