Konstantynopol
Izabela Jarosińska, IBL PAN

Konstantynopol
Izabela Jarosińska, IBL PAN

W roku 330 Konstantyn Wielki przeniósł stolicę cesarstwa rzymskiego do Bizancjum. Nazwał to miasto Nowym Rzymem, również dlatego, iż rozłożone jest ono na siedmiu wzgórzach (od razu trzeba zaznaczyć, że znacznie wyższych od tamtych). Jednocześnie zaczęła funkcjonować nazwa Konstantynopol (miasto Konstantyna). Był stolicą ówczesnego świata; od 1453 r. – stolicą sułtana i państwa tureckiego. Wtedy pojawiła się kolejna nazwa – Stambuł, po turecku Istanbul, co – może nie do końca filologicznie – tłumaczy się jako „pełnia Islamu” lub „matka świata”, wszakże pieczęć oficjalności posiada „Stambuł” dopiero od 1930 roku. Słowianie – również Adam Mickiewicz – lubili posługiwać się nazwą Carogród. 13.X.1923 przeniesiono stolicę do Ankary. „Miasto chronione przez Boga” – tak Turcy nazywali Stambuł, który nigdy nie musiał się bronić przed żadnym najeźdźcą. Ale od zawsze nękały je inne klęski: pożary (drewniana zabudowa!) i epidemie (dżuma i cholera). Położone na dwóch kontynentach, otoczone trzema morzami – budzi zdumienie, zachwyt, a niekiedy też odrazę. „Stambuł nie jest miastem, ale aglomeracją, miejskim potworem. Jego położenie stawia go w opozycji do samego siebie i jest źródłem zarówno wielkości, jak i problemów. Niewątpliwej wielkości.” (F. Braudel, podkr. moje – I. J.).

W roku 1414 zostały nawiązane pierwsze stosunki dyplomatyczne między Polską i Turcją. Wszakże o prawdziwie ożywionym ruchu w tamtą stronę można mówić dopiero od XVIII wieku, choć i wcześniej (i później) była ona na szlaku pielgrzymów do Ziemi Świętej. Oświecenie wylansowało modę na Orient oraz zainteresowanie różnymi starożytnościami. No i Stambuł zaczął być znany jako metropolia nęcąca przeróżnych awanturników, z Giacomo Casanovą na czele. W dodatku odkąd Rosja objęła dużą połać Morza Czarnego coraz lepsze są warunki żeglugi i jest po prostu bezpieczniej.
Kontakty polsko-tureckie w XVIII wieku miały przede wszystkim charakter dyplomatyczny i handlowy. To na ich użytek Stanisław August powołał w Stambule w 1767 roku słynną i znakomitą „szkołę orientalną” dla tłumaczy, kształcącą fachowców w zakresie wschodnich języków, kultur, obyczajów i zawiłości różnych sfer życia politycznego i społecznego. Funkcjonowała do rozbiorów; likwidacja nastąpiła w roku 1793, wszakże jej absolwenci i w ogóle ludzie mający z nią kontakt jeszcze długo przydawali się przybyszom do Stambułu. To owi wierni „drogmani”, na ogół bystrzy i uczciwi, od których roją się relacje podróżników.
Przelotnie w stambulskim klubie jakobinów pojawili się książę Józef Sułkowski oraz Michał Kleofas Ogiński. Bez konsekwencji. Za to ponad miesiąc w roku 1784 bawił nad Bosforem Jan Potocki, czemu zawdzięczamy Podróż do Turek i Egiptu, rzecz w tak popularnej w epoce formie listów do bliżej nieokreślonej damy. Listów jest siedem, ale bardziej są one szufladkami dla kolejnych „powieści wschodnich”, niż przewodnikiem turystycznym (z wyjątkiem opisów paru miejsc zakazanych, jak np. palarnia opium). Wszakże początek Podróży Potockiego jest jak owo słynne „Aa!!” zwiedzającego Krym: „Zawinęliśmy na koniec do Carogrodu. Tutaj porzucam pióro, gdyż widok ten wszelkie przechodzi opisanie. Wystawiaj sobie, wyobrażaj, czytaj opisy w książkach – nigdy dostatecznie piękności jego nie pojmiesz.”
13.IX.1806 roku, wpływając do Konstantynopola około godz. 9.00 rano, François René de Chateaubriand zanotował: „Nie przesadza ten, kto powiada, że widok Konstantynopola nie ma sobie równego w świecie. Wolę jednak widok Zatoki Neapolitańskiej.” W mieście od razu uderza go brak kobiet, brak zaprzężonych powozów, gromady bezpańskich psów – i cisza: „Ponieważ wszyscy chodzą w pantoflach, ponieważ nie słychać turkotu pojazdów i wozów, ponieważ nie ma dzwonów ani warsztatów kowalskich i ślusarskich.” A po pięciu dniach podsumowuje na wyjezdnym: „Pobyt w Konstantynopolu był mi ciężarem. Lubię zwiedzać tylko miejsca upiększone przez cnotę albo przez sztukę, a w tej ojczyźnie Fokasów i Bajazetów nie znalazłem ani jednej, ani drugiej.”
Przeszło ćwierć wieku później pan de Lamartine spędził w Konstantynopolu kilka tygodni – i jego zachwyt ani na chwilę nie osłabł. Warto przytoczyć opis „azjatyckiego brzegu” oglądanego przezeń podczas przejażdżki łodzią po Bosforze: „[…] brzeg Azji przybliżał się, a między ciemnozielonymi wzgórzami i wzgórzami na przeciwległym brzegu, które wyglądały jak pomalowane wszystkimi barwami tęczy, zaczęło się ukazywać ujście Bosforu; […] roześmiane wybrzeże Azji, około mili od nas odległe, rysowało się po naszej prawej stronie, całe powycinane w wielkie wysokie wzgórza, których wierzchołki porastał czarny las o strzelistych koronach; na zboczach ciągnęły się pola obramowane rzędami drzew i zabudowane czerwono pomalowanymi domami” (podkreślenie moje – I. J.). Po dziesięciu latach lat ten sam widok urzeknie już na zawsze bodaj największą heroinę polskiego romantyzmu – Ludwikę Śniadecką. Tu także polscy wygnańcy własnymi rękami zbudują sobie Soplicowo.
[Poeta Lamartine z iście romantyczną fantazją kręcił się po Stambule. W przebraniu – bo to miejsce nie dla cudzoziemców – zwiedził targ niewolników i całkiem serio chciał kupić sobie, a nie wykupić!, piękną kobietę z dzieckiem. Dopiero pod koniec pertraktacji okazało się, że oboje nie są na sprzedaż. Bardzo żałował.]

