CMENTARZ ŻYDOWSKI (Bracka) [OBSZAR]
Dawid Sierakowiak
II A, JA
29 czerwca 1941 r.: […] Dziś był pogrzeb zabitej we czwartek przez piorun uczennicy naszej szkoły [Andzi Tenenbaum]. […] (s. 164)
III A, JA/ONI
10 maja 1942 r.: […] Ojciec czuje się źle i ma podniesioną temperaturę. Wczoraj dostał gdzieś 1/2 kg łupin od kartofl i i je sobie ugotował, ale dziś już tego też nie ma. Matka, chociaż się opaliła, niknie w oczach. Nadzia ma ciągle do czynienia z wrzodami, a mnie powinszował dziś po raz pierwszy mój współgrupowy Rywek Skoczylas, że się wypasłem i pod oczyma mam już solidne woreczki tłuszczu. A więc stajemy już w kolejce na Marysin, na cmentarz. Kto ma protekcję, może pójść bez kolejki… Lecz w tym wypadku „protekcyjni” skwapliwie ustępują miejsca i raz wraz idą do tyłu. W tej kolejce mają pierwszeństwo nędzarze. (s. 248)
III B, ONI
25 czerwca 1942 r.: […] Rozpoczął się znów okres niezwykłego nasilenia gruźlicy. Moc ludzi poczyna gorączkować, pluć krwią i hajda do szpitala, ewentualnie bezpośrednio na Marysin [tj. na cmentarz – A.S.]. […] (s. 277)
III B, JA/ONI
26 czerwca 1942 r.: I nic. Dalej się pracuje, dalej się głoduje i żadnych widoków na najlichszą bodaj zmianę. Ciągle powiększa się resorty, buduje się nowe, i rozszerza się cmentarz. Resort nasz otworzył w dwóch domach niedaleko nas [Łagiewnicka 63] nowy oddział przeszkoleniowy dla dzieci z kolonii na Marysinie. U nas roboty jest moc. […] (s. 277)
III B, ONI
23 lipca 1942 r.: […] Tymczasem sposób chorowania i umierania w getcie przybiera niebywały dotychczas, rekordowe wprost formy. Zdrowy niby człowiek kładzie się na dzień, dwa do łóżka, a na trzeci jedzie już jako trup na Marysin [na cmentarz – A.S.]. Nie mówi się już nawet, że miał obrzęki głodowe, gruźlicę czy coś innego. Ot, umarł. (s. 291-292)
V A, JA/ONI
25 listopada 1942 r.: […] U nas tymczasem zima na całego. Wszystko pracuje po staremu i po staremu grasuje tyfus i wywozi się odpadki naszego getta– fabryki na cmentarz. (s. 336)
V A, JA
7 marca 1943 r.: Całą noc przeleżałem, jak i Nadzia [Sierakowiak], bezsennie. Nadzia nie rozebrała się i w palcie leżała na moim łóżku. Z rana wujek [Szlama Sierakowiak] załatwił formalności u lekarza i w Wydziale Pogrzebowym, a około pierwszej obmyto ojca, według rytuału, w mieszkaniu – podczas czego leżałem odwrócony do ściany, zaś o trzeciej przybył karawan. […]. Na cmentarz poszedł wujek i Chaim Erster. Wieczorem nikt do nas nie przyszedł i znów zostaliśmy na noc sami. (s. 366-367)
Rywka Lipszyc
V A, JA
4 II 1944: „Poza tym już od kilku dni coś mnie ciągnie na cmentarz… Jakaś widocznie podświadoma siła… Tak bym chciała tam pójść!… Do mamuni, do tatusia. Tak mnie ciągnie!… Boże mój! I jak to będzie, gdy np. będziemy w Erec Jisroel, wtedy będziemy przecież tak daleko od rodziców… Ale w tej chwili wpadł mi może nawet dobry [pomysł], więc na pomnikach zawsze może być napisane miejsce naszego [po]bytu. Może ktoś, kogo nie będziemy mogły znaleźć (z bliskich), przejdzie tamtędy i zobaczy… Ale od tego jeszcze nas tyle dzieli…” (s. 92)
JA, III B (19.05.1942)
„Dziś, gdy przyszedłem do pracy [Plac Warzywny, Łagiewnicka 10], czekała mnie i jeszcze innych niemiła niespodzianka z tego powodu, że plac warzyw [Łagiewnicka 10] jest pusty, gdyż racji się nie wydaje, bo nie ma warzyw ani kartofli, więc część robotników jest co 10 dni redukowana, a druga część pracuje w tak zwanej rezerwie i co 10 dni zmienia się [na] innych. W rezerwie posyłają robotników tam, gdzie tylko są gdzieś potrzebni, więc dzisiaj nadszedł rozkaz od pana prezesa, żeby wysłać 20 dobrych robotników na cmentarz [Bracka] do dźwigania trupów, no i wśród tych musiałem też być i Ja. Oczywiście, że nie jest to przyjemna robota, ale nie ma rady. To jest musowe. Za to otrzymuje się dwie zupy, dość dobre. Na jak długo tam jesteśmy przydzieleni, nie wiemy, ale my byśmy chcieli czym prędzej z powrotem [!] na plac warzywny, ale to niestety nie od nas jest zależne.” (s. 53)
JA, III B (20.05.1942)
„Pracuję dalej na cmentarzu [Bracka], nie jest to przyjemna robota, gdyż trzeba mieć serce ze stali, stać i patrzeć cały dzień na jęki i płacz ludzi.” (s. 58)
ONI, III B (19.05.1942)
„Chciałem jeszcze dodać, że o ile na przykład ktoś mówi, że nie chce przy tej pracy, powiedzmy, na cmentarzu [Bracka] przy trupach, bo za mało je, nie ma sił do dźwigania czy coś podobnego, to nasi Żydzi przełożeni zaraz straszą wysiedleniem czy też więzieniem [przy] Czarnieckiego [12-18], lub też wożeniem fekalii. Tak jest u nas w getcie, po prostu mus i dyktatura, wszystko pod batem!!!” (s. 54).
Bibliografia
– Dawid Sierakowiak, Dziennik, oprac. A. Sitarek, E. Wiatr, Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny, 2016.
– R. Lipszyc, Dziennik z łódzkiego getta, opr. Ewa Wiatr, Kraków: Wydawnictwo Austeria 2017.
– Dziennik Heńka Fogla z getta łódzkiego, oprac. Adam Sitarek, Ewa Wiatr, Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny 2019.