ŻYTNIA 7
Józef Zelkowicz
ONI, IV (6.09.1942)
„Tam, przy ul. Żytniej 7, mieszkała żona doktora Combera [Brana Comber], doktorowa, jak ją nazywali sąsiedzi. Sama lekarką nie była, leczył jej mąż, który chciał uciekać z Dachau, i dlatego go zastrzelono, przynajmniej tak ją oficjalnie poinformowano. Przysłano ją do getta z jakiegoś miasteczka razem z czteroletnią córeczką [Aleksandra Comber], blond aniołkiem o niebieskich oczach. Mieszkały przy ul. Żytniej 7 i stamtąd też wraz z innymi sąsiadami wyszła na przegląd. Dziecko trzymała za rękę. Obie się uśmiechały. Dziewczynka cieszyła się, że mama wzięła ją na podwórko w taki słoneczny boży dzień, w cudowne ciepło… a mama… też się musiała uśmiechać… trzeba przecież pokazać pogodną twarz, zdrową, gotową do pracy… taką, aby nie pójść na szmelc…
Świeżość i różaność dziecięcej buzi zwróciła jego uwagę. Jako lojalnemu członkowi partii nie wolno mu było zachwycać się urodą żydowskiego dziecka… jako lojalny członek partii, stworzony do tego, by wytracić wszystko co żydowskie, nie mógł zarządzić inaczej, jak: „Zabrać dziecko!”…
Ale matka powiedziała „nie”. Nie odda jej. Dopóki żyje, dopóty nie pozwoli na to i dalej się uśmiechała. […] Nie miała co postanawiać. Żywa dziecka nie odda. Przez te trzy minuty nic się w niej nie zmieniło, nawet uśmiech.
Tylko tamten uśmiechał się, tym razem jakby mniej pewny swego, i może z tego powodu zapomniał o grzeczności wobec kobiet, bo głośno rozkazał:
– Odwrócić się do ściany!…
Kobieta zrobiła to z nieniknącym z ust uśmiechem. Mocniej tylko ścisnęła rękę dziecka, które pewnie dlatego podniosło ku niej głowę… Być może chciała się poskarżyć na to, że to ją trochę zabolało, ale żadna nie wypowiedziała nawet słowa, bo rozumiały się bez nich. Tamten tymczasem tylko silił się na uśmiech, który wyraźnie nie chciał zatrzymać się na jego ściągniętej twarzy… Potem, kiedy zastrzelił matkę i córkę ze swego rewolweru, ów uśmiech pozostał mu na ustach i gdyby go zapytano, co ów grymas wyraża: tchórzostwo, bestialstwo, szaleństwo, to pewnie zdumiałby się tym, że się uśmiechał, że właśnie ze spokojem, kulturą i „uprzejmością” zabił dwoje ludzi – młodą kobietę i jej czteroletnią córeczkę”. (s. 190-192)
Bibliografia
– Józef Zelkowicz, Tamte straszne dni, w: Notatki z getta łódzkiego 1941-1944, red. naukowa: M. Trębacz, E. Wiatr, M. Polit, K. Radziszewska, tłum. M. Polit, Łódź: Wydawnictwo UŁ, 2016.