Sekwana
Piotr Śniedziewski, UAM, Poznań

Sekwana
Piotr Śniedziewski, UAM, Poznań

W czasach romantyzmu urokliwe zakątki nad Sekwaną na ogół budziły w pisarzach zachwyt; stanowiły też dobry materiał do opisów pełnych wzruszeń – tak przynajmniej rzecz wygląda we fragmencie przedstawiającym rzeczną dolinę, który Honoré de Balzac włączył do powieści Modesta Mignon:

„Czworo jeźdźców, znalazłszy się na dość szerokiej drodze, posuwało się teraz w jednym szeregu. Stanęli na płaskowyżu, skąd roztacza się widok na bogatą dolinę Sekwany; z jednej strony widok podąża ku Rouen, z drugiej natrafia na morze, zamknięte horyzontem.

– Wydaje mi się, że Butscha miał rację: Bóg jest wielkim pejzażystą – ozwał się Canalis kontemplując ten krajobraz, najoryginalniejszy spośród widoków, które tak słusznie rozsławiły brzegi Sekwany”[1].

Bohaterowie utworu znajdują się w Normandii, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na północ od Paryża – warto podkreślić ten fakt, ponieważ Sekwana oglądana na prowincji prezentowała się oczom pisarzy i malarzy zgoła inaczej niż mroczna rzeka przepływająca przez francuską stolicę. To właśnie wiejski krajobraz jest tłem na obrazie Les Demoiselles des bords de la Seine (1856) Gustave’a Courbeta oraz na nieco tylko późniejszych płótnach Claude’a Moneta: La Seine à Bougival, le soir (1869), La Seine à Vétheuil (1878), La Seine à Giverny oraz Bras de Seine près de Giverny (dwie serie obrazów powstałe w roku 1897).

Rzeka musiała się wydawać zdecydowanie mniej malownicza mieszkańcom paryskich kamienic, znajdujących się przy samym jej brzegu. W jednej z takich kamienic zamieszkała rodzina Adama Mickiewicza, która w kwietniu 1853 roku zajęła – zgodnie z zapiskami Marii Goreckiej – „obszerne, ale źle rozłożone mieszkanie” położone „tuż nad Sekwaną”[2]. Wiemy, że był to ostatni paryski adres poety, który 30 października 1852 roku objął stanowisko bibliotekarza w Arsenale, a po niespełna trzech latach ruszył z Gare du Lyon na Wschód[3]. Szkoda, że córka Mickiewicza nie napisała więcej o tym, czy ojciec często przyglądał się z „zakratowanych do połowy okien”[4] (z obawy przed wypadkiem) leniwie płynącej rzece, czy lubił chodzić wzdłuż jej brzegów. Możemy się jednak domyślać, że – podobnie jak inni uchodźcy – nie czuł się szczególnie związany z Sekwaną.

Paryska rzeka w oczach „polskich emigrantów” zgromadzonych w „knajpach na [jej] lewym brzegu” – pisze Krzysztof Rutkowski – nie była chyba zbyt urokliwa: „niektórzy z nich umrą na suchoty, wskoczą do Sekwany, inni się wzbogacą, jeszcze inni trafią do więzienia, reszta pójdzie do klasztoru”[5]. Sekwana zmienia się tu w przerażającą kostnicę albo raczej staje się głównym bohaterem rubryki „Faits divers” w prasie: każdego dnia wyławia się z niej bowiem tych, którzy – z rozpaczy, zawiedzionej miłości czy powodów politycznych – postanowili odebrać sobie życie bądź stali się ofiarami przestępstwa. Rzeczywiście, Eric Kocher-Marbœuf podkreśla, że za czasów monarchii lipcowej (1830–1848) „przypadki utonięć odnotowywano niemal codziennie”[6], co sprawiło, iż w roku 1835 w departamencie Seine-Inférieure (dzisiejszy departament Seine-Maritime) powstał nawet specjalny „Urząd do spraw utonięć i uduszeń”.

