DREWNOWSKA 11 (mieszkanie Działowskich)
V A, JA/ONI
5 X 1943: „Po lekcji weszłam do Feli, chciała mi spłacić [aa] odłożone do dziś. Ale mniejsza z tym. Nie miałam [a], więc pożegnałam ją i już chciałam wyjść. W tej [a] Działowscy mieszkają jeszcze z kimś, jakiś mężczyzna [a] stanął i zapalił latarkę i także chciał wyjść. Nie [zwróciłam] na niego zbytniej uwagi. Pierwszy wyszedł z pokoju, [otworzył] drzwi, trzymał w ręku zapaloną latarkę i czekał. Gdy [podeszłam] do drzwi, on stał. Przystanęłam na chwilę, bo przecież był starszy, więc nie wypadało, żebym pierw wyszła. Ale [zobaczyłam], że on się nie rusza, zrozumiałam, [że powinnam] wyjść, co też zrobiłam. On wyszedł za mną. „Przyświecić [a]?” Nic nie odrzekłam, lecz pomyślałam sobie: „Co tu [aa] mi przyświeci, zresztą przecież nie robi tego specjalnie”, [a] i dodałam: „Bądź ostrożna!”. „Ja panią popro[wadzę] [aa]”. Myślałam, że przyświeci bardziej schody, żebym [aa]. Ale skąd… Objął mnie w pół…” (s. 6-7).
12 X 1944: „Czytałam Sonatę cierpienia. Ach, to jest tak charakterystycznie napisane, że podziwiam po prostu autora. Wiele, ach bardzo wiele się zgadza ze mną, ale są także rzeczy przeciwne. Np. z tą wiarą – ja jestem wierząca, a on chciał wierzyć, i to mu z wielkim trudem przychodziło. On jakby z cierpień, bólu wyciskał wiarę, jakby wtedy wiedząc, że nie ma co innego czynić, musi wierzyć, ale ta wiara nie przynosiła mu ukojenia… Ach, doprawdy, genialnie napisane. Ale zgadzam się z nim z tą walką wewnętrzną… Ach, jak to odczułam… I może właśnie dlatego było mi tak ciężko na sercu… W takich chwilach (jak już wspomniałam) chciałabym być sama, albo sam na sam z osobą, która by mnie zrozumiała. Byłam wtedy właśnie u Feli Działowskiej. Powiedziałam jej o tym, ale ani ja, ani ona nie miałyśmy na dłużej czasu. Ten czas, ten paskudny brak czasu… Jakże on się mnie (nie tylko mnie, ale wszystkim) daje we znaki…” (s. 16-17).
27 I 1944: „Już wczoraj miałyśmy pierwszą lekcję na kursie u Bali Działowskiej… Myślę, że się dobrze zapowiada… Będziemy [je] miały trzy razy tygodniowo, w niedzielę o czwartej, i w środę i sobotę o siódmej…” (s. 84).
12 IV 1944: Wczoraj wieczorem, gdy szłam do domu (byłam z Prywą po Zemlównie u Feli Działowskiej, aby się zapisać na kursy, właśnie też umówiłyśmy [się], że prawdopodobnie zapiszemy się do czytelni i będziemy przerabiały książki, zdaje się, że o ile tylko [zdołamy się] zapisać do czytelni, to lepiej nam to wyjdzie jak [aa] inne kółka literackie, i myślę, że Bala nam trochę pomimo że – tak bym chciała, żeby coś z tego było!). Więc gdy wracałam do domu, poczułam, jak piękna jest młodość. Możliwe, że gdybym miała papier, napisałabym coś. Później przypomniała mi się Oda do młodości i przypadkowo miałam ten tom Mickiewicza przy sobie” (s. 206).
Bibliografia
Rywka Lipszyc, Dziennik z łódzkiego getta, opr. Ewa Wiatr, Kraków: Wydawnictwo Austeria 2017.