OTYLII 14 (gimnazjum)

Dawid Sierakowiak

II A,   JA

22 kwietnia 1941 r.: „Zarejestrowałem się dziś w sekretariacie szkolnym na Dworskiej. Od niedzieli zostają już uruchomione klasy trzecia i czwarta z tej strony mostu na Marysinie, ul. Otylii 14. Liceum mieści się na Smugowej 6. Ma być też dożywianie w szkole, o czym dokładnie będzie wiadomo dopiero w piątek. O ile nie będę naturalnie miał zajęcia, będę znów więc chodził do szkoły. Nie liczyłem już prawie na to.” (s. 126)

27 kwietnia 1941 r.: „Szkoła znajduje się w małym budyneczku, gdzie ledwie mieszczą się ławki. Innych przyborów (nawet tablicy) na razie nie ma. Siedzimy w klasie w paltach, bo nie ma szatni. Mieliśmy już dzisiaj sześć lekcji. Na ostatnią lekcję przybył w odwiedziny sam [Mordechaj Chaim] Rumkowski, z nim [Baruch] Praszkier, „minister” oświaty [Mojżesz] Karo, i szereg innych „dygnitarzy” gettowych. [Mordechaj Chaim] Rumkowski zwiedził kuchnię, spróbował obiad (który może dlatego był wprost znakomity) i przemawiał do uczniów. Mówił o trudnościach związanych z otworzeniem szkoły, o tym, że się dla nas jeszcze o więcej postara. Następnie zażądał od nas pilności, czystości i dobrego zachowania.” (s. 128)

29 kwietnia 1941 r.: „Nauka w szkole poszła z miejsca naprzód. Jest codziennie po sześć porządnych lekcji, aczkolwiek warunki nauki są jeszcze ciągle bardzo niewygodne.” (s. 129)

14 maja 1941 r.: „Z inicjatywy rady pedagogicznej zwołano dziś w szkole zebranie delegatów wszystkich klas (liceum i klasy młodsze też już są na Marysinie) w celu wszczęcia pracy samorządowej. Z naszej klasy wybrany zostałem ja i Niutek Radzyner.” (s. 137)

2 czerwca 1941 r.: „Dziś po południu [w szkole – A.S.] mieliśmy z Lolkiem Dudelczykiem z drugiej licealnej „zebranie redakcji” gazetki szkolnej.” (s. 149)

3 czerwca 1941 r.: „Mimo że prześwietlenie miałem wyznaczone na jutro, powiedział mi dziś w szkole Kuba Blausztajn, abym się przed dwunastą zwolnił [ze szkoły – A.S.] i poszedł do szpitala na Łagiewnicką 34, gdzie będę mógł już dzisiaj mieć prześwietlenie. Po trzeciej lekcji poszedłem do szpitala, lecz prześwietlenie miałem dopiero o 3-ej.” (s. 150)

II A,   JA/ONI

15 czerwca 1941 r.: „Straszne rzeczy wyprawia ten sadysta–kretyn [Mordechaj Chaim] Rumkowski. Wyrzucił dwie nauczycielki komunistki z posad (naszą wychowawczynię [Esterę] Majerowiczównę i jeszcze jedną, [Ruchlę] Laksównę). Powód bezpośredni: organizowanie oporu nauczycieli przeciwko wsadzonej przymusowo komisarce–naddyrektorce [Annie] Weichselfiszowej, a bezpośredni [!] – rzekoma działalność komunizująca w szkole. […] Oczekuje się różnych wydarzeń w szkole. My przywarowaliśmy i, jak nam poradzono z kierownictwa przez tydzień–dwa nie urządzimy żadnych zebrań. Grozi czystka wśród uczniów lub ewentualne zamknięcie szkoły.” (s. 155-156)

II A,   JA

16 czerwca 1941 r.: „Mieliśmy dziś wizytację na [lekcji] Biblii. Widocznie postanowili nieco bliżej zająć się szkołą. Fizyki (z [Esterą] Majerowiczówną) naturalnie dzisiaj nie było. Podawają [!], że jej matka jest chora. Mimo to pół szkoły wie, o co chodzi. Stan zapalny w szkole trwa nadal.” (s. 156)

II A,   JA/ONI

17 czerwca 1941 r.: „Był dziś alarm w dzień o 12. Już dawno nie słyszałem głosu syren. W szkole zrobił się rumor, ale nic poza tym. Nikt jakoś nie wierzy w prawdziwy nalot.” (s. 156)

II A,   JA

20 czerwca 1941 r.: „W szkole dzisiaj rzeczywiście było mięso. Było bardzo dobre, ale cóż, kiedy… Wiadomo, co dalej!”

