„Śmierć białej pończochy”
Jagiełło rozwalony na tronie; rozpiął koszulę na kudłatej piersi i drapie się palcami na umór.
GIEDYMINAŚ
Jaśnie Panie…
JAGIEŁŁO
Co, mój mały?
GIEDYMINAŚ
Taki jeden z drogi… mówi, że nazywa sie pątnik… prosto z Jeruzalemu że idzie. Mówi. Chce sie pokłonić.
JAGIEŁŁO (ziewa na oścież)
Dawaj go tu.
Giedyminaś znika.
PĄTNIK (wchodzi i przyklęka)
Pobożny pątnik, co od klasztoru do klasztoru i od opactwa do opactwa wędruje, wraca prosto z Ziemi Świętej… pragnie pokłonić się wielkiemu królowi Jagielle, o którym mówi cala Jerozolima!
JAGIEŁŁO (śmiech triumfu)
Hiul-pachol-szabeltas… znaczy, że Wołosza się mnie boi. Bo inaczy by o mnie nie mówiła!
PĄTNIK (nawiązując tonem i słowem do dialogu z Jagiełłą na granicy)
Wiele dałbym, żeby tu, w tym królewskim grodzie… zobaczyć… człowieka…
JAGIEŁŁO (prostuje się na tronie)
Te… pątnik?
PĄTNIK
Słucham…
JAGIEŁŁO (siada)
Nic-nic…
PĄTNIK (w udanej obawie)
Czyżbym przekroczył granicę… i rzekł coś nieodpowiedniego?
JAGIEŁŁO (wstaje i jego brzydką twarz powoli rozjaśnia uśmiech; bije się kilkakrotnie po udach)
Nie… szanowny pątnik nie przekroczył rubieży…
PĄTNIK (wesoło)
Bo są tacy, co przekraczają…
JAGIEŁŁO
Mein Gott! Gdyby ich tak Grosskomtur zobaczył! (wybuchają obaj śmiechem; Giedyminaś uchyla drzwi) Dwa kielichy, Giedyminaś! Z kopyta! (do Pątnika) Widzicie go… Gdzie go nie posiejesz…
PĄTNIK (poważnie)
Pan Grosskomtur przysłał mnie, żeby… (Giedyminaś podaje dwa kielichy i wychodzi) …żeby o zdrowie Jego Królewskiej Mości zapytać i korony mu po sąsiedzku powinszować.
JAGIEŁŁO
Spasiba-spasiba… a co tam słychać u was?
PĄTNIK (niby-beztrosko)
Zamki się starzeją… cegła cegły się nie trzyma… Moskwicin coraz bezczelniejszy, a Litwini…
JAGIEŁŁO
Co Litwini?!
PĄTNIK
Nie patrzą pod nogi… gdzie granica…
JAGIEŁŁO
A wy???
PĄTNIK (jakby niedosłyszał)
Nie patrzą… co prezent. Dajesz im, żeby mieli… a oni innym dają… innych wpuszczają…
JAGIEŁŁO (macha ręką)
Drobne nieporozumienie.
PĄTNIK
My bardzo lubiliśmy tamte zamki… z Zauberlochem na czele… One nam się śnią po nocach. Coś trzeba na te sny poradzić… dlatego mnie tu przysłano.
JAGIEŁŁO (wstaje i przechadza się)
Zamki… zamki… a ziemie? A ziemie? Nam się też tu różne rzeczy śnią…
PĄTNIK (z uśmiechem subtelnie zatrutym)
Chyba nie czarnowłosy młodzieniec ze złotym mieczem?
JAGIEŁŁO
Hiul-hiul-ha-haaaa… On do taty wrócił… żeby się nauczyć wolniejszego uciekania… Hiul-hiul-halahaaa!…
PĄTNIK
W Jeruzalemie ktoś mówił, że go w Malborku widziano… rycerzem.
JAGIEŁŁO (wbiega na tron i siada rozsierdzony)
Coo? Po co on tam? Kto go tam wpuścił?! Wy przeciwko mnie?
PĄTNIK
Zapukał do bramy pobożną ręką…
JAGIEŁŁO (z ironią)
I wpuścili… „pątnika”… Żmija zdrajczego!
PĄTNIK
W rycerskiej dewocji chce męskich lat dorastać…
JAGIEŁŁO
A potem?
PĄTNIK
Podobno… praw swych dochodzić.
JAGIEŁŁO
Dukaty w mordę im rzucilim. Niech się nimi udławią. Ni ma praw żadnych!
PĄTNIK
Mówili mi w Jeruzalemie, że młodzieniec ów…
JAGIEŁŁO (wściekły)
Mów Wilhelm! Nie krętacz mi tu.
PĄTNIK
…że młodzieniec ów, bliżej mi nieznany… miłości swej do królowej panującej zdradzić nie chce, a przeciwnie – wierności po rycersku dochować przysięga…
JAGIEŁŁO
Widzę, że Grosskomtur z pogróżkami zamiast prezentów cię tu przysłał.
PĄTNIK
Prezenty… były w zamkach, które nam Witold zdradą wydarł i komuś tam jeszcze otworzył… na mord, rabunek i pożogę…
JAGIEŁŁO
Jagniątko!!! Widzicie go. Stokrótkami się karmi, (wstaje gwałtownie) a kłami pobłyskuje spod jagnięcej skóry!
PĄTNIK (patrzy w okno)
Czas na mnie… słonko już wysoko, a mnie droga daleka… (kłania się nisko)
JAGIEŁŁO
Uciekaj. Znikaj mi z oczu!… A tę feldflaszę srebrną… to ktoś mi ukradł.
PĄTNIK (w drzwiach)
To niedobry znak. (kłania się ledwie-że-ledwie i znika)
*