ZAJĄCZKOWSKA (poza gettem)
Leokadia Schmidt
ONI, VI A
„Równolegle do naszego ogrodu, oddzielona domkiem kowala i ogrodem volksdeutscha, biegła ulica Zajączkowska. Przy tej ulicy, vis-á-vis okien naszego pokoju, znajdowała się drewniana szopa. Teraz stało tam kilku niemieckich żandarmów, paru innych chodziło po dachu drewniaka, krzycząc i strzelając. Przenieśliśmy się na strych, skąd mieliśmy lepszy punkt obserwacyjny. Żandarmi strzelali na oślep. Przechodnie skupili się grupkami i w milczeniu przyglądali się całej procedurze. Po godzinie wyprowadzili 4 Żydów (zdaje się, że było 2 mężczyzn i 2 kobiety) z rękami podniesionymi do góry. Jak się później dowiedzieliśmy, dozorca szopy ukrywał siedmiu Żydów. Z okazji świąt odbyła się u niego libacja. W pewnej chwili podpity dozorca rzucił się do bicia na kobietę, znaną w całej okolicy pod przydomkiem Ślepa. Wygrażając mu, udała się na pobliski posterunek policji na Willowej i podała adres ukrywających się Żydów. Troje zdołało uciec, w momencie gdy żandarmi nadeszli. Dozorca zbiegł, a donosicielkę zatrzymano przez noc na posterunku. Następnego dnia wypuścili ją. Żandarmeria dokonała nazajutrz rewizji w tym budynku. Ludzie mówili, że znaleźli pół kilograma złota. Taka już panowała legenda, że gdzie są Żydzi, tam jest złoto, brylanty i dolary.” (s. 244)
ONI, VI B
„Z góry, od strony Spacerowej i Zajączkowskiej, dochodził odgłos strzałów karabinów maszynowych, które mieszały się z akompaniamentem dalekich detonacji armat radzieckich. Później od Zygmunta dowiedzieliśmy się, że właśnie w okolicy Spacerowej, na Mokotowie, Niemcy przygotowali jeszcze przed powstaniem bunkry, z których mieli doskonałe pole widzenia i obstrzału przez ogrody warzywne na Belwederską. Ludzie, którzy mieszkali w pobliżu i chcieli dostać się do swych domów, padli od pocisków niemieckich.” (s. 273)
Bibliografia
– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.