CZARNIECKIEGO 14/16 (Centralne Więzienie)
Rywka Lipszyc
V A, JA/ONI
15 I 1944: „Powrotną drogą my z Ewą wstąpiłyśmy do Chajusi, by jej zwrócić żurnal, jakoś rozmawiałyśmy o szperze. Ewa się trochę wygadała, zdaje się, że jej było lżej, ja prawie milczałam, bo cóż miałam mówić?… Chajusia nam opowiedziała, jak oni się wyratowali z Czarnieckiego (już tam byli w szperze). Ta rozmowa i w ogóle wszystko mnie przybiło… Źle się czuję… Ach, siły, brak mi ich, brak… Serce mi skamieniało… Tak dławi, dławi coś…” (s. 68)
V B, JA/ONI
12 II 1944 r.: „Ach, Boże, cóż to się dzieje w getto? Znów wysiedlenie!… Na Czarnieckiego jest pełno dzieci, nawet pięcioletnich, jako zakładników za tych, którzy otrzymali wezwania… Krochmalnikowa (ona jest krewną jednego z „K”99, sąsiadka nasza) powiedziała, że teraz się dopiero zaczyna i jeszcze w ogóle nie wiadomo, ile osób się wysiedli…
Wczoraj wieczorem byłam u Chajusi (był piątek, poszłam do Surci, ale już jej nie zastałam). Był tam Mani Bardes ojciec. Gdy zeszłyśmy, dowiedziałam się, że Mania jest na Czarnieckiego jako zakładniczka za ojca… Boże! Uderzyło to we mnie jak gromem. Mania na Czarnieckiego!… Nie, nie do wytrzymania!…” (s. 106)
15 II 1944: „Ach, dziś byłyśmy u Edzi, widziałyśmy partię (jedną), szli na Czarnieckiego, słychać było płacz. Ach, to tak rozdziera serce! Tak rozrywa! Jesteśmy wszyscy jednym wielkim strzępem…” (s. 124)
26 II 1944: „Od Surci dowiedziałam się, że kilka dziewcząt (z Bnosu) jest na Czarnieckiego, niektóre się kryją… Och, to jest takie okropne!… Surcia mówi, że my wcale sobie nie zdajemy z tego sprawy, na ile to jest straszne… Ma słuszność!… Ale zdaje się, że gdybyśmy o tym wie dzieli, byłoby to dla nas o wiele tragiczniejsze… U p. Milioner zebrało się wczoraj wieczór kilka dziewcząt (ja byłam między nimi) i mówiono.” (s. 145)
2 III 1944: „Jest niespokojnie… Podobno na Czarnieckiego jest jakaś niemiecka komisja… Lada dzień będą wysyłali… Tej nocy ma być „ostre pogotowie”… Ach, wcale sobie nie zdajemy z tego sprawy, na ile to jest tragiczne… tragiczne… tragiczne…” (s. 159)
V B, ONI
8 III 1944: „Chanusia teraz wróciła… Rano była na Czarnieckiego, by się zobaczyć z Rysią (koleżanką resortową)… Opowiada, że jeżeli ktoś chce stracić zdrowie, to niech tam idzie…” (s. 170)
JA/ONI, III A (04.05.1942)
„4 maja 1942 r. zaczęło się „wysiedlenie” (wyjazd) nowo wsiedlonych z Berlina, Kolonii, Düsseldorfu, Hamburga, Frankfurtu, Wiednia, Pragi i Luksemburga. Ponury, deszczowy dzień, pojedyncze płatki śniegu. Wrażenie jakby to był listopadowy dzień… Ulica zmieniła się. Nie ma już bezsensownego chodzenia w tę i tamtą stronę. Nieme trupie twarze… Coś nowego. Zewsząd ludzie z tobołkami i workami na plecach, torbami i koszykami, nocnikami i małymi chlebakami spieszą ku jakiemuś celowi…Wokół ludzie, którzy towarzyszą tym spieszącym, wspierają lub prowadzą ich… Starcy i dzieci… Wózki z tobołkami, [tramwaj] elektryczny wiezie ludzi…Tobołki we wszystkich kolorach, od szarobiałego po czarnozielony… Nagle człowiek stoi przed Centralnym Więzieniem.” (s. 5)
JA/ONI, III A (01-03.1942)
„Kobieta – przychodzi do fotografa Maliniaka, który ciągle ma coś do roboty w Centralnym Więzieniu, gdyż ma sporządzać fotografie aresztantów (zmarli na pryczach, etc. straszne sceny) i prosi go: >>Wstaw się za mną u Szulema Hercberga, komendanta Centralnego Więzienia, męża zaufania Prezesa, żeby uwolnił mojego męża.<<” (s. 11-12)
JA/ONI, V A (28.03.1943)
