MURANOWSKA 44

Henryk Bryskier

JA/ONI, III C

„Zorganizowano potajemny internat przy ulicy Muranowskiej 44. Na terenie szopu Brauera zainicjowałem, wespół z jeszcze jednym wypróbowanym społecznikiem p. F, zbiórki wszystkich dodatkowych przydziałów kartofli przeznaczonych dla załogi szopu i za zgodą dyrekcji przekazywaliśmy dla internatu. Zwołana przeze mnie konferencja byłych społeczników, znajdujących się w szopie miała na celu opodatkowanie zamożniejszych ‘szopowców’ na rzecz wspomnianych sierot. W toku dyskusji przerwano nam posiedzenie, zabraniając wszelkich akcji charytatywnych na terenie szopu.” (s. 213-214)

Abraham Lewin

JA, IV A (27.09.1942)

„Po raz pierwszy odwiedziłem Nacię w domu przy Muranowskiej 44, mieszkaliśmy tam, kiedy miałem 7 lat. Straszny obraz ulic Miłej, Zamenhofa. Wracając, spędziłem wieczór u Waserów. Był tam Rabinowicz, krewny Rabinowicza, który uciekł z Tr[eblinki]. Godzinami opowiadał o horrorze Tr[eblinki]. Główne spostrzeżenie: doszło do tego, że Żydzi bardziej się boją Niemca niż śmierci.” (s. 228)

Leokadia Schmidt

ONI, III A

„Mniej więcej po sześciu dniach łapanek na ulicach odbyła się pierwsza blokada z asystą Niemców na ulicy Muranowskiej nr 44. Brali w niej udział Łotysze, Ukraińcy i Litwini. Byli to ludzie-bestie. Niemcy specjalnie ich szkolili w tak zwanych ausrotungsbatalionie. Właściwie była to zbieranina najgorszych wyrzutków o zbrodniczych instynktach, zwyrodnialców, którzy lubowali się widokiem krwi, szczególnie żydowskiej. Sprowadzono ich zaraz na początku wysiedlenia i umieszczono przy Żelaznej 103, którego mieszkańcy otrzymali nakaz opuszczenia mieszkań w ciągu 15 minut. Podczas blokady Muranowskiej, która odbyła się w godzinach podwieczornych, tj. po powrocie ludzi z pracy, nie honorowano żadnych zaświadczeń. Wszyscy mieszkańcy tego domu zabrani zostało na Umschlagplatz. Między nimi byli nawet ci, którzy już od roku pracowali w szopach. Moja kuzynka, która tam mieszkała, ratowała się ucieczką, skacząc z 3-letrnim synkiem z okna pierwszego piętra. Okna jej mieszkania wychodziły na posesję przy ulicy Niskiej. Nie mając innego wyjścia, zawołała przechodniów, którzy schwytali dziecko, a następnie sama wyskoczyła. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego Niemcy nie honorują żadnych zaświadczeń. Przecież sami wydali rozporządzenie, że kto będzie pracował dla nich, nie będzie wysiedlony z getta.” (s. 29)

Marek Edelman

ONI/JA, IV A

„Ż.O.B. otrzymuje swój chrzest bojowy w pierwszej większej walce ulicznej na zbiegu Miłej i Zamenhofa. Tracimy tam kwiat naszej organizacji. Cudem tylko i dzięki swej bohaterskiej postawie uratował się komendant Ż.O.B. Mordchaj Anilewicz. Okazuje się, że walka uliczna jest dla nas zbyt kosztowna – nie jesteśmy do niej przygotowani. Nie mamy odpowiedniej broni. Przechodzimy do walki partyzanckiej. Dochodzi do 4-ch większych starć w domach – Zamenhofa 40, Muranowska 44, Miła 34, Franciszkańska 22. na terenie shopu Schulza bojowcy organizują zamach na SS-owców, biorących udział w akcji. Bierze w nim czynny udział tow. A. Fajner.” (s. 46-47)

Emanuel Ringelblum

ONI, IV

„Młody Cejtlin był dozorcą domu przy ul. Muranowskiej 44, gdzie mieszkali urzędnicy Gminy. W styczniu 1943 r. młody Cejtlin wraz z matką, byłą urzędniczką ŻSS, oraz małym braciszkiem, zostali zabrani do Treblinki.” (s. 203)

 

Helena Szereszewska

JA/ONI, IV A (jesień 1942)

,,One już przyszły – woła pani Stefania – one już są”.
Wchodzę do kuchni. Dwie kobiety stoją przy drzwiach. Jedna z nich nosi na głowie ciasną czapeczkę-pilotkę; druga – starsza od tamtej – stoi z gołą głową. Ta młodsza pracowała przed wojną jako ekspedientka w składzie porcelany przy ulicy Mirowskiej, w firmie „Warszawiak i S-ka”. Straciła matkę; męża i siedmioletniego synka. Niemcy zabrali ich, kiedy nie było jej w domu. Straciła jeszcze kogoś, ale nie przyznawała się do tego.
,,Straciłam matkę, męża i synka” – mówiła i patrzyła przed siebie, zacinając usta.
Ta druga stała ponura i nie mówiła nic. Tylko raz, kiedy przyszła sama, powiedziała:
„I córeczkę dziesięciomiesięczną. Ale nie przechodzi jej to przez usta, nie może w żaden sposób mówić o tym”.
Teraz mieszkały razem. Zaznajomiły się pewnego dnia w ciasnej komorze, kryjąc się przed Niemcami. Chociaż były „dzikie”, prawem kaduka zajęły suterenę na Muranowskiej 44. Można było kupić u nich, prócz mięsa końskiego, masło albo ser.” (s. 157)

