PASTERSKA 2/18 (mieszkanie Heleny {Haliny} Zemel)

Rywka Lipszyc

 

V A, JA/ONI

8 X 1943: „Wczoraj po pracy poszłam do Zemlówny. Mówiłam z nią w sprawie wstąpienia do szkółki, o ile będzie mogła, to mi to załatwi. Jej brat jest w szkółce Glazera jakimś kierownikiem” (s. 12).

11 X 1943: „Wczoraj przed wieczorem miałam moc spraw do załatwienia, na szczęście poszłam z Salą. Ona chciała zamienić [palto], które dostała w resorcie (ona pracuje w resorcie Jakubowicza). Pożyczyła mi jej zimowe palto, co mi się bardzo przydało, a leży na mnie jak ulane, jak zrobione. Poszłyśmy do pralni, ale akurat była przerwa i musiałyśmy czekać do szóstej. Później poszłyśmy do Zemlówny, ona rozmawiała z bratem i muszę dziś po pracy pójść do niego. Następnie do Sali wujka poszłyśmy, ale już było za późno, Sala musi dziś jeszcze raz pójść. A ponieważ byłyśmy w pobliżu Surci (Surcia niedaleko mieszkała), więc wstąpiłyśmy do niej. I tam sporo zbałamuciłyśmy. Surcia chciała pójść do Chajusi, ale ona jej zaoszczędziła tego, bo sama przyszła. Nareszcie Surcia była gotowa i w czwórkę poszłyśmy do Tusi. Musiałam załatwić dla mnie talon na uszycie palta. Kto wie, kiedy to będzie. W pierwszym pokoju siedział jakiś mężczyzna, kolega Estusi. Ja w palcie Poli dobrze i poważnie wyglądałam. Estusia mnie zawołała i zapoznała z nim. Tak mi przycisnął rękę, że myślałam, iż mdleję, a na małym palcu mam małe oparzenie. Estusia powiedziała, że Chaimek wygląda przy mnie jak dziecko, mimo że jest o rok starszy. A Tusia mi powiedziała na ucho: „Tam siedzi kawaler Estusi, ona z nim zaraz odejdzie”.
Było bardzo zimno i Estusia bała się, abym się nie przeziębiła i włożyła mi Tusi czapeczkę. (Ja mam bardzo chore uszy). Na ulicy szłyśmy razem i ponieważ Chajusia mnie trzymała i miała także książkę, którą jej Surcia pożyczyła, dała mi [ją] do trzymania, a kiedy się pożegnałyśmy, zapomniałyśmy wszystkie o książce, dopiero później sobie przypomniałam. Mogłam powiedzieć, że mi się „upiekła” książka, ale ją zaniosę dziś do Chajusi” (s. 14).

25 I 1944: Wczoraj zaniosłam bieliznę do pralni, z powrotną drogą wstąpiłam do Zemlówny, z czego byłam bardzo zadowolona, bo gdy coś od niej potrzebowałam, to przychodziłam do niej nawet bardzo często, a gdy nic nie potrzebowałam, wcale się nie pokazywałam… Już tyle razy sobie przyrzekałam, że dziś już na pewno pójdę, czy jutro, na pewno itd. Później wstąpiłam także do Surci, oddałam jej list…” (s. 78).

4 II 1944: „Wczoraj byłam z Prywą u Zemlówny. Jej matka przed kilkoma dniami zachorowała nagle na serce i przedwczoraj poszła do szpitala. Gdy pytałam się, co słychać, Halinka odparła: „Wszystko byłoby dobrze, gdyby mama…”. Gdy mówiła, do tego miejsca porządnie się przelękłam… A co do naszej sprawy, to ja tylko powiedziałam, żebyśmy bardzo chciały zostać, a ona już powiedziała, że się spyta brata… Żeby on tylko chciał, to to będzie załatwione…” (s. 92).

V B, JA/ONI

24 III 1944: „Byłyśmy wczoraj z Prywą u Zemlówny. Powiedziała, że pomówi z bratem co do mojej sprawy (zostania na następny kurs). Poza tym [jej] matka już jest w domu, była siedem tygodni w szpitalu i z rozmowy wnioskuję, że była (i jeszcze jest) porządnie chora. Byłyśmy bardzo długo, do wpół do dziesiątej, [dużo nam] opowiadała, jak tam było w szpitalu itp.” (s. 184).

12 IV 1944: „Wczoraj byłyśmy z Prywą u Zemlówny. Dokładnie jeszcze nie wiadomo, jak będzie, ale mam nadzieję, że jeżeli tylko będzie możliwe, to to będzie załatwione. Na razie już prawie miesiąc jesteśmy po egzaminach i nie tylko nie dochodzimy do produkcji, ale siedzimy i nic resortowego nie robimy, przeciwnie: przychodzimy, kiedy chcemy, wychodzimy, kiedy chcemy i robimy, co chcemy prywatnego. Wolność, raj. Och, gdyby to długo trwało (przynajmniej przez święta), byłoby to bardzo dobre. Ale cóż? To są przecież resortowe sprawy i nie ma na to teraz czasu (chodzi mi tylko o to, aby na lato nie wypadło dojść do maszyny), ale doprawdy teraz na to nie ma czasu” (s. 206).

Bibliografia

Rywka Lipszyc, Dziennik z łódzkiego getta, opr. Ewa Wiatr, Kraków: Wydawnictwo Austeria 2017.