Kobiety i miłość
Kobiety – i mężczyźni. Oba te zbiory trzeba do pewnego stopnia rozpatrywać łącznie. Lalka podszyta jest erosem, a stosunki łączące kobiety i mężczyzn składają się nie na poboczny wątek powieści, ale jej główny nurt, podbudowany filozoficznymi poszukiwaniami Prusa. Relacje męsko-damskie ujmuje autor w trzech perspektywach: pokazuje ich wymiar biologiczny, popędowy, płciowy (kobiety i mężczyźni uganiają się za swoimi partnerami, tak jak psy za sukami w okresie rui). Na biegunie przeciwległym biologii kwitnie miłość romantyczna, oparta na wyidealizowanym obrazie partnerki, ukształtowanym poprzez poetyckie lektury; oddalona od rzeczywistych walorów obiektu uczuć, piękna i ślepa, wzniosła i śmieszna. Jest też trzecia perspektywa: flirt. Flirt zbliża do siebie biologię i konwencję, przechylając się to w jedną stronę, to w drugą. Są flirty namiętne, sprzyjające zbliżeniom, i flirty towarzyskie, rozkwitające w grze spojrzeń, dwuznaczności, nigdy nie wypowiedzianych uczuć. Flirt mógłby odegrać ważną rolę społeczną i terapeutyczną, dając upust napięciom, które z różnych względów nie mogą ulec zaspokojeniu, gdyby był akceptowany przez wszystkich bohaterów Lalki. A tak jednak nie jest. Wokulski nie umie przyjąć flirtu jako trudno rozpoznawalnej, nieuczciwej gry pozorów. Pozostaje mu więc udręka (lub perwersyjna rozkosz) podlegania wszystkim trzem rodzajom impulsów, płynących z seksualności, kultury wysokiej i praktyki społecznej (obyczaju). Rozeznanie się w tym galimatiasie zabiera bohaterowi Prusa wiele lat życia i skazuje go na cierpienie (doświadczają go i inne postaci; wyjątkiem jest pani Meliton, która zrozumiawszy, że flirt rządzi światem, zaczęła na ułatwianiu kontaktów i przekazywaniu intymnych informacji zarabiać pieniądze).
Wyznawcami romantycznej miłości są w powieści mężczyźni – Wokulski, niegdyś Szuman (niedoszły samobójca) i Rzecki (ulegający platonicznie urokowi pięknych dam), a nie kobiety. Kobiety przynależą do sfery flirtu i biologii, czasami nawet do „kultury kłamstwa”. Flirtują Izabela Łęcka, Kazia Wąsowska, Ewelina Janocka, przymierza się do tej roli jej siostra, Felcia. Sidła na mężczyzn zastawiają Kasia Hopfer i Małgorzata Minclowa. Interesujące są powody wszechobecnych flirtów. W przypadku apetycznej wdówki, Wąsowskiej, grę odgrywa – być może – nieposkromiony temperament; w przypadku chłodnej Izabeli raczej chęć podniesienia własnej wartości w oczach starającego się o nią Wokulskiego (kochani są wszak przede wszystkim ci, których kochają inni), ale również fantazmatyczne marzenia o porywających przeżyciach projektowane na przypadkowych partnerów. Romansując ze Starskim być może chce być przez niego brutalnie uwiedziona, tak jak uwodzi on inne, liczne kochanki. O „gwałcie” pociągającym kobiety wspomina w rozmowie z Wokulskim Wąsowska (wdówka zauważa, że gdyby Wokulski zachowywał się energiczniej, podbiłby Izabelę bez kłopotów). Ewelina Janocka, blada i anemiczna narzeczona, potem żona barona nie umie wyrzec się przystojnego kochanka. I oszukuje z całą premedytacją zakochanego w niej bez pamięci Dalskiego. Fela (i Kasia) próbują ulokować swoje pierwsze uczucia, Małgorzata Minclowa kocha Wokulskiego miłością w jej życiu ostatnią, narażając się na śmieszność, a w końcu na śmierć (prawdopodobnie pod wpływem ostrej reakcji alergicznej na zaaplikowany sobie środek odmładzający).
Prus surowo traktuje swoje bohaterki, stawiając obok kokietek nieszczere intrygantki (hrabina Karolowa) czy histeryczki o mentalności pani Dulskiej (baronowa Krzeszowska). Wydaje się, że kobietą zupełnie innego pokroju jest Helena Stawska, wzorowa pani domu, żona i córka, przez całe życie oddana innym. Zakochana w Wokulskim deklaruje w rozmowie z matką swoje uczucia, ale nie robi nic, by dowiedział się o nich wybranek serca. Nie walczy o swoje szczęście, pozostaje bierna i apatyczna, wreszcie usuwa się ze sceny gdzieś pod Częstochowę. Inna jest prezesowa Zasławska, ale jej inność stanowi funkcję wieku: prezesowa nie bierze już udziału w najpotężniejszej i najpowszechniejszej grze świata – w grze erotycznej. Dlatego widzi wszystkie jej podłości, martwi się o małżeństwo Dalskiego i Eweliny i zdaje się ostrzegać również Wokulskiego przed popadnięciem w śmieszność (lub wręcz w rolę rogacza).