„Otwieramy drzwi. ,,Dzieci – mówi od progu mój mąż – deszcz pada. Zostawcie mój parasol otwarty, niech się wysuszy”.
Ma już parasol. Był to parasol Neusztadta, który pracował w Joint i ożeniony był z artystką, Klarą Segałowicz. Ponieważ oboje mieli obce obywatelstwo, wzięto ich w czasie wysiedleń na Pawiak i słuch o nich zaginął.
Siostra Neusztadta mieszkała na Muranowskiej 44. Kiedy dowiedziała się, że potrzebny jest nam parasol, przyniosła parasol swego brata. Nie chciała nawet z początku przyjąć pieniędzy.
„Obiecuję pani solennie – powiedział mój mąż – jeżeli brat pani odnajdzie się, oddam mu parasol z powrotem”. (s. 160)

JA/ONI, IV A

„Drugi sklep rozdzielczy powstał w bloku numer czterdzieści cztery. Leżały tam na podłodze góry cebuli, kapusty, kartofli i buraków. I stały beczki z kwaszonymi ogórkami. Chodziłam tam z panią Stefanią po zakupy.” (s. 183)

ONI, IV A

„W tym samym domu od ulicy został otwarty skład opałowy, którym zarządzał Jakub Finkielsztein, ojciec Ryszarda.” (s. 183)

„Także na Muranowskiej 44 otwarto kuchnię, której kierowniczką miała zostać synowa profesora Bałabana.” (s. 187)

JA/ONI, IV A (18 stycznia 1943)

„Podnoszę oczy i widzę same znajome twarze. Co to? Czyśmy się tutaj [na Umschlagplatzu] zebrali, żeby pojechał wspólnie na wycieczki? Cały personel apteki z rogu Dzikiej i Muranowskiej. Cały personel sklepu rozdzielczego z Muranowskiej 44 z kierownikiem na czele — starszym panem wysokiego wzrostu, podobnym do Hiszpana. Za nimi — cały personel sklepu rozdzielczego z naszego bloku. Trzymają się razem, żeby się nie zgubić — blisko Rozenowej-kierowniczki.” (s. 208)

JA/ONI, IV B (styczeń 1943)

„Idę do bloku numer czterdzieści cztery. W rogu podwórza schodzę po schodkach do piwnicy. Korytarz pełen kałuż. Nogi moje grzęzną w mokrym i zgniłym pierzu jak w bagnie. Czy brzydzę się tym błotem, tym gnojem? To są przecież szańce obronne Sabinki, dziewczyny, która ma dziewiętnaście lat!
„Czy jest Sabinka?” — pytam matki, która wciąż jeszcze leży w łóżku.
„Nie ma jej w tej chwili — odpowiada. — A kiedy nie ma jej przez chwilę, umieram z niepokoju. Nie, ona nie przyjdzie do pani. Chcę, żeby siedziała w piwnicy”.
Przy wschodniej ścianie stoi Żyd w tałesie. Wskazują na niego i pytam szeptem: — „Zawsze tak samo?”
„Zawsze tak samo”.
Następnie wstępuję do kobiety, która ma sklepik spożywczy na tym samym podwórzu. Chodziłam do niej nieraz z panią Stefanią i kupowałam kawałek masła albo sera. Jest sklepikarka. I są jej dwie córki i syn.
„Jesteście wszyscy? — zapytuję — gdzie byliście schowani?”
„W skrzyni od mąki — odpowiada. Milczy przez chwilę, potem mówi jeszcze: — Jesteśmy wszyscy, dzięki Bogu. Zginął mi tylko mały chłopiec dwunastoletni”. (s. 233)

„Natknęłam się, idąc tutaj, na stuletnią staruszkę. Nie, chyba ma przeszło sto lat. Gdzie się uchowała taka staruszka?” — pytam sklepikarkę.
„Ta staruszka — wyjaśnia mi kobieta — leżała przez trzy dni w pokoju, zawalonym pierzem. Kiedy ją znaleziono, ściskała w garści sól. Ssała tę sól i tym się żywiła”. (s. 234)

 

Bibliografia

– Henryk Bryskier, Żydzi pod swastyką, czyli getto w Warszawie w XX wieku, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2006.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.

– Marek Edelman, Getto walczy. (Udział Bundu w obronie getta warszawskiego), Warszawa 1945.

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.

– Helena Szereszewska, Krzyż i mezuza, Warszawa 1993.