25 czerwca 1941 r.: „Cicho, gorąco, duszno. Upały są już porządne. Nareszcie czuję się w mojej temperaturze. […] W szkole mamy lekcje na wolnym powietrzu. Bardzo miło, ale niewygodnie.” (s. 161)

4 lipca 1941 r.: „Mieliśmy dziś organizacyjne spotkanie [w budynku szkoły – A.S.] naszej piątki. Obsługującym jest Niutek [Radzyner], członek piątki wyższego rzędu, najwyższej już wśród młodzieży. Zreferował on sytuację polityczną ogólną, zwrócił uwagę na zarzucenie działalności w getcie dla przygotowania się do działalności wspólnej z całym krajem, omówił centralizację partii, dyscyplinę, zadania, nasz charakter itd.” (s. 166)

11 lipca 1941 r.: „W szkole, mimo że to Marysin, duszno jak cholera. Jedyne, co orzeźwia, to zupa. Mają podobno też gotować kawę. Przydałoby się, zdaje się, coś do zjedzenia bardziej. A z tym trzeba będzie zaczekać. Mieliśmy we wtorek pierwsze sprawozdawcze zebranie naszej piątki partyjnej.” (s. 169-170)

II A,   JA/ONI

17 lipca 1941 r.: „Przyszła już dziś do szkoły [Estera] Majerowiczówna. Wczoraj „król” [M.Ch. Rumkowski – A.S.] był na Marysinie, i udało się, gdy był „gut gelaunt”, wyjednać u niego zgodę na powrót wyrzuconych nauczycielek do szkoły. Kupiliśmy Majerowiczównie bukiet, który ją bardzo wzruszył. W ogóle widać, że jest bardzo wzruszona i zadowolona, że mogła powrócić do szkoły, ale naturalnie nie powróciłaby za każdą cenę… Lecz bezpłatne „ułaskawienie” chętnie przyjęła.” (s. 171-172)

II A,   JA

20 lipca 1941 r.: „Mieliśmy dziś zebranie [w budynku szkoły – A.S.] naszej piątki partyjnej. Omawialiśmy przede wszystkim ogólną sytuację polityczną.” (s. 173)

II A,   JA/ONI

27 lipca 1941 r.: „Za to w szkole mieliśmy dzisiaj frajdę co się zowie. Lekcji nie było, bo była defilada wszystkich dzieci znajdujących się na Marysinie przed [Mordechajem Chaimem] Rumkowskim, a co najważniejsze, dostaliśmy nadprogramowy podwieczorek – po kawałku chleba z plasterkiem kiełbasy. Zaiste pański gest naszego władcy! Naturalnie nie obeszło się bez mowy. Powiedział Stary, że daje nam wszystko, co może, a w zamian żąda, byśmy się uczyli, uczyli i dobrze uczyli. Wraz z Rumkowskim przylazło moc dygnitarzy i gości, i naturalnie cały pensjonat. Rumkowski otworzył bowiem na Marysinie [Okopowa 121] pensjonat dla „zasłużonych pracowników Gminy”, gdzie żyje się podobno lepiej niż przed wojną. Mieszkańcami tego raju, gdzie dzienna opłata wynosi 5 Rm od osoby (i to po cenach Gminy), są lekarze, bajrat itd. Skupuje się nawet wina dla pensjonatu. Jest to tak okropny wrzód i plama hańbiąca na cielsku Gminy, że zdaje się to przebaczenia to znaleźć nie będzie mogło!…” (s. 175)

II A,   JA

6 sierpnia 1941 r.: „W tym tygodniu nie było w szkole mięsa. (Jest obecnie co tydzień). W ogóle w getcie nie widać mięsa, a przydziału, który już ważny jest od miesiąca (10 dkg mięsa na osobę), wcale odebrać nie można.” (s. 179)

