LESZNO 76 (Szop Schultza)
Władysław Szpilman
ONI, III A
„Ten straszny dla nas okres był czasem wspaniałych interesów dla Niemców. Niemieckie firmy wyrastały w getcie jak grzyby po deszczu i każda z nich gotowa była wystawić zaświadczenie o pracy, oczywiście za odpowiednią sumę, sięgającą tysięcy. Lecz wysokość tych sum nikogo nie odstraszała. Przed firmami stały kolejki, które przed biurami naprawdę ważnych i wielkich fabryk, jak „Toebbens” czy „Schultz”, urastały do ogromnych rozmiarów. Ci, którzy szczęśliwie zdobyli zaświadczenia pracy, przyczepiali sobie do ubrań małe kartoniki z nazwą organizacji, w której mieli ponoć pracować. Wierzyli, że to ochroni ich przed wysiedleniem.” (s. 87)
Leokadia Schmidt
JA, III A
„W tym czasie rozpoczęto już przydzielać mieszkania. Ulica Ogrodowa 27 i 29 miała już komplet mieszkańców z fabryki naszego Schultza. Ponieważ nie wszyscy pracownicy znaleźli ta zakwaterowanie, zaczęto opróżniać dom przyległy do fabryki przy ulicy Leszno 76. Tam po wielkich staraniach i protekcji Jadzi otrzymaliśmy przydział na mieszkanie dwuizbowe. Niestety nie można go było jeszcze zająć, gdy poprzedni lokatorzy nie otrzymali przydziału w swoim szopie.” (s. 38)
ONI, III A
„W naszym skoszarowanym domu ludzie wyszukiwali sobie indywidualne i zbiorowe kryjówki. Jedna ze zbiorowych kryjówek mieściła się na strychach domów Leszna 76 i 74 oraz w sąsiednim, przy ulicy Nowolipie 67. Za pomocą wybitych otworów w murach można było przejść z jednego strychu na drugi. Do tej kryjówki wchodziło się po drabinie z naszej klatki schodowej. Przeważnie kryły się w niej kobiety z dziećmi oraz starcy niezdolni do pracy.” (s. 44)
JA, III A
„Drugiego dnia na terenie fabrycznym na Lesznie zapanowała od wczesnego ranka trwoga. Okazało się, że Batalion Niszczycielski grasuje w szopie Toebbensa, Leszno 72, zaledwie trzy bramy od nas. Z biciem serca oczekiwaliśmy w każdej chwili blokady.” (s. 48)
ONI, III A
„Landau oddał całe urządzenie swej fabryki, która mieściła się przy Ogrodowej 51 po stronie aryjskiej, dokąd co dzień rano naszych robotników grupkami prowadzono do pracy. On tez był głównym kierownikiem tych grup. Korzystał z indywidualnej przepustki i mógł swobodnie przemieszczać się po stronie aryjskiej. Miał nawet własne mieszkanie fabryczne na Ogrodowej 51. Równocześnie rozporządzał dwupokojowym mieszkaniem z kuchnią tylko dla siebie, żony i córki w skoszarowanym domu na Lesznie pod numerem 76. W późniejszym okresie mogłam niejednokrotnie obserwować go, gdyż mieszkał vis-á-vis nas. Był zawsze uprzedzony na czas przez swych protektorów o mających się odbyć blokadach. Wtedy wraz z żoną i córką zostawał na kilka dni po stronie aryjskiej. Tak wyglądała potęga złotego cielca.” (s. 50)
JA, III A
„Dostałam się bez trudności na teren fabryki, gdyż w bramie czekał już na mnie mąż. Za sprowadzenie mnie z dzieckiem zapłacił policjantowi 50 zł. Rozejrzałam się po podwórzu. Wszędzie gęsto. W bramach, na obu podwórzach, na klatkach schodowych pełno ludzi. Zdziwiona zapytałam męża, po co tyle ludzi i dlaczego kazał mię sprowadzić. Wtedy dowiedziałam się, że K. G. Schultz oznajmił, iż w domach skoszarowanych na Nalewkach [33, 35, 37] i Lesznie 76 mają się dziś odbyć blokady niemieckie. Ponieważ on pragnie ochronić rodziny i dzieci swoich pracowników, przeto wskazane jest, aby wszyscy skupili się na terenie fabrycznym. Wtedy będzie mógł wystąpić ze skuteczną obroną. Wysłał również specjalną eskortę żydowskiej policji, aby żony i dzieci pracowników zamieszkałych na Nalewkach zostały bezpiecznie przeprowadzone na Leszno, do fabryki. Mąż pokazał mi grupę, która właśnie przed chwilą przybyła. Rozejrzałam się bacznie dookoła i zobaczyłam w samym środku podwórza po raz pierwszy Schultza. Był olbrzymiego wzrostu. Górował i wyróżniał się wśród tłumu. Człowiek o okrutnej twarzy i zimnych jasnoniebieskich oczach. Wyczytałam w nich tyle okrucieństwa i nienawiści do otaczających, że w jednej chwili, jak w jasnowidzeniu, przejrzałam i zrozumiałam wszystko.
