ALEJA SZUCHA 25 (w czasie okupacji UL. POLICYJNA – siedziba Gestapo i aresztu śledczego)
Noemi Szac-Wajnkranc
JA, VIA
„Inki długo nie widać. Siadam na murku przy ogrodzeniu gestapo. Wiem, że to nierozsądne, powinnam odejść dalej, mogą mnie zapytać, co tu robię. Trzeba iść stąd, ale tak mi wszystko jedno. Jedno po drugim eleganckie auta niemieckie przejeżdżają obok mnie. Gestapowcy, SA, SS przechodzą, nie zwracając żadnej uwagi na moją skromną osobę. Ot, siedzi sobie jakaś tam dziewczyna w wytartym żakieciku, cóż to kogo obchodzi. Ale, żeby tak krzyknąć: słuchajcie, ja jestem Żydówką! Magiczne słowo. Popłoch. Auta stanęłyby. Od razy gestapowcy, SS, SA, SD, żandarmeria, słowem wszystkie znamienne formacje wojsk wielkiego wodza stanęłyby w szyku bojowym, chwyciwszy za broń. Natychmiast otworzono by przede mną zamknięte wrota i wpuszczono by mnie, nie legitymując wcale. Słuchajcie, słuchajcie, to Żydówka! Fantastycznie! Cóż to za śmiałość tak stać przed gestapo! Jej plugawe, przeklęte nogi ośmieliły się stąpać po świętej ziemi katorgi i męczeństw. Pojmać! Zabić! Zwierzyna, wspaniała zwierzyna, takiego udanego polowania w Alejach Szucha jeszcze nie było, cieszcie się, bawcie się, lubicie przecież takie zabawy. Nie, nie czas jeszcze, nie będzie zabawy, nic wam nie powiem, muszę przetrwać, muszę pomścić, pomścić naszą krew, łzy, strach, mękę…” (s. 124)
Stanisław Gombiński
ONI, II D (połowa lipca 1942)
„Znów uspokojenie, inż. Czerniaków, Prezes Rady, został wezwany na aleję Szucha [25] i tam oficjalnie poinformowany, że jakieś szkodliwe elementy szerzą w ghetcie pogłoskę o mającym nastąpić wysiedleniu, plotka jest kłamliwa, wyssana z palca, pochodzi od przestępców, może spekulantów, którzy w ten sposób chcą swoje rybki w mętnej wodzie łowić.” (s. 69)
ONI, II
„Urzędowo getto podlegało w pewnym zakresie referatowi żydowskiemu Sicherheitspolizei. Tam musiał co tydzień co tydzień pojawiać się Czerniaków, składać sprawozdania i odbierać zlecenia; z czasem, zgodnie z ogólno niemiecką tendencją współwysuwania na pierwszy plan organów policyjnych, Czerniaków udawał się w al. Szucha na wizyty cotygodniowe wraz z Szeryńskim i oni we dwóch prowadzili politykę ghetta. Protektor Gancwajcha, mityczny doktor Kah, chciał podobno stworzyć sobie przeciwwagę i przeciw tamtejszym panom ghetta, i przeciw żydowskim władzom; by mieć swój aparat i swoich ludzi w getcie, powołał do życia, pod przewodnictwem Gancwajcha i Szternfelda, Urząd do Walki z Lichwą, odpowiednik odnośnych urzędów w Niemczech i w Warszawie, mających na celu niedopuszczenie do paskarstwa środkami żywności (tzw. Preisüberwachungstelle). Gancwajch został przewodniczącym urzędu, Szternfeld – komendantem. Urząd mieścił się w domu przy ul. Leszno 13, stąd popularnie znany był jako „Trzynastka”. Organizacyjnie Urząd do Walki z Lichwą przedstawiał tę osobliwość, że nie podlegał ani Prezesowi Rady, ani odnośnym komórkom administracji niemieckiej.” (s. 228-229)
ONI, II
