[Korespondencja z Chełma]
Jakób Goldszmit

[Korespondencja z Chełma]
Jakób Goldszmit

Chełm, w guberni lubelskiej dnia 22 stycznia [1877]

 

Zagnany interesami na czas jakiś do tutejszego grodu, uważam za kronikarski obowiązek podzielić się z czytelnikami „Echa” tą szczupłą wiązką wiadomości, jaką mi się na tutejszym bruku zebrać udało, a tym bardziej, że Chełm, mimo iż jest najpokaźniejszym prawie po Lublinie w guberni naszej miastem, nadzwyczaj rzadko jednak w pismach publicznych daje słyszeć o sobie. Nie będę wam tedy cytował dat historycznych z przeszłości Chełma, brzemiennych ważnymi wypadkami ani też nie będę przywodził na pamięć nazwisk ludzi, którzy na dzieje tego miasta przeważny wpływ wywarli – takie rzeczy bowiem uważam za stosowniejsze raczej do umieszczania w jakiejś encyklopedii, specjalnej monografii lub w ogóle w dziale naukowym. Zresztą, oderwane takie urywki niewiele czytelników nauczyć mogą. Według mego zdania, chwila bieżąca jest życiem każdego organu periodycznego, skrzętne zbieranie zaś i umiejętne notowanie wszelkich różnorodnych faktów owej bieżącej chwili winno być głównym każdego prowincjonalnego korespondenta zadaniem. Z tej też wychodząc zasady, ugrupuję wam ile możności należycie owe fakta tak, jak mi się one pod rękę nasunęły.

Chełm śmiało nazwać by można miastem wyłącznie naukowym, a raczej rzec by należało nauczającym. Tyle tu bowiem zakładów naukowych, tyle uczelni[1].

Ruch poważnie rzeczy biorąc, jeżeli tylko jest tu jaki, to znajduje się w zupełnym uśpieniu, tak że bodaj czy nowa od 1 kwietnia roku bieżącego powstać mająca, staraniem jednego z mieszkańców tutejszego grodu, pierwsza księgarnia wraz z czytelnią dzieł lżejszej treści – ruch ten z uśpienia obudzić będzie w stanie. I nic dziwnego! Chełm zaludniony przeważnie ludnością żydowską, biedną, ciemną, i nieoświeconą zalany że tak rzekę, ze wszech stron, powodzią nadszprejskich kulturträgerów[2], którzy do szczętu zniszczyli już pozostałe jeszcze resztki tutejszych lasów, powyrywali nawet resztki (o ile to się dało) z ziemi korzeni owych starych i odwiecznych dębów, które ojcowie nasi z taką skrzętną pracą i zacną zabiegliwością chronili od zniszczenia, otoczony zresztą wokół nie mniej od Żydów ciemnym i nie mniej nieokrzesanym ludem wiejskim – nie przedstawia jak tylko w bardzo małej cząstce możność szerzenia się światła i wiedzy i nie posiada istotnych warunków by owe promienie „światła i wiedzy” zamiast sączyć się, że się tak wyrażę, wąziutkim strumykiem – szerokim po całej okolicy rozlały się korytem. Z tym wszystkim oddać musimy tę sprawiedliwość tutejszemu grodowi, że i w nim znajdują się ludzie zacni, którzy nie tylko sami odczuwają potrzebę wiedzy, ale nadto gorliwie i bezinteresownie w ciszy i bez najmniejszego hałasu pracują nad szerzeniem jej w pośród wszelkich warstw tutejszych mieszkańców. Na chlubną pod tym względem wzmiankę bezsprzecznie zasługuje pan Franciszek Rzepecki, prowizor farmacji, zarządzający miejscową apteką pana Boruckiego, który podniósłszy i urzeczywistniwszy godną uznania myśl swojego pryncypała i zawiązawszy z kim należało stosunki, urządził tutaj kantor pism periodycznych, po cenach warszawskich bez żadnej dopłaty na portorię[3] do pism tygodniowych, i takowy za własną rękę od roku 1875 wytrwale i gorliwie prowadzi, szerząc wszędzie zamiłowanie do czytelnictwa rzeczy swojskich, rodzinnych. Gdy zaś jest rzeczą dowiedzioną, że wszystkie cyfry najlepiej pouczają, nie bez interesu zapewne dla czytelników „Echa” będzie krótka statystyczna wiadomość o ilości pism prenumerowanych przez pośrednictwo kantoru pana Rzepeckiego. I tak: z pism codziennych warszawskich: „Gazety Warszawskiej” prenumerują egz. 3; „Gazety Polskiej” egz. 6; „Wieku” egz. 4; „Kuriera Codziennego” egz. 1; z pism tygodniowych: „Tygodnika Ilustrowanego” egz. 10; „Bluszczu” egz. 6; „Kłosów” egz. 5; „Tygodnika Powszechnego” egz. 8; „Tygodnika Mód” egz. 9; „Biesiady literackiej” egz. 5; „Przeglądu Tygodniowego” egz. 5; „Przyjaciela Dzieci” egz. 4; „Tygodnika Romansów i Powieści” egz. 3; „Przyrody i Przemysłu” egz. 2; „Gazety Sądowej” egz. 2; „Biblioteki Romansów i Powieści”, „Wędrowca”, „Tygodnika Rolniczego”, „Gazety Rolniczej”, „Muchy”, „Kolców”, „Kuriera Świątecznego”, „Gospodyni Wiejskiej” po 2 egz.; z pism miesięcznych i specjalnych oraz innych wydawnictw periodycznych: „Biblioteki Warszawskiej” egz. 2; „Niwy” egz. 5; „Przeglądu Technicznego” egz. 2; „Wiadomości Farmaceutycznych” egz. 2; „Biblioteki Umiejętności Prawnych” egz. 1; „Medycyny” egz. 1; „Echa Muzycznego” egz. 1; „Świata” egz. 1; „Ateneum” egz. 2; „Dzieł Szajnochy” egz. 5; „Dokładnego Słownika Dubrowskiego” egz. 3; 12-tomowego wydawnictwa Glücksberga egz. 1; Kalendarzy Warszawskich Ungra i Jaworskiego rozsprzedano egz. 80; Kalendarza zaś Lubelskiego po dziś dzień egz. 40; z pism zagranicznych polskich: „Rolnika” (Poznańskiego) egz. 2; „Ziemianina” egz. 1; „Przeglądu Lekarskiego” (Krakowskiego) egz. 1; „Dwutygodnika” (Krakowskiego) egz. 1; z pism zagranicznych w innych językach: „Illustration Europ.” (Brukselskie) egz. 2; „Journal pour toűs” egz. 1; „Der Bazar” (Damenzeitung) egz. 2; „Gartenlaube” egz. 1; „Familienzeitung” egz. 1; z pism prowincjonalnych polskich „Kuriera Lubelskiego” egz. 4 i „Gazety Lubelskiej” egz. 3. Przy tym pan Rzepecki nie będąc zawiadomionym w swoim czasie o zawieszeniu wydawnictwa „Nowego Dziennika Mód” przyjął na takowy przedpłatę za 2 egz. „Zorza” w roku zeszłym miała 3 odbiorców, dzięki jednak akuratnej swej… nieregularności w wysyłce bieżących numerów, wszystkich 3 przedpłacicieli w roku bieżącym utraciła[4].

Zanim się załatwimy ze „strawą umysłową” winniśmy w tym miejscu jeszcze dodać, że nie brak też u nas i prawdziwych mecenasów oświaty, a z pomiędzy nich pozwolimy sobie wymienić pana P. z B. i pana R. z Uch., z których każdy corocznie wydaje po 100 rs. przeszło na same wydawnictwa periodyczne, jak nie mniej zaznaczymy zacne chęci pani Zgl. Z Cz., która około urzeczywistnienia ukochanej swej myśli urządzenia wspólnej czytelni opartej na nowych zupełnie zasadach krzątać się nie przestaje.

Instytucja sędziów pokoju chwiejnie i bojaźliwie przed pół rokiem dopiero stąpająca na obcym i nieznanym sobie gruncie – dziś już utrwaliła się[5]. Miejscowy sędzia pokoju, tak znajomością prawa, jako też nie mniej trafnym sądzeniem spraw choćby najbardziej zawiłych i usilnym staraniem się o godzenie zwaśnionych – potrafił zaskarbić sobie szacunek i zaufanie ogółu mieszkańców naszego partykularza. Na 60–70 spraw rozbieranych miesięcznie (cywilnych i karnych) większa część polubownie zakończoną zostaje. Sprawy karne prawie wszystkie są małej wagi, są to po większej części drobne obelgi, lekkie uszkodzenia ciała i nieznaczne kradzieże. Między sprawami cywilnymi zwraca na siebie uwagę dość znaczna stosunkowo liczba spraw o alimenta między małżonkami, a nie mniej też sprawy rozwodowe wyznania mojżeszowego przychodzące w drodze pojednania przez forum sędziego pokoju. Znaczny one stanowią kontyngens i dają smutny obraz ciemnoty umysłowej i zacofania tych nieszczęśliwych klas społecznych!

W końcu nie mogę się wstrzymać od zakomunikowania wam sprawy na tutejszym bruku wyrosłej. On był młodzianem czerstwym, hożym i zdrowym, ona zaś dziewicą rumianą, rześką i ochoczą. Ponieważ mieszkali w bliskim dość sąsiedztwie, więc też nie dziw, że sercem wzajem przylgnęli do siebie. Po upływie pewnego czasu on bożyszczu swych uczuć się oświadczył i jak się tego spodziewać należało, mile został przyjętym. Nie dość tego. Nadobna dziewoja oprócz serduszka swojego i rączki dotychczas „odważnie, wytrwale bronionej” miała wnieść tytułem wiana w dom swego przyszłego pewne quantum w monecie brzęczącej, „stały i niezmienny kurs w kraju mającej”, a kurantem zwanej. Gdy więc czas „gruchań miłosnych” i szeptów „bez słów” jak chwilka jedna bezpowrotnie upłynął, a minuta złączenia się „rajskim węzłem” zbliżała się, pan młody zażądał ni mniej ni więcej tylko zdeponowania gotówki owej do rąk jego własnych bezzwłocznie i przed ślubem. Stary rodzic odmówił spełnienia tego żądania. Wtedy o zgrozo! On nie wahał się pociągnąć przed kratki sądowe rodzica tej, której miał dozgonną miłość wiecznie ślubować – i żądał zwrócenia mu 138 rs. (i to z kopiejkami jeszcze) wyłożonych jakoby na prezenta i podarki dla „bogini serca swego” oraz za stracony czas na konkury! Sąd pokoju jednak, którego jurysdykcji pozwany podlegał, akcję tę, jako bezzasadną, wprost oddalił. Od wyroku tego pan młody założył apelację i sprawa ta będzie niedługo roztrząsaną w ostatniej instancji przez Sąd Zjazdowy w Zamościu.

 

Przypisy

  1. Chełm, miasto guberni lubelskiej (ówczesna siedziba powiatu), liczyło w tym czasie ok. trzy tysiące Żydów (68% populacji miasta). Zorganizowana gmina żydowska istniała tam od XV wieku. Miejscowość była znana jako ośrodek studiów talmudycznych; pochodził z niej legendarny twórca golema, Elijahu Baal Szem. Z Chełmem związani byli też prekursorzy Haskali, np. rabin chełmski Herszel Józefowicz czy Salomon z Chełma, aktywni w debatach żydowskich pod koniec XVIII wieku. W początkach XIX wieku silny był ruch chasydzki. Jak w wielu innych miastach i miasteczkach rejonu, stykała się tu tradycja z nowoczesnością, mistyka i wiara z laicyzacją. W folklorze żydowskim, w opowieściach i dowcipach, żydowscy mieszkańcy stawali się często symbolem głupoty.
  2. Kulturtrager (niem., szerzyciel kultury), wyrażenie użyte tu dla oznaczenia Niemców — przybyszów znad Sprewy (nadszprejskich), rzeki nad którą leży Berlin; aluzja zawarta w dalszym ciągu zdania — niezrozumiała. Obecny Chełm gęsto otaczają lasy: na północny zachód — las Kumowa Dolina, od wschodu — las Borek, niedaleko — kompleksy leśne Stańków i Żalin.
  3. Portoria (inaczej: porto, z łac.), opłata za przesyłki pocztowe.
  4. Fragment ten zawiera ważne informacje o sposobach kolportażu prasy, ogólniej — o roli prowincjonalnej inteligencji w szerzeniu oświaty.
  5. Mowa niedawnej reformie sądowej w Królestwie (zob. „Izraelita” 1877 nr 10). Reforma z 1876 roku wprowadzała podział na sądownictwo ogólne i tzw. pokojowe. Do pokojowego miały należeć sprawy mniejszej wagi. Dzieliło się ono z kolei na sądy gminne dla ludności wiejskiej, sędziów pokoju w miastach oraz zjazdy sędziów pokoju dla najwyższej instancji. Na sąd gminny przypadały mniej więcej 4 gminy tworzące okręg. W skład sądu wchodził sędzia gminny, 3-4 ławników i ich zastępcy, wszyscy wybierani na zgromadzeniach gminnych w okręgach. Kandydatów zatwierdzał minister sprawiedliwości na wniosek gubernatora, w przypadku ławników — także prokurator miejscowy. Reforma zmierzała do jak najściślejszej unifikacji Królestwa i Cesarstwa.

Bibliografia

„Echo” 1877 nr 23, s. 5.