Poeta oraz teoretyk poezji
Agnieszka Kluba

Poeta oraz teoretyk poezji
Agnieszka Kluba

Poezja Leśmiana wyrasta wprost z jego poszukiwań filozoficznych. Podstawowe kategorie tej filozofii – pojęcia wieczystej przemienności oraz rytmu jako głównych zasad istnienia – sformułował poeta w esejach jeszcze przed wydaniem debiutanckiego tomu Sad rozstajny (1912). Jednak dopiero kolejne tomy, Łąka (1920) oraz Napój cienisty (1936), oddają w pełni oryginalność artystyczną i intelektualną poezji Leśmiana. Jej cechą charakterystyczną jest rzadko spotykane połączenie przenikliwych zamyśleń nad kwestiami ważnymi dla każdego człowieka z fascynującymi poetyckimi światami. Wędrując po nich wraz z zamieszkującymi je postaciami jak Świdryga z Midrygą, Dusiołek, Dżananda, Znikomek, Srebroń, Migoń z Jawrzonem, Zmierzchun, Śnigrobek i z wieloma innymi, czytający niezauważalnie skonfrontowany zostaje z fundamentalnymi zagadnieniami filozoficznymi. Geniusz poety potrafił harmonijnie powiązać dociekliwą refleksję z poetyckim humorem, ofiarowując w efekcie niepowtarzalne miniaturowe traktaty poetyckie, będące jednocześnie dziełami sztuki oraz instrumentami poznania.

W ułożeniu pierwszego tomu pomagał poecie Zenon Przesmycki (Miriam). Redaktor „Chimery”, hołdujący estetyce wyszukanych form artystycznych, skomponował zbiór w dużej mierze z dawnych utworów Leśmiana. Z tego względu Sad rozstajny mógł się wydawać dziełem parnasistowskiego cyzelatora. Ale ten późny, bo już trzydziestopięcioletni, debiutant miał w 1912 roku znacznie dojrzalsze wyobrażenie swojej sztuki.

Znużyły mnie pojęciowe i poglądowe traktowania rzeczy, które od dawna w poezji naszej przestały być sobą. Kwiat nie jest kwiatem, lecz dajmy na to tęsknotą autora do kochanki. (…) Zapragnąłem wejść w świat – w naturę – w kwiaty – w jeziora – w słońce – w gwiazdy, wejść tak nieodparcie, abym miał prawo wymawiać słowa powyższe bez żadnych uzasadnień ideowych. (Z listu do Miriama, 1912)

W dotarciu do tak pojmowanego świata dopomóc mają, zdaniem poety, słowa poddane rytmowi. Idea rytmu, albo – mówiąc językiem Leśmiana – baśń o rytmie, zajmowała centralne miejsce w myśleniu Leśmiana o poezji i o roli, jaką ma ona do odegrania w świecie.

[Dzięki rytmowi słowa] tracą (…) określoność i abstrakcyjną ograniczoność swej treści, wymykając się ścisłym, raz na zawsze ustalonym prawom logiki i gramatyki, zdobywając na nowo pierwotną swobodę swych nieustannych przemian twórczych i pierwotną zdolność ciągłego dostosowywania się do nieokreślonej i niepochwytnej treści wabiącego je ku sobie istnienia. (Bolesław Leśmian, Rytm jako światopogląd, „Prawda” 1910)

Rytm zbliża wypowiedź poetycką do zaklęcia, ludowej inkantacji lub pieśni, a zatem do archaicznych i uświęconych form wyrazu. Ekspresji nie pojmował bowiem Leśmian jako lirycznego wyznania nazywającego wprost przeżycia autora, a raczej jako wypowiedzenia prawd odwiecznych. Uważał, że właśnie rytm, pojmowany szerzej niż tylko element melodyjności języka, potrafi oddać w poezji organiczną rytmiczność, której podlega wszystko, co żyje.

Tylko kwiat „wyśpiewany” żyje w nas i przypomina kwiat – poza nami. Tylko człowiek „wyśpiewany” obchodzi nas w sztuce. (Z listu do Miriama, 1912)

Gdyby kwiat potrafił w słowach trafnych i odpowiednich na byle jakim liściu notować swój rozwój rytmicznie stopniowy od chwili, kiedy zapragnął być kwiatem, aż do chwili, kiedy się nim stał – ta jego drobna na pozór notatka byłaby cudownym utworem poetyckim. (Bolesław Leśmian, Z rozmyślań o poezji, 1937)

