MIETEK PACHTER (15.12.1923-25.11.2018)
Bartłomiej Krupa

Mietek (właśc. Mieczysław) Pachter urodził się 15 grudnia 1923 roku w Warszawie. W chwili wybuchu wojny miał zatem niespełna 16 lat. Jego rodzice pochodzili z Zamościa (matka Rywka) i Chełma Lubelskiego (ojciec Pinchas). Prowadzili w stolicy hurtownię jaj, gromadząc przy okazji spore zapasy, które później zapewniły im ratunek w początkowym okresie getta. Wszyscy przetrwali Wielką Akcję w lipcu 1942 roku. Niestety, w wyniku akcji styczniowej 1943 rodzice i najmłodszy brat Mietka – Sewek (ur. 1928) zostali wywiezieni do Treblinki, gdzie zginęli. Nierozłączni bracia Mietek i Wilek Pachterowie brali udział w powstaniu w getcie. W dniu 9 maja 1943 r. zostali wyciągnięci z bunkra przy ul. Szczęśliwej 7/9. Przetrwali kilkudniową gehennę na Umshlagplatz, a następnie trafili w jednym z transportów do Treblinki. Uniknęli śmierci w komorze gazowej. Ich transport został odesłany do obozu na Majdanku. Po kilku miesiącach walki o życie w obozie koncentracyjnym, Mietek wraz z bratem zostali przewiezieni do obozu pracy HASAG w Skarżysku Kamiennej, następnie wraz z całym obozem zostali przeniesieni w końcowej fazie wojny do Częstochowy. W styczniu 1945 wyzwoliła ich Armia Czerwona. Mietek i Wilek Pachterowie podjęli nieudaną  próbę zbudowania na nowo życia w Polsce – najpierw w Łodzi, później na Dolnym Śląsku. W 1946 r. trafili do obozu dipisów w Niemczech, gdzie bracia się rozdzielili. Wilek zdołał dotrzeć do Palestyny, a Mietek – ciężko chory na gruźlicę – dzięki wsparciu American Jewish Joint Distribution Committee, trafił do uzdrowiska w Davos. Swoje wspomnienia spisał właśnie tam, za namową angielskiej terapeutki. Po zakończonym leczenia Mietek Pachter trafił do wuja do Francji. Wkrótce przyjął imię Michel i obywatelstwo francuskie oraz założył własną rodzinę. Prowadził z żoną sklep konfekcyjny. Ostatecznie nie zdecydował się na wyjazd do Izraela. Zmarł w wieku 94 lat 25 listopada 2018 roku w Villemomble pod Paryżem.

Maszynopis wspomnień na wiele lat zniknął z pola widzenia (sam autor nie pamiętał jego losów po 1947 r.). Dopiero w 2012 został odnaleziony przez bratanka (brat Mietka Wilek zmarł w 2004 roku) i przekazany do United States Holocaust Memorial Museum. Relacja Pachtera pt. Umierać też trzeba umieć została opublikowana w opracowaniu prof. Barbary Engelking w 2015 roku w serii „Biblioteka Świadectw Zagłady”. Świadectwo składa się z dziewięciu, chronologicznie ułożonych rozdziałów, przedstawiających losy Pachtera od wybuchu wojny (rozdział I), przez okres życia w getcie warszawskim (rozdziały II-V), transport z Umschlagplatzu przez Treblinkę na Majdanek (rozdział VI), pobyt w obozie HASAG w Skarżysku-Kamiennej i praca w hartowni (rozdział VII), okres częstochowski (rozdział VIII), wreszcie pustkę po wyzwoleniu (rozdział IX). Całość uzupełniają – krótka nota córki autora, Régine, o dalszych losach jej ojca oraz przeniesione do aneksu, wcześniej znajdujące się w obrębie narracji, genewska deklaracja praw dziecka oraz publicystyczne komentarze autora z 1947 roku.

Pachter nie był intelektualistą. Pochodził z kupieckiej, dość dobrze sytuowanej rodziny. Jak sam pisze: „przed wybuchem wojny mieliśmy hurtownię jaj, a przed samym wybuchem zostało nam dużo forsy” (s. 25). Na szczególne wyróżnienie zasługuje charakterystyczny, miejscami nieporadny język. To on decyduje o specyfice i sile tej narracji, co uprzytomnimy sobie, gdy zestawimy polskie wydanie z wcześniejszą, francuską, zbeletryzowaną, a więc napisaną na nowo edycją pamiętnika, przepisaną przez Jacqueline Berkowicz i Henriette Magyar-Dassas – Varsovie, Treblinka, Majdanek, Skarzysko, Czestochowa (2013). Dopiero na tym tle widać jak doskonałą decyzją edytorską było maksymalne ograniczenie tekstowych ingerencji. Jak dowiadujemy się z noty edytorskiej: „Przestarzałe formy gramatyczne i ortograficzne pozostawiliśmy bez zmian, oddają one bowiem klimat epoki i charakter ówczesnej polszczyzny” (s. 15).

Relacja Pachtera z okresu getta zadziwia szczegółowością (jak pisze Barbara Engelking: mają „bardziej charakter dziennika niż pamiętnika”’ s. 10), ale też oferuje wyjątkowo oryginalną perspektywę. Z topograficznego punktu widzenia na uwagę zasługuje niesłychana aktywność bohatera, który po prostu nie jest w stanie „wysiedzieć na miejscu”. Mietek wielokrotnie ociera się o śmierć, ale swojemu szczęściu nieustannie pomaga – zaradnością, zdolnościami handlowymi i przedsiębiorczością oraz trochę andrusowskim, by nie napisać „baciarskim”, postępowaniem. Na przykład wtedy, gdy organizuje wraz z bratem pobicie szmalcowników i zamknięcie ich w piwnicy. Jak sam pisze: „Wiedzieliśmy, że tego rodzaju ludzie nabierają dopiero szacunku do człowieka, gdy napotkają na równych sobie cwaniaków, lub też jeszcze większych” (s. 59), w innym miejscu dodając, że „nauczka, którą koledzy mi dali, nauczyła mnie, że nie trzeba być za bardzo ideowym, bo można wpaść” (s. 83). Niezmiernie interesujący jest również – by tak rzec – kąt widzenia zdarzeń. Otóż Pachter pracuje w getcie w komandzie budowlanym (TWL), przy rozbiórce domów. Spora część narracji oferuje zatem jakby „od górne” spojrzenie na dzielnicę zamkniętą. Z perspektywy pracy na wysokościach, ukrywania się na dachach czy przemieszczenia się nimi.

 

 

MIEJSCA:

– Prosta 34,

Bibliografia

– Mietek Pachter, Umierać też trzeba umieć…, red. B. Engelking, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2015.