Być może tego typu wieści sprawiły, że w latach czterdziestych XIX wieku spod pióra Mickiewicza wyszedł niedługi wiersz epatujący czytelnika czarnym humorem, a zatytułowany Żona uparta. Utwór zaczyna się jak prasowy artykuł: „Teraz tyle samobójstw, że czyhają straże / Nad rzeką”[7]. Rzeką jest oczywiście Sekwana, a straże czyhają, by nie dopuścić do kolejnej katastrofy. Bezskutecznie jednak, ponieważ trafiają na „biedaka” szukającego żony pośród fal. Dramatyczna sytuacja przekształca się szybko w absurdalny dialog i konkluzję: „biedak”, szukając żony, biegł w złym kierunku, pod prąd; jeden z żandarmów tłumaczy mu zatem, że ciało spłynęło najprawdopodobniej w dół rzeki, więc trzeba się udać w drugą stronę. Odpowiedź wdowca potraktować należy z przymrużeniem oka:

„Boć to ciało – rzekł szukacz – było w życiu dziwne,
Zawżdy wszystkiemu przeciwne:
I domyślać się mam pewne powody,
Że popłynęło z rzeką przeciw wody”[8].

Żadnego śmiechu czytelnik nie dosłyszy zaś w wierszu Cypriana Norwida Do Bronisława Z. (1879):

„Ty myśliłbyś, że z Paryża teraz do Ciebie piszę,
Tą przepłynionego Sekwaną, która co noc
Samobójstwo lub zbrodnię falami swymi
W płachty chłodne otula przy drżącym blasku gazu –”[9].

Tekst Norwida to gorzkie podsumowanie życia, jakby poetycki testament pisany w Zakładzie Świętego Kazimierza, gdzie pisarz czuł się odtrącony, zapomniany. Pewnie dlatego wspomnienie Sekwany, której wody pełne są topielców, ma podwójne znaczenie. Po pierwsze, jest to – znane już z utworu Mickiewicza – odwołanie do powszechnie znanych faktów, do zdarzeń codziennie opisywanych w paryskiej prasie. Jednak, po drugie, jest to także jeden z obrazów końca, schyłku, które chyba opanowały wówczas wyobraźnię Norwida. Nie chcę przez to powiedzieć, że poeta myślał o samobójstwie, ale raczej: że wykorzystał nadsekwańskie historie do tego, by własną opowieść uczynić mroczniejszą, bardziej poruszającą. To zresztą zabieg bardzo popularny wśród polskich emigrantów osiadłych w Paryżu, w których oczach rzeczywista Sekwana często przemieniała się w rzekę śmierci płynącą przez nową Sodomę – jak w wierszu Paryż Juliusza Słowackiego:

„Patrz! przy zachodzie, jak z Sekwany łona
Powstają gmachy połamanym składem,
Jak jedne drugim wchodzą na ramiona,
Gdzieniegdzie ulic przeświecone śladem.
Gmachy skręconym wydają się gadem,
Zębatą dachów łuską się najeża.
A tam – czy żądło oślinione jadem?
Czy słońca promień? czy spisa rycerza?
Wysoko – strzela blaskiem ozłocona wieża.
Nowa Sodomo!”[10].

Podmiot liryczny w wierszu Słowackiego, tożsamy – dodajmy od razu – z autorem, spogląda na Paryż jako emigrant czuły na każdy sygnał przemian społecznych i politycznych. Dlatego zapewne utwór ten uznać można za poetycki bedeker prowadzący nas od zabytku do zabytku, choć szybko zaczynamy się orientować, że nie o przyjemność włóczęgi tu chodzi. Stawką jest raczej odczytanie krwawego i ukrytego między budynkami pisma historii. Stąd „Sekwany łono” tuli do siebie (tak jak w paryskim przysłowiu: „La Seine serre Paris à son sein”[11]) mroczne i gnijące miasto rewolucji – w podobny sposób ubogie, nadrzeczne dzielnice postrzegał Teofil Lenartowicz, który z pewną nostalgią rozpoczął wiersz Dwaj towiańczycy (1891) od następującego dystychu: „Na jednej z ulic nędznych za Sekwaną, / Dziś już tej pewno i nie ma ulicy”[12]. Jednak w utworze Słowackiego oko polskiego uchodźcy okazuje się słabsze od nieustannej potrzeby nadawania znaczeń, poszukiwania paralel, które pomóc mają w zrozumieniu historii. Z tego powodu Sekwana przekształca się w wyobraźni poety w Eufrat – co jest oczywiście przywołaniem topiki znanej z biblijnego Psalmu 137:

„Tu dzisiaj Polak błąka się wygnany,
W nędzy – i brat już nie pomaga bratu.
Wierzby płaczące na brzegach Sekwany
Smutne są dla nas jak wierzby Eufratu.
I całej nędzy nie wyjawię światu…
Twarze z marmuru – serca marmurowe,
Drzewo nadziei bez liścia i kwiatu
Schnie, gdy wygnaniec złożył pod nim głowę,
Jak nad prorokiem Judy schło drzewo figowe”[13].

Emigrant znajduje zatem podobieństwo, pozwalające mu porównać własną sytuację do tej, która stała się udziałem narodu wybranego w niewoli. Tak jak izraelscy pieśniarze, Słowacki w symbolicznym geście (jakże często powtarzanym w poezji polskiej po 1795 roku[14]) zdaje się już odwieszać lutnię, bo nie może śpiewać na obcej ziemi, dla tych, którzy nie pojmą jego mowy. Nim jednak zapadnie całkowite milczenie, Sekwana raz jeszcze przemieni się w inną rzekę – w mitologiczny Styks:

„Ludzi nie dojrzysz… Lecz nad mgłami fali
Stoją posągi (gdzie płynie Sekwana),
Jakby się w Styksu łodzi zatrzymali
I przed piekła bramami we mgłach stoją biali…”[15].

W tej strofie Słowacki opisuje oczywiście Most Zgody, ozdobiony – dodaje poeta – „białymi posągami”[16]. Jednocześnie, z porażającą konsekwencją, kumuluje infernalne obrazy, by przekonać czytelnika, że spacer nad brzegami Sekwany to tak naprawdę spacer po najmroczniejszych zakamarkach historii.

Polscy emigranci zdecydowanie nadużywali porównań stolicy francuskiej do Babilonu, a co za tym idzie – Sekwany do Eufratu. W wierszu Kornela Ujejskiego zatytułowanym W Paryżu (1855) czytamy:

„Raz mnie burza młodości zaniosła daleko –
Aż do onego miasta, kędy ponad rzeką
Na zapłakanych wierzbach polskie harfy wiszą;
A w ich cieniu harfiarze siedzą i kołyszą
Głowy w dłoniach wyschniętych”[17].

Harfiarze Ujejskiego, jakby skamieniali w melancholijnych pozach, pozostają zupełnie nieczuli na wezwania współwygnańców, domagających się od nich pieśni, która niosłaby pokrzepienie. Bogdan Burdziej słusznie podkreśla, że poeta dokonał w przywołanym utworze swoistej „modyfikacji psalmicznego toposu”[18]: 1) „płaczące wierzby” zastąpił „zapłakanymi wierzbami” (przez co nazwa gatunkowa drzewa zyskała na konkretności, została niejako udosłowniona); 2) zamiast sformułowania „harfy zawiesiliśmy”, noszącego znamiona dramatycznej decyzji, pojawił się suchy opis, komunikat: „harfy wiszą”; 3) wreszcie – konflikt nie rozgrywa się między wrogimi stronnictwami, ale wybucha między członkami tej samej grupy (to współwygnańcy żądają od harfiarzy pieśni). Zamiast śpiewać lub grać, harfiarze popadają jednak w coraz głębsze milczenie, nic nieznaczące w zgiełku wielkiego miasta:

„Podnieśli tylko oczy łez pełne – i znowu
Każdy z nich zakamieniał ku wodzie nachylon…
Nad nimi wre i huczy szalony Babilon”[19].