Mniej więcej od połowy lat 30-tych XIX wieku datuje się polski przypływ – nie tylko podróżników, lecz przede wszystkim uchodźców i wygnańców, najpierw polistopadowych. W tym czasie – wedle Encyklopedii Orgelbranda, prawdziwego świadectwa stanu świadomości epoki – „Konstantynopol razem z przedmieściami liczy do 90 tysięcy domów i około 800 000 mieszkańców, z których 140 tysięcy Greków, 230 tysięcy Ormian, 30 tysięcy Żydów i 14 tysięcy osób zostających pod opieką poselstw zagranicznych”, czyli – jak łatwo obliczyć – Turcy stanowili połowę jego mieszkańców. Było to również miasto wielowyznaniowe: „1 kaplica greko-rosyjska, 3 kościoły ormiańskie z patriarchą, 9 kościołów katolickich z 2 kaplicami, 6 klasztorami i 1 biskupem; gminy: angielska protestancka i szkocka z kaplicami, na koniec liczne synagogi żydowskie”. Meczetów większych około 400, mniejszych – ok. 5 tysięcy.
Z tym wszystkim Stambuł od zawsze miał parę chronicznych i poważnych bolączek, dających się we znaki zwłaszcza stałym jego mieszkańcom. To woda, pożary i transport miejski.
Leżące na suchym półwyspie miasto stale potrzebowało dostaw słodkiej wody, stąd siatka akweduktów, krytych cystern i otwartych zbiorników. Bizancjum stworzyło system zaopatrzenia w wodę na wypadek oblężenia: każdy mieszkaniec miasta miał własny zbiornik na deszczówkę. Stambuł do dziś czerpie wodę z Lasu Belgradzkiego i ze źródeł na wzgórzach nad Złotym Rogiem i Morzem Marmara. Las Belgradzki, piękne miejsce na wzgórzach za miastem, „jest u Turków jakby świętym gajem, którego siekiera tknąć nie śmie z obawy, by źródłom, które stąd wodociągiem do samego Stambułu płyną, wody nie zabrakło” (Sześć tygodni na Wschodzie. Podróż do Carogrodu odbyta w roku 1846 i opisana przez ks. Antoniego Waśniewskiego). „Jaką ty masz dobrą wodę” cieszył się Mickiewicz goszcząc u Ludwiki Śniadeckiej. Ona mieszkała w pięknej dzielnicy na wzgórzach, on – w slumsach na dole, mimo że generałowa wielokrotnie i z naciskiem prosiła, by przeniósł się na mieszkanie do niej. Kto wie, czy to nie zła woda go zabiła?
[Skądinąd woda, zarówno jej brak, jak i nadmiar do dziś stanowi stambulski problem. Bohater powieści Orhana Pamuka Muzeum Niewinności często odwiedza nędzną dzielnicę, która już w nazwie ma dół, a która znajduje się mniej więcej w tej „mickiewiczowskiej” części miasta. Jest jesień, pora deszczowa: „[…] podeszliśmy obaj do okien w wykuszu, by wyjrzeć na ulicę. Mężczyźni z okolicy, bosi, z podwiniętymi nogawkami spodni, blaszanymi wiadrami i plastikowymi miednicami starali się wylewać wdzierającą się do domów wodę, a tamami z kamieni i szmat zmienić kierunek spływających w dół wzgórza potoków.” Jest rok 1975. A jak to mogło wyglądać w roku 1855?]
Plagę pożarów wprost prowokowała drewniana zabudowa: „niedługo szedłem z przewodnikiem moim, a już mię niepomału zdziwiło, że zamiast szerokich i porządnych ulic, jakie w głównych miastach naszych zwykle widzimy, wszedłem w wąziutkie kręte uliczki, składające się po większej części z drewnianych, ściśle z sobą spojonych, czerwono pomalowanych, dachówką pokrytych domków” (A. Waśniewski: Sześć tygodni na Wschodzie. Podkreślenie moje – I. J.). Drewniany dom, w którym zmarł Mickiewicz, spłonął w roku 1870.
I wreszcie ta specyficzna zabudowa uniemożliwiała poruszanie się po mieście powozami, których brak tak zdziwił i nawet zgorszył hrabiego Chateaubrianda. W lepszych dzielnicach podróżowano czymś w rodzaju dorożek. Były to drewniane kolaski, zaprzężone w białe woły. Mężczyźni poruszali się jednak po mieście wynajmowanymi końmi. „Te konie, które właściciele spokojnie obcym powierzają, są tu rzeczą niezbędną, gdyż niepodobna jest przez ciasne i zapchane ludźmi uliczki powozami jechać”. Ostatecznie europejski powóz można było wynająć u pewnego Polaka, niejakiego Olszewskiego, „pięknego i rosłego mężczyzny, niegdyś wojsk polskich kapitana” (ibidem). Wóz z trumną Mickiewicza też był zaprzężony w woły, które z trudem pięły się do góry w deszczu i w błocie. Eskorta wojskowa (nawet Kozacy!) mogła być tylko piesza.