Podobnie, wierzył poeta, dziać się może z każdym, o ile wyzwoli się ze sztywnych, bezrefleksyjnie naśladowanych form i odtworzy w sobie ciekawość człowieka pierwotnego, naturalnego artysty. Śladów tej archaiczności poszukiwał Leśmian w poezji ludowej, traktowanej jednak nie jako repertuar gotowych wzorców, lecz jako źródło niegasnącej inspiracji. Osobnym źródłem leśmianowskiej poetyki była twórczość Edgara Allana Poego, którego podziwiał za „demonizm i anielskość – długie godziny przerażeń i przelotne chwile rozrzewnień niebiańskich”, jak pisał w 1913 roku we wstępie do przetłumaczonych przez siebie opowiadań amerykańskiego pisarza.

Wszystkie te elementy – zrytmizowanie poetyckie, pokrewieństwo łączące rytmiczność natury i sztuki, wskrzeszenie pierwotności stylizowanej na sposób ludowy oraz aurę niesamowitości – zawarł poeta w drugim tomie wierszy. Chociaż w roku wydania pierwszego zbioru miał przygotowane, jak pisał do Miriama, „właściwie dwa tomy”, na wydanie kolejnego czekał aż osiem lat. W dodatku Łąka ukazała się podczas wojny polsko-bolszewickiej, w lipcu 1920 roku, a więc w momencie, kiedy miały się ważyć losy zagrożonej Warszawy.

Autograf poety w tomiku Łąka.

Na przekór brutalnym realiom wojny poezja Leśmiana zapraszała do świata poddanego innemu, odwiecznemu porządkowi rytmów życia i wyobraźni. Jest to świat przyrody, który w wizji poety leży o krok od zaświatu. Przewodnikami po tej poetyckiej rzeczywistości są fantastyczne postacie odgrywające uniwersalny dramat istnienia, pragnącego zrozumieć swój los i przeznaczenie. W tych staraniach przydzielone tożsamości okazują się często umowne i nietrwałe, a perypetie związane z dążeniem do samorozpoznania układają się pod piórem poety w balladowe narracje. Drugi zbiór wierszy, mimo niekorzystnego momentu publikacji, dostrzegli liczący się krytycy, Karol Irzykowski oraz Ostap Ortwin, którego opinię poeta zwłaszcza sobie cenił i przyjął z wdzięcznością.
W Łące jest jeszcze Leśmian artystą afirmującym istnienie, odczuwającym radość z uczestniczenia w jego ekstatycznym korowodzie i postrzegającym go jako satysfakcjonującą metafizycznie całość, która, choć wieczyście nietrwała i „nicestwiejąca” w niebyt, nie jest jednak nicością.

Ciało me, wklęte w korowód istnienia,
Wzruszone słońcem od stóp aż do głów,
Zna ruchy dziwne i znieruchomienia,
Które zeń w śpiewie przechodzą do słów.

Zna pieśni gwiezdne, wszechświatów taneczność,
I wir i turkot rozszalałych jazd –
Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność
W takt mego serca i nie moich gwiazd.

Gdy wieczór na noc do snu się układa,
Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal,
Bóg, niby z nieba strącona kaskada,
W pierś mą uderza i rozdzwania w dal…

I drgają w piersi rozdzwonione losy,
Bije do głowy rozśpiewana krew,
I pieśnią całe ogarniam niebiosy,
I ziemię całą widzę poprzez śpiew!
*** Ciało me, wklęte w korowód istnienia

Dopiero trzeci tom, a ostatni z wydanych za życia poety, wprowadził inną tonację. Witalistyczną pochwałę zmienności zastąpiła skarga i obawa, jaką rodzi świadomość „zwiewnej gęstwy ciała” (Zwiewność). Zbiór Napój cienisty spowija eschatologiczny półmrok, a myśl poety wybiega co chwila w przeszłość, ku tym, którzy odeszli, i w przyszłość, ku „w nicość śniącej się drodze”. Wydana pośmiertnie Dziejba leśna (1938) zawierająca wiersze z różnych lat, w utworach ostatnich potwierdziła melancholię trzeciego tomu i poczucie daremności „pozgonnego rozpędu” ([*** Zbladła twarz Don Żuana, gdy w ulicznym mroku]). Przyniosła też nowy ton, poszukujący wyciszenia w przeczuciu nicości.