Emigranckiego smutku, co zrodził się nad Sekwaną, nie kryje też Lenartowicz w wierszu Na Kolumnę Wandomską w Paryżu (1854):

„Więc nad Sekwaną przechadzam się smętny,
Na wpół umarły między żyjącymi,
I wokół siebie rzucam wzrok niechętny,
Jak duch bez nieba – albo człek bez ziemi,
I dziwne myśli snują się po głowie”[20].

Utwór Lenartowicza to gorzkie rozliczenie z mitem Napoleona, który nie potrafił uwolnić się od zgubnej dumy i pychy, grzebiąc tym samym polskie aspiracje do wolności i politycznej niezawisłości. Wody Sekwany są w tym przypadku akuszerką ponurych rozmyślań politycznych oraz historiozoficznych.
Wiele lat później Lenartowicz powrócił do podobnych refleksji w poemacie Wieża Eiffel (1890), niemal wieszcząc upadek świata, którego symbolem stała się Wystawa Światowa z roku 1889 wraz ze specjalnie wówczas wybudowaną bezduszną wieżą z żelaza, będącą zarazem ostatnim sygnałem wielkości Francji:

„Z brzegów Sekwany, w której fale mętne
Chylą się wierzby jak wdowy płaczące,
Pozornej naszych dni wielkości wstrętne,
Potworna wieża wystrzela na słońce”[21].

Po ironicznych peanach na cześć „boga nowego świata – Elektryczności”[22], Lenartowicz sięga po dobrze już znany topos, opisując wody Sekwany jako „fale Eufratu”[23] i porównując budowniczych wieży Eiffla do tych, którzy wznieśli wieżę Babel. Na zakończenie poeta dorzuca jeszcze wymowną skargę:

„Burza i lament, a śród łez i krzyków
Nie struny harfy, słyszę brzęk srebrników”[24].

A zatem i tutaj milczą poeci, choć głos zamarł im w gardłach nie z powodu wypędzenia, tułaczki i smutku, ale został zagłuszony przez powszechny zgiełk metropolii oraz „brzęk srebrników”, za które ludzie sprzedali dusze diabłu cywilizacji. Nie jest to jedyny przykład radykalnego antyurbanizmu poety wywodzącego się z romantycznych kręgów; antyurbanizmu, dodajmy, który owocuje tym, że autor nie widzi już miejskiego krajobrazu – patrzy nań raczej przez pryzmat wyraźnie wartościujących metafor mających swe źródło w biblijnym psalmie.
Można by zatem powiedzieć, że Sekwana, na którą spoglądali polscy poeci i emigranci, miała dwa oblicza. Pierwsze z nich to oblicze rzeki płynącej przez metropolię, wielką europejską stolicę – oblicze rzeki mętnej, brudnej, pełnej topielców. Drugie oblicze Sekwany wiąże się z tym, że w oczach uchodźców z łatwością przemieniała się ona w mitologiczne i biblijne rzeki. W tym przypadku trudno byłoby mówić o jakiejś (choćby elementarnej) wrażliwości na obcy krajobraz – polscy poeci zastępują raczej porządek tego, co widziane, tym, co podpowiada im tradycja; szukają analogii dla stanu, w jakim się znaleźli, i dlatego zapewne chętniej widzą w Sekwanie Styks oraz Eufrat niż Sekwanę właśnie.