Lalka byłaby powieścią jednoznacznie mizoginiczną, gdyby nie sposób prowadzenia narracji przez Prusa. O „podłościach” kobiet dowiadujemy się prawie zawsze od innych bohaterów, nie zawsze całkowicie wiarygodnych, lub z narracji o osłabionej funkcji prawdziwościowej (majaki, odbicie w oknie). Tak prezentuje się historia „romansu” Izabeli ze Starskim. Coś między nimi było, ale co dokładnie, tego nie umiemy powiedzieć. Jakaś niejasna sytuacja w breku na wsi, cielesna bliskość w pociągu do Krakowa, intymna rozmowa zdradzająca intymne fakty – ale czy Wokulski widział wszystko wyraźnie czy słyszał cichą rozmowę prowadzoną w obcym języku, świeżo przyswojonym lub przyswajanym? Czy Izabela zdradziła go lub gotowa byłaby zrobić to po ślubie? Nie mamy pewności (pamiętamy, że obraża się, gdy Molinari robi jej jakąś niestosowną propozycję); odgraża się Starskiemu, że go nie wpuści do domu, jeśli po ślubie nie zaprzestanie swoich umizgów). Pewne jest tylko to, że stosunek siły między nią a Wokulskim nigdy nie był równy. On był zawsze gotów na więcej, prawdę mówiąc – na wszystko. Ona, oswajając się z myślą o małżeństwie, pozostała uczuciowo niezależna, nakierowana na innych adoratorów i przedstawicieli swojej sfery. Nie pokochała przyszłego męża, a w każdym razie kochała go nie tak, jak on kochał ją. Pragnęła zachować tę swoistą przewagę także po ślubie, pragnęła bezwzględnej adoracji w zamian za łaskawą przychylność i dostępność. Nie wiemy, czy Izabela była wiarołomna, ale wiemy, że pragnęła okręcić sobie męża wokół palca, wykorzystując uczucie, którego nie zamierzała odwzajemnić (Prawdziwa miłość ma zawiązane oczy, powiedziała Izabela pani Wąsowskiej). To jest – oczywiście – pewnego rodzaju podłość, skandal. Wymagać miłości – i nie kochać. Oczekiwać miłości i odmawiać własnych uczuć. Tak chyba można określić „winę” Izabeli, pamiętając jednak, że serce nie sługa. Często kochamy ludzi nieodpowiednich, porzucamy wartościowych. Miłość jest z natury rzeczy niesprawiedliwa, nielogiczna, ułomna. Prus z tym właśnie nie mógł się pogodzić. Choć wyrzekał na nieżyciowe i ogłupiające ideały romantyczne, towarzyską obłudę, która tolerowała romans, niekonsekwencję i nieuczciwość kobiet, które nosiły aureole świętości, a postępowały jak ladacznice, w gruncie rzeczy chodziło o miłość. O niemożność zrozumienia jej mechanizmów, podporządkowania czemukolwiek, ujęcia w jakikolwiek system.
Był jednak niekonsekwentny. Nie mógł wybaczyć Izabeli „gry” z Wokulskim, ale nie potępiał swego bohatera za małżeństwo z Minclową, do którego wniósł on uczciwość, ale nie miłość. Niby akceptował związek zawarty dla pieniędzy, ale postawa Izabeli wzbudzała w autorze opór: Wokulski powinien zostać doceniony. Tylko ktoś płytki, pozbawiony duszy mógł się na nim nie poznać! – do takiej konkluzji zdaje się prowadzić autor powieści.
Poza stereotyp kokietki wykracza także pani Wąsowska. Wprawdzie „zaczepia” i prowokuje mężczyzn samą swoją obecnością (ma piękne włosy, „posągową” figurę, wyzywająco się ubiera, nie kryje swoich atutów), ale jest skłonna porzucić wszystkie konwenanse, by otwarcie rozmawiać z Wokulskim o erotyce, związkach kobiet i mężczyzn, o prawdzie życia. Zdaje się, że jest kryptoemancypantką (w towarzystwie nie afiszowano się z takimi poglądami), tzn. kobietą pragnącą wolności, także erotycznej, a ponieważ dama ze sfery arystokratycznej nie mogła upominać się o to jawnie, Wąsowska akceptowała flirt i zdradę jako sposób poszerzania pola osobistych swobód. Wokulski odrzucał tę argumentację, obstając po kupiecku przy tym, że związek kobiety i mężczyzny to spółka, w której partnerzy powinni grać czystymi kartami, wnosząc ten kapitał, który został obiecany (przynajmniej lojalność, wierność). Na argument Wąsowskiej, że mężczyźni cieszą się dużo większą wolnością obyczajową, odpowiadał, że skromność kobiet zjednuje im podziw męski, stanowiący jedną z podstaw miłości idealnej: jeszcze kiedy jesteśmy dziećmi, tłomaczą, żeśmy zwierzęta i że jedynym sposobem uczłowieczenia się jest miłość dla kobiety której szlachetność, niewinność i wierność trochę powściągają świat od zupełnego zbydlęcenia). Pośrednio Prus zauważa, że emancypacja kobiet, emancypacja w sferze erotyki może przynieść tylko negatywne skutki społeczne. Swoboda obyczajowa mężczyzn, sprzyjająca np. prostytucji, może zostać zrównoważona tylko przez „czynnik” kobiecy: przez ich uczciwość, nieskazitelność, anielskość. To jedyna droga do nawrócenia grzeszników i uratowania świata przed upadkiem.
