Gucio zaczarowany
Piąty tom wierszy Miłosza, a zarazem trzeci opublikowany przez Instytut Literacki, napisany w całości w Stanach Zjednoczonych. Dominująca rola przypada w tym zbiorze tematowi pojawiającemu się już we wcześniejszych utworach Miłosza (Esse, Nie więcej), tym razem jednak potraktowanemu jako zagadnienie podstawowe. Streszcza się w nim kilka zaprzątających poetę od dawna wątków – przemijalności jako konstytutywnej cechy rzeczywistości, okrucieństwa wpisanego w upływ czasu, deformacji pamięci, daremności prób oddania w słowach tego, co doświadczane. Najpełniej sensy te wyraził Miłosz w tytułowym poemacie, nawiązującym do napisanej przez Zofię Urbanowską książki dla dzieci z 1884 roku, w której główny bohater zostaje za karę zamieniony w muchę. Przejęty z tej powiastki owadzi punkt widzenia wykorzystał poeta jako sposób na uniwersalizację perspektywy, umożliwiającą ogląd uogólniający zarówno własne doświadczenia, jak i zdarzenia dotyczące innych. Dla ich przywołania zastosował Miłosz liczne synekdochy – w postaci enumeracji („pióra, jedwab, żaboty i zbroje, / suknie kobiece”) lub metonimicznych obrazów („Między tubą pasty do zębów i zardzewiałą żyletką”). W technice tej raz jeszcze daje o sobie znać umiłowanie szczegółu i wrażliwość poety na zmysłowy wymiar istnienia. Choć w tomiku Gucio zaczarowany dominuje melancholijna tonacja – obok nostalgii pojawia się nawet poczucie wyobcowania (Dużo śpię) i rozczarowania światem (Trzy rozmowy o cywilizacji) – w zakończeniu umieścił Miłosz Dytyramb, hymn chwalący byt.
W skład tomiku poza wierszami poety weszły jego przekłady utworów Walta Whitmana i Robinsona Jeffersa, przedstawicieli wysoko cenionej przez Miłosza poezji anglo-amerykańskiej.
Trzeci tom poetycki wydany przez Miłosza na emigracji w Instytucie Literackim, a piąty w całej twórczości. Wszystkie wiersze tego niewielkiego tomiku powstały w latach 1962-65 w Stanach Zjednoczonych, w Berkeley, w którym zamieszkał poeta w 1960 roku jako wykładowca na Wydziale Literatur i Języków Słowiańskich Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Główny poemat, użyczający tytułu całemu zbiorowi, nawiązuje do opublikowanej w 1884 roku dydaktycznej powiastki Zofii Urbanowskiej – wspominanej z sentymentem jako lektura czasu dzieciństwa także przez Jarosława Iwaszkiewicza i Aleksandra Wata. Miłosz przejmuje z niej wątek przemiany chłopca w muchę, czyniąc z sytuacji bohatera alegorię zarazem uniwersalną („Z zamkniętymi oczami byłem wielki i mały, / nosiłem pióra, jedwab, żaboty i zbroje, / suknie kobiece, zlizywałem róż. / unosiłem się nad każdym kwiatem od początku, / stukałem w drzwi zamknięte sal bobra i kreta”), jak i osobistą („Niemożliwe żeby tyle głosów nie zapisanych (…) tuż nad stołem w Wilnie, Warszawie, Brie,/ Montgeron, Kalifornii.”). Przywołana aluzyjnie fantastyczna konwencja umożliwia poecie uzyskanie efektu wszechobecności, potwierdzonej przez zmieniającą się kalejdoskopowo scenerię oraz perspektywę nie liczącą się z prawami czasu: „Ona gra i równocześnie, mała, siada na nocniczek, / złażąc z huśtawki podnosi sukienkę / i ze mną albo swoim kuzynem robi rzeczy nieprzyzwoite. /A już zaraz bardzo siwa na wychudłym przedmieściu”. Odnawia się w tej wizji stały motyw poezji Miłosza, przywołującego często obrazy dramatu starzenia się kobiet jako świadectwa dotkliwości przemijania (por. m. in. Pieśń z tomu Trzy zimy i Zaśpiew z Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada). Jednak głównym tematem poematu wydaje się sprawa „niedosiężności”, nieukojonej potrzeby objęcia całości istnienia, doznawania „od dzieciństwa do starości ekstazy o wschodzie słońca”, a przede wszystkim – odnalezienia ekwiwalentu tego stanu w języku. W Guciu zaczarowanym ujawnia poeta tę samą bezradność, której dał wcześniej wyraz w zapisie prozą Esse; potrafi jedynie stwierdzić: „I wznosiło się dalej drzewo niedosiężne. / O iste, o istliwe aż do rdzenia. Było.” W tym samym fragmencie dyskutuje również ze Zbigniewem Herbertem i jego wierszem Studium przedmiotu, interpretowanym przez siebie jako wyraz tęsknoty autora za przedmiotem idealnym. Przeciwstawia jej Miłosz umiłowanie „akcydensów życia”, decydujące na poziomie poetyki o jego niechęci do przenośni i symboli oraz – o skłonności do metonimii. Poemat Gucio zaczarowany rozpoczyna właśnie seria synekdochicznych ujęć („Pochyłe pola i trąbka. // Ten zmierzch i nisko leci ptak i błysły wody. // Rozwinęły się żagle na brzask za cieśniną.”). Przypadkowość i pojedynczość ewokowanych fenomenów podkreśla dodatkowo wersetowy sposób zapisu, zastosowany przez Miłosz po raz pierwszy i na trwałe odtąd włączony do stylistycznego repertuaru (por. Na trąbach i na cytrze z tomu Miasto bez imienia, Traktat teologiczny).
