DWORZEC GŁÓWNY (poza gettem)
Adam Czerniaków
JA, I
„Z rana kanonada na dworzec w pobliżu.” [17.IX.1939] (s.36)
JA, I
„Od spalonego dworca padały iskry na szkołę.” [23.IX.1939] (s.37)
Emanuel Ringelblum
„«Szmalcownicy» kręcą się po ulicach i zatrzymują wszystkich o wyglądzie zbliżonym do semickiego. Odwiedzają place publiczne, szczególnie plac koło Dworca Głównego, cukiernie, restauracje oraz hotele, gdzie byli internowani Żydzi, obywatele cudzoziemscy, w poszukiwaniu Żydów.” (s. 64)
Mary Berg
JA/ONI, II B
26.VI.41’: „22 czerwca, o czwartej po południu nasz zespół teatralny wystawił tradycyjny spektakl niedzielny w sali szkoły tańca Weismana. Misza wyrecytował swój numer, następnie ja weszłam na scenę i – nie wiedzieć czemu – po raz pierwszy poczułam tremę. Siedzący za fortepianem Romek to zauważył i w charakterystyczny dla siebie sposób czule szepnął: „Nie bój się, tylko pamiętaj o tonacji!”. Spojrzeniem dodał mi odwagi i po kilku pierwszych taktach trema zniknęła. Zaśpiewałam pierwszą piosenkę i zaczęłam drugą, kiedy znienacka rozległ się straszliwy wybuch, a cała scena aż zadrżała. Przez okno zobaczyłam, jak zrujnowany budynek po drugiej stronie ulicy (trafiony podczas oblężenia Warszawy) rozpada się w gruzy. […] Kiedy skończyłam występ, w sali wybuchła panika i publiczność ruszyła pędem do wyjścia. Harry próbował zatrzymać widzów, lecz na próżno. Po paru chwilach sala opustoszała. Ktoś przyniósł wieść, że Rosjanie zbombardowali Dworzec Główny, a wiele domów przy Siennej, gdzie mieszkamy, zostało trafionych. Pobiegłam do wyjścia, lecz Romek mnie powstrzymał. Wyszliśmy dopiero wtedy, gdy wybuchy ustały. Na rogu Siennej i Sosnowej z ulgą zobaczyłam, że nasz dom stoi nietknięty” (s. 141-142).
JA/ONI, II B
26.VI.41’: „Po południu otrzymałam podziemny biuletyn, który głosił coś wręcz przeciwnego. Rosyjskie bombowce poważnie uszkodziły Dworzec Główny i tory na dużym obszarze. Zniszczyły także lotnisko na Okęciu. W kilku fabrykach zbrojeniowych zginęło wielu polskich robotników. Prasa podziemna obecnie ukazuje się częściej i spełnia ważną funkcję. Jej kartki niosą powiew nadziei i umacniają nasze morale. Chyba akurat trwa alarm – tak, słychać długi ryk syreny. Muszę biec, żeby obudzić naszego komendanta” (s. 144).
ONI, IV A
22.IX.42’: „W dzisiejszym „Nowym Kurierze Warszawskim” wydrukowano zaledwie parę linijek tekstu o nocnym nalocie. Według gazety nie zostały trafione żadne obiekty wojskowe. Dowiedzieliśmy się jednak, że w rzeczywistości wiele instalacji wojskowych uległo doszczętnemu zniszczeniu. W getcie trafione zostały: budynek sądów przy Lesznie i szpital, sporo domów wokół Pawiaka legło w gruzach, ale większość bomb spadła na lotniska wokół Warszawy i na Dworzec Główny” (s. 303).
Ita Dimant
Ja/Oni, III A
12.08.1942: “Koło dworca stoi policjant, do którego nasz nas doprowadza i któremu z kolei – tym razem zupełnie już bez przyczyny – gdyż i… on żyć potrzebuje, zostawiamy setkę. Tu nas także opuszcza nasz policjant i sami wchodzimy na dworzec.
Dzięki temu, że Abe ma o pół centymetra za długi nos i w dodatku czarne włosy, wprawne oczy tragarzy, którzy w ostatnich kilku tygodniach wielu już takich podróżnych widzieli, od razu nas poznały. Dwóch się do nas zbliża i się dowiadują, że chcemy jechać do Częstochowy. Radzą nam cichym głosem, oglądając się wokoło (by dodać wagi swemu postępowaniu…), byśmy im dali na wykupienie biletów, sami zaś zeszli na peron w miejscu, gdzie oni nam wskażą, i tam czekali. Pociąg odchodzi dopiero o wpół do trzeciej, a teraz jest zaledwie dziesiąta. Boże, myślę sobie, więc także i dobre dusze się na tej drodze spotyka? Schodzimy na peron i siadamy na jednej z ławek. Po kilku minutach ,,dobre dusze” przynoszą nam bilety, żądając za tę przysługę po sto złotych. Moja wiara w istnienie ,,dobrych dusz” rozwiała się tak szybko, jak przyszła. Wręczając im tę sumę, pytam: ,,Czy przynajmniej nam, panowie, nie nadeślecie innych?”. ,,Ależ skąd. Możecie sobie teraz spokojnie siedzieć i czekać na pociąg”.
Ale zaledwie upłynęło piętnaście minut, gdy prosto ku nam zbliża się jakiś kolejarz (wówczas nie wiedziałam, że to kolejarz. Myślałam, że to jakiś niemiecki urzędowy mundur). ,,Przepustka”. ,,Proszę. Po obejrzeniu: ,,Chodźcie ze mną”. ,,Po co?” ,,Tam wam pokażą dlaczego”. Ja już chcę wstać, ale tu Piniek był bardziej ,,uświadomiony”. (W pierwszych latach wojny wypadało mu dawać tyle łapówek, że wyrobił już sobie pewne doświadczenie). Odwołuje tego osobnika na bok, pytając po prostu – ile? Był skromny, zażądał tylko pięćdziesięciu złotych. Ale za pięć minut zjawił się drugi i gdy dochodziła godzina dwunasta – nie mieliśmy więcej niż pięćdziesiąt złotych z tysiąca pięciuset. Ostatni przed dwunastą powiedział, że nikt już do nas nie przyjdzie. Nie uwierzyliśmy mu i mamy jeszcze prawie trzy godziny czekania. Abe już całkiem nie panuje nad nerwami. Płacze jak dziecko (ma niezwykle miękkie usposobienie). Pyta się szantażystów, dlaczego to robią, próbuje ich przekonywać, jak nieładnie postępują. Nie chodzi mu o pieniądze, ale o to poniżenie, o to zdeptane poczucie człowieczeństwa. Lecz ja nie mam ani jednej łzy dla nich. Mogą robić, co chcą. Wiele razy wstawałam, by z nimi iść na żandarmerię, ze skamieniałą twarzą, bez jednego słowa. ,,Abe – mówię – jeśli się nie opanujesz, jeśli nie wykażesz choć trochę ambicji i nie przestaniesz pokazywać zmaltretowanych nerwów tym tylko się cieszącym i drwiącym z tego – po prostu od was odchodzę. Ja jestem dziewczyną i wykazuję więcej hartu od ciebie. Wstydź się. Zabiją nas, no to cóż? Raz się tylko umiera”. ,,Tak, żeby zabili – odpowiada – ale po co tak męczą i poniżają. Czyż jestem gorszym od nich?” ,,Bo miałeś nieszczęście urodzić się Żydem. Czyż jeszcze o tym nie wiesz?” ,,Tak bym jeszcze chciał zobaczyć moją mamę” – powiedział jeszcze i przestał płakać.
Siedzimy obok jakiejś budki czy czegoś w tym rodzaju i proponuję chłopcom, by tam się położyli na swoich plecakach. Mnie nikt nie zauważa, więc może do odejścia pociągu będziemy już mieli spokój. Rzeczywiście godzina obiadowa upływa spokojnie. Około drugiej zaczynają się znów zjawiać po kolei jacyś w kolejowych mundurach, przechodząc kilkakrotnie koło naszej ławki, ale że są na świeżo przysłani, a mój nos jest prawidłowo aryjski, więc nie mogą znaleźć tych ,,ofiar”, do których ich przysłano. Chłopców w szopie nie widać. Myślę właśnie, że już może będę miała do odejścia pociągu spokój, gdy zjawia się tragarz, który nam kupował bilety. Siada koło mnie i mówi, że nam pomoże dostać się do pociągu, gdyż jest okropny tłok i moglibyśmy zostać, co by było dla nas fatalne. Ale uprzedzam go, że już pieniędzy nie mam. ,,O, to się w paczce jeszcze coś znajdzie – powiada. Jeśli już więcej nikt nas nie będzie niepokoił i gdy będziemy już w pociągu, to dostanie wełniany sweter – przyrzekłam mu. A na pytanie, czemu nasłał nam tylu szantażystów, zaklina się, że to nie on zrobił. W tej samej chwili widzę, że znów po drugiej stronie ławki jakiś nas szuka i nie znajduje. W tej samej chwili tragarz obok mnie daje mu mrugnięciem oka znak, że to ja jestem. Tym razem zabrał zegarek Pinka. A do odejścia pociągu oddaliśmy po kolei złoty zegarek Abego, mój platynowy i moją obrączkę ślubną po Racheli. A naokoło stoi masa czekających ludzi na pociąg i ani jeden z nich nie wypowie słowa sprzeciwu. Prawda jest, że nic by nie pomogli, a sami się narazili – ale to nie zmienia faktu. A tragarz w żywe oczy mi się zapiera, że nie dawał znaku żadnego, a ludzie siedzący koło mnie mówią: “Pani by przecież nikt nie poznał, czemu pani jeździ z nimi”. Odwracam się do nich plecami. Po coś mam z nimi dyskutować?”(s. 75-77)
Bibliografia
– Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 – 23 VII 1942, oprac. Marian Fuks, Warszawa 1983.
– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.
– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.
– Ita Dimant, Moja cząstka życia, Warszawa 2002.