Ułani rechrystianizujący Europę

Olej na płótnie, autor nieznany, wyklęty, inny

 

Obrazy, których nie brakuje w Muzeum Wszech-Ułaństwa, jak w żadnym szacownym muzeum, zostały przywołane przez Dominikę Kluźniak, objaśniającą w rozmowie z Jackiem Cieślakiem motywy powstania ułańskiej ekspozycji:

 

CIEŚLAK Kiedy Rymkiewicz pisał w 1974 roku Ułanów, Lubomir, który opiewa „żabobociana”, mógł być poetą-dziwakiem, awangardystą. Dziś może zastanawiać nas, dlaczego stroni od kobiet, dlaczego nie interesuje go prokreacja.

 

KLUŹNIAK Kiedy rozmawialiśmy o tym na próbach, Lubomir wydał nam się młodym bywalcem placu Zbawiciela, hipsterem z latte na mleku sojowym. Co ciekawe, jak każdy z bohaterów Rymkiewicza, Lubomir ma chwilę olśnienia i mówi coś odkrywczego albo szczerego, czego nie sposób podważyć. Później zostaje to, niestety, zepchnięte na drugi plan przez kołtuństwo albo wielkie sprawy polskie. Nie można przecież odmówić dzisiejszym hipsterom prawa do poszukiwań, opartego na krytyce tego, co zastali, tego, co już było. To prawo każdego młodego pokolenia. Co mówi Lubomir? Że zawieranie małżeństwa bez miłości nie ma sensu. Że hasło „Hajda na Soplicę!”, narodowa duma i porywy serca odstają od współczesności. Stąd wzięła się idea Muzeum Wszech-Ułaństwa Polskiego, w które zmieniły się foyer i Scena Kameralna. Są obwieszone gablotami, obrazami, wypełnione eksponatami i manekinami w dawnych strojach i mundurach. Najbardziej podoba mi się gablota z mundurem ułana, któremu rozerwało serce z miłości do ojczyzny. Jest tam fragment munduru z dziurą w kształcie serca. Lubomir nie ma zamiaru ginąć za ojczyznę, a chociaż pozostaje do końca żołnierzem – nie kłania się już w pas widmu Księcia Poniatowskiego, który symbolizuje tradycję przelewania krwi za ojczyznę.

Widmo słabnie z aktu na akt, rozmowa Jacka Cieślaka z Dominiką Kluźniak, „Teatr” nr 6/2018.

Bibliografia