MIŃSK MAZOWIECKI (poza Warszawą)
Ita Dimant
JA/ONI, IIIA
„Piniek z Abem pójdą na Nowolipki 24. Są zupełnie bez głowy. Próbowali dziś się wydostać z Warszawy. Chcieli jechać do Mińska lub Otwocka. Wczoraj jeszcze można było wydostać „lewą przepustkę”. Gdy sprawa miała się ku załatwieniu, Piniek mnie spytał, czybym z nim nie pojechała. Spojrzałam tylko na niego. Znał przecież moją odpowiedź. Z tego powodu, zdaje się, nie nalegał na załatwienie tej sprawy. Idą więc na Nowolipki 24.” (s. 46)
„Mój „mąż” przyniósł dziś dobry ausweiss z szopu. Mogę się z nim swobodnie poruszać, ale dla Ukraińców nie ma to znaczenia. Gdy oni robią blokadę, nie patrzą na nic. Gdyśmy właśnie siedzieli i oglądali ten dokument, wszedł policjant z Mińska Mazowieckiego. Przyjechał ciężarówką i chce zabrać wujka, ciotkę i mnie. Nie wiem, co mam robić? Chcę być z nimi, ale tak mi ciężko odejść od Sarenki i zostawić ją w tym piekle. Toczy się we mnie walka. Widzę po Sarence, że i ona niechętnie myśli o moim wyjeździe. Ma Kubę i bardzo, bardzo go kocha, ale gdybym ja odjechała, nie miałaby już nikogo łączącego ją z domem. W końcu zdecydowałam się jednak jechać z wujkiem. Może będzie potrzebował mojej opieki? Choć wiedziałam, że kuzynostwo także go kocha jak ojca, że materialnie mu u nich niczego brakować nie będzie. Ale może się będzie czuł tak bardzo osamotniony bez choćby jednego z wszystkich jego dzieci? Tak, chcę z nim jechać (los chciał inaczej).” (s. 55-56)
„Zapakowaliśmy paczkę – trochę bielizny i ubrań dla rodziców do Mińska – ale nie mamy narazie okazji. Sarenka zawiadomiła brata Kuby, znajdującego się po aryjskiej stronie, by sprzedał tam futro ojca i kołnierz z mufką matki (wyniósł to tam, gdy zabierano futra Żydom) oraz trochę biżuterii i pieniądze przesłał do Mińska.” (s. 61)
„Z Mińska już także kilka dni nie mieliśmy wiadomości. Już policjanci stamtąd nie przyjeżdżają. Do siódmej wieczór nikt z 44. u mnie nie był. Posłałam Pińka, by dowiedział się. Wrócił i powiedział, że nie zastał ich w domu, ale że stary Wrocławski mówił, że są zajęci koszarowaniem fabryki [wyrobów metalowych]. Trudno. Trzeba będzie czekać do jutra.” (s. 63)
„Ktoś klęczał przy moim łóżku i pytał, czy go poznaję, przemawiał czułymi słowami. Wiedziałam, że to Piniek, ale moje zęby nie mogły się rozewrzeć i nie mógł się z mych ust wydobyć żaden dźwięk) stała się o jeszcze jeden odcień bledsza. Długo jego potok słów odbija się od moich uszu, nie dochodząc do mojej świadomości. Dopiero gdy wspomniał Mińsk i wujka, gdy powiedział, że w łóżku zostanę zastrzelona, że wówczas już na pewno przecież nie znajdę ani się nie dowiem nic o Sarence – zaczęłam pojmować sens jego słów. Łez już nie miałam. Podobno w nocy bez przerwy płakałam, rozmawiając nieprzytomnie z Sarenką lub wołając jej imię bez przerwy. Potem leżałam ze stężonymi oczami i zgrzytałam zębami, że pobiegli po doktora, ale nie znaleźli żadnego. Opowiada mi to kuzynka chłopców, wymawiając, że się zasklepiam w swym bólu, nie widząc obok siebie bólu innych, że nie jestem wyjątkiem itd. Nie przekonują mnie jej słowa, ale daję się biernie ubierać. Dopiero później sobie uświadamiam, że to mnie Piniek ubierał.” (s. 65-66)
Bibliografia
– Ita Dimant, Moja cząstka życia, Warszawa 2002.