Odessa. Perspektywa polskich podróżopisarzy z pierwszej połowy XIX wieku
Jerzy Borowczyk, UAM, Poznań

 

5. Kaczkowski: „puste […] stepy, dziś wspaniałe dźwigają gmachy”

 

2 lipca 1825 roku Karol Kaczkowski wraz z bratem wyruszył z Krzemieńca na Krym. Wyjeżdżał z rodzinnego miasta, które wcześniej opuścił w celu odbycia studiów medycznych na zachodzie Europy. Wspominam o tym, gdyż w trakcie odesko-krymskiego wojażu autor wielokrotnie będzie powracał do doświadczeń i wiedzy zdobytej na Zachodzie. Tamtejsze osiągnięcia cywilizacyjne będą stałym punktem odniesienia dla obserwacji Wołynia, Podola i samej Odessy, a potem Krymu.

Pierwszą część dziennika Kaczkowskiego zamyka opis odeskiego przedpola i wjazdu na miejskie ulice. Od razu uderza poznawcza chłonność podróżnika. Z zapałem i drobiazgowością rejestrował napotkane obiekty i wygląd miejskich arterii. Część drugą poświęcił szczegółowej i nagle urwanej rekonstrukcji dziejów Odessy i Krymu. Z upodobaniem odtwarzał pochody kolejnych ludów i nacji: Scytów, Gotów, Chazarów, osadników greckich. Niewiele to jednak wnosi do samej narracji. Inaczej ma się rzecz ze współczesnym pisarzowi wyglądem miasta. Tutaj znów dochodzi do głosu bystry obserwator i fachowiec, nie tylko w dziedzinie nauk medycznych. Tematykę odeskich stronic dziennika Kaczkowskiego wyznaczają zasadniczo dwa bieguny – prezentacja niedawno powstałego miasta oraz uwagi lekarza, tudzież zapalonego amatora meteorologii, biologii i geografii.

Kaczkowski pisał o „czarodziejskim powstaniu” Odessy, co „dowodzi, ile handel ma wpływu na pomyślność krajową; na tworzenie się i wzrost szczególniej miast portowych, ile nadzieja zysku, protekcją wsparta rządu ściągnąć może zagranicznych kapitalistów”[1]. Na kolejnych kilkunastu stronicach diarysta przytaczał fakty i zapisywał obserwacje, mające być ilustracją tej wstępnej tezy. Interesowały go nacje mieszkańców, ich inwestycje, działania carskich władz, przedsięwzięcia budowlane, handel (towary wwożone i wywożone przez odeski port) i inne. Opisał na przykład prosty plan miasta, który jawił mu się jako powtórzenie szachownicy. Nie pomijał odeskich niedostatków i niedogodności – niedoboru wody pitnej, niewybrukowanych ulic skazanych latem na kurzawę, a jesienią i wiosną na błoto, pośpiech budowniczych, prowadzący niekiedy do budowlanych katastrof.

I jeszcze przykład fragmentów odeskiej narracji Kaczkowskiego, w których do głosu dochodził specjalista. Na przykład w kwestii kąpieli morskich oraz ogólnie zasad higieny. Opisywał na przykład „łaźnie ruskie”, odwołując się do pracy hrabiego Carlisle[2]. Zajął się również obserwacjami meteorologicznymi, pisząc o początku odeskiej wiosny oraz o przebiegu wegetacji tutejszych drzew i roślin[3]. Na końcu tomu zamieścił zaś tabele temperatur w Odessie oraz wykazy śmiertelności w roku 1824.

Zagadnienia te były mu szczególnie bliskie jako autorowi profesjonalnych broszur i publikacji na ten temat. W Dzienniku dokładał starań, aby przekonać czytelnika o cywilizacyjnym wymiarze troski o czystość własnego ciała. Sporządzał jakby wyciąg z dziejów nowożytnej higieny, podkreślając jej wymiar prospołeczny i humanistyczny. Podobny kształt mają uwagi Kaczkowskiego o odeskiej służbie zdrowia oraz portowej kwarantannie, mającej chronić miasto przed epidemiami.

Odnoszę wrażenie, iż medyczno-higieniczne partie relacji Kaczkowskiego służą niejako uwiarygodnieniu wszelkich innych, często amatorskich[4] jego obserwacji na temat Odessy. Świadczy to, jak sądzę, o wrażeniu, jakie na krzemienieckim lekarzu wywarł ów cywilizacyjny eksperyment, którym niewątpliwie było miasto powstałe w ostatnich latach XVIII wieku.

