MURANOWSKA 38
Helena Szereszewska
ONI, IV A (tuż po 21 września 1942)
„Urzędnikom Gminy wyznaczone zostały bloki przy ulicy Muranowskiej 38, 40 i 42.” (s. 143)
JA/ONI, IV A (tuż po 21 września 1942, ale mowa o wydarzeniach z 4 sierpnia 1942)
„Każdy z nas miał w pamięci dzień 4 sierpnia, kiedy nocą Niemcy okrążyli domy na Muranowskiej: numer trzydziesty ósmy, czterdziesty i czterdziesty drugi – i zabrali wszystkich mieszkańców z łóżek na Umschlag, prócz tych, którzy nie zatracili się i zdążyli się ukryć.” (s. 147)
JA/ONI, IV A (jesień 1942)
„Do prania przyszła Hańcia z Muranowskiej 38. W przeddzień prania w przedpokoju kuchennym Stefania Gliksberg policzyła bieliznę. […]
Była tak uszczęśliwiona, że ma nareszcie praczkę, że chciała jej podarować swoje stare pantofle, wcale jeszcze dobre.
Ale Hańcia roześmiała się:
„Pani ze mnie żartuje. Mam w domu trzydzieści par. Niech pani przyjdzie do mnie, to się pani przekona. Mam także piękne szkło i porcelanę. Wchodziłam do pustych mieszkań i zabierałam, co chciałam”. (s. 167)
ONI, IV A (jesień – zima 1942)
„Udało jej się wraz z matką przedostać na Muranowską 38 i ukryć w piwnicy, której okienko wychodziło na ulicę Niską. Zastały tam Żyda w tałesie i jego żonę, chorą na tyfus plamisty. Umierali z głodu wszyscy czworo. Nie mieli już nic do jedzenia. Wtedy Sabinka zdecydowała się zdekonspirować kryjówkę. Wskoczyła na skrzynię, otworzyła okienko i wysunęła rękę.
Na rogu ulicy Dzikiej i Niskiej był posterunek polskiej policji. Płot przedzielał ulicę Niską i stała tam budka, a przy budce dwóch policjantów.
Niska była terenem szopów i bloków, w których mieszkali placówkarze. Wolno im było wychodzić z tego terenu tylko grupami, nigdy w pojedynkę, chyba za specjalną przepustką. Do pilnowania szopów Niemcy posługiwali się polską policją, której ufali tak samo jak własnej. Jeden z policjantów zauważył wołającą rękę i domyślił się, że w piwnicy kryją się Żydzi. Poczekał na stosowny moment, ukrył pod płaszczem butelkę wody i bochenek chleba i – idąc bokiem koło muru – podał to tej ręce proszącej.
,,Karmił nas długi czas – opowiadała Sabinka – aż się uspokoiło”.
Przez cały czas naszego pobytu na Muranowskiej widzieliśmy z balkonu naszego mieszkania ten posterunek.
Możliwe, że nie byli to już ci sami policjanci. Ale zawsze, rozwieszając na sznurach bieliznę, patrzyłam na nich i myślałam: czy to ten właśnie podał chleb Sabince?
Przyszłam raz do piwnicy, gdzie mieszkała – przez korytarz, pełen cuchnących kałuż. Nie było jej. Tylko chora matka, leżąca w łóżku, odwróciła do mnie powoli głowę. Obok stało drugie łóżko, na którym leżała inna kobieta. I stał Żyd z długą brodą w pełnym rynsztunku modlitewnym.
,,To nie jest pora na modlitwę” – zdziwiłam się wskazując na niego.
„On nosi śmiertelną koszulę od rana do nocy. Nie widziałam go nigdy inaczej” – odpowiedziała matka Sabinki.” (s. 171-172)
Bibliografia
– Helena Szereszewska, Krzyż i mezuza, Warszawa 1993.

