OKOPOWA 78
Ludwik Hering
„Niektóre budynki wypalone w pierwszych tygodniach wojny stały przezroczyste od wielkich krągłołukich okien, pokratowanych żelaznymi witrażami bez szyb – zamykały jak klatki sterczące z rumowisk, wygięte od ognia żebrowania zarwanych sklepień.” (s. 34-35)
III [pomyłka Heringa], IV A, F
„Jakiegoś letniego wieczoru oficjaliści fabryczni grzebiący w jarzynowych działkach usłyszeli z bliskiego za murem domu muzykę skrzypiec, grających niezdarnie a namiętnie popularne melodie. Łotysz, który nudził się na ulicznej warcie, doszedł właśnie wylotem w ogród; słuchał chwilę – nachylił się – podniósł cegłę i puścił ją w celnym rzucie w okno. Na drugi dzień wytłuczona szyba była zastąpiona deską – ale muzyka już nie odezwała się nigdy.” (s. 36)
V, F
„Przed wielkim łukiem wylotu zwarte w masę budynki fabryczne czerniały jak ściany piekielnego kotła na czerwonym, pulsującym pożarami niebie. Przez szczerby i wyrwy błyskał żywy ogień i słychać było aż tu syk płomieni i rumor raz po raz osuwających się pięter. Brzozowski nie podniósł się na cogodzinny obchód, bo od dnia powstania w Getcie Niemcy zaciągnęli wachę i uprzedzali, by nikt się po terenie nie kręcił.” (s. 32)
„Najbliższe domy getta wypaliły się wczoraj. Przez cały dzień i wieczór wszystkie hydranty i węże były w ruchu. Na każdą lecącą zza muru iskrę kierowano kilka strumieni, z których każdy mógł zabić człowieka. Oprócz miejscowej ochotniczej straży wezwano pomoc z sąsiednich fabryk.” (s. 33)
„Przeszedł z tupotem po rampie wzdłuż frontowego budynku, szarpiąc po drodze napotkane kłódki i próbując zamknięcia klamek; obmacywał podejrzliwym, zawodowym okiem futryny drzwi i kraty okien. Przeciął uliczkę, której zamglony wylot prowadził na ogrodowe działki, gdzie stały wachy, i skręcił między ceglaste budynki. Zza szczytów i frontonów, powycinanych w zęby i wieżyczki, wznosił się komin i jak potężny pień wrastał w skłębione dymem niebo.” (s. 34)
„Mimo wojny bankrutująca przed wojną dyrekcja, produkująca obecnie na dzierżawionym terenie, odbudowywała w szybkim tempie swoją fabrykę podług wymagań nowoczesnej architektury. Dawne doły i studnie, wykładane drewnianymi belkami, a ciągnące się przez ćwierć terenu jak plaster cuchnącego miodu, zastąpiono szachownicą kabin zrośniętych betonowymi ściankami. Główny, kilkupiętrowy gmach przytykający do kotłowni już był pod dachem. Tam właśnie doszedł Brzozowski i drapał się w górę po spadzistych trapach luki przygotowanej dla windy. Tylko wąska uliczka dzieliła budynek od getta.” (s. 35)
„Nad gettem, jak mózg w odkrytej czaszce, kłębiły się ciężkie, śliskie zwoje dymów żyłowane ogniem.
Murek graniczny odchylał się łukiem od fabryki i ginął w mętne perspektywie zamkniętej pręgą wschodzącego słońca, skąd słychać było zgrzyt i sygnały przesuwanych pociągów.” (s. 35)
II, F
„Garbarnia Azet ciągnęła się wzdłuż getciarskiego szlaku. Plecami i prawym bokiem stykała się z żydowską dzielnicą – frontem zwrócona była do cmentarzy i rzędu czynszowych domów, które były gniazdami getciarzy.” (s. 42)
„Teren Azetu też był metą. Nie tak znaną jak składy magistrackie od Parysiaka, nie z takim obrotem jak dziura na Stawkach, ale jednak był solidną metą na małą skalę.” (s. 43-44)
„Wieczorem – po policyjnej godzinie – meta fabryczna cichła, a zaczynała funkcjonować dziura na Stawkach. „(s. 47)
II B [pomyłka Heringa], III, F
„Przy murze na działkach fabrycznych już w pierwszych dniach czerwcowej akcji zaciągnięto wachy łotewskie. W czarnych, zmiętych mundurach, w parcianych pasach przedstawiali się przy Niemcach nędznie.” (s. 53)
III, F
„Łotysze wybili kamieniami wszystkie szyby w pobliskich oknach, a potem kręcili się jak podskubane gawrony po zagonach – wyrywali marchew cienką jak sznurki i pożerali zieloną jeszcze brukiew. Niektóre oddziały szły do akcji na getto. Partie zmęczonych, rozjuszonych żołdaków wracały wieczorem przez fabrykę, niosąc tłomoki skrwawionych ubrań, zabłoconą pościel, zegary i wyżymaczki – niektórzy przymierzali ukradkiem błyszczące pierścionki i zegarki. Oficjaliści próbowali kupić coś niecoś, ale Łotysze spieszyli się (podobno bali się Niemców) i nie można było zastanowić się i obejrzeć tego, co mieli. Czekający za bramą getciarze kupowali na ślepo, prędko – wszystko, co było.” (s. 53-54)
V, F
„Naprzeciw – przez wylot po rozwalonych we wrześniu domach – poza niskimi budynkami składów widać było przywalone dymem getto, podparte twardym łukiem placu i krótkim odcinkiem Szczęśliwej” (s. 77)
„[Wielkanoc 1943] Brzozowski patrzył teraz z okna fabryki na najbliższy wypalony dom, pusty i lekki – parujący jak kość na śmietniku: jeszcze kilka dni temu, o świcie, szczęknęło tam ukradkiem otwarte okno i szara kobiecina myła prędko, prędko aż do połysku sztukowane szybki – na bliskie wielkanocne święta.” (s. 55)
„Prowadził go bokami po deskach rzuconych na doły; potem ukradkiem, uliczką między warsztatami, doszli do budynku częściowo objętego rusztowaniem. Spadzistymi trapami szli w górę, a potem po resztkach stropów, brzegami poszczerbionych murów weszli na sam szczyt. Brzozowski odciągnął młodego między zręby jakby małej baszty i tu odsapnęli.” (s. 95)
Bibliografia
– Ludwik Hering, Ślady: opowiadania, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011.