7 sierpnia 1941 r.: „Nadeszły dziś wiśnie do getta! Sensacja niebywała. […] Jest to dobre dla bajratu, który zresztą i tak ma owoce, bo na Marysinie wisien, jabłek jak i gruszek pełno. W szkole są ciągle wyprawy po jabłka, ciągłe łapanie uczniów przez policję, wsadzanie do więzienia [Czarnieckiego 12/18], wyrzucanie ze szkoły, ale mało pomaga. Zakazany owoc smakuje!… A szczególnie, gdy jest się głodnym!” (s. 179-180)

10 sierpnia 1941 r.: „Na lekcji biologii [w szkole – A.S.] mieliśmy dzisiaj referat o gruźlicy. Nasz nauczyciel biologii, który jest też „Hilfsarztem”, powiedział nam, że wedle ostatnich oszacowań lekarzy getta 99 do 100 proc. ludności getta jest zarażone gruźlicą. Cudowne perspektywy! Getto stało się cudownym materiałem naukowym.” (s. 180-181)

13 sierpnia 1941 r.: „Lało dzisiaj tak okropnie, że przyszedłem do szkoły przemoczony do koszuli. O skarpetkach naturalnie nie ma mowy. Jesień już porządnie trzyma, zima za pasem. A w sobotę będą już na pewno zupy w szkole! Nareszcie!…” (s. 181)

16 sierpnia 1941 r.: „Mieliśmy już dzisiaj zupę w szkole. Najadłem się porządnie, bo znalazłem wśród pracowników kuchni sąsiada, który wydaje mi tzw. protekcyjne zupy. Mimo to, gdy tylko woda spłynęła z żołądka, byłem głodny, jak przedtem.” (s. 182)

17 sierpnia 1941 r.: „Była dziś w szkole konferencja informacyjna dla rodziców, więc mieliśmy tylko pierwsze dwie lekcje i po nich naturalnie obiad. Od nas nikt na tej konferencji nie był, ale stopnie moje za ubiegły okres będę tak i tak jutro znał. Zdaje się, że są niezłe.” (s. 182-183)

18 sierpnia 1941 r.: „Odczytano nam dzisiaj w szkole stopnie. Mam same czwórki i piątki. Najlepsza ocena w klasie. Ale cóż mi z tego, kiedy ciągle jestem głodny i ciągle czuję się tak okropnie wyczerpany i przemęczony.” (s. 183)

26 sierpnia 1941 r.: „W szkole mówi się już o końcu roku szkolnego, o przerwie, o wyborze liceum itd. Zdaje się, że moje dotychczasowe zamiary wstąpienia na [!] liceum humanistyczne nie ulegną zmianie. Wprawdzie tutejsze siły humanistyczne są bardzo słabe, ale mimo to będzie można kurs jakoś przepchać.” (s. 187)

29 sierpnia 1941 r.: „Badała nas dzisiaj w szkole higienistka. Stan czystości na ogół niezły, ale paru chłopaków okazało okropnie brudne piersi i pachy. Nieco więcej tych brudów, a tyfusik gotowy. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.” (s. 188)

31 sierpnia 1941 r.: „Mieliśmy dziś w szkolę klasówkę z matematyki.” (s. 189)

15 września 1941 r.: „Odwaliliśmy polską klasówkę. Więcej klasówek w tym roku na widoku nie ma. Egzaminy maturalne w całej pełni. Mamy też dlatego moc zastępczych godzin. Jedyne, co teraz ma jakąś wartość w szkole, to zupa.” (s. 196)

21 września 1941 r.: „Dziś szkoły nie ma. Erew Rosz ha-Szana. Jutro i pojutrze święto. Grunt, że są jednak zupy w szkole przez święta. Dostaliśmy dziś w szkole cukierki. […] (s. 199)

22 września 1941 r.: „Wobec tego, że na święta dużo chłopców nie przychodzi do szkoły na zupy, mogłem wykupić więcej karteczek i wziąć Nadzię do szkoły na obiad. Niech sobie kapkę podje przez święta. Dość, że ma tylko 25 dkg chleba dziennie.” (s. 200)

