PIOTRKOWSKA (poza gettem)

I A,   JA/ONI

8 września 1939 r.: „Łódź zajęta! Cały dzień spokojnie, aż za spokojnie. Po południu siedzę w parku, rysując portret jednej koleżanki, gdy wtem ta przerażająca wiadomość. Łódź oddana! Patrole niemieckie na Piotrkowskiej.” (s. 61)

I B,   JA/ONI

6 listopada 1939 r.: „Poszedłem z Julkiem Wegmajsterem Piotrkowską i przy okazji usłyszałem ogłoszenie przez megafon z dachu auta propagandowego NSDAP o zapowiedzianej na jutro wizycie Gauleitera Greisera w Łodzi. Podobno Greiser ma przyłączyć Łódź do Rzeszy. Ładna perspektywa! Wszyscy uważają, że w takim przypadku Żydzi stuprocentowo zmuszeni zostaną do opuszczenia miasta, naturalnie po uprzednim zastosowaniu całej serii ustaw antyżydowskich, szykan i innych metod.” (s. 92)

I B,   ONI

7 listopada 1939 r.: „W dzisiejszej „Deutsche Lodzer Zeitung” jest ogłoszenie o przyłączeniu Łodzi do Warthegau („okręgu Warty”) a ty samym „zum grossen Reich”. Naturalnie wydano już „odpowiednie” zarządzenie, a mianowicie, że nie wolno Żydom chodzić po Piotrkowskiej, jako głównej ulicy miasta (…).” (s. 92)

9 listopada 1939 r.: „Dla Żydów mieszkających na Piotrkowskiej wydaje się przepustki po 5 zł od osoby. Wszystko się robi, jak widać, dla forsy.” (s. 93)

Jakub Poznański

JA/ONI, I C
marzec 1940 (zapis 31 XII 1942)

„9 marca 1940 roku anulowano wszystkie przepustki uprawniające nas do chodzenia po Piotrkowskiej i chroniące przed łapankami. Ja również posiadałem taką przepustkę. Mimo to już w piątek 8 marca w bardzo przykry sposób usunięto mnie z ulicy Piotrkowskiej. W poniedziałek rano odwiedził mnie jeden z naszych klientów. Zeszliśmy razem na podwórze, gdzie znajdował się telefon, żeby wydać fabryce kilka zleceń. Traf chciał, że telefon był zajęty. Udaliśmy się więc do pobliskiej piekarni. W drodze powrotnej złapano nas i w dość licznym gronie zaprowadzono do domu przy ul. Mickiewicza 1, w którym mieściła się dawniej szkoła powszechna, a obecnie był Sammellager für Wolynien-Deutsche (punkt zborny dla Niemców wołyńskich). Ustawiono nas w dwa szeregi i kolejno wybierano do najrozmaitszych „robót”. Jedni nosili wodę ze studni na piętra, gdzie kobiety myły podłogi, drudzy trzepali dywany, inni znów czyścili gołymi rękoma klozety. Mnie przypadło w udziale bezcelowe wynoszenie ławek z parteru na podwórze, a następnie wnoszenie ich z powrotem. Droga wiodła przez szpaler Niemców wołyńskich, uzbrojonych w kije, którymi okładali nas bez litości.
Potem kazali mi rąbać lód obok studni, lecz już po kilku minutach wezwano mnie do wartowni. Tam dano mi do zrozumienia, że jeśli przyczynię się do kupna nowego sztandaru, to natychmiast odzyskam wolność. Dałem dziesięć marek. Niemcy zaczęli się targować, lecz widząc, że nic nie wskórają, pozwolili mi opuścić szkołę. O możliwości wydostania się poinformowałem naszego klienta, który wykupił się podaj za pięć marek.
Dopiero na ulicy poczuliśmy dotkliwy ból w plecach. Po przyjściu do domu położyłem się na trzy dni do łóżka”. (s. 23-24)

Bibliografia

– Dawid Sierakowiak, Dziennik, oprac. A. Sitarek, E. Wiatr, Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny, 2016.

– Jakub Poznański, Dziennik z łódzkiego getta, Warszawa 2002.