Strona: 12

Bibliografia

1. F. R. de Chateaubriand: Opis podróży z Paryża do Jerozolimy. Na osnowie tłumaczenia F. S. Dmochowskiego przygotował i opracował P. Hertz. Warszawa 1980;
2. M. Czajkowski: Pamiętniki Sadyka Paszy. Tłumaczył na polskie A. P. Lwów 1898;
3. M. Czapska: Ludwika Śniadecka. Warszawa 1958;
4. F. Duchiński: Polacy w Turcji. Londyn 1856;
5. W. Hensel: Stambuł i okolice. Przewodnik turystyczny. Warszawa 1986;
6. I. Hołowiński: Pielgrzymka do Ziemi Świętej. Wyd. 2. poprawione i pomnożone. Petersburg 1853. Tu rozdz. Konstantynopol i przedmieście;
7. T. T. Jeż: Od kolebki przez życie. Wspomnienia. do druku przygotował A. Lewak, wstęp A. Brückner. T. I-III. Kraków 1936-1937;
8. Konstantynopol i jego okolice uważane pod względem geograficznym i wojskowym. Warszawa 1829;
9. K. Kostenicz: Ostatnie lata Mickiewicza. Kronika życia i twórczości Mickiewicza. Warszawa 1978;
11. A. de Lamartine: Podróż na Wschód. Na osnowie tłumaczenia J. T. S. Jasińskiego przygotował i opracował P. Hertz. Warszawa 1986;
12. A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej w Turcji (1831-1878). Warszawa 1935;
13. A. Lewak: Śniadecka Ludwika. Polski Słownik Biograficzny. T. IV. Kraków 1938;
14 A. Mickiewicz: Listy. Cz. III. Wydanie Narodowe. T. XVI. Warszawa 1955;
15. W. Mickiewicz: Pamiętniki 1838-1861. T. I-II. Kraków 1926;
16. G. de Nerval: Podróż na Wschód. Tłum. J. Dmochowska. Warszawa 1967;
17. O. Pamuk: Muzeum Niewinności. Tłum. A. Akbike Sulimowicz. Kraków 2010;
18. O. Pamuk: Stambuł. Wspomnienia i miasto. Tłum. A. Polat. Kraków 2008;
19. J. Potocki: Podróż do Turek i Egiptu. Tłum. J. U. Niemcewicz. W: Podróże. Zebrał i opracował L. Kukulski. Warszawa 1959;
20. J. Reychman: Życie polskie w Stambule w XVIII wieku. Warszawa 1959;
21. Stambuł. Przewodniki Pascala. Wyd. I polskie 1999;
22. A. Waśniewski: Sześć tygodni na Wschodzie. Podróż do Carogrodu, odbyta w roku 1846 i opisana przez… Kraków 1851.