– To jest zasadzka! Zwykła pułapka! On was oszukał, a wy, głupcy, uwierzyliście mu. Teraz jesteśmy w jego mocy. Musimy wydostać się stąd za wszelką cenę – powiedziałam do męża.” (s. 58-59)
JA/ONI, III A
„W życiu naszego szopu znów zaszły zmiany. Ponieważ personel fabryczny składał się obecnie tylko z 800 Żydów, Schultz uznał, że powinniśmy wszyscy pomieścić się w domu na Lesznie 76, a skoszarowane domy na Nalewkach [33, 35, 37] trzeba zlikwidować. Pracownicy, którzy dotychczas tam mieszkali, mają zgłosić się po przydział nowych kwater. Policja wewnętrzna, utrzymują porządek w tych trzech domach, otrzymała także rozkaz opuszczenia ich i przeniesienia się do nas na Leszno. Nieliczna garstka pozostałych na Nalewkach zaczęło gorączkowo pakować swe, i tak już biedne, manatki, by czym prędzej dostać się pod opiekuńcze skrzydła Schultza. W ciągu dnia wszystkie trzy podwórka naszego domu zostały zawalone różnego rodzaju meblami, stosami pościeli, naczyń kuchennych itd. Bardzo wiele osób rozstawiło łóżka i tapczany na podwórzu z zamiarem spędzenia tu nocy. Gdy patrzyliśmy na to z okien naszego mieszkania, doznawaliśmy wrażenia czegoś nierealnego. W głowie nie mogło się to wszystko pomieścić. Ludzie, którzy do niedawna mieli swoje mieszkania, w ciągu zaledwie kilku tygodni tyle razy przenosili się z miejsca na miejsce, by w końcu zamieszkać na podwórzu, wśród śmieci i cuchnących odpadków nie wywożonych już od tygodni.” (s. 90-91)
JA, III B
„O 9.00 rano zgromadziliśmy się wszyscy na podwórku. Dopiero teraz mogłam ocenić, ilu ludzi jeszcze zdołało się ukryć. Zasadniczo mało być tylko 800 osób, a znalazło się więcej niż 1500 – w tym wiele kobiet i dzieci. Były to, jak zaobserwowałam, dzieci, które już umiały chodzić. Nasze było najmłodsze. Wszyscy byli obładowani. Na plecach mieli plecaki lub worki. W obu rękach toboły i walizki. Zanim jeszcze ruszyliśmy, twarze już były spocone i bielizna przylepiona do ciała. Co będzie dalej? Widocznie i słońce uwzięło się na nas. Pamiętam, że uwagę moją przykuły buty na nogach szwagierki Jadzi. Nowiuteńkie lakierki, mocno wydłużone, na bardzo wysokim obcasie, jakby wybierała się na zabawę. Wyglądały groteskowo na tym tle…” (s. 94)
ONI, III C
„W bramie wywieszono tymczasem kolejne ogłoszenie: Ponieważ do kompletu 800 osób, na które firma otrzymała przydział, brak jeszcze kilkunastu, prosi się o podanie na listę dzieci, które przebywają na terenie fabrycznym nielegalnie. Otrzymają one numerki i będą miały prawo przebywać na terenie szopu. Znalazło się jeszcze wielu naiwnych, którzy uwierzyli w to i zgłosili swoje dzieci. Niestety zapłacili za swą łatwowierność.” (s. 130)
Emanuel Ringelblum
„«Ciuchy» będą podstawą utrzymania setek polskich rodzin robotniczych, które pracowały w rozmaitych „szopach” na terenie getta (Brauer – Nalewki 28-38, Curt Röhrich – Żelazna 105, „K.G. Schultz” – Leszno 76, itd.). Ci to robotnicy polscy przychodzili rano do getta, a wieczorem po zakupieniu „ciuchów” wracali na aryjską stronę. Rewizja osobista na „wachach” była łagodniejsza w stosunku do osób, które nie nosiły opasek. W godzinach rannych przed rozpoczęciem pracy można było widzieć na ul. Leszno, na ul. Żelaznej, na podwórzach nalewkowskich, gdzie mieścił się „szop” Barauera (nr 28-38), tłumy Polaków i Żydów handlujących „ciuchami”,” (s. 41)
JA, V
„Walczyły poszczególne grup w getcie, w szopie szczotkarskim, na ul. Świętojerskiej, na terenach szopu Schultza, Toebbensa itd. Walczono na dachach domów, na których powiewały sztandary: polski i syjonistyczny (biało-niebieski). Z czwartego piętra Nalewek nr 32 byłem naocznym świadkiem takiej walki na ul. Muranowskiej w poniedziałek 19 kwietnia, w godzinach popołudniowych. Trofea w postaci tych sztandarów Niemcy pokazywali z dumą w Komendzie Służby Porządkowej i szczycili się ich zdobyciem. Bojowcy ostrzeliwali przechodzące oddziały SS i Ukraińców (np. z domu przy ul. Leszno nr 76, gdzie mieścił się szop K.G. Schultza). Strzelano do Niemców i hajdamaków z rewolwerów i karabinów maszynowych, obrzucano wroga granatami ręcznymi i bombami.” (s. 88)
ONI, IV
„Po pierwszej akcji eksterminacyjnej [Ajzyk] Samberg ukrył się w szopie Schultza, gdzie występował na wieczorach rozrywkowych szopowego „high lifeu”. Zginął w obozie pracy SS w Poniatowej podczas generalnej likwidacji obozu 7 listopada 1943 r.” (s. 219)
Ita Dimant
ONI, IIIA
[10.08.1942] „Z szopu Schultza wzięło dzisiaj moc pracujących przy warsztatach robotników, a z bloku domów, gdzie były skoszarowane ich rodziny – wszystkie kobiety i dzieci wywieziono.” (s. 68)
Bibliografia
– Śmierć miasta. Pamiętniki Władysława Szpilmana 1939-1945, oprac. J. Waldorff, Warszawa 1946.
– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.
– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.
– Ita Dimat, Moja cząstka życia, Warszawa 2002.