Niegdyś dom mój ochoczy i świat za dąbrową
Porzuciłem, by dachu nie mieć ponad głową,
I siebie porzuciłem gdzieś na skraju lasu
Bez pomocy, bez żalu, bez śpiewu, bez czasu

I biegłem tam, gdzie burza, mrok i zawierucha,
By serce niepokoić i narazić ducha —
Tak się chciałem utrudzić i krwią własną zbroczyć,
Żeby istnieć wbrew sobie i ból swój przekroczyć.
I minęło lat wiele — i po latach wielu —

Marnotrawiąc dróg tysiąc — dotarłem do celu
I pieśniami nade mną rozbrzmiały niebiosy,
Powiększyły się kwiaty, zolbrzymiały rosy —
I zgaduję, że z płaczem, po własnym pogrzebie,
W opuszczoną bezdomność powracam do siebie.
*** Niegdyś dom mój ochoczy i świat za dąbrową

Mistrzostwo poetyckie Leśmiana, decydujące o nienaganności kompozycji i wersyfikacji, wywołując pozór konserwatyzmu estetycznego autora, przesłaniać może jego nowatorstwo. Polem odkryć poety był – poza domeną filozoficznych dociekań – język. Kategoria rytmu, którą posługiwał się Leśmian w rozważaniach teoretycznych, pozwala objąć tylko niektóre właściwości jego poetyckiej mowy. Tymczasem na specyficzny, rozpoznawalny od razu Leśmianowski idiom składają się miedzy innymi liczne zabiegi stylizacyjne, archaizmy, dialektyzmy, a przede wszystkim neologizmy, określane też mianem leśmianizmów. Wszystkie one, a także inne niecodzienne zjawiska językowe, są pochodną podstawowej właściwości tej poezji – jej twórczej nieufności do rzekomej autonomii znaczeniowej słów. U Leśmiana, pisał Janusz Sławiński, „znaczenie nie jest nieodwołalnie przytwierdzone do określonego znaku; (…) znajduje się w ustawicznej gotowości do przechodzenia z jednego znaku w inny znak, do przepływania ze słowa w słowo”.

Leśmianizmy to charakterystyczne wyrazy, wymyślone przez poetę od nowa, modyfikujące jednak słowa istniejące i dzięki temu zrozumiałe. Do ulubionych zabiegów Leśmiana należało na przykład tworzenie słowa przez dodanie do innego słowa przedrostka bez-, i nie-, rzadziej za-. W jego poezji znajdziemy bezpiecze, bezśmiech, bezświat, bezcel, bezżałobę, niedobrzysk, niebywałki, niezjawioną, niewidziane, zachwiew i zaświat. Napotkamy też nieznane czasowniki (poistnieć, znicestwieć, wnicestwić się, rozmurawić się, zabóstwić się) oraz równie nieznane rzeczowniki (zniszczota, zamrocz, śniarz, dziewczura, próchniatka, soczystka). Natrafimy na dziwne pojęcia, wyraźnie drwiące z idei przeobrażania danych doświadczenia w abstrakcyjne kategorie: niepochwytność, najdalszość, zmorowanie; szczególnie przewrotnie postępował Leśmian z rzeczownikami pochodzącymi od czasowników, powstającymi w efekcie zamiany czynności w abstrakcję – poeta przywracał im na powrót konkretność czyniąc je policzalnymi i mnogimi – pisał o zbrataniach, zapatrzeniach, zasłuchaniach… Uwielbiał wymyślać słowa z wyrażeń kilkuwyrazowych (bylejaczyć, rozbiałośnieżyć), i odwrotnie – bawił się tworząc niekiedy zrosty lub całe neologiczne frazy, np. mgła-nierozeznawka, dziewczyna-rozbiodrzyna, zniszczota wonnych niedowcieleń, niedowcieleń pełżliwe męcioły…

Poetycka zabawa miała jednak poważne przeznaczenie; celem Leśmiana było wydobycie z języka jak największej liczby znaczeń, a jednocześnie zachowanie go żywym, to znaczy – nieustannie odmieniającym się w naśladowaniu przemian realności. Jedną z cech tej przemienności świata, a zarazem jednym z przejawów jego rytmiczności, była dla poety oscylacja między serio a buffo. Tym tłumaczyć trzeba Leśmianowską skłonność do groteski i celowych kontrastów, pozwalającą mu swobodnie zestawiać grozę z najczystszym humorem, filozoficzne pytania z ludowym zaśpiewem, a rejestr wysoki z niskim. Symbolicznym wyrazem tego upodobania poety jest sposób nazywania bohaterów utworów. Ich zabawnie brzmiące i znaczące imiona odsyłają do konkretnych, niebłahych kwestii poznawczych, np. Śnigrobek, Znikomek. Inne, jak Pan Błyszczyński, mogą być zrozumiane jedynie po lekturze wierszy.