„Cały czas strach w członkach. 25 marca, szedłem ulicą do biura. Policja: – Niech Pan idzie do domu. – Ja: Idę odebrać zupę! – On: Dobrze Panu radzę. Proszę nie zostawać na ulicy. Ludzie są łapani, szczególnie ci, którzy źle wyglądają i źle są ubrani, tak zwane klepsydry, zmurszałe, załamane, kalekie figury! Mówi się, że ok. 1 000 ludzi (między nimi 850 ludzi, którzy powrócili z Poznania) siedzi w Centralnym Więzieniu[[Czarnieckiego 12/18] czekając na transport dokądś. Wciąż 1 000 w Więzieniu Centralnym. Na razie żadnych rozkazów. Dzisiaj Prezes otrzyma polecenie od Gestapo. Getto denerwuje się, ponieważ jest możliwe, że nastąpią akcje bez określenia kategorii wiekowych i zawodowych.” (s. 17-18)
JA/ONI, V A (12.06.1943)
„Szabat. Masz obowiązek święcić szabat. Trzy tlijes w Centralnym Więzieniu [Czarnieckiego 12/18]. Egzekucja przed południem o godz. 10 z rąk policji żydowskiej. Dwóch skazanych uciekło z obozu pracy na wieś do polskich chłopów, żebrali o chleb. Zostali schwytani. Trzeci próbuje wydostać się z getta. Sceny. Skazani krzyczeli. Nic to nie pomogło. Rozkaz Gestapo. Przed więzieniem stał już karawan na Marysin. Wszyscy szefowie komend policji oraz komendant [Leon] Rozenblat i [Dawid] Gertler musieli być obecni… Straszny szabat po Szawuot… W ogródkach warzywnych wre praca, słychać śmiechy. A potem wieczór w Domu Kultury [Krawiecka 3]. Rewia Służby Porządkowej z żartami i rubasznością… (Tlijes zamówiono w piątek wieczorem!…). Powieszeni to: Abraham Tondowski, 31 lat, Zduńska Wola, Herc Fajgeles, 23 lata, Tomaszów, Mordka Standarowicz, 29 lat.” (s. 21)
JA/ONI, V A (14.07.1943)
„Przypadek Dawida Gertlera. Zaraz po wkroczeniu [Niemców] do Łodzi, Gertler oddał się do dyspozycji Gestapo. Jego współpracownicy byli figurami w świecie przestępczym. Wyśledzeni w głównej sprawie ukryli biżuterię i walutę. Następstwem były często ciężkie kary, rozstrzeliwania. Później po utworzeniu getta pracował tu dalej i otaczał się starymi specjalistami. [Jego] zadaniem, jako kierownika Oddziału Specjalnego i zaufanego Gestapo, było znajdowanie ciągle nowego towaru. Wiosną 1942 r. wybuchła afera [Salomona] Herzberga, który był szefem rewiru Marysin i kierownikiem Centralnego Więzienia [Czarnieckiego 12/18]. W tej funkcji współdziałał przy zimowych wysiedleniach i kradł. Znaleziono u niego wszelkiego rodzaju żywność na wiele miesięcy, biżuterię etc. Herzberg zniknął, został zabrany do miasta. Los jego jest naturalnie nieznany. His fate naturally unknown. Po odejściu Herzberga nadszedł czas awansu dla Gertlera. Jednak był jeszcze przedtem jeden epizod: Gertler został zaaresztowany przez Kripo, która oskarżała go o to, że współpracował z Gestapo przy odkładaniu na bok złota itd. dla Gestapo.” (s. 22)
JA/ONI, V A (02.09.1943)
„Kary: fekalia albo kilka tygodni lub miesięcy na Czarnieckiego [12/18]. Kripo lub Gestapo trzymają „do dyspozycji” w więzieniu na Czarnieckiego. Jeśli np. z zewnątrz przybędą wyczerpani robotnicy, to zamiast nieco wypocząć – są „do dyspozycji” na Czarnieckiego. Zdarza się, że są traktowani na równi z osadzonymi. Poza tym – i to jest najważniejsze – istnieje zawsze pewna liczba skazanych, którzy są dostarczani jako towar dla Gestapo, w przypadku, gdy nagle potrzebni są ludzie do pracy lub do jakiś innych ciemnych celów.” (s. 24)
Bibliografia
– R. Lipszyc, Dziennik z łódzkiego getta, opr. Ewa Wiatr, Kraków: Wydawnictwo Austeria 2017.
– Oskar Rosenfeld, Dziennik, w: Oblicza getta. Antologia tekstów z getta łódzkiego, red. K. Radziszewska, E. Wiatr, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2017.