KURZA 8

Helena Szereszewska

ONI, IV A (jesień 1942)
”Brat mego męża, Witold, otrzymał w przydziale pokój w blokach mieszkalnych dla pracowników Wydziału Budowy. Bloki te mieściły się przy ulicy Kurzej.
Otrzymał pokój w domu numer osiem, na drugim piętrze, w dużym mieszkaniu po wysiedlonej zamożnej rodzinie. Wejście było od kuchni, bo drzwi frontowe zabito gwoździami i nie używano ich wcale.
Otrzymał pokój stołowy. Stół, duży, ciemny kredens i dwa łóżka przy ścianie. W tym samym pokoju, na szerokim dwuosobowym tapczanie, sypiały dwie placówkarki. Były siostrami. Młodsza miała dwadzieścia lat. Chodziły z placówką na stronę „aryjską” na ulicę Narbutta i tak samo jak Ada przynosiły do getta chleb, masło, mleko, jabłka i mięso, które potem sprzedawały.
Prowadziły z moją szwagierką, Celiną, wspólne gospodarstwo. Wynajęły „dziką” dziewczynę –garbuskę, która dla nich gotowała i prała.” (s. 172)

JA /ONI, IV A (jesień 1942)
„Ale oto brama numer osiem. Z podwórza na prawo. Po kilku schodkach wchodzę do ciemnej sionki, a potem do magazynu Działu Budowy, gdzie za ladą stoi Witold. W magazynie jest chłodno. Witold jest w palcie. Kołnierz ma podniesiony i czapkę na głowie. Nie kapelusz.
[…]
„Przychodzę po piecyk-cyganek – mówię – zwykły żelazny piecyk na torf. I po drzwiczki do pieca, bo nasze są połamane”.
Rozmawiam z nim. Potem żegnam go i wychodzę. Idę przez podwórze na drugie piętro do Celiny. W czystej kuchni przy stole siedzi dziewczyna-garbuska i obiera kartofle. Obok niej stoi placówkarka Rotmilowa i waży jabłka. Rotmilowa ma lat trzydzieści i jest rozwódką. Jej były mąż ukrywa się w Milanówku na papierach „aryjskich”. Udało jej się nawiązać z nim kontakt. W pierwszych dniach grudnia wyjdzie jak zwykle z siostrą o szóstej rano z placówką na stronę „aryjską” i nie wrócą z powrotem.
Zastaję Celinę siedzącą nad książką. Głowę opiera na rękach i patrzy przed siebie. Na tapczanie leży siostra Rotmilowej, jest zmęczona po pracy.
„Jak tu żyć z tymi cieniami – mówi do mnie Celina – powiedz, jak tu żyć z cieniami dokoła?”
Wstaje i otwiera kredens.
„Na tych talerzach jadali, z tych szklanek pili, tymi nożami krajali chleb. Przy świetle tej lampy – tak samo jak my teraz – siedzieli wieczorami. Tym oknem wyglądali na podwórze”.
Mówiła o cieniach ludzi z tego mieszkania. Ale myślała o dwóch swoich siostrach, które zginęły: jedna podczas selekcji w Gminie, druga na kresach w Hrubieszowie. O bracie, który zmarł na początku wojny, o matce, która została uśpiona…
,,Czy mam się bać tych cieni?” – mówi blednąc.
Milczy chwilę i patrzy na mnie – na mnie, która tak samo jak ona straciłam najbliższą rodzinę – i mówi szeptem:
,,A jednak ja się ich boję”.” (s. 174)

JA/ONI, IV A
„Kuchnia Wydziału Budowy przy ulicy Kurzej była o wiele większa niż nasza kuchnia. Gotowano w niej nie tylko obiady, ale i kolacje. Kierowniczką była prezesowa Lichtenbaumowa, a pomagały jej radczynie: Jaszuńska i Grodzieńska.” (s. 187)

JA/ONI, IV B (22-23 stycznia 1943)
„Przychodzi także Marek Szpilfogel i żona jego, Erna. „Marek! — wołamy — ach, Marek! No i co, żyjecie?!”
Przeleżeli trzy dni w piwnicy w dawnym hotelu „Brytania”, gdzie była ich pralnia. Uciekli i ukryli się przy pierwszym alarmie. Opowiadają, że byli w mieszkaniu Witoldów przy Kurzej. Nie było już ich rzeczy. W pokoju były jakieś obce łachy.” (s. 229)

Bibliografia

– Helena Szereszewska, Krzyż i mezuza, Warszawa 1993.