„Śmierć białej pończochy”

W tej chwili blade światło zalewa przód sceny. Słychać przyciszone głosy chóru nucącego ,,Drei Lilien”. Jawi się orszak dzieci przebranych za królów, biskupów i dworzan. Ślub. Malutka Jadwinia otrzymuje pierścionek z rąk pyzatego chłopczyka, Wilhelma. Nowożeńcy śpiewają duet ,,Drei Lilien”. Brawa orszaku. Z czego korzysta Jadwinia, wyciąga z rękawa sznur i zaczyna skakać. Śmiechy, ale i syki. Malutki mąż zaczyna dłubać w nosie.

 

JADWIGA (śmiejąc się, pokazuje Jadwinię)

Widzi pani matka?

MATKA

Nie… niedowidzę… Zatarło się to i owo…

JADWIGA (bierze sznur z rączek Jadwini i zaczyna skakać, coraz mocniej)

Hop! I – hop! I – hop! I – hop! Hop! Hop! Hop!

 

Jej tupanie staje się ogromnym echem i fascynującym rytmem. ,,Drei Lilien” w układzie pop music. W międzyczasie ślubny orszak znika ze sceny wraz z białym światłem.

 

JADWIGA (stając nagle w rozkroku)

Czy to prawda, że w Polsce jest największy sklep z solą?

MATKA (z ulgą)

Ha! Ogroooomny, mówię ci. (tajemniczo) Podobno… połączony ze starymi morzami, gdzie aż się roi od białych okrętów… dowożących… rozumiesz… wciąż nową sól… Ale ćććśśś…

JADWIGA 

Czy moglibyśmy tam zrobić wycieczkę?

MATKA 

To zależy od sytuacji na świecie… Nawiasem mówiąc, mogłabyś posiadać te kopalnie… na własność. (Jadwiga klaska w dłonie) Mogłabyś wszystkim władcom chrześcijańskim robić prezenty imieninowe z kryształowej soli… Miniaturki figury świętego Wojciecha, znanego misjonarza, zamordowanego przez barbarzyńskich Prusaków, pochowanego w Gnieźnie.

JADWIGA 

Żeby go mogli sobie polizać?

MATKA 

Głuptula moja… Do podróżnego ołtarzyka, na odpędzanie złych duchów.

JADWIGA 

A deszcz? A burza?

MATKA 

Widać, że nie znasz waleczności Polaków.

 

Światła gasną.

 

*