KROCHMALNA – BELWEDERSKA 27 [TRASA]

Leokadia Schmidt

JA, V

„Henryk postanowił przetransportować mnie w kufrze. Gdy leżałam w kufrze, próbując jakoś się ułożyć, znów rozległo się głośnym echem pukanie. Zamarliśmy. Po chwili mężczyźni postanowili otworzyć drzwi, ja miałam pozostać w kufrze. Okazało się, że był to inkasent z elektrowni, bardzo zdziwiony, że mu tak długo nie otwierają. Po jego wyjściu Zygmunt poszedł po rykszę towarową. Henryk zrobił w kufrze posłanie z koca i jaśka. Nakrył mnie paltem. Od biedy można było wytrzymać pół godziny, względnie godzinę. Henryk zamknął wieko i zabił gwoździami… […]. Dalszy ciąg naszej wyprawy znam z opowiadania Henryka i Zygmunta. Ryksza wjechała na podwórze tuż obok klatki schodowej. Każdy ujął za ucho kufra i uczułam, że mnie niosą i wreszcie ostrożnie stawiają na czymś. Dla zasłonięcia szpary w kufrze, przez którą widać było moje włosy, Zygmunt wcześniej wrzucił mi długi rulon papier, a teraz ułożył na kufrze szeroką deskę do krojenia materiałów i postawił na tym wszystkim krzesło. Ruszyliśmy. Na samym początku usłyszałam, że Zygmunt spiera się z rykszarzem, jaką trasą ma jechać. Zygmunt chciał bocznymi ulicami, rykszarz zaś uparł się, by pojechać inną drogą, i postawił na swoim. Zmuszeni byliśmy przejechać obok murów getta […]. Wreszcie poczułam, że wjeżdżamy na kocie łby. Zrozumiałam, że to już niedaleko. Faktycznie niedługo potem ryksza się zatrzymała i znów poczułam, że zdejmują kufer i niosą mnie. Wkrótce usłyszałam starszego Michalskiego, który otwierając wieko mówił:

– Nieboszczyk zmartwychwstał!…” (s. 232-233)

Bibliografia

– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.