MIŁA 45
Irena Birnbaum
JA/ONI, III A (5 września 1942)
„Kiedy przycupneliśmy na plecakach w przydzielonym mieszkaniu na Miłej, rozległ się nagle hałas na podwórzu. Ktoś krzyknął: – To policja idzie po nas! – wtedy – zadrżałam… Na szczęście alarm okazał się fałszywy.
Kuśnierni przydzielono dom pod nr 45 przy ul. Miłej. Wszystkie mieszkania zostały w mig zajęte mimo protestów prawowitych lokatorów. Ojciec, Frydmanowie i grupa znajomych upatrzyli sobie mieszkanie, którego właściciel zabarykadował się, nie chcąc nikogo wpuścić. Zagrożono mu wyważeniem drzwi. Ktoś przyniósł nawet siekierę i zaczął w nie tłuc. Wtedy dopiero wpuszczono nas do nas do środka. Cały dom objęła pogłoska o mającej się odbyć selekcji wśród pracowników firmy Toebbens. Gdy się to słyszało w każdym sercu budziła się nadzieja: „A może i u nas tak będzie?” Wreszcie po południu gruchnęła wieść, że przyjechała „generalicja” szulcowska. Wszyscy pobiegli do okien. Uciszyło się nagle. Najpierw wystąpił Lehman i przemówił do zebranych z balkonu. Uspokajał i tłumaczył, jak wielkie zasługi położyło kierownictwo firmy w obronie interesów w swych pracowników. „Ci, którzy mają zielone numerki – zaznaczył – mogą być spokojni. Oni powrócą na pewno do swoich domów”. Mowa przyjęta została z wielkim entuzjazmem. Raz po raz rozlegały się oklaski. po Lehmanie przemawiał jeszcze dyr. Neuman – Niemiec, który powtórzył mniej więcej to samo.” (s. 94)
JA/ONI, III A (5 września 1942)
„Ojciec, który niedawno zaczął pracować w oddziale krawieckim na Okopowej, otrzymał „brązowy numerek życia” – to znaczy numerek tymczasowy. Usłyszawszy o selekcji, usiadł niezwłocznie przed lustrem i zaczął się golić. […] W pokoju naszym pojawił się jakiś interesujący młody człowiek. Nie widziałam go nigdy przedtem ani potem. Jeżeli żyje, z pewnością nie poznałabym go na ulicy. Pamiętam jednak, że rozmawiałam z nim na temat malarstwa i teatru, najdłużej o „Ptakach” Arystofanesa.”(s. 95)
JA/ONI, III B (6 września 1942)
„Nad ranem pamiętnego dnia, 6 września 1942 r., rozstałam się znów z ojcem, który miał przejść przez selekcję wraz ze swoim oddziałem krawieckim. Pozostałam z Frydmanami. Wszędzie widać było gorączkowe przygotowania. Najbardziej poszukiwanymi artykułami stały się – róż i alkohol. Kobiety różowały sobie twarze, usiłując wyglądać kwitnąco. Alkoholem zaś usypiano małe dzieci, aby ukryć je później w plecakach.” (s. 95-96)
Bibliografia
– Irena Birnbaum, Non omnis moriar. Pamiętnik z getta warszawskiego, Warszawa 1982.