Niedostatki wysłowienia wspierane są przez ułomność pamięci: „Ani takie to było jak raz się wydało / ani takie jak teraz układasz w opowieść”. (Zmieniał się język). Jednak choć czas nieubłaganie deformuje wspomnienia (Rzeki maleją), potrzeba wspominania nie ustaje. Motyw przywołania tego, co minęło pojawia się raz po raz w wierszach Była zima, Nigdy od ciebie, miasto, Rzeki maleją, I świeciło to miasto, Te korytarze. Serie repetycji nadają całemu zbiorowi nostalgiczny ton, w którym tęsknota za rodzimą Litwą miesza się z poczuciem alienacji, wypowiedzianej najpełniej w utworze Dużo śpię: „Może to nadmiar wysp i kontynentów, nieopowiedzianych słów (…) albo picia do lustra, bez urody, / choć miało się być czymś w rodzaju archanioła / świętego Jerzego na Świętojerskim Prospekcie.” Wyobcowanie dokonuje się poprzez fizyczne oddalenie – tak w czasie („Przypomnij. / Kiedy miałeś lat dziesięć jak wąsaci rozprawiali klepiąc konie / (…) Wszyscy oni / są już zrównani (…)”), jak i w przestrzeni („przestrzeń między mną i nią dzieliła się nieskończenie, / hucząca pierzastymi strzałami Eleatów”), oraz wskutek antycypacji oddzielenia ostatecznego („Skończone jest słowo i myśl, przesunięcie szklanki, / odwrócenie głowy, palce rozpinające suknię, błazeństwo, / oszukańczy gest, kontemplacja obłoków (…)”). Pojawia się również częsta w twórczości Miłosza olimpijska perspektywa, umożliwiająca obserwację z jakiegoś ponad-historycznego punktu widzenia, ogarniającego całość ludzkich dziejów. W Trzech rozmowach o cywilizacji, stanowiących w istocie trzy monologi parodiujące dyskurs filozoficzny, dokonuje Miłosz po kolei dekonstrukcji trzech złudzeń ludzkich: wiary w szlachetność państwa i społeczeństwa, wiary w idylliczność natury oraz wiary w romantyczną ideę przyrodzonej czystości istoty ludzkiej. Ostateczna wymowa tego utworu pozostaje jednak ambiwalentna – ujawnienie złudności idei nie jest równoznaczne z odczuciem żalu po ich stracie, przeciwnie oznacza poznawczy zysk („Czego tu żal, zapytam? Tygrysa? Lwa? Rekina? / Stworzyliśmy drugą Naturę na podobieństwo pierwszej, / żeby nie wydawało się nam czasem, że żyjemy w raju”.). Mimo sceptycyzmu tych refleksji tom Gucio zaczarowany kończy Miłosz apologią bytu. W Dytyrambie, utworze pochwalnym na cześć istnienia wyznaje: „nic nie zostało dodane i nic nie zostało odjęte, niewzruszony, doskonały, nietykalny świecie.”
Do własnych wierszy dołączył Miłosz przekłady z Walta Whitmana i Robinsona Jeffersa, potwierdzając raz jeszcze uznanie, jakim darzył poezję anglo-amerykańską, przeciwstawiając ją niesłusznie – według własnej opinii – faworyzowanej poezji francuskiej.
Spis treści:
[Była zima…]
Gucio zaczarowany
Zmieniał się język
Nigdy od ciebie, miasto
Rzeki maleją
Ustawią tam ekrany
Po drugiej stronie
I świeciło to miasto
Te korytarze
Kresy
Trzy rozmowy o cywilizacji
Sentencje
[Dużo śpię…]
Dytyramb
Bibliografia
Czerniawski A., Poeta widzi przestrzeń i czas, „Kultura” Paryż 1966, nr 1/2.
Czaykowski B., O “Guciu zaczarowanym”, czyli o asymetrii w przyjaźni, „Teksty Drugie” 1997, nr 1/2.
Gorczyńska R. (Ewa Czarnecka), Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze, Kraków 1992.
Terlecki T., O Miłoszu, „Wiadomości”, Londyn 1966, nr 26.