NOWOLIPKI 24

Ita Dimant

JA/ONI, IID

„[Abe Feigenbaum] był młodszy od Pińka o dwa lata i o dwa lata starszy ode mnie. (…) był dobrym i serdecznym chłopcem, poza tym zdolnym i jak to mówią: co wziął do ręki, to zrobić umiał. Chodził ze mną po sprawunki i nosił mi koszyk, w domu pomagał przy sprzątaniu, froterował podłogi. Pod tym względem nie mogłam na obydwu narzekać. Nie byli u nas meldowani dla ostrożności, tylko na Nowolipkach 24 u swoich kuzynek (to im się później przydało).” (s. 39)

„Chłopcy mają się jutro przeprowadzić na Nowolipki 24 do swoich kuzynek. “Czy przyjdziesz kiedyś do nas?” – pyta Piniek. “Jeśli będziesz rozumny, owszem” – odpowiadam.” (s. 44)

JA, IIIA

„Idę na noc do Sarenki, gdyż chce jeszcze wstąpić pod 24. do policji w sprawie ojca.” (s. 54)

JA/ONI, IIIA

„Piniek z Abem pójdą na Nowolipki 24. Są zupełnie bez głowy. Próbowali dziś się wydostać z Warszawy. Chcieli jechać do Mińska lub Otwocka. Wczoraj jeszcze można było wydostać “lewą” przepustkę. Gdy sprawa miała się ku załatwieniu, Piniek mnie spytał, czybym z nim nie pojechała. Spojrzałam tylko na niego. Znał przecież moją odpowiedź. Z tego powodu, zdaje się, nie nalegał na załatwienie tej sprawy. Idą więc na Nowolipki 24.” (s. 46)

„Ze zdławionym gardłem wracam na Nowolipki. Przed bramą 24 stoją Piniek i Abe. Byli już pod [Nowolipki] 44. dowiedzieć się, co u nas słychać, i nas nie zastali. Czekają, aż któreś z nas nadejdzie. Tak się złożyło, że w domu ich mieszka przypadkowo kierownik policji żydowskiej przeprowadzający akcję wysiedleńczą. Ich dom więc nie jest blokowany i lokatorzy, dopóki siedzą w domu, są zapewnieni na razie. Szczęśliwie się złożyło, że chłopcy są właśnie tam meldowani. Kierownik ten ma cały sztab policjantów i każdy z nich na własną rękę wydobywa z powrotem z Umschlagplatzu ludzi – za grube pieniądze oczywiście. Bez pieniędzy pomagają tylko protekcje.” (s. 50)

„Poszłam też do kierownika policji z Nowolipek 24 i tam robiłam starania. On także mi przyrzekł, ale jednemu z członków jego “gwardii przybocznej” – jak ich zwano musiałam przyrzec kilka tysięcy złotych, by tę sprawę przyspieszył.” (s. 52)

„Godziny mi schodzą na czekaniu w ich domu na rezultat sprawy mojego ojca. Wciąż się u tego pracownika policji odbywają jakieś konferencje z gestapowcami. Mówi się, że wszyscy policjanci, mieszkający w tym domu, to agenci gestapo.” (s. 53-54)

„Biegnę do chłopców i mówię im, że jeśliby mieli teraz wziąć Sarenkę, ja z nią pójdę. Więc jeśli w ciągu dnia tu nie przyjdę, niech oddadzą ostatnie pozdrowienie memu ojcu i ,,wszystkiego najlepszego wam”. ,,Zostań – prosi Piniek – zostań z nami”. Nie słuchałam. Pobiegłam pod 24.” (s. 57-58)

„Myję ręce i twarz u jakichś ludzi i wracam złamana na ciele i duchu na Nowolipki 24. Teraz, nie mając żadnego dokumentu ani świadectwa, że mój ,,mąż” pracuje, mogę się już utrzymać tylko pod 24., gdzie jeszcze nie blokują. Piniek i Abe zaraz poczuli, że miałam jakieś przejście. Przez kilka godzin leżałam, nie mówiąc do nikogo ani słowa. Nawet Sarenka, po którą chłopcy pobiegli, nie może ze mnie nic wydobyć. Co dalej? Musimy teraz znaleźć mojego ,,męża”, by mi wyciągnął drugie świadectwo. Przecież nie mogę długo tu być, rozdzielona z Sarenką. Gdyby ją zabrali, mnie by przy tym nie było. Jak ja ją znajdę? Sarenka mnie uspokaja, że na razie muszę odpocząć – jutro zobaczymy. Kuzynki chłopców bardzo serdecznie mnie przyjmują. Mają pokój z kuchnią i możemy się wszyscy pomieścić. Policja tego domu nie pozwala niemeldowanym w domu przebywać, ale gdy się starałam u nich o ojca, widzieli ciągle koło mnie Pinka. Uważają więc nas za ,,parę” i nie robią mi trudności. Ale znów jestem razem z Pińkiem i to jest dla mnie kłopot. Jutro wrócę do Sarenki.” (s. 59-60)

