Róg ulic SOLNA/LESZNO

Janusz Korczak

JA, II D

„Na rogu Solnej i Leszna widzę grupę, składającą się z wzburzonego rykszarza, rozjuszonej przeondulowanej platynowej blondynki, policjanta jakby zdziwionego, zawiedzionego. – O parę kroków dalej przygląda się scenie z niesmakiem wytworna niewiasta. Czeka, jak sprawa się skończy.” [Pam., s. 70]

 

Ita Dimant

ONI, IIIA

[02.08.1942] „Kuba więc zostawił Sarenkę na rykszy koło szpitala i pobiegł do mieszkania ordynatora, który znał Sarenkę, by on załatwił tę sprawę. Gdy był na rogu Leszna i Solnej, zamknięto nagle ulicę i rozpoczęto akcję. Kubę wraz z masą złapanych ludzi popędzono (już nie brano więcej na wozy) na Umschlag – wcale nie sprawdzając ausweisów.” (s. 60)

Bogdan Wojdowski

II, F

s. 297- 299 „Ulicą Leszno ciągnął omnibus. Mordchaj Sukiennik, wyrzuciwszy daleko przed siebie lewe ramię, sztywno napięte cugle owinąwszy sobie na pięści, statecznie powoził parą miejskich wałachów; i z wysokości górując nad ulicą, nad tłumem hałaśliwych żebraków, wydawał okrzyki, zaklęcia, żarliwe zachęty szkieletom koni o pokaleczonej skórze i zmierzwionej sierści. Wspięli się wysoko na kozioł i przysunęli do niego blisko. Nie mieli na przewóz. Gwar, śmiech, chlipanie sennego dziecka, rozmowy wewnątrz omnibusu nie ustawały […]. Parskały okaleczone konie, Mordchaj dobrodusznie i smutno pokrzykiwał. Trzęsie się ramię skrępowane rzemieniami wodzy, trzęsły się koła pojazdu na kocich łbach, trzęsły się niedołężnie głowy mijanych żebraków, trzęsły się szkielety pasażerów na twardych ławkach. Nad Ernestem polatywały muchy, a w jego zaciśniętej dłoni tkwił kamień. Oddalali się stamtąd, oddalali w niespiesznym ruchu pociągowych chabet, słuchając okrzyków Mordchaja, który bez zbytniego oburzenia, z politowaniem i wzgardą wolał: “Szmondaki!” Przystanek, zatrzymał zaprzęg, ruszył i dalej wołał: ,,Szmondaki z was!” A Elijahu dotykał ukradkiem zwiniętego gałgana za koszulą […]. Przystanek, przepełniony omnibus zatrzymał się róg Leszna i Solnej, pasażerowie gromadnie wysiadali, łby znużonych koni opadły ku ziemi, na odparzonych bliznach, na skrwawionej sierści skupiły się muchy. Zaprzęg ruszył dalej, parskając […]. A Mordchaj tylko spojrzał na nich i już swoje wiedział; splunął za orczyki pomiędzy kopyta na bruk, a kiedy omnibus kołysząc się i trzęsąc-chór narzekań wewnątrz pudła nie ustawał-skręcił w Żelazną, Mordchaj, patrząc prosto przed siebie w ciemny wylot ulicy nad zataczającym się zaprzęgiem, między jednym a drugim szarpnięciem wodz powiedział:
– Szmondaki z was-i chlasnął zad lewego.-Co teraz, szczeniakeria?-Chlasnął zad prawego, ale z uczuciem. – Co teraz? Ani rybka, ani pipka. Szmondaki!”

Bibliografia

– Janusz Korczak, Pamiętnik i inne pisma z getta, Warszawa 2012 (skrót: Pam.)

– Ita Dimat, Moja cząstka życia, Warszawa 2002.

– Bogdan Wojdowski, Chleb rzucony umarłym, PIW, Warszawa 1978.