DZIKA 1-19

Perec Opoczyński

ONI, II

„Co im pozostało? Podrzucić dzieci czy je porzucić? Kazać pójść żebrać? Próbowały wszystkiego. Przecież wiele z takich sierot po prostu umarło z głodu. Wtedy przypomniało się o nich CENTOS-owi i zaczął je zbierać w określonych miejscach, często razem z dziećmi uchodźców, tymi zahartowanymi Żydziętami, które przeszły gehennę, wędrując z rodzicami zimą, w wielkie mrozy, z miasteczek, z których ich wyrzucono, do Warszawy. Do tych zaprawionych w biedzie dzieci miano, naturalnie, inny stosunek niż do tutejszych, warszawskich, już choćby dlatego, że znajdowały się w „punktach”, w tych słynnych punktach dla uchodźców w wielkich domach na Dzikiej (od numeru 1 do 19), Niskiej, Stawkach i innych, które są największymi siedliskami zakaźnych chorób.

Dzieci uchodźców w punktach trzeba było tylko zebrać w osobnych pokojach, i tak miały swój „dom”, w którym, tak jak dorośli, dostawali trochę chudej zupy z kawałkiem czarnego chleba, z czarną kawą słodzoną sacharyną.

Do tych właśnie dzieci uchodźców dołączono teraz dzieci ojców wysłanych na roboty przymusowe. Ale tej łaski nie mogły dostąpić wszystkie żony „obozowiczów”. I kiedy idziecie ulicą i widzicie młode kobiety z zapłakanymi oczami, stojące i żebrzące z dziećmi na ręku, proszące tak serdecznie, wzruszająco, to wiedzcie, że to są kobiety, których mężowie już od długich miesięcy są w obozach pracy przymusowej i jeśli dożyją one tego szczęścia, by zobaczyć swoich mężów, będą musiały wcześniej przygotować maści i bandaże do owijania ich spuchniętych od pracy po kolana w wodzie i błocie, pełnych pęcherzy nóg. Ale to się jeszcze nie stało, stoją więc i żebrzą na ulicach w imieniu swoich dzieci.” (Dzieci na bruku, s. 435)

Bibliografia

– Perec Opoczyński, Dzieci na bruku, w: Tenże: Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.