„Ten dom ma także być blokowany, choć na razie spokój. Sarenka rano przyniosła mi chleb i zupę. Nie chce, bym jadła u chłopców… Chłopcy się strasznie o to zdenerwowali. Ale moja cudna Sarenka odgadła mnie…” (s. 60)

„Poniedziałek [3 sierpnia]. Znów nocowałam pod 24.” (s. 61)

„Sarenka zawiadomiła brata Kuby, znajdującego się po aryjskiej stronie, by sprzedał tam futro ojca i kołnierz z mufką matki (wyniósł to tam, gdy zabierano futra Żydom) oraz trochę biżuterii i pieniądze przesłał do Mińska. Mnie dała połowę pieniędzy otrzymanych ze sprzedaży kilku naszych rzeczy i przyniosła mi pod 24. część zapasów żywnościowych, które były u niej.” (s. 61)

„Czwartek [6 sierpnia]. Dziś już blokowano także i ten dom. Policjant, który na naszej klatce schodowej ma rodziców, przyszedł nam powiedzieć i pomógł się dostać na strych. Otwór jest w suficie na korytarzu i trzeba przystawić stół, by móc się uwiesić ręką otworu i wciągnąć się w górę. Potem ktoś zostający na dole zabiera stół, klapę strychu się zamyka i kilkadziesiąt ludzi siedzi lub leży pod rozprażonym od słońca dachem. Wyjęli z tego domu tylko kilkoro ludzi. Na naszej klatce wcale nie byli. Gdy zeszłam, byłam mokra z potu jak po kąpieli. Leżę kilka godzin na kozetce i odpoczywam. Nie mogę się doczekać wieczoru.” (s. 63)

„Siedzę dziś cały dzień w domu, bo niemożliwym jest wyjście na ulicę. Cały dzień dziś akcje na tej ulicy i policja nie pozwala się kręcić. Nie wiem, czy Sarenka lub Kuba wieczorem do mnie zajrzą. Nie wiem też, co u mego ojca. Z Mińska już także kilka dni nie mieliśmy wiadomości. Już policjanci stamtąd nie przyjeżdżają. Do siódmej wieczór nikt z [Nowolipek] 44. u mnie nie był. Posłałam Pińka, by dowiedział się. Wrócił i powiedział, że nie zastał ich w domu, ale że stary Wrocławski mówił, że są zajęci koszarowaniem fabryki [wyrobów metalowych]. Trudno. Trzeba będzie czekać do jutra.” (s. 63)

„Piątek [7 sierpnia]. Skąd się nagle biorę w mieszkaniu chłopców, w łóżku i rozebrana – nie wiem. Obok mnie na łóżku siedzi Piniek, trzyma moje ręce i z natężeniem wpatruje się w moją twarz. Gdy widzi, że patrzę przytomnie, wydobywa się z jego ust westchnienie ulgi. „Czy czujesz się na siłach wstać? – pyta. – Lada chwila ma być w tym domu akcja”. Akcja – jest to w tej chwili dla mnie tak mało ważne. “Tym lepiej – mówię – przecież Sarenki nie ma, prawda? Ja też chcę iść. Czy myślisz, że mi jeszcze na czymś zależy?” Jego zapadła twarz (wydobywam z zakamarków mej pamięci jakieś urwane chwile tej nocy. Nie byłam zupełnie nieprzytomna. Byłam tylko stężała i w jakimś dziwnym stanie odrętwienia fizycznego i umysłowego. Rozwierano mi zęby nożem i wlewano łyżeczkami jakiś napój. Ktoś klęczał przy moim łóżku i pytał, czy go poznaję, przemawiał czułymi słowami. Wiedziałam, że to Piniek, ale moje zęby nie mogły się rozewrzeć i nie mógł się z mych ust wydobyć żaden dźwięk) stała się o jeszcze jeden odcień bledsza. Długo jego potok słów odbija się od moich uszu, nie dochodząc do mojej świadomości. Dopiero gdy wspomniał Mińsk i wujka, gdy powiedział, że w łóżku zostanę zastrzelona, że wówczas już na pewno przecież nie znajdę ani się nie dowiem nic o Sarence – zaczęłam pojmować sens jego słów. Łez już nie miałam. Podobno w nocy bez przerwy płakałam, rozmawiając nieprzytomnie z Sarenką lub wołając jej imię bez przerwy. Potem leżałam ze stężonymi oczami i zgrzytałam zębami, że pobiegli po doktora, ale nie znaleźli żadnego. Opowiada mi to kuzynka chłopców, wymawiając, że się zasklepiam w swym bólu, nie widząc obok siebie bólu innych, że nie jestem wyjątkiem itd. Nie przekonują mnie jej słowa, ale daję się biernie ubierać. Dopiero później sobie uświadamiam, że to mnie Piniek ubierał. Podczas dnia odwiedza mnie Kuba. Obejmujemy się ramionami i stoimy tak długo bez jednego słowa. Każde z nas wie, co straciło… ,,Jeśli teraz dam się złapać i tak jej nie znajdę już, a może ona napisze lub wróci i nie znajdzie mnie wówczas?… I mam jeszcze rodziców, muszę przy nich do końca wytrzymać” – mówi Kuba. A na moją uwagę, że chciałabym też pojechać, że mi wszystko jedno, a może bym zajechała tam, gdzie ona?… ,,Masz jeszcze obowiązki i o tym nie wolno ci zapominać. Czy ojciec Sary już nic dla ciebie nie znaczy? Musisz właśnie starać się wszelkimi siłami utrzymać się, rodzice cię może będą potrzebowali…”,,Kubusiu, czy możesz pomyśleć, że ja będę mogła stanąć przed ojcem bez Sarenki? To przecież ja powinnam była pójść, nie ona; o tyle wyżej ode mnie stojąca, zostawiła więcej serc złamanych, niżby było po mnie. drugie Z czym ja przyjdę do złamanego ojca?” (s. 65-66)