„Już przed godz. 8 rano (latem wcześniej) auto Gminy przebiega getto. Z Elektoralnej przez Solną, Leszno, Żelazną, Krochmalną, Waliców i Grzybowską biegnie codzienna trasa: przechodnie wiedzą, to Czerniaków jedzie do Gminy. W małym budynku przy ul. Grzybowskiej 26/28 już od 7:30 jest ruch, choć urzędnicy przychodzą później. O 8 zaczyna Czerniaków swój dzień: o tej porze jest konferencja codzienna z oboma Ministrami Spraw Zagranicznych – z Firstem i Händlem, trwa ona niedługo, 20-30 minut. Dwa razy w tygodniu Prezes wyjeżdża do urzędów na tamtą stronę: do Transferstelle (później, od jesieni [19]41 roku, zamiast Transferstelle – do Komisarza) w środy i w al. Szucha w soboty. Prócz tych konferencji stałych częste są wyjazdy dorywcze, nieprzewidziane z góry. O ile nie wyjeżdża – po konferencji sprawom zagranicznym poświęconej zaczyna się codzienny kołowrotek.” (s. 243-244)
Abraham Lewin
„Ale wieczorem usłyszałem również coś dodającego otuchy. Znam żydowskiego elektrotechnika, który pracuje przez cały tydzień u Niemców, w sercu ośrodka plugastwa, przy alei Szucha 25. Ten Żyd słucha przez cały tydzień audycji radiowych z Londynu i Moskwy, nawet z Ameryki. Między innymi przekazał mi dzisiaj dwie wiadomości. Pierwsza: w czwartek w Londynie nadano audycję w języku polskim. Sednem tej wiadomości było to, że Hitler nie jest już jedynym dowódcą armii niemieckiej i że wojnę może wygrać tylko ten, kto ma po swojej stronie całą armię. Następnie spiker dodał, iż nie jest dla nikogo tajemnicą, że von Papen opowiada w Ankarze na lewo i prawo o zbliżającym się powstaniu IV Rzeszy. Czy są podstawy ku takiemu myśleniu? Druga wiadomość: żydowscy robotnicy przed pójściem do domu na pół soboty i niedzielę otrzymują bochenek chleba. Wczoraj dano im tylko pół bochenka, tłumacząc, że może go zabraknąć. Trzeba oszczędzać i robić zapasy na czasy, kiedy w ogóle nie będzie dostaw chleba. Zamiast chleba będą gotować zupy. To oznaka, że nie przelewa się u nich.” (s. 48-49)
„Na wspomnianej placówce pracy, przy alei Szucha 25, zastrzelono wczoraj o wpół do drugiej po południu robotnika żydowskiego o nazwisku Winokur. […] Wspomniany Winokur otrzymał przepustkę o wpół do ósmej rano, gdyż powiedział, że musi być wcześniej w domu. Z nieznanych powodów nie poszedł jednak z grupą robotników i nie pojechał z nimi samochodem, który o godzinie 11 przed południem zawiózł część z nich do getta. Około pierwszej po południu udał się sam do domu. Nowym Światem nadjechał kierownik jego placówki roboczej i poznał go. Żyd również poznał swojego szefa i rzucił się do ucieczki. Ten ścigał go, dogonił, zabrał do samochodu i odwiózł na aleję Szucha 25.
Tam dwiema kulami położył go trupem na miejscu.” (s. 45)
„Jeden człowiek opowiedział mi <pewną> wiadomość następującej treści: znaleziono podobno zamordowanego Niemca. Niemcy twierdzą, że zabili go Żydzi, i żądają dostarczenia 100 Żydów do rozstrzelania. Mają się o tym pojawić specjalne obwieszczenia. Ta sama osoba opowiedziała mi jeszcze, że odkryto podkop pod siedzibą gestapo przy alei Szucha. Niemcy utrzymują, że ma to być wspólny zamach Polaków i Żydów na archiwum gestapo. Jednym słowem: prowokacja na prowokacji.” (s. 143)
Adam Czerniaków
JA/ONI, I
„Idę do Meisingera i Kamlaha w sprawie „ghetta”. Przyjął mnie Brandt, któremu powiedziałemoswoich obiekcjach w sprawie murów. Następnie do Brauna adj[utanta] Leitsa -t o samo. Poruszyłem sprawę mac. Odpowiedział, że Wirtschafts Abtg. w „dystrykcie”. Zostawiłem notatkę i zapowiedziałem, że o 9 rano będę u niego. 2 razy byłem w komendanturze u majora Kamlah, lecz gonie zastałem. Siedzi na vis a vis pokoju Richtera,o którego linii mam pomówić. Pójdę w poniedziałek do niego.” [6 IV 1940] (s. 81)
„W programie Stadtpräsident i major Kamlah w komendanturze w sprawie linii Richtera. Rano u Brauna. Zarzuca, że chodzę do „dystryktu” w sprawie murów. Mace nie do nich należą. Major Kamlah w komendanturze wysłuchał mnie w sprawie murów i poruszy tę sprawę.” [8 IV 1940] (s. 82)
„Wezwany na 8.30 do SS. Poruszyłem sprawę Bieleńki. Brandt prosi o zawiadomienie go, kiedy mace nadejdą. Poruszyłem sprawę murów. Dałem materiał.” [9 IV 1940] (s. 82)
„SS -mury (interwencja u SS w Ordnungspolizei).” [15 IV 1940] (s. 83)
„Wezwany do Ordnungspolizei na jutro na 9-tą.” [18 IV 1940] (s. 84)
„Rano. Do Gminy Niemiec z robotnikiem o wypłatę lonu. Obruszył się na moją uwagę, że przychodzi podburzony. Sekcyjny – obecny przy tym – nadmienił, że jednak podburzono przeciwko Gminie. Potem Templowa z płaczem, krzykiem i wyrzutami, że nic nie zrobiłem dla jej męża i że o 6 rano dziś go wysłano. Celem uspokojenia jej pojechałem z nią do Gestapo i interweniowałem. Tam nic nie wiedzą o wysyłce. Zbadają. Wróciłem do Gminy.” [20 VI 1940] (s. 98)
JA, II B
„Rano Gmina. Potem w Gestapo. Przedstawiłem Mendemu plan odczytów Zweibauma etc. celem zalegalizowania ich. Dziś odbyło się pod protektoratem dra Milejkowskiego rytualne obrzezanie w jakiejś rodzinie dla lekarza etc. Gestapo. Potem demonstracja dorosłego człowieka.” (s. 140)
„Rano Gmina. Potem u Mendego w sprawie Lagerschutzu i wczorajszych wykroczeń na Lesznie5. U Brandta w sprawie ostatnich wypadków. Potem u Kratza w sprawie epidemii. Zameldowałem się do K., polecił przyjść w poniedziałek. Z obozów pracy wieści smutne. Żywność mała, stosunek niedobry. Wczoraj Lagschutz wziął do obozu 3 porządkowych, 2 z nich zwolniono, 1 poszedł.” (s. 140)
„Rano Gmina. Potem do Brandta.” (s.141)
„Doręczyłem memo w sprawie traktowania naszych robotników w obozach (9 nie żyje). Opowiedziałem, jak młody robotnik wrócił z Łąki bez butów i ubrania, które mu dano w Gminie! Potem miałem się zameldować z Szeryńskim do Ka[h]9 . Ale w korytarzu mnie zatrzymał Bonifer i wziął do siebie. Zapytał, czy wiem, co to jest Urząd Walki z Lichwą i czy utrzymuję z nimi kontakt. Odpowiedziałem, że zameldowali się u mnie, ale nie otrzymawszy rozkazu nie wszedłem w żaden stosunek. Zapytał, po co był w Warszawie Merin10 . Wczoraj rozplakatowano moją odezwę o sobocie. Pomimo deszczu zbierają się tłumnie dla odczytania odezwy.” (s.141)
„Gmina Rano. Potem u Auerswalda. Oświadczył, że gubernator odłożył intromisję na przyszły tydzienń. Potem u Kamlah. Doręczyłem memo o obozach i o położeniu uchodźców oraz dane o śmiertelności.” (s. 180)
„Rano Gmina. O 10-ej w Ordnungspolizei u Kommandeura Petscha i szefa jego sztabu Schaefera. Referowałem stan ludności i śmiertelność. Potem u Kamlah.” (s. 186)
„Rano u Mendego. Dał mi zestawienie zmarłych (grupa w Oświęcimiu i Buchenwaldzie).” (s. 207)
Emanuel Ringelblum
ONI, I
„Co stracono w dziedzinie nauki żydowskiej w Warszawie? Archiwum na Jezuickiej [1-3], XIX w., 1832[?]-1863, walki wolnościowe, ruchy społeczne, historia gospodarcza, historia przemysłu. Archiwum Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego, cenzura, szkolnictwo. Wszystkie obrazy Weinlesa, rękopisy Trunka. Rozsiane i rozrzucone.” (s. 10)
„Wytrwałość kobiet. [Kobiety jako] głowy rodzin. Mężczyźni nie wychodzą na zewnątrz. Kiedy […] ona nie ustępuje. Biegnie za nimi, krzyczy, lamentuje, ‘miłościwy panie’ […], nie boi się żadnych żołnierzy. Stoi w długich kolejkach […] część przyjmują do pracy. Znikła wystrojona dama, […] przesiadująca w ‘Ziemiańskiej’ [Mazowiecka 12]. Kobiety, największe […] siedzą w biurze i załatwiają interesantów. Znikły eleganckie kapelusze […] w okresie wojny – chustka. Gdy trzeba iść w Aleje [Szucha] na […], to idzie córka lub żona. W najgorszym razie stoi w holu i czeka […] kiedy trzeba przenieść paczki ze sklepu, kiedy trzeba przewieźć rzeczy […] idą mąż, brat, a po tamtej stronie – żona. Wiele […] prowadzi gospodarstwo, czeka w kolejkach po węgiel […] po polskiej stronie. Wszędzie kobieta, gdyż [mężczyzn] zabrano do różnych robót […] przez radio, a potem przez komendantów. Tysiące ludzi podczas oblężenia zabrano [?] do robót obronnych, kopania okopów. Zabrano tysiące ludzi i […] nie ma żadnej pracy dla wszystkich. Nie ma łopat. […] na początku był nawet projekt, [żeby] odrodzić rachityczny […] zaprosić do współpracy nie bacząc na […] nie traćcie odwagi [?].” (s. 43-44)
„U żydowskiego krawca zabrali garnitur, który dał mu do szycia chrześcijanin. Chrześcijanin grozi Aleją [Szucha], jeżeli [Żyd] nie zwróci mu [ubrania] w ciągu tygodnia.” (s. 50)
„Przypadek i samowola. Pani Bach [?] [w przypisie: może to być kryptonim żony Eliezera Lipe Blocha] udała się do Galei [Gestapo] w sprawie ausweisu. Za pierwszym razem bez wyjaśnienia kazali iść do domu. Za drugim powiedzieli, żeby przyszła za miesiąc, choć [wyrobienie ausweisu] trwa tylko kilka dni. Za trzecim razem [skrzyczeli ją, że] przecież kazali jej przyjść po miesiącu, to nachodzenie jest typowo żydowskie, ale tempo jest przecież niemieckie, powiedzieli kobiecie: ‘Los’! Przyszła czwarty raz, zastała innego [urzędnika] i otrzymała ausweis.” (s. 103)
Mary Berg
JA/ONI, IID
15.VI.42’: „Po wielu próbach matka całkiem przypadkowo znalazła drogę do gabinetu Nikolausa*. Kilka dni temu spotkała przyjaciela, który powiedział jej, że zna pewnego Żyda pracującego pod zwierzchnictwem Orfa, zastępcy Nikolausa. Nazywa się Z.; okazuje się, że znaliśmy się w Łodzi. Matka spotkała się z Z., który obiecał jej pomóc. Opowiedział, jak wpadł w szpony Gestapo. Aresztowano go przy próbie przekroczenia z podrobionym paszportem niemieckiej granicy i po długich, wyrafinowanych torturach zmuszono do współpracy z Gestapo. Obecnie pracuje jako tłumacz z polskiego na niemiecki w komendzie głównej przy alei Szucha. Pochodzi ze znanej łódzkiej rodziny i wydaje się, że mimo swojego położenia pozostał przyzwoitym człowiekiem. Robi dla nas wszystko, co w jego mocy. Zarejestrował nazwisko matki w Gestapo i obiecuje, że będzie nas informował na bieżąco o przebiegu wydarzeń” (s. 256-257).
JA; IIIA
SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Nasza rodzina internowanych na Pawiaku liczy obecnie sześćdziesiąt cztery osoby. Zjednoczeni wspólnym, nieznanym losem, staramy się jak najlepiej zorganizować nasze szare, nieszczęśliwe życie. Wybraliśmy swego przedstawiciela, pana S., który od czasu do czasu omawia nasze sprawy z komisarzem Nikolausem. Ten dżentelmen jest obywatelem Kostaryki. Znakomicie włada niemieckim i umie sobie radzić z komisarzem. Dwa razy w tygodniu możemy korzystać z więziennego telefonu, żeby porozumieć się z dowództwem Gestapo przy alei Szucha” (s. 286-287).
JA/ONI, IVA
17.XII.42’: „Dita W., jedna z przybyłych wczoraj osób, zeszłego wieczoru opowiadała nam o tym, co słyszała na temat obozu w Treblince. Podczas częstych wizyt w siedzibie Gestapo przy alei Szucha poznała pewnego Niemca, który był funkcjonariuszem w tym obozie zagłady. Nie zdając sobie sprawy, że rozmawia z Żydówką, opowiadał jej z wielkim zadowoleniem, jak morduje się tam deportowanych Żydów, i zapewniał, iż Niemcy ostatecznie „wykończą” ich wszystkich. Na Umschlagplatzu do każdego z bydlęcych wagonów ładuje się po sto pięćdziesiąt osób, a podłogi pokrywa się cienką warstwą wapna. Wagony nie mają okien ani innych otworów. Ludzie są ściśnięci, jak tylko się da, bez dostatecznego dostępu powietrza, bez jedzenia i wody. Wagony często zostawia się na stacji przy ulicy Stawki na dwa lub trzy dni. Uwięzieni muszą załatwiać swoje potrzeby naturalne w zamkniętych wagonach, w wyniku czego wapno się rozpuszcza, wypełniając wnętrze trującymi oparami. Tych, którzy przeżyli, po wyjściu na stacji w Treblince segreguje się według zawodów. Szewców, krawców itp. grupuje się osobno, żeby natchnąć ofiary wiarą w to, że dostaną zatrudnienie w warsztatach. Jedyny zaś cel polega na tym, żeby posłuszniej szli na śmierć. Kobiety oddziela się od mężczyzn (s. 332-333).
JA, IVA
17.I.43’: „Zaraz mamy wyjechać. Nasz bagaż jest już spakowany. Siedzimy w płaszczach, czekamy. Wczesnym rankiem przyszedł Obersturmführer Fleck, żeby nas zabrać do dowództwa Gestapo przy alei Szucha na pożegnanie z naszymi przyjaciółmi ze strony aryjskiej. Zezwolenie na pożegnanie się z naszymi przyjaciółmi gojami uzyskał nasz przedstawiciel, pan S., który musiał długo negocjować z komisarzem Nikolausem, zanim ten się zgodził. O dziesiątej rano wyjechaliśmy ciężarówkami z Pawiaka. Ulice getta były puste i martwe. W wielu domach w szeroko otwartych mimo chłodu oknach trzepotały na wietrze kotary. Wewnątrz było widać poprzewracane meble, porozbijane szyby w drzwiach kredensów, odzież i pościel leżące na podłogach. Rabusie i mordercy pozostawili swoje piętno. W wielu sklepach drzwi były uchylone, na ladach zalegały chaotycznie porozrzucane towary. Na niektórych ulicach porzucono meble i potłuczoną porcelanę. Przy wyjściu z getta na ulicy Nalewki ujrzałam żydowskiego policjanta dosypującego węgla do piecyka. Strażnik niemiecki grzał przy nim ręce. Po stronie aryjskiej widziało się niewielu ludzi. Tu i tam wyludnioną arterią przemykał pospiesznie jakiś przechodzień. Kiedy ci przechodnie dostrzegali naszą ciężarówkę – pełną ludzi eskortowanych przez hitlerowców – smutno potrząsali głowami. Na pewno myśleli, że urządzono łapankę, żeby wywieźć nas do obozów pracy w Niemczech” (s. 340-341).
17.I.42’: „W alei Szucha zobaczyliśmy panią Zofię K., zaprzyjaźnioną z nami gojkę, która tyle nam pomogła. Przyniosła nam paczkę zawierającą chleb, ciastka i cukierki. Żegnając się z nami, płakała. Hitlerowcy nie pozwolili nam zostać tam zbyt długo i po godzinie zabrali nas z powrotem na Pawiak. Zapowiedziano, żebyśmy przygotowali się do natychmiastowego wyjazdu. […] Czekając na wyjazd, widzimy transporty ludzi wysyłanych z Pawiaka do obozu w Oświęcimiu. Czy i nas hitlerowcy zamierzają tam wysłać?” (s. 341-342)
Bibliografia
– Noemi Szac-Wajnkranc, Przeminęło z ogniem. Pamiętnik. Pisany w Warszawie w okresie od założenia getta do jego likwidacji, przedmowa Efroim Kaganowski, Wydawnictwo Myśl, Warszawa 1990.
– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.
– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.
– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy. t. 29: Pisma Emanuela Ringelbluma z getta, oprac. J. Nalewajko-Kulikov, Warszawa 2018.
– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.