Podróże Prusa
…ażeby młodzi podróżnicy nie wyobrażali sobie, że chcąc poznać kraj jakiś choćby w najogólniejszych, ale to – najogólniejszych zarysach, dosyć jest mieć w kieszeni bilet jazdy, a na nosie binokle. (B. Prus, Kartki z podróży, t.1, s.176).
Bolesław Prus rzadko opuszczał Warszawę. Pisał w Kronikach: Są ludzie-ptaki i ludzie-drzewa. Ja na przykład lubię kwitnąć na miejscu. Pomimo deklarowanej niechęci do walizek – podróżował: i prywatnie (najczęściej do Nałęczowa), i służbowo jako korespondent redakcji prasowych. Swoje dziennikarskie obowiązki wypełniał jeżdżąc głównie po Mazowszu i Małopolsce. W 1895 roku podjął podróż do Niemiec, Szwajcarii i Francji. Jego relacje krajowe i zagraniczne ukazywały się w odcinkach na łamach „Kuriera Warszawskiego”, „Kuriera Codziennego”, „Tygodnika Ilustrowanego” – najczęściej pod nazwą: Kartki z podróży.
Wojaże Prusa poprzedzone były solidnym teoretycznym przygotowaniem. Wiedzę czerpaną z opracowań naukowych pisarz uzupełniał informacjami z bedekerów i almanachów. W Kartkach z podróży twierdził, że studia książkowe stanowią grunt, na nich oprzeć należy bardzo staranne obserwacje własne, robione gdzie można i o ile można; im zaś jest więcej i studiów, i obserwacji, tym znajomość kraju dokładniejsza. Do przygotowań praktycznych nie przywiązywał zbyt dużej wagi. Almanachowe porady Hachette’a dotyczące turystycznego ekwipunku zbagatelizował, wyruszając w podróż do Berlina i – tam dalej jedynie z małą walizką, bez pościeli i stu innych zalecanych przedmiotów.
Lektura Kartek z podróży wyraźnie pokazuje, że nie mamy do czynienia z rejestratorem „wrażeń” ani z historiozofem zbierającym „pamiątki”. Nie ma w Kartkach… malowniczych opisów miejsc i krajobrazów ani poetyckiej wykładni historii. Prus był faktografem, pilnym obserwatorem rzeczywistości, stawiającym na rzetelną informację. Prezentował podejście utylitarne, pozytywistyczny punkt widzenia. Jego reportaże zawierały nierzadko szkice socjologiczne. Podkreślał funkcję edukacyjną i poznawczą przedsięwzięć podróżniczych i takie podejście najchętniej widział u innych wojażerów. Gdy dyskutowano nad zasadnością wyprawy Stefana Szolc-Rogozińskiego do Afryki, Prus gorąco ją poparł, doceniając walory naukowe projektu i zapał młodego odkrywcy, dzięki któremu – jak pisał w Kronikach – świat wie, że są jacyś Polacy, których interesuje jeografia (sic!). Ubolewał zaś nad powierzchownymi i bezcelowymi podróżami zagranicznymi Polaków, którzy żadnych faktów pouczających, żadnej wiedzy o cywilizacji europejskiej i zwyczajach innych ludów z obczyzny nie przywożą. Tym bardziej zachęcał do wycieczek po własnym kraju, którego ani nie znamy, ani nawet myślimy o jego zbadaniu.
Zależnie od okoliczności Prus podróżował karetą pocztową, furmanką, statkiem rzecznym, ale przede wszystkim koleją. Niech błogosławione będą cienie Wattów, Stephensonów i tych wszystkich, którzy nad parą i kolejami pracowali! – pisał w Kartkach… – Dzięki im [sic!] droga do Siedlec, którą kiedyś przebywało się pocztą w 12 godzin a Żydkiem w 11, dziś ledwie czwartą część tego czasu zabiera… Pomimo zachwytu nad szybkością kolei żelaznej w Kronikach przyrównywał ją do latającego więzienia, którego nie wolno mi ani opuścić, ani zatrzymać, a które muszę dzielić z towarzystwem, nie zawsze przypadającym mi do smaku. Co innego welocyped – ówczesny rower. Ta najznakomitsza, zdaniem Prusa-cyklisty, machina XIX wieku, nie tylko dawała człowiekowi dużą prędkość (dwudziestu wiorst na godzinę), ale i swobodę: jadę, kiedy mi się podoba, popasam lub odpoczywam, gdzie chcę, i – nie mam sąsiadów.
→ Bedeker; → Podróże bohaterów Lalki; → Wakacje.
Bibliografia
- B. Prus, Kartki z podróży, t.1-2, Warszawa 1950.
- B. Prus, Kroniki, t. 20, Warszawa 1970.
- B. Prus, Kroniki, wybór S. Fita, t. 1, Warszawa 1987.
- E. Malinowska, Podróże Prusa i Sienkiewicza, Kielce 1997.