„Właśnie stoję, mieszając łyżką zupę, gdy wpadają jak banda chłopcy. Ituś, wyjeżdżamy. Tu się ziemia pali pod stopami. (s. 68)”

„Poniedziałek, 10 sierpnia. Po kilkugodzinnym leżeniu na strychu znajduję się znów w mieszkaniu i gotuję coś do jedzenia. Chłopców nie ma.” (s. 68)

„W domu pod 24. panuje zamęt i podniecenie. Teraz lada chwila opróżnią ten dom jak i inne. Nie ma już ,,ochroniciela”, a reszta policji w nim jest za mała. Mamy dziś wyjść wylotem z Leszna. Palę moje listy. Gotuję na tym ogniu strawę. Przebiegam jeszcze raz oczami listy Nachmana. Jak piękną w nich jest dusza jego i jak piękna jego miłość – na wpół dziecinna i nieśmiała w początkach, w ostatnich listach świadoma i pełna męskości. (…)
Pakuję trochę bielizny osobistej i pościelowej dla siebie i plecaki dla chłopców. Kilka zmian i trochę rzeczy włożymy na siebie, bo nie jest dobrze zwracać na siebie uwagę dużymi tobołami. Serce mam dziwnie ściśnięte i ucisk w dołku. Nie wiem, czy jest to strach przed tą drogą? Do ojca już nie pójdę się pożegnać. Czuję, że jeśli tam jeszcze się wybiorę, osłabnę w mym postanowieniu, a jeśli znów się dam przekonać, to będę na drogę jeszcze bardziej duchowo i psychicznie słaba. A trzeba będzie wiele hartu na tej drodze. Pieniądze w złocie rozdzielamy na trzy części i chłopcy wkładają do kawałków mydła po trzydzieści sztuk pięcio- i dziesięciorublówek. Żegnamy się z kuzynkami chłopców i idziemy na Leszno.” (s. 71-72)

„Ale gdy dochodzimy do naszej bramy, mieszkający tam policjanci mnie nie chcą wpuścić, jako niemeldowaną. Pokazuję Pinka i dowód, że jestem jego żoną – niewiele pomaga. Stoimy bezradni, gdy nagle wpada mi myśl. Widziałam dziś w tym domu w mundurze policjanta – i to wyższej rangi – byłego szwagra mojej przyjaciółki Helki (ją samą widziałam ostatni raz w pierwszych dniach akcji wysiedleńczej, gdy przyszła do tego domu z drugim swoim mężem – pierwszy dla którego uciekła z domu, poległ pod Modlinem w 1939 r. – by się starać o wydobycie swych rodziców z Umschlagu. Jak zginęła, kiedy i gdzie – nie wiem), który był wielkim przyjacielem mego ojca. Proszę, by go zawołano, i oczywiście zostaję wpuszczona.” (s. 72-73)

„Środa [12 sierpnia]. Po raz drugi wciągamy na siebie po kilka nowych, czystych koszul dziennych i nocnych, wkładam z każdej części bielizny po kilka par, kilka sukienek, sweter, kostium i na to wszystko luźny płaszcz. Ledwo się mogę ruszać. Tak samo chłopcy. Ja mam jeszcze porządnie wypakowaną torbę ręczną, oni po plecaku (był to wielki błąd). Każdy bierze po pięćset złotych całych i kilkaset drobnych.” (s. 73)

Bibliografia

– Ita Dimant, Moja cząstka życia, Warszawa 2002