 

6. Kraszewski, czyli odeskie przygody poznawcze i artystyczne „pisarza, co i malować by chciał, i trochę nauczyć”

 

Grażyna Borkowska analizuje teksty Kraszewskiego, który tyle uwagi poświęcił prowincjonalnym ośrodkom leżącym na terenie dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Autor Wspomnień Wołynia, Polesia i Litwy (1839) zanurzał czytelnika swoich relacji w odmętach przeszłości. Borkowska zwraca uwagę na fascynację pisarza „fenomenem śmierci, zamierania, rozpadu”, który dotyczył jednak nie tylko polskich miast i miasteczek zdegradowanych w efekcie zaborów. Okazuje się bowiem, że „Kraszewskiego porusza obraz umierających miast, gasnących ognisk cywilizacji, niezależnie od tego, gdzie są umiejscowione”[5]. Miasteczka na dawnych polskich kresach wschodnich zawsze obserwował i opisywał przez pryzmat życia i interesów szlacheckich. Długo przekonywał się do uznania zasług wspólnoty żydowskiej w przemianach owych małomiasteczkowych organizmów. Pozostał „mistrzem melancholijnego patrzenia na historię miasteczek”[6]. Był też zarazem – i zgadzam się tu z formułą Magdaleny Rudkowskiej – twórcą nakładającym „wielowarstwowe maski tożsamości”, „pisarzem eksperymentu wewnętrznego”[7].

Warto pamiętać o tych spostrzeżeniach w toku odwołań do odeskich stronic Wspomnień z letniej przejażdżki, a raczej z wielkich wakacji pisarza nad Morzem Czarnym w roku 1843. Miasto (jego dzieje i obecny kształt), morze i handel – oto trzy żywioły, koła zamachowe dziennikowych zapisów pisarza, który w letnie miesiące z opisywacza obumierającego świata małych litewskich, poleskich, wołyńskich i podolskich miejscowości przeistoczył się w kronikarza burzliwie rozwijającej się Odessy i jej okolic. Miasto każe nam oglądać przez pryzmat ruchu ulicznego oraz statycznych ujęć wyróżniających się gmachów. W przypadku morza czytelnik ma doświadczać wraz z autorem czegoś na kształt inicjacji. Pisarz miał bowiem po raz pierwszy do czynienia z tym elementem świata fizycznego. Opisywał kolejne kąpiele morskie, wielokrotnie podchodził do rejestracji życia portowego, wypuszczał się fizycznie i pisarsko na żeglugę parostatkiem. Obcując z grodem przeżywającym gospodarczy boom, wiele uwagi poświęcił mechanizmom handlu, który walnie przyczynił się do kolejnych metamorfoz Odessy i mocno naznaczył jej życie codzienne. Żyje się tu bowiem zarówno w rytmie koniunktur i dekoniunktur gospodarczych, jak i kolejnych „czum”, czyli epidemii chorób zakaźnych, którym przeciwdziałać miała instytucja portowej kwarantanny dokładnie obejrzana i deskrybowana przez Kraszewskiego.

Z jednej strony można odnieść wrażenie, że autor Wspomnień postanowił chwytać widoczne w Odessie cywilizacyjne przemiany na gorącym uczynku. Jest to możliwe dzięki mechanizmom dystansującym, wpisanym w jego notatki. Chodzi mi tutaj o rozległe passusy z licznych dzieł podróżników i uczonych zachodnioeuropejskich, rosyjskich oraz polskich, którzy spisywali dzieje tej części imperium – najpierw tatarskiego, potem tureckiego i wreszcie carskiego. Z drugiej strony, uderza liczba fragmentów, w których widzimy diarystę wewnątrz tętniącego życiem miasta portowego, odbywamy razem z nim podróże morskie i lądowe przez bliższe i dalsze okolice Odessy. Chwilami wygląda to tak, jakby Kraszewski się zapominał, jakby zawieszał swą erudycję oraz temperament melancholijnego spacerowicza po dziejach upadku i rozkładu ludzkich dokonań. Czytelnik ma silne wrażenie, iż polski podróżopisarz eksperymentuje w czasie swojego czarnomorskiego wojażu. Jego eksperymenty dotyczą zaś zarówno sposobów opisu obserwowanego świata, jak i sfery refleksji nad jego dziejami obecną kondycją społeczno-gospodarczą i kulturową.

Pod datą 21 lipca zanotował: „Życie w Odessie ani opisanym, ani osądzonym absolutnie być nie może, każdy tu bowiem żyje, jak mu się podoba i jak mu najwygodniej. Nikt się do drugich nie stosuje, chyba o tyle, o ile mu z tym milej i lepiej”[8]. Uwaga ta zamyka rozdział, noszący taki oto quasi-tytuł: „Stan Odessy pod względem handlowym, statystycznym, przemysłowym itd. w ostatnich latach”[9]. Kolejne akapity przynoszą szczegółowe dane o stanie tutejszego rolnictwa (szczególnie winnic i ich płodów), dalej o warstwach społeczno-zawodowych, czyli o „wyrobnikach dniowych”, sługach, rzemieślnikach i fabrykantach, kupcach, maklerach, notariuszach, szyprach. Następnie o bankach, świątyniach, szkolnictwie (przede wszystkim Liceum Richelieu), gazetach, „ruchu umysłowym” i wydawniczym, teatrach, bibliotece publicznej. Niepodobna wyliczać dalej. Tylko co smakowitsze detale wymienię: kamienie z Triestu użyte do budowy nadmorskiego bulwaru; projekt oświetlenia gazowego oczekujący na rychłą realizację; kontakty z Krymem i Konstantynopolem dzięki stałym kursom „parochodów angielskich”.

Przedziwna mieszanina opatrzona puentą o niemożności systematycznego i jednoznacznie waloryzującego opisu. Kraszewski uchylał się przed wymogiem obiektywizującego ujęcia. Usprawiedliwieniem ma być nowoczesny styl życia wielonarodowościowego amalgamatu zamieszkującego Odessę. Anonimowość i różnorodność. Brak poważniejszych zobowiązań. Autor Powieści bez tytułu szybko uczy się rytmów życia miasta, które doświadczyło cywilizacyjnej transformacji. Jest na urlopie i odpowiada mu miejsce pozbawione autochtonów, czyli „Tatarów, ostatnich stepu panów”, i dające poczucie, „że każdy tu jeszcze gość, a już jakby u siebie”[10].

Inny charakter posiadają zapisy dotyczące morza. Kraszewski kiedy tylko mógł, korzystał z morskich kąpieli. Zapisywał swoje samopoczucie i wskazania lekarzy, u których szukał porady. Wielokrotnie zabiera czytelnika z sobą na bulwar i zatrzymuje się u szczytu słynnych odeskich schodów, aby oddawać się obserwacjom zmian morza, ruchu w porcie, cotygodniowego odpływania parostatku „Odessa”, zabierającego pasażerów do Konstantynopola. Pomiędzy te opisy wplatał co i rusz pisarskie autorefleksje. Na przykład taką: „Morze, ten Proteusz, z porami dnia, zmianą światła i stanu nieba zmienia cudnie barwy swoje. Morze tylko i człowiek tak się mienić umieją, biedny człowiek, choć równie dziwacznie, ale daleko mniej pięknie […] Ale czas przestać opisywać, co się nigdy opisać nie da”[11]. Gdzie indziej tak wyjaśnia fragmentaryczność i tematyczne rozchełstanie swej podróżnej prozy: „Nasze podróżne notatki zdadzą się niejednemu dziwną mięszaniną, ale kto wejdzie w położenie pisarza, co malować by chciał, i trochę nauczyć, wymówi go zapewne”[12].

Kraszewski inscenizował więc cywilizacyjny kalejdoskop odeskich gmachów i ulic, portu i żeglugi, handlu i uprawy winogron, narodowości i ludzkich typów, a w wiele z tych zjawisk wplatał samego siebie i swoje pisanie. Nie unika nawracania do pewnych miejsc i wątków. Rytm jego zapisów ma niejako oddawać tętno miejskiej ulicy, ale także rytm przemian morsko-portowego pejzażu. Niekiedy zapis uzupełniany bywał przez rysunki domów czy statków. Jakże różne są te szkice od znajdujących się na początku tomu podobizn małomiasteczkowych, wołyńsko-podolskich śladów przeszłości oraz zamieszkujących je typów ludzkich. Kreska Kraszewskiego w Odessie stała się ostrzejsza, ale i prostsza. Jakby chciała oddać geometrię cywilizacyjnego cudu, jakim był wówczas w oczach wielu ten czarnomorski port. Zarazem pisarz pozostał nieufny wobec nowoczesnych metod deskrypcji, co dobitnie ukazuje passus poświęcony odwiedzinom w pracowni odeskiego twórcy dagerotypów.

„Z rana byliśmy u pana Hass, który dagerotypuje. Gdyby to warto było szczegółowego opisu, można by wyborną zrobić scenę odgrywającą się wśród dość brudnego dziedzińca, której za tło służy mur obity flanelową kołdrą białą, za akcesoria stosy śmieci i brudne rynsztoki”[13].

Dalej następuje dynamiczny i sarkastyczny zapis czynności, składających się na produkcję podobizn, z których wielu portretowanych nie jest zbyt zadowolonych. Kraszewski akcentował masowość tego typu kopiowania rzeczywistości. Po wizycie najwyraźniej postanowił pisarsko odreagować, gdyż notatkę z dnia, który spędził u dagerotypisty, zamknął uniezwyklonym, hiperbolicznym opisem morza i ulic Odessy późnym wieczorem:

„Bursa wydała mi się pałacem z godów Baltazara, teatr dalszym jego ciągiem. W dali światła w mieście i światełka na morzu. Obraz dziwaczny, straszny, duszący. Oblany głuchym, nieprzerwanym milczeniem”[14].

Noc pokryła wytwory cywilizacji i stała się sceną ekspresyjnej, niemal poetyckiej prozy. Podobne kody wieńczące poszczególne zapisy dzienne zdarzają się wcale często we Wspomnieniach… i można je chyba uznać za rodzaj sygnatury Kraszewskiego-artysty. Byłby to podpis twórcy opisującego i kreującego melancholię małomiasteczkowego kosmosu – jeśli zgodzić się, że w momentach takich, jak to zakończenie dnia spędzonego u pana Hassa, Odessa Kraszewskiego niewiele różni się od prowincjonalnych ośrodków z ziem polskich.

 

7. Chojecki, czyli demistyfikacja Odessy

 

„Miasto na zwaliskach tureckiej wioski przed niedawnymi laty wystawione, tak jednostajne budową swoich gmachów i prawie tak nudne dla przybywających jak ten step, który do niego prowadzi. Podczas lata kąpiele morskie sprowadzają tu znaczną liczbę podróżnych i wtenczas miasto się ożywia […] Oprócz więc proletariuszów, ludność Odessy dzieli się na trzy części: męska zajmuje się handlem, żeńska strojami, nijaka czyli młodzież stosownie do tytułu swojej kategorii niczym się nie zajmuje”[15].

Przytoczone słowa pochodzą z początkowej partii pierwszego rozdziału Wspomnień z podróży po Krymie Edmunda Chojeckiego. Ogniwo nosi tytuł „Odessa” i całe utrzymane jest w sarkastyczno-ironicznej tonacji. Jej ostrze wymierzone zostało zarówno w polsko-romantyczną modę na opiewanie stepów, jak i w zachwyt nad nowo powstałym, bujnie się rozwijającym miastem. W cytacie i w dalszej partii rozdziału widać dwa zasadnicze żywioły podróżopisarskiej relacji autora Alkhadara – zdystansowany opis rzekomych atrakcji kulturalnych oraz turystycznych Odessy i jej okolic oraz komentarz – pełen grymasów i zjadliwej ironii – do romantycznej gorączki podróżowania i orientalizowania[16].

Odessa Chojeckiego odarta została z niemal wszystkich znamion urbanistycznej, gospodarczej i kulturalnej rewelacji. Obrywa się więc włoskim i niemieckim wykonawcom oper, którzy zawitali na czarnomorskiej scenie. Dalej włoskim i greckim wystawcom, którzy ściągali tłumy spragnione widoku psa morskiego, tudzież „syreny szczęśliwym trafem złowionej w Archipelagu”[17]. Ta druga stała się rzekomo powodem naukowych sporów odeskich uczonych, powołujących się na dzieła Linneusza i Cuviera, a ostatecznie uciszonych interwencją miejscowej policji, która urządziła rzekomej syrenie ciepłą kąpiel i okazało się, że w mityczną postać wcieliła się „piękna lubo już niemłoda kobieta”[18]. W tym opisie deziluzyjnego kroku stróżów prawa dopatrywałbym się figury podróżopisarskiej strategii Chojeckiego odwiedzającego i opisującego Odessę. W podobny sposób co śpiewaków i prezenterów potraktował polski podróżnik twórców innych dziedzin sztuki działających w Odessie – pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy. Podróżnik z upodobaniem zdziera „najmisterniej zarzuconą draperię”[19] z rzeźb tutejszych i w ogóle z całej szaty urbanistyczno-architektonicznej miasta.

Dwa akapity podróżnik poświęcił willom i małym pałacom położonym wśród winnic i zamieszkiwanych w letniej porze. Zwięźle charakteryzuje trzy style, w których urządzono te wypoczynkowe osady – angielski, włoski i wschodni. Z przekąsem dodaje, iż bywalcy tych miejsc dostosowują swoje bytowanie do rodzajów architektury, w których dane im było się znaleźć. Także więc wokół Odessy dostrzega Chojecki dominację sztafażu i rozmaitych mód. W ogóle bardzo jest wyczulony na wszelkiego rodzaju stylizacje i wtórny charakter tej części czarnomorskiego wybrzeża. Dlatego też z wielką ulgą kwituje cały odeski urywek swojej relacji następującą puentą:

„Śród takiego przemysłowo-zmysłowego ruchu miasta, pewnego poranku spomiędzy lasu masztów okrętowych, wzniósł się prosty, długi słup pary. Był to paropływ Piotr Wielki, który tym sposobem oznajmił, że za kilka godzin wyruszy do Krymu. Przesiedziawszy jakiś czas w Odessie, podróżni z upodobaniem chwytają tę sposobność zwiedzenia starożytnej dziedziny Girejów”[20].

Widok żaglowców zostaje przyćmiony przez statek parowy. Statyczny pobyt w portowym mieście zastąpi wyprawa w świat egzotyczny. Wcale to jednak nie oznacza, iż będzie on mniej zapośredniczony niż obcowanie z miastem nad Morzem Czarnym. Krymskie atrakcje zostały tu bowiem zapowiedziane intertekstem z Mickiewiczowskiego sonetu Bakczysaraj („Girajów dziedzina”). Zaledwie 11-stronicowa relacja z Odessy skrzy dowcipem i ironią. Stanowić miała coś w rodzaju pisarskiej rozgrzewki przed zasadniczym korpusem tekstu (liczącym niemal 300 stron), na który składa się deskrypcyjno-historiozoficzna relacja z podróży po Krymie.

Nie umiemy tego zlikwidować: Autor i Redaktor

* * *

Erudycyjne relacje znawców starożytnej historiografii i mechanizmów rządzących polityką i gospodarką na początku XIX wieku (Potocki i Raczyński). Niemcewiczowska wizja czarnomorskiego portu jako miasta-zagadki i nowoczesnej Palmiry. Szczegółowa analiza znawcy szkolnych systemów edukacyjnych i orientalistyki jako ciągle nowej dziedziny wiedzy (Sękowski). Opinie lekarza i bystrego obserwatora ekonomicznych i turystyczno-uzdrowiskowych walorów Odessy (Kaczkowski). Kraszewski opisujący wiele dawnych i najnowszych oblicz odeskiego terytorium, ale także porażony duszącym oddechem tutejszej nocy. Wreszcie Chojecki rozdzierający efektowną scenografią, w którą udrapowano odeskie teatrum. Wszyscy ci polscy podróżnicy i pisarze byli w Odessie w zasadzie na czas ograniczony (Kaczkowski tam później, w latach 1848–1854, zamieszkał). Ich ambicją było jednak uchwycić moment długich narodzin miasta. Nie unikali jednak ukazywania niedostatków rosnącej metropolii. Niektórzy – szczególnie Niemcewicz, Kraszewski i Chojecki – przewidywali nawet niezbyt jasne perspektywy dla rozbuchanej odeskiej cywilizacji. Losy ich własnego państwa oraz znajomość dziejów starożytnych i nowszych formacji cywilizacyjnych nauczyły ich krytycznego spojrzenia. Mogli zaledwie przeczuwać to, co za niecałe sto lat opisze piewca odeskiego świata i półświatka, kronikarz ich wspaniałości i zmierzchu – Izaak Babel.

 

* * *

 

Już tylko w trybie uzupełniającej glosy trzeba przywołać wizyty w Odessie kilku innych polskich pisarzy i ludzi kultury. Mam oczywiście na myśli odeskie miesiące zsyłki Adama Mickiewicza i jego filomackich przyjaciół – Cypriana Daszkiewicza, Józefa Jeżowskiego i Franciszka Malewskiego (byli tu w roku 1825), oraz wyprawę Juliusza Słowackiego z Zenonem Michalskim w roku 1827 (o czym napomyka we fragmentach pamiętnika). Zarówno filomaci, jak i młody poeta z Krzemieńca nie pozostawili regularnych, choćby krótkich relacji z tych spotkań z czarnomorskim portem. Mickiewicz napisał tu wspaniałe elegie i w kilku listach niewiele uwagi poświęcił samemu miastu. Listy jego towarzyszy przynoszą trochę szczegółów, ale daleko im do wypowiedzi podróżopisarskich (choć warto pamiętać o mapie basenu Morza Czarnego, sporządzonej przez Jeżowskiego). Z kolei autor Kordiana skupił się na lekkich, pełnych werwy zapisach awanturniczych przygód z drogi do Odessy.

Strona: 12

Przypisy

  1. Karol Kaczkowski, Dziennik podróży do Krymu odbytej w 1825 roku, t. 2, Warszawa 1829, s. 1.
  2. Tamże, t. 2, s. 82–85.
  3. Tamże, t. 2, s. 124–136.
  4. Karol Estreicher w swej bibliografii zwraca uwagę, iż w dzienniku Kaczkowskiego nie brak fragmentów będących przekładami wspomnianego już przy okazji relacji Raczyńskiego francuskiego dzieła autorstwa Gabriela marquisa de Castelnau. Zob. Karol Estreicher, Bibliografia polska XIX stulecia, t. 2, Kraków 1874, s. 316.
  5. Grażyna Borkowska, Miasteczka Kraszewskiego (z innymi obrazkami w tle), w: Kraszewski. Poeta i światy, red. T. Budrewicz, E. Ignatowicz, E. Owczarz, Toruń 2012, s. 360–361.
  6. Tamże, s. 374.
  7. Magdalena Rudkowska, Kraszewski wobec Rosji. Próby komparatystyczne, Kraków 2009, s. 191.
  8. Józef Ignacy Kraszewski, Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku. Dziennik przejażdżki w roku 1843 od 22 czerwca do 11 września, opr. P. Hertz, Warszawa 1985, s. 246.
  9. Tamże, s. 239.
  10. Tamże, s. 145.
  11. Tamże, s. 121, 122.
  12. Tamże, s. 239.
  13. Tamże, s. 362.
  14. Tamże, s. 363.
  15. Edmund Chojecki, Wspomnienia z podróży po Krymie, Warszawa 1845, s. 12–13.
  16. Apogeum uszczypliwości Chojeckiego znaleźć można w końcówce odeskiej relacji, w której pozwala sobie na kąśliwą uwagę pod adresem „orientomanów z polską obeznanych literaturą”, którzy zamiast niebezpiecznego opium zaczęli zażywać kolejne stronice Stanicy Hulajpolskiej Grabowskiego. W końcu zarzucili ten proceder, gdyż powieść okazała się jedynie dobrym środkiem nasennym (tamże, s. 20–21).
  17. Tamże, s. 15.
  18. Tamże, s. 16.
  19. Tamże, s. 18.
  20. Tamże, s. 21.

Bibliografia

1. Ascherson Neal, Morze Czarne, przeł. T. Bieroń, Poznań 2002.
2. Burkot Stanisław, Polskie podróżopisarstwo romantyczne, Warszawa 1988.
3. Hertz Paweł, O «Wspomnieniach Odessy, Jedysanu i Budżaku», w: J.I. Kraszewski, Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku. Dziennik przejażdżki w roku 1843 od 22 czerwca do 11 września, opr. P. Hertz, Warszawa 1985 (tutaj także obszerne przypisy P. Hertza).
4. Janion Maria, Niesamowita Słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury, Kraków 2006.
5. Janion Maria, Mickiewicz w Odessie, w: Między Wschodem a Zachodem. Europa Mickiewicza i innych. O relacjach literatury polskiej z kulturami ościennymi, red. G. Borkowska i M. Rudaś-Grodzka, Wrocław 2007.
6. Kamionka-Straszakowa Janina, Podróż, w: Słownik literatury polskiej XIX wieku, red. J. Bachórz i A. Kowalczykowa, Wrocław 2002.
7. Rosset François, Dominique Triaire, Jan Potocki. Biografia, przeł. A. Wasilewska, Warszawa 2006.
8. Słabczyńscy Wacław i Tadeusz, Słownik podróżników polskich, Warszawa 1992.