Przypisy

  1. Honoriusz Balzac, Modesta Mignon, przeł. i wstępem opatrzył J. Rogoziński, Warszawa 1956, s. 225.
  2. Gorecka, Wspomnienia o Adamie Mickiewiczu opowiedziane najmłodszemu bratu, Kraków 1889, s. 124.
  3. Na ten temat zob. Andrzej Fabianowski, Paryż romantyków polskich. Mickiewicz, Słowacki, Chopin, Krasiński, Norwid, Łomża 1999, s. 21–22.
  4. Maria Gorecka, Wspomnienia o Adamie Mickiewiczu, s. 124.
  5. Krzysztof Rutkowski, Paryskie pasaże. Opowieść o tajemnych przejściach, Gdańsk 2008, s. 39.
  6. Eric Kocher-Marbœuf, Les avatars de la noyade au XXesiècle, w zbiorze: Corps submergés, corps engloutis. Une histoire des noyés et de la noyade de l’Antiquité à nos jours, red. F. Chauvaud, Paris 2007, s. 90.
  7. Adam Mickiewicz, Wybór poezyj, opr. Cz. Zgorzelski, Wrocław 1997, t. II, s. 283.
  8. Tamże, s. 284
  9. Cyprian Norwid, Pisma wybrane, wybrał i objaśnił J.W. Gomulicki, Warszawa 1968, t. I, Wiersze, s. 235.
  10. Juliusz Słowacki, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, opr. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 78.
  11. „Sekwana tuli Paryż do swego łona” – w tłumaczeniu zanika instrumentacja głoskowa, niezwykle istotna w wersji francuskiej.
  12. Teofil Lenartowicz, Poezje. Wybór, wybrał i opr. J. Nowakowski, Warszawa 1968, s. 903.
  13. Juliusz Słowacki, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, s. 80.
  14. Na ten temat zob. Marek Nalepa, «Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje…». Pisarze stanisławowscy a upadek Rzeczypospolitej, Wrocław 2002. Nalepa zwraca uwagę na ciekawy fakt: w biblijnym psalmie mowa o topolach, natomiast w tekstach polskich pisarzy stanisławowskich oraz romantycznych upowszechniły się płaczące wierzby – zapewne pod wpływem parafrazy Psalmu 137, która wyszła spod pióra J.U. Niemcewicza (zob. Marek Nalepa, «Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje…», s. 78, 79.
  15. Juliusz Słowacki, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, s. 80–81.
  16. Tamże, s. 80.
  17. Kornel Ujejski, Poezje, Lipsk 1866, t. II, s. 156.
  18. Bogdan Burdziej, Super flumina Babylonis. Psalm 136 (137) w literaturze polskiej XIXXX wieku, Toruń 1999, s. 158.
  19. Tamże, s. 156.
  20. Teofil Lenartowicz, Poezje. Wybór, s. 246.
  21. Tamże, s. 899.
  22. Tamże, s. 900.
  23. Tamże, s. 899.
  24. Tamże, s. 902.

Bibliografia

  1. Balzac Honoriusz, Modesta Mignon, przeł. i wstępem opatrzył J. Rogoziński, Warszawa 1956.
  2. Burdziej Bogdan, Super flumina Babylonis. Psalm 136 (137) w literaturze polskiej XIXXX wieku, Toruń 1999.
  3. Fabianowski Andrzej, Paryż romantyków polskich. Mickiewicz, Słowacki, Chopin, Krasiński, Norwid, Łomża 1999.
  4. Gorecka Maria, Wspomnienia o Adamie Mickiewiczu opowiedziane najmłodszemu bratu, Kraków 1889.
  5. Kocher-Marbœuf Eric, Les avatars de la noyade au XXesiècle, w zbiorze: Corps submergés, corps engloutis. Une histoire des noyés et de la noyade de l’Antiquité à nos jours, red. F. Chauvaud, Paris 2007.
  6. Lenartowicz Teofil, Poezje. Wybór, wybrał i opr. J. Nowakowski, Warszawa 1968.
  7. Mickiewicz Adam, Wybór poezyj, opr. Cz. Zgorzelski, t. II, Wrocław 1997.
  8. Nalepa Marek, «Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje…». Pisarze stanisławowscy a upadek Rzeczypospolitej, Wrocław 2002.
  9. Norwid Cyprian, Pisma wybrane, wybrał i objaśnił J.W. Gomulicki, t. I, Warszawa 1968.
  10. Rutkowski Krzysztof, Paryskie pasaże. Opowieść o tajemnych przejściach, Gdańsk 2008.
  11. Słowacki Juliusz, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, opr. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005.
  12. Ujejski Kornel, Poezje, t. II, Lipsk 1866.