JANKOWO – GRODZISK MAZOWIECKI [TRASA]

Leokadia Schmidt

JA, VI C 

„Po załatwieniu tych wszystkich spraw ruszyłam w kierunku Grodziska na spotkanie z mężem. Droga z Jankowa do Grodziska była rzadko uczęszczana przez wysiedlonych z Warszawy. Po raz pierwszy sama tak długi i daleko szłam pieszo. Droga do następnej wsi, oddalonej o 8 km, prowadziła częściowo skrajem lasu, częściowo zaś na przełaj przez pola. Dzień był pochmurny i mżył drobny deszcz. Po dwugodzinnej wędrówce byłam skostniała i przemoczona zupełnie. Nie było żadnego domu, by zatrzymać się i odpocząć. Czasem wchodziłam głębiej w las, siadałam na mokrym mchu, a posępne myśli opadły mnie natychmiast […]. Gdy pod wieczór na pół żywa dowlokłam się wreszcie do maleńkiej wioski, gdzie jak się później dowiedziałam, nawet sołtysa nie było, zapukałam do pierwszej chaty z prośbą o przenocowanie w stodole lub stajni. Było mi wszystko gdzie, aby tylko znaleźć się pod dachem i nie moknąć. W izbie było ciepło, cała rodzina siedziała przy wieczerzy. Musiałam strasznie wyglądać, bo gospodyni bez słowa wpuściła mnie do środka. Kazała wejść do drugiej izby, nalała ciepłej wody do dużej miednicy. Dała mi również suchą odzież do przebrania. Następnie wskazała mi miejsce przy stole. Dostałam dużą miseczkę wrzącej zupy, kubek gorącego mleka i kawałek chleba […]. Tej nocy spałam na łóżku przykrytym ciepłą pierzyną i prosiłam Boga, by zaczęło świtać dopiero za miesiąc, tak mi było błogo i przyjemnie. Nazajutrz deszcz lał jak z cebra. Prosiłam gospodynię, aby mi pozwoliła pozostać, aż deszcz przestanie padać, na co się zgodziła. Trzeciego dnia wypogodziło się trochę i znalazł się chłop, który miał coś do załatwienia w odległej o 11 km wsi, i zabrał mnie ze sobą. Na drodze dowiedziałam się, że niedaleko idzie kolejka, która dojeżdża do Podkowy Leśnej, a stamtąd już niedaleko do Grodziska […]. Gdy wreszcie zmęczona i słaba znalazłam się w przepełnionej kolejce, odetchnęłam z ulgą […]. Było już popołudnie, gdy opuściłam Podkowę Leśną. Dzień był chłodny i deszczowy. Powlokłam się ociężale, trzęsąc się z zimna. Przemoczona do nitki, dostałam się jednak do Grodziska bez żadnych przeszkód. Udałam się przede wszystkim na rynek, wiedząc, że w każdym małym mieście można tam spotkać znajomych. Rynek w Grodzisku nie różnił się niczym od innych. Stały tam prowizoryczne stragany, gdzie sprzedawano przeważnie używaną odzież i żywność.” (s. 298-300)

Bibliografia

– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.