26 września 1941 r.: „Dziś ostatni dzień szkoły. Ostatni dzień mego pobytu w gimnazjum. Zakończenie pewnego okresu w moim życiu. Jakie to dziwne, gdy się wspomni, że jeszcze przed chwilą było się uczniem gimnazjum, a już się nim nigdy w życiu nie będzie! Znów mnie „melankolia” ogarnia! Do diabła, tyle tu rzeczy świat przeżywa, a takie głupstwo ma wzruszać. A jednak tak, wzrusza mnie, gdyż mnie tyczy i nową epokę w moim życiu rozpoczyna. Czy epokę ucznia liceum – nie wiem.” (s. 202)

II A,   JA/ONI

29 września 1941 r.: „Na Marysinie nasze domki będą lada chwila zajęte, przybywa bowiem nowa partia wysiedleńców i przysłano już dzisiaj rozkaz opróżnienia szkoły, co uczynili naturalnie uczniowie przybyli na obiad, na rozkaz dyrekcji. Widoki na liceum stają się coraz niklejsze.” (s. 203)

30 września 1941 r.: „Przybyła dziś do naszej byłej szkoły partia wysiedleńców z Lubrańca pod Włocławkiem i Brześcia Kujawskiego. Wyglądają wspaniale, mają bagaże i opowiadają, że żyli wcale nieźle. Ciekawa rzecz, że absolutnie prawie nie znają tutejszych warunków i wykazują dość duży optymizm. Są nawet weseli i stroją sobie żarty. Są to kobiety w rozmaitym wieku, dziewczęta i starcy. Mężczyzn w sile wieku ani chłopców nie ma. Wszyscy są w obozach pracy. Mieszkańcy Lubrańca noszą trójkątną łatę na plecach, inni zaś duży Magen-Dawid na lewej piersi. Jak widać, rozmaicie nas znaczyli. Opowiadają, że przywieźli dużo żywności, ale ich żydowska policja okradła. Podobno kilku policjantów poszło już do więzienia. Obchodzą się z nimi w każdym razie jak z bydłem. Chorych, dzieci i starców odwieziono naturalnie do szpitali, sierocińców i domu starców. Reszta poniewiera się w opróżnionych domkach na słomie z Gminy albo na własnej pościeli. Narzekają na jedzenie i na picie. A przecież gdyby dotychczas wszyscy tak jedli w getcie, nie byłoby tylu świeżych grobów na cmentarzu i tak okropnie wyglądających ludzi. Rozmawiałem z nimi przeszło godzinę i doszedłem do wniosku, że ci ludzie dwa lata wojny wygrali i że najgorszego jeszcze nie przeszli.” (s. 203)

II A,   JA

9 października 1941 r.: „Dzisiaj po południu odczytano nam w szkole stopnie. Mam same bardzo dobre, za wyjątkiem jednej czwórki z gimnastyki. Osiągnąłem najlepsze świadectwo w moim życiu i zdaje się, [najlepsze] w szkole. Z kilka lub kilkanaście dni, jak nam powiedziano, dostaniemy drukowane małe matury ze stopniami. Może wówczas będzie mi łatwiej uzyskać zajęcie.” (s. 208)

14 października 1941 r.: „Jesteśmy dziś ostatni dzień na Marysinie. Od jutra będziemy dostawali nasze zupy w byłym kinie „Bajka”, a obecnie synagodze, na Franciszkańskiej 31. Ciekawe, czy się nam polepszy czy pogorszy.” (s. 210)

15 października 1941 r.: „Jeszcze dzisiaj jesteśmy w Marysinie. Wiedeńczycy przyjadą dopiero jutro. Latam całymi dniami po różnych znajomościach i protekcjach, aby gdzieś dostać robotę, ale na razie na próżno. […]. Mógłbym już zacząć pracować w szopie stolarskim, ale mam tam trudności, gdyż żądają ankiety z Wydziału Szkolnego, której już teraz nie można otrzymać. W szopie u Podlaskiego [Łagiewnicka 63] też jeszcze na razie nie można zacząć.” (s. 211)

Bibliografia

Dawid Sierakowiak, Dziennik, oprac. A. Sitarek, E. Wiatr, Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny, 2016.