Choroby
Było tu kilku drzemiących na słońcu pijaków czy złodziei, dwie śmieciarki i jedna kochająca się para, złożona z trędowatej kobiety i suchotniczego mężczyzny, który nie miał nosa. Zdawało się, że to nie ludzie, ale widma ukrytych tutaj chorób […] (I, 174)
Lalka jest powieścią o Warszawie lat jeszcze pozytywizmu, ale już końca optymistycznych nadziei, wiązanych z rozwojem cywilizacji technicznej i nauki. Złudzenia nikną, rozbijane między innymi przez fatalne warunki bytu szerszych warstw ludności. Szerzą się choroby cywilizacyjne – skutek braku higieny osobistej, niewłaściwego odżywiania, a nawet głodu i nędzy. Doktor Szuman uważał, że to właśnie było powodem wielkiej śmiertelności między nimi, krótkiego życia i charlactwa.
Prus pisze w Lalce o chorobach mieszkańców Powiśla: suchotach (czyli gruźlicy) i syfilisie (nazwa choroby nie została użyta w powieści, ale wspomniany na wstępie cytat wyraźnie wskazuje jej objawy), a Rzecki wspomina o zgniłej gorączce, która trawiła żołnierzy w czasie kampanii węgierskiej. W powieści mowa jest także o groźnych epidemiach, takich jak tyfus, na który chorowali żołnierze rosyjscy podczas wojny bałkańskiej, a nawet pani Misiewiczowa, która kiedyś była w tyfusie. Jak grom spada na warszawiaków wiadomość o wybuchu dżumy w Wietlance: – Dżuma?… tu?… w Warszawie?… A co, Helenko, nie mówiłam?… Aaa… już zginęliśmy wszyscy!… Bo to w czasie dżumy każdy zamyka się w domu… jedzenie podają sobie na drągach… trupów ściągają do dołów hakami…
Rzecki uskarżał się na różne dolegliwości: – Taki jestem chory […] mam podobno wadę serca… Ale to przejdzie… przejdzie… Jego stan zdrowia pogorszył się po zniknięciu Wokulskiego, kiedy rozwiały się też polityczne złudzenia i doszło do konfliktu z nowym właścicielem sklepu. Wokulski przeżywał nagłe zmiany nastroju, miewał halucynacje, dręczył go strach (Szedł i lękał się spojrzeć za siebie; zdawało mu się, że […] jest jak zdeptany robak, który wlecze za sobą wnętrzności.) Wyraźne okresy apatii (wpadł w jakiś dziwny letarg) przeplatały się u niego ze stanami euforii. Podobnie jak Rzecki (który nie dbał o to, czy ma gorączkę), Wokulski bagatelizował swoje dolegliwości, nie widząc sensu kuracji (mówi do Szumana: […] to daj spokój leczeniu.).
W powieści wspomina się wiele innych chorób, ciężkich i bagatelnych. Są wśród nich: paraliż, na który cierpi od 5 lat mąż baronowej von Ples, żółta febra (wirusowa choroba zakaźna przenoszona przez komary), kamienie nerkowe (o Napoleonie III nadmienia się, że chorował na kamień), fluksja (Krzeszowski: wyglądam jak stara małpa chora na fluksję), tasiemiec (inaczej soliter). Przedstawicieli arystokracji trapiły również migreny, indiosykrazja i najróżniejsze choroby nerwowe. Wiek XIX przyniósł ze sobą nowe kreacje bohaterów, którzy chorują na rozstrojenie nerwowe, rozdrażnienie czy biedne nerwy. Na nerwy cierpią m.in.: hrabina Karolowa (cała Joasia […] Nerwy, zawsze nerwy!…), spazmów dostają: Małgorzata Minclowa, a przede wszystkim nieszczęśliwa baronowa Krzeszowska.
Wielu bohaterom Lalki dokuczają choroby oczu. Źle widzi Rzecki, który przez binokle odczytuje całodzienny rozkład zajęć, a w półmroku swego pokoju musi mrużyć oczy i podprowadzać gościa do okna, aby rozpoznać w nim Wokulskiego. Baron Krzeszowski, któremu często drga lewa powieka, poprawia stale spadające mu z nosa okulary (w pojedynku z Wokulskim chybia właśnie dlatego, że w ostatniej chwili, przed oddaniem strzału, przechyliły mu się binokle). Przez monokl natomiast impertynencko przygląda się Wokulskiemu jeden z gości kawiarni w Paryżu. Stary Szlangbaum często zakłada okulary na czoło, aby – kiedy tylko tego potrzebuje – zsunąć je na swoje zmęczone oczy. Opatrzony rączką model binokli przykłada do oczu staruszka prezesowa, rozmawiając z Wokulskim w Zasławku.
Bogaci bohaterowie trapieni różnymi dolegliwościami zwołują konsylia lekarskie (pan Łęcki i baron Dalski), a na kurację udają się na wieś albo za granicę, do wód (w zakwestionowanej przez cenzurę carską pierwotnej wersji odcinka rozdziału Pierwsze ostrzeżenie, dołączanym do powieści jako Aneks, Suzin proponuje Wokulskiemu zasięgnięcie porady u doktorów i wyjazd do Karlsbadu) albo poddają się leczeniu „magnetyzmem” (jak pacjenci Palmieriego w Paryżu). Prus przywołuje w powieści rzeczywiste postaci sławnych lekarzy – Ignacego Baranowskiego i Tytusa Chałubińskiego, którzy zalecili baronowi Dalskiemu szanowanie się i ożenek (co miało zdecydowanie wpłynąć na poprawę stanu jego zdrowia). Stary baron za wszelką cenę stara się uniknąć przeziębienia: nieustannie zasłaniał sobie gardło, sprawdzał, czy okno jest dobrze zamknięte, i siedział w przedziale coraz na innym miejscu z obawy przeciągów.
Biedni leczą się raczej sami, wykorzystując wszelkie sposoby domowe. Raczek żeni się z ciotką Ignacego Rzeckiego, żeby jejmość smarowała mu plecy, a klienci sklepu Mincla kupują Lukrecji za grosz…, bowiem do leczenia powszechnie stosowano zioła i przyprawy – lukrecja i olej rycynowy łagodziły drobne dolegliwości żołądkowe, asafetyda (inaczej czarcie łajno, smrodzieniec) uspakajała.
W Lalce mówi się także o chorobach zwierząt. Wciąż niedomaga jednooki Ir, pies Rzeckiego, dolegliwości trapią też pojawiające się w powieści konie (dyrektor rajtszuli Miller oburza się na oskarżenie go o sprzedaż konia cierpiącego na koler – chorobę mózgu; mówi się o obtartych do krwi przez chomąto karkach zmęczonych koni pociągowych).
Czasem na kurację jest już za późno, a chorobę kończy śmierć. Na apopleksję umarł Tomasz Łęcki, który długo borykał się z dolegliwościami układu krążenia (Miałem mały atak z gorąca i irytacji… […] Krew uderzyła mi do głowy… ale to już przeszło…). Ciągłe przygnębienie miało wpływ na smutne zakończenie losów Rzeckiego: ze wszystkich stron ogarnęła go niepamięć i […] głęboka czarność, wśród której tylko […] dymnik świecił jak gwiazda […] Nareszcie i ta ostatnia gwiazda zgasła… Prus jednak ostatniemu rozdziałowi powieści nadał obiecujący tytuł: „Non omnis moriar…”. Nie wszystko zginie.
Bibliografia
- Encyklopedyja powszechna S. Orgelbranda, Warszawa 1859-1868.
- J. Bachórz, Wstęp do: B. Prus, Lalka, BN I 262, Wrocław 1991, 1998.
- J. Tomkowski, Mój pozytywizm (rozdz. IV: Wszyscy chorujemy na nerwy. Neurotyczni bohaterowie Prusa), Warszawa 1993.
- S. Milewski, Codzienność niegdysiejszej Warszawy, Warszawa 2010.