ŁAGIEWNICKA – BAŁUCKI RYNEK – KOŚCIELNA 4 [TRASA]

Jakub Poznański

JA/ONI, VI A
22 VI 1944
„Wczoraj w południe miasto nasze przeżywało pierwszy poważniejszy nalot. Punktualnie o godzinie pół do dwunastej zaczęły buczeć syreny, podając przerywany sygnał – alarm lotniczy. Byłem wtedy na ulicy Łagiewnickiej w towarzystwie znajomego lekarza. Podobnie jak inni zbagatelizowaliśmy ten sygnał, zresztą słabo słyszalny z powodu hałasu ulicznego.
Ale już po kilku minutach zaczęły naszych uszu dobiegać okrzyki ze strony Bałuckiego Rynku: „Wszyscy w pole”! Okazało się, że pracujący w Gminie Niemcy wypędzili wszystkich urzędników, komenderując: „Alle Juden aufs Feld!” Gorliwa jak zwykle policja żydowska podchwyciła rozkaz i zaczęła gonić ludzi wzdłuż ulicy Łagiewnickiej, rycząc: „Wszyscy w pole!”
Wszczął się straszliwy popłoch. Ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. Niektórzy przypuszczali, że pijani Niemcy wtargnęli do getta dla bijatyki i rabunku.
Po chwili znalazłem się w tłumie i popędziłem co sił w stronę placu Kościelnego, gdzie znajduje się Biuro Ewidencji, w którym pracuje moja żona.
Wyglądałem z okna na drugim piętrze. Na ulicy Zgierskiej panował jeszcze normalny ruch, ale już po chwili stanęły tramwaje. Jezdnią przemykały jedynie zatłoczone dorożki, platformy i inne pojazdy, załadowane towarami i ludźmi. W stronę Bałuckiego Rynku pomknęło pogotowie techniczne, dwa ambulanse Czerwonego Krzyża i kilka samochodów policyjnych. Muszę zaznaczyć, że ludności aryjskiej nie wolno przechodzić gettowym, odcinkiem ulicy Zgierskiej, wolno nim tylko przejeżdżać.
Po pewnym czasie ruch na jezdni zamarł. Mimo to po chodnikach nadal pętali się przechodnie żydowscy, lekceważąc okrzyki służby porządkowej. Dopiero pojawienie się niemieckiego policjanta zapędziło ich w bramy sąsiednich domów.
Widoczność z mego „punktu obserwacyjnego” była dość ograniczona. Ci, którzy sterczeli w bramach, opowiadają, że po upływie 15-20 minut pojawiło się na znacznej wysokości pięć eskadr samolotów. Już przedtem dały się słyszeć dalekie detonacje. To artyleria przeciwlotnicza strzelała do eskadr radzieckich, ale nie mogła ich dosięgnąć. Żaden niemiecki myśliwiec ich nie zaatakował i eskadry przeleciały nad Łodzią, z zachodu na wschód, bez jakiejkolwiek przeszkody.
Alarm trwał półtorej godziny. Tak wyglądał pierwszy nalot, a właściwie przelot eskadr radzieckich nad Łodzią”.
(s. 170-171)

Bibliografia

Jakub Poznański, Dziennik z łódzkiego getta, Warszawa 2002.