Wąsowska i Wokulski nigdy nie uzgodnili swoich poglądów, ale byli ludźmi podobnego pokroju: łączyła ich odwaga, krytyczny stosunek do norm obyczajowych, niekonwencjonalny sposób zachowania. Prus sugeruje, że Wąsowska zakochała się w Wokulskim, ale nie starała się pozyskać wzajemności, ponieważ wiedziała, że człowiek kochający tak, jak niegdyś Wokulski Izabelę, nie będzie mógł powtórzyć tamtego uczucia. A z tego wynika, że marzeniem energicznej wdówki był nie flirt, lecz miłość. Wielka, romantyczna, jedyna. Wokulski wiele zawdzięczał kontaktowi z Wąsowską. Po pierwsze, dzięki niej mógł skonfrontować swoje poglądy na miłość i małżeństwo ze swobodnie myślącą, niekonwencjonalną kobietą; mógł bez skrępowania wyrażać swoje myśli, czego wcześniej nie doznał nawet w stosunkach z narzeczoną. Po drugie, rozmawiał intymnie z piękną kobietą, której nie kochał, co pozwalało mu na zastosowanie wszystkich chwytów, nawet siłowania się na ręce! Spotkanie to umożliwiało nie tylko zderzenie poglądów, ale i ludzi, płci. Wcześniej bohater jedynie „odbijał się” od Izabeli, tracił głowę, zapominał języka, popadał w szaleństwo lub rozczulenie. Podziwiał ją lub odczuwał przykre rozczarowanie, bliskie niechęci. Tutaj mógł się zmierzyć z kobiecością we miarę wyrównanym pojedynku: Wąsowska pobudziła go, ale nie podporządkowała. Po wyjściu od niej poczuł się ocalony, wolny: Odzyskałem siebie i znowu należę do siebie.
Prus przenosi ostatecznie stosunki kobiet i mężczyzn z płaszczyzny psychologiczno-obyczajowej na cywilizacyjną. Ustami Szumana wygłasza opinię, że w naturze Polaków leżą skłonności do marnotrawienia własnych zasobów: Wasze kobiety są akurat tyle warte, co i mężczyźni. Ubolewa, że marzenia erotyczne wytrącają z rąk siły do pracy. W systemie filozofii praktycznej Prusa (Najogólniejsze ideały życiowe) nie uczucie zwieńcza koronę ludzkiej działalności, ale wola, zdolność podejmowania czynów o znaczeniu obiektywnym. Najwartościowsi bohaterowie Lalki rozmieniają się na drobne: Wokulski porzuca wszystko, co zgromadził i zdobył, Ochocki traci czas na towarzyskie romanse: hula po Warszawie z tą ładną Wąsowską, dla której więcej znaczy tancerz aniżeli największy wynalazca. Rozbuchane uczucia, niewłaściwie adresowane, stanowią o przyczynach klęski cywilizacyjnej, o drugorzędności Polaków jako społeczeństwa.
Można poglądy Prusa na kobiecość lokować w obrębie jego roztrząsań z zakresu filozofii praktycznej, można szukać dla nich wytłumaczenia w mizoginizmie, stanowiącym reakcję na rozwijający się wówczas dyskurs emancypacyjny. Można też uznać, że rewersem emancypacji, zmieniającej położenie kobiet w społeczeństwie, jest kryzys męskości, którego doświadczali bohaterowie Lalki. Można wreszcie przyjąć, że powieść Prusa to „fragment dyskursu miłosnego”, próba wykreowania nowych reguł uczuciowych epoki postromantycznej.
→ Łęcka Izabela; → Małżeństwo; → Stawska Helena; → Wąsowska Kazimiera.
Bibliografia
- J. Bachórz, Wstęp do B. Prus, Lalka, BN I 262, Wrocław 1991.
- M. Rabikowska, Sprawa kobieca w „Lalce”, czyli mizoginizm zneutralizowany, w: Jubileuszowe „żniwo u Prusa”, red. Z. Przybyła, Częstochowa 1998.
- M. Rudkowska, „Biedny Wokulski!”, w: Świat „Lalki”. 15 studiów, red. J.A. Malik, Lublin 2005.
- H. Markiewicz, Duże i małe zagadki „Lalki”, „Ruch Literacki” 2009, z. 6.