Żywioł grecki i transgresja
W legendzie Sienkiewicza Na Olimpie (1900) zostaje przedstawiony „tłum bogów opuszczonych, zapomnianych, trwożnych i czekających na wyrok zatraty” (D 5: 141), spośród nich uratują się tylko Pieśń (Apollo) i Szczęście (Afrodyta)[1]. Jak pisał w 1901 roku Józefat Nowiński: „Przysłowie mówi, że w każdym żarcie jest połowa prawdy, toteż tu wierzę, iż Sienkiewiczowi żal trochę, jako poecie, takich pięknych bogów, jak Apollo i Wenus, albo takich ślicznych bóstw, jak muzy”[2]. Istotnie, można uwierzyć w Sienkiewiczowski żal za greckimi bogami i ewokowanym przez nich ideałem czystego piękna. Czy formą wyrazu tej tęsknoty są kolejne literackie wersje motywów herosa – legendarnego półboga, półczłowieka, którego niczym jałmużny pragnie głodny bohaterstwa naród? Dodajmy też na potwierdzenie wagi, jaką zajmuje antyczny wariant heroizmu w wyobraźni pisarza, że jest Sienkiewicz autorem rysunku przedstawiającego głowę herosa z lirą[3]
Powracające w XIX wieku falami dyskusje nad semantyką sztuki antycznej (z rodzimych autorów w pierwszej połowie wieku przywołajmy tylko dla przykładu Euzebiusza Słowackiego czy Józefa Kremera[4]) sprzyjały uruchomianiu zarysowanej w tym szkicu Sienkiewiczowskiej wrażliwości na rozpad i przemiany mitu heroicznego. W monumentalnej pracy Dzieje artystycznej fantazji Kremer wskazywał na mitologicznego Herkulesa jako swoisty zwiastun nowej wrażliwości związanej z oddziaływaniem ideału chrystologicznego:
Tak w tej starej Herkulesowej mitycznej wieści znajdziesz w połączeniu niebiański i ziemski pierwiastek i tryumfy ducha nad chucią zmysłową; tu widzisz uzacnioną materię, ciało duchem świecące, obraz człowieka łamiącego się z życia trudem o wieńce wiekuiste. Przecież to wszystko jest dopiero marzeniem nocnym pierwiastkowej, nieprzebudzonej jeszcze historii ludzkiej; są to widma wróżące we śnie o nowym żywocie, co się kiedyś zrodzić miał w dziejach świata! są to przepowiednie o zbawieniu rodu ludzkiego, zamknięte jeszcze w pączku Bożego kwiatu![5]
Ciekawe, że autor wspomnianego rysunku przedstawiającego herosa z lirą, twórca wieloznacznej i subtelnej postaci Petroniusza, w którego sylwetce wybrzmiewa wiele cech niewieścich, nie okaże empatii współczesnemu autorowi francuskiemu, Octave’owi Feuilletowi. To jego dramatowi pod tytułem Sfinks przeciwstawił w „Niwie” z 1874 roku zupełnie inny model twórczości, odwołujący się również do spuścizny Hellady – ale tu polski pisarz wyraźnie podkreśli jej „męski” horyzont estetyczno-poznawczy:
Przeciwnie: dzielna, surowa, męska dusza odepchnie taką sztukę, która rozhartowywa serca, miękczy obyczaje, zniewieścia umysły, łatwo upaja jak narkotyk, ale jak narkotyk osłabia. Kto dla swego ogółu czuje potrzebę Tyrteuszów, ten będzie pogardzał Feuilletami. Feuillet zapomniał, że poza kobietą, poza fizjologią jej popędów, poza miłostkami salonów, poza przeciwnymi naturze namiętnościami i wyrafinowaniem zepsucia jest świat inny, szeroki, jasny, powietrzny, gdzie świeci słońce, księżyc i gwiazdy. Czy nie dochodziły go głosy z tego innego świata? czy nie dochodził go szum mórz, wichrów i lasów, a czasem okrzyki bojowe, czasem śpiew słowików lub fujarka pastusza?
(D 45: 251)
W dyskusji z Feuilletem przeciwstawiał Sienkiewicz „męskiego” Tyrteusza, poetę, pogardzanej miękkości, fizjologiczności, zniewieściałości sztuki.
Podobna nuta wybrzmiewała w pochodzącej z 1905 roku polemice z Anatolem Francem, którego hellenizm Sienkiewiczowi jako publicyście tym razem kłóci się ze światopoglądem chrześcijańskim, a estetyzm (na Petroniuszową modłę) zdaje się trącić moralnym indyferentyzmem:
Jednakże Anatol France zapoznaje, ogranicza i zmniejsza umyślnie chrześcijaństwo. A szkoda, że tak jest. Szkoda, nie mówiąc o wszelkich innych względach, nawet ze stanowiska artystycznego i literackiego. W ten sposób bowiem przestaje on być tym pogodnym sceptykiem greckim, tym dzieckiem wesołej i szczebiotliwej, ale zarazem dowcipnej Hellady, tym pyrrońskim motylem unoszącym się na barwnych skrzydłach nad wszelkimi objawami życia. Dzieła jego przestają być także słodkim wywczasem, literacką rozkoszą, albowiem twórca ich staje człowiekiem partii, członkiem, stronnictwa czy nawet sekty, doraźnym politykiem, drejfusistą, kombistą i czym kto chce – tylko nie samym sobą. A przede wszystkim przemycając pod formą niby beztendencyjną tendencję, traci artystyczną szczerość, w której tkwił tak wielki jego urok – i która obok talentu, obok dowcipu i zwrotnej, niezmiernie barwnej myśli, zapewniła mu i we Francji, i poza jej granicami tak wielką poczytność. Szkoda na koniec i dlatego, że jest to jednak trochę nowożytny Petroniusz. Nie znosi on zła, przemocy, ciemnoty, barbarzyństwa i okrucieństwa – zarazem dlatego, że ma duszę szlachetną, i dlatego, że jako esteta, brzydzi się wszelką szpetotą.
(D 46: 76–77)
Petroniusz, którego tak wieloznacznie i uwodzicielsko przedstawił Sienkiewicz w Quo vadis?, staje się w tej literackiej polemice tylko argumentem ad personam, nieco deprecjonującym, zawstydzającym przeciwnika. Ale w tym artykule mówi też Sienkiewicz o czymś i dla niego ważnym, że literacki hellenizm jest trochę ucieczką od świata, przyjemnością estetyczną, wybawieniem od rygoru „tendencji” – czy po to pisarz szkicuje „głowę herosa z lirą” obok innych (współczesnych) głów męskich i damskich?
Przypisy
- Zob. przedstawioną przez Anetę Mazur interpretację utworu Na Olimpie, w którym „zupełnie odmiennemu, bo chrześcijańskiemu przesłaniu służy podobna, poetycka wizja religijnej symbiozy, która świętych sprowadza na ziemię, a wartości ziemskie umieszcza w sferze sacrum” (A. Mazur, Transcendencja realistów. Motywy metafizyczne w polskiej i niemieckiej prozie II połowy XIX wieku, Opole 2001, s. 306). Wcześniej Andrzej Stawar traktował legendę Na Olimpie jako „ciekawy komentarz do Quo vadis” (A. Stawar, Pisarstwo Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1960, s. 287).
- J. Nowiński, Sienkiewicz, Warszawa 1901, s. 155.
- Zob. Bibliografia Literatury Polskiej „Nowy Korbut”. Henryk Sienkiewicz, oprac. D. Świerczyńska, Warszawa 2015, s. 621.
- Euzebiusz Słowacki umieścił w swojej Teorii poezji wypowiedź Jacques’a Delille’a: „Homer rozwijając całą, swą poetyczną siłę, ukazuje mi starożytnego Herkulesa w swojej miękkiej piękności” (E. Słowacki, Dzieła z pozostałych rękopismów ogłoszone, t. 2, Wilno 1826, s. 171; wyróżn. moje – M.R.). Komentując prace Herkulesa, zauważał zaś Kremer: „Cięższym atoli trudem nad te wszystkie prace były cierpienia, które wytrzymał Herkules, oddając się w służby poniżające, a posłuszeństwo dobrowolne z ubliżeniem zacności swojej” (J. Kremer, Listy z Krakowa, t. 1: Wstępne zasady estetyki i Dzieje artystycznej fantazji, cz. 1, Warszawa 1877, s. 43; wyróżn. jw.).
- J. Kremer, dz. cyt., s. 44.