DZIKA 1-3-5

Stanisław Gombiński

ONI, II

„Słońce wędruje dalej – trafia do miasteczka uchodźców przy ul. Dzikiej 1-3-5. Staje. To już nie ludzie. W ich istotach nie ma już nic ludzkiego. Ożywiają się tylko, gdy im z rana kawałek chleba dają, w dzień talerz płynu, zupą zwanego. Chleb, chleb! Tu już nie ma higieny, nie ma pracy, nie ma chęci do pracy. Obojętnie patrzą na pomoc – jedyną pomoc może przynieść śmierć! Nikt nie nosi na sobie odzieży, z grzbietów zwisają łachmany. Waga mężczyzn nie przekracza 45 kg, kobiety 30 kg. Tu się tyfusu nie leczy, nie ma separacji, nie ma kwarantanny, nie ma kąpielisk. Tyfus przeszli – lub przechodzą – wszyscy. Obojętność na wszystko, zanik uczuć. Kał zalewa korytarze i pokoje, przecieka z pięter na dół, tworzy lepką, grząską masę. Zimą zwisają na zewnątrz okien stalaktyty ekskrementów. Ludzie niczego nie chcą, do niczego nie dążą, o nic nie walczą. To – dno.

Są ludzie, którzy walczą o nich, dla nich. Chcą im pomóc, ich wydźwignąć. Walka okropna, najcięższa, walka najdosłowniejsza – coraz ktoś pada od ukąszenia wszy. Daremne ich wysiłki – nic nie mogą zrobić, ciężar zbyt wielki. Miasteczko uchodźców – kilka tysięcy głów – wymiera. Pozostałe niedobitki giną w Wysiedleniu.” (s. 52-53)

ONI, III A  (22.07.1942)

„Miasteczko uchodźców [Dzika 1-3-5] to rezerwat nędzy w najczystszym, absolutnym pojęciu, tym ludziom jest obojętne, co się z nimi stanie, są już na dnie, gorzej żyć nie mogą, kiedy im każą ruszać, ruszają od razu, wychodzą, czynią nawet jakieś wysiłki, by kilkaset kroków przejść w jakimś ordynku, stawiają nogi, jakby chodzili ochotnie, jakby maszerowali…” (s. 